Przez wszystkie komórki ciała

Ks. Przemysław Pojasek

publikacja 01.12.2016 05:00

Agnieszka Górska-Tomaszewska z Gospel Joy mówi o swoim nawróceniu i misji przybliżania Boga.

Agnieszka Górska-Tomaszewska udziela ostatnich wskazówek. Zdjęcia ks. Przemysław Pojasek /Foto Gość Agnieszka Górska-Tomaszewska udziela ostatnich wskazówek.

Ks. Przemysław Pojasek: Skąd pomysł na warsztaty?

Agnieszka Górska-Tomaszewska: Pierwsze warsztaty gospel odbyły się w 2003 r. w Poznaniu, czyli prawie 14 lat temu. W tym czasie inicjatywa mocno rozwinęła się w całej Polsce. Może dlatego, że muzyka gospel ma coś, czego nam dzisiaj bardzo brakuje w naszym kraju. Ta żywa radość, która jest w tej muzyce, w ruchach tanecznych, wielu osobom pozwala doświadczyć modlitewnego spotkania z Duchem Świętym. Myślę, że ludzie, którzy szukają Boga, a odnoszę wrażenie, że jest ich coraz więcej, poprzez muzykę gospel docierają do Niego. Ona jest dla nich, ale i dla mnie, nie tylko czymś ciekawym, ale i prowadzącym do prawdy o źródle tej radości.

Dlaczego właśnie gospel?

Przed laty założyłam chór Gospel Joy w Poznaniu, i to jest chyba najstarszy chór gospel w Polsce. Aczkolwiek wiem, że w tym samym czasie w różnych miejscach Polski powstały podobne inicjatywy, np. w Krakowie i kilku mniejszych miastach, zupełnie niezależnie od tego, co ja robiłam w Poznaniu. Nie myślałam jeszcze wówczas o samych warsztatach, a jedynie o lokalnym chórze. Czułam, że Bóg mnie do tego powołał. Sama najpierw doświadczyłam poprzez tę muzykę nawrócenia, więc chciałam dać też tę możliwość innym. Nie byłam wykształcona muzycznie, ale miałam w sobie tę pasję. Tak to trwa od 20 lat.

Jak trafiliście do Bielawy?

W Bielawie jesteśmy już szósty raz. To dzięki Ani Lutz, którą niesamowicie podziwiam. Ta kobieta ma w sobie pasję i też jest taką aktywistką – nie czeka, aż coś samo się wydarzy, tylko działa. Co najważniejsze, przygotowuje te osoby nie tylko muzycznie, ale dba również o sferę duchową. Udziela się w parafii, modli z podopiecznymi, naprawdę niesamowicie się w to angażuje. Tworzy choćby te warsztaty gospel, które, jak wiadomo, są o Bogu, na Jego chwałę i dla ludzi, których ma prowadzić do Niego. Ania od początku była inicjatorką tego wydarzenia, od sześciu lat dba, żeby były na to fundusze. Zaprasza naszą grupę z Poznania, przyjeżdżamy i robimy warsztaty. Dobrze pracuje się tutaj z ludźmi, bo są naprawdę uformowani, śpiewają tak, że miło słuchać.

Liczba chętnych rośnie czy maleje?

Myślę, że każdego roku jest podobna. Bielawa, tak jak inne mniejsze miejscowości w całej Polsce, ma taką strukturę, że studenci wyjeżdżają do większych miast. I widzimy to także na warsztatach. Jeszcze dwa lata temu była na nich większość starszej, maturalnej młodzieży. W tym roku na warsztatach jest mnóstwo dzieci, dużo też młodszej młodzieży, która najczęściej była już na poprzednich odsłonach. Niektórzy przez wszystkie sześć edycji warsztatów, ale większość jest po raz pierwszy.

Gdzie jeszcze prowadzicie warsztaty?

Idąc od północy: Szczecin, Gdańsk, Toruń, Bydgoszcz, Poznań oczywiście, Warszawa, od wielu lat Puławy, Lubin, Wrocław i Bielawa. Mnóstwo tego jest. Nie o wszystkich pewnie pamiętam. Staramy się ogarnąć swoim działaniem zachodnią Polskę, choć, jak widać, są od tego wyjątki. Z okazji Światowych Dni Młodzieży mieliśmy też kilka koncertów, m.in. w Dzierżoniowie.

Za chwilę finałowy koncert, a co potem?

Jutro uczestnicy wracają do szkoły, ale to nie koniec ich przygody. Nawet jeśli nie w stylu gospel, to jednak Ania mocno dba o rozwój muzyczny tych osób w ciągu roku. Udział w scholach, chórach, zespołach – to wszystko rozwija młodych ludzi muzycznie i sprawia, że z roku na rok są coraz lepsi. Pamiętają też opracowywane na poprzednich warsztatach utwory. Prosili mnie, żeby teraz wrócić do jednego z nich, którego uczyłam cztery lata temu.

Co najbardziej urzeka w warsztatach?

Świetne jest to, że ci młodzi ludzie siedzą tutaj dwa dni. Zajęć jest mnóstwo, więc niejednokrotnie są przemęczeni, nawet wykończeni. Szczególnie maluchy, które mają aż wypieki na twarzach. Ale ta muzyka dociera do nich dosłownie przez wszystkie komórki ciała. Towarzyszy im też przekonanie, że ten rodzaj muzyki jest nierozerwalny z wiarą w Boga. Widząc swoich rówieśników, ale i starszych, którzy śpiewają z takim zaangażowaniem o Bogu, wzrastają w wierze. Mają różne domy, nie zawsze są z religijnych rodzin, a tutaj spotykają się z ludźmi gorącymi dla Boga, którzy też śpiewają, tańczą i są radośni.