Gdzie diabeł nie może? W pokorze

Marcin Jakimowicz

publikacja 05.01.2017 06:00

Przepraszasz, że żyjesz? Usuwasz się w cień za sceną, by nie skupiać na sobie uwagi tłumu? Nie, to nie jest pokora. Nie chodzi o to, by myśleć o sobie lepiej czy gorzej, ale by myśleć o sobie rzadziej.

Gdzie diabeł nie może? W pokorze józef wolny /foto gość

W eterze krąży sporo powiedzonek w rodzaju: „Jesteśmy pokorni i jesteśmy z tego dumni” albo: „Jego pokora była znana w kraju i za granicą”. Cnota pokory nie jest trendy. To słowo jest zabronione, omijane szerokim łukiem. Może dlatego, że jest tak potężną bronią? „Księga Starców” opisuje egipskiego pustelnika, który wypędzał złe duchy. Kiedyś spytał się ich: „Co was wypędza: posty?”. Odpowiedziały: „My nie jadamy ani nie pijamy”. „Czuwania?”. Odrzekły: „My nie śpimy!”. „Życie pustelnicze?”. Odparły: „My sami mieszkamy na pustelni”. Więc co was wypędza? Odpowiedziały: „Nic nas pokonać nie może oprócz pokory”.

Ja, mhm

– Kiedyś w czasie kongresu ewangelizacji staliśmy pod jednym z warszawskich kościołów. Franciszkanin Piotr Odój zaczął przedstawiać mnie większemu gronu nieznanych mi ludzi – opowiada Karol Sobczyk, lider krakowskiej wspólnoty Głos na Pustyni. – Opowiadał o mnie w samych superlatywach. W pewnym momencie nie wytrzymałem i brutalnie mu przerwałem: „Stop. Już wystarczy”. I wtedy wziął mnie na bok i powiedział: „Jeszcze dziś wieczorem muszę z tobą porozmawiać”. Wieczorem poszliśmy na spacer, a o. Piotr powiedział: „Karol, jeszcze raz przerwiesz mi, jak będę o tobie mówił, to już nigdy nie powiem o tobie żadnego dobrego słowa”. Widzę, że istotą pokornej służby nie jest to, by myśleć o sobie lepiej czy gorzej, ale by myśleć o sobie rzadziej – podsumowuje Sobczyk.

Podobną sytuację widziałem przed laty na targach muzycznych w Krakowie. Przy stoliczku kilku znanych muzyków chrześcijan podpisywało swe płyty. Jeden z nich wzbraniał się: „Nie wiem, czy dawać na krążkach autografy. Czy to nie pycha? Przecież wszystko, co robimy, jest jedynie dla chwały Bożej”. Siedzący obok niego znany jazzman, łobuzersko uśmiechnął się: „Wszystko dla chwały Bożej? A może jednak przestaniemy oszukiwać tych ludzi?”. I zaczął podpisywać płyty. Spodobała mi się ta riposta.

Wiecie, jak po śląsku brzmi zwrot: „Wysłuchałem pana uważnie, ale muszę stwierdzić, że zachowam na ten temat własny pogląd”? To krótkie: „Ja, mhm”. Tak właśnie brzmiała ta odpowiedź. Pełna pychy? Mniej pokorna? Nie! Szczera do bólu.

Bóg zna nasze serca i nie robią na Nim wrażenia przypudrowane pobożne deklaracje bez pokrycia. Pokora jest stanięciem w prawdzie i nie ma nic wspólnego z ostentacyjnym przepraszaniem za to, że się żyje. Nie chodzi o to, by chować się wstydliwie za sceną, zerkając od czasu do czasu zza kurtyny, ale by wyjść na środek, stanąć w świetle reflektorów i oddać chwałę Temu, który postawił cię w tym miejscu. By stanąć w miejscu, w jakim umieścił nas Bóg. – Skromność i pokora czasami są zgodą na dany nam jeszcze przez Boga czas i ten kawałek gruntu pod stopami do zagospodarowania – nie ma wątpliwości o. Michał Zioło. – I zgodą na najzwyklejszy stan uczuć, w dolnej strefie stanów średnich, bo wtedy najwięcej do nas dociera.

Nie przejmuj się sobą

Co to znaczy być pokornym? – spytałem przed laty ks. Kazimierza Orzechowskiego, aktora. – Po prostu żyć, być sobą. Jeśli inni, widząc ciebie, zobaczą Boga, to łaska z nieba. Przejmowanie się sobą to zawsze będzie jakaś pycha, fałszywa pokora. Żyj. Bądź sobą. Bądź wolny. Jeśli będą cię krytykowali, nie szkodzi, to też ci dobrze zrobi. Nie musisz się tym tak przejmować – odpowiedział. Dokładnie to samo podpowiadała założycielka Małych Sióstr Jezusa s. Magdalena Hutin: „Nie dbajcie o to, by zajmować ostatnie miejsca. Dbajcie o miłość”.

– Czy jako małe siostry chcemy zajmować ostatnie miejsce? Nie. Nie da się. Zajął je już Jezus – dopowiada s. Zosia, mała siostra Jezusa. – Każdego dnia stajesz się małym. To naprawdę daje radość, pokój! Wbrew pozorom to właśnie małość daje poczucie bezpieczeństwa, uczy zaufania. Jeżeli jestem kimś, uważam, że sporo potrafię, to po co mi Pan Bóg? Co innego, gdy czuję się Jego małym dzieckiem. Wtedy Mu ufam. To miejsce spotkania z Najwyższym, który schodzi do naszej niskości. Takie mam doświadczenie. Bóg przychodzi słaby, w ciszy, niemocy. Staje przed nami nieśmiały, niezwykle pokorny…

Melduję posłusznie

Pokora. Czy da się ją zmierzyć? Zważyć? Abraham Joshua Heschel, żydowski teolog i filozof, bez owijania w bawełnę przestrzegał: „Pokora gaśnie z chwilą, gdy zaczynamy być jej świadomi”. Jej wymiernym znakiem jest (znów bardzo niepopularne słowo) posłuszeństwo. − Jest kapitalny tekst w „Dzienniczku” św. Faustyny mówiący o duchowym bezpieczeństwie postawy posłuszeństwa – opowiada ks. Jan Reczek, ceniony rekolekcjonista. – „Szatan może się okrywać nawet płaszczem pokory, ale płaszcza posłuszeństwa nie umie na siebie naciągnąć” (Dz. 939). Diabeł nie pojmie i nie ścierpi posłuszeństwa. Może wślizgnąć się w każdą postawę, ale gdzie posłuszeństwo, tam go nie ma. Dlatego zachowanie tej drogi jest zawsze bezpieczne. Kto we wspólnocie Kościoła zachowa Jezusową uległość, pozostanie narzędziem Boga. Może zostać skrzywdzony lub źle potraktowany, ale pozostanie cały czas w świetle Ducha Świętego. Nie oddali się od Boga, co więcej, Pan Bóg na pewno daną sytuacją się posłuży i wyprowadzi z niej nowe dobro”.

Święty Benedykt w swej Regule pisał: „Najprzedniejszym stopniem pokory jest bezzwłoczne posłuszeństwo. Osiągnęli go ci, którzy, gdy tylko przełożony wyda jakieś polecenie, nie zwlekają ani chwili z jego wykonaniem tak, jak gdyby sam Bóg rozkazywał”.

Czyste szaleństwo

Od kilku miesięcy jeden fragment Biblii nie daje mi spokoju. Pierwsza Księga Samuela opisuje uciekającego przed Saulem młodziutkiego Dawida. Pokornego, namaszczonego przez Pana pasterza, wziętego od owczych betlejemskich zagród. „Dawid dotarł do króla Akisza. Słudzy Akisza mówili: »Czy to nie Dawid, król ziemi? Czy to nie ten, któremu śpiewano wśród pląsów: Pobił Saul tysiące, a Dawid dziesiątki tysięcy?«”. Jaka była reakcja pasterza? „Dawid zaczął udawać wobec nich szalonego, dokonywać wśród nich nierozumnych czynności: tłukł rękami w skrzydła bramy i pozwalał ślinie spływać na brodę. I rzekł Akisz do swych poddanych: Widzicie człowieka szalonego. Po co sprowadziliście mi go tutaj?”.

Znam historyczny kontekst i wiem, że Dawid nie chciał być rozpoznany. Bardzo dotyka mnie jednak inna rzecz: ten człowiek (jedyny, o którym Biblia mówi, że był „według Bożego serca”) wolał udawać psychicznie chorego niż słyszeć, że jest „królem ziemi”. Doskonale wiedział, Kto jest królem ziemi i Komu należy oddać chwałę.

Najlepszą (teoretyczną, więc całkowicie bezbolesną) lekcją pokory jest lektura żywotów świętych. – By uniknąć sławy i podziwu, święci uciekali się do podobnych metod jak Dawid – wyjaśnia o. Augustyn Pelanowski. – Święty Filip Neri zachowywał się tak jak Dawid przez całe życie. W 1544 r., w rzymskich katakumbach św. Sebastiana, które były dla niego wyjątkowo drogim miejscem modlitwy, wydarzył się nadprzyrodzony epizod. W czasie modlitwy Filip doświadczył przenikliwej i przerażającej radości. Było to uczucie tak mocne, że sprawiło powiększenie jego serca i złamanie dwóch żeber, które od tej pory już do końca jego dni pozostały zniekształcone. Miał w sobie taki żar, że musiał chodzić z rozpiętą sutanną i spał, nawet zimą, przy otwartym oknie. By nie stać się przedmiotem podziwu, ubierał się dziwacznie, wzbudzając śmiech ludzi na ulicy. Wiele razy wystawiał się świadomie na pośmiewisko, by ukryć w sobie obecność Ducha Świętego. Dokonywał wielu śmiesznych i upokarzających czynów, byle tylko nie okrzyknięto go wielkim!

Nie ma wody na pustyni

Na przełomie wieków III i IV pojawił się w egipskim chrześcijaństwie potężny pustelniczy ruch. Obejmował dziesiątki tysięcy mężczyzn, którzy porzucali swe domy, by na pustyni spędzić resztę życia. Sam na sam z Bogiem. Ojcowie Pustyni zgodnie podkreślali, że punktem wyjścia do rozmowy o pokorze jest doświadczenie własnej grzeszności. To boli. Bardzo. Ale to zrównanie z ziemią, wołanie z poziomu wiązania rzemyków u sandałów, jest konieczne, by prosić o pomoc z góry – przypominali eremici.

„Wolę człowieka grzesznego, który wie, że zgrzeszył i pokutuje, niż człowieka, który nie zgrzeszył i uważa się za żyjącego sprawiedliwie – mawiał abba Sarmata. „Jeśli człowiek nie jest przekonany w sercu, że jest grzesznikiem, to Bóg go nie wysłuchuje” – dopowiadał stanowczo abba Mojżesz. „Gdy cię chwalą, powinieneś pomyśleć o swoich grzechach i uznać, że takich słów nie jesteś godzien” – podpowiadał abba Jakub, a czwarty z pustelników, abba Antoni, podsumowywał: „Nikt nie może wejść do królestwa niebieskiego nie wypróbowany. Kiedyś zobaczyłem wszystkie sidła nieprzyjaciela rozpostarte na ziemi, jęknąłem i powiedziałem: »A któż im się wymknie?«. I usłyszałem głos mówiący do mnie: »Pokora«”. 

TAGI: