Po roku „na kanapkach”

Joanna Juroszek

publikacja 29.11.2016 06:00

Tej nocy nikt z nich nie upije się ani z samotności, ani ze szczęścia. I każdemu życzyć będzie można lepszego nowego, 2017 roku...

Po roku „na kanapkach” Karolina Wawrzonowska Każdy gość na koniec zabawy otrzymuje prezent.

To trzecia edycja Sylwestra z Ubogimi organizowanego przez młodych i kleryków w auli przy parafii Apostołów Piotra i Pawła w Katowicach. Wspólnie w tę noc bawią się wolontariusze, bezdomni, ubodzy, dorośli, dzieci i młodzież. Goście otrzymują imienne zaproszenia. Czekają ich ciepły posiłek, zimna płyta, smakołyki, dobra zabawa z wodzirejem, konferencja, adoracja, spowiedź, Msza o północy i... prezenty.

Nie przynoś CV

W zeszłym roku na sylwestra przybyło aż 200 gości i 150 wolontariuszy. Tym razem współorganizatorem imprezy może być każdy z nas. Potrzebne są: modlitwa, pieniądze, czapki, skarpety, szaliki (muszą być w bardzo dobrym stanie, najlepiej nowe); środki czystości, sałatki, ciasta. Potrzeba też wolontariuszy w dniu imprezy. Pierwsze spotkanie dla nich odbyło się 26 listopada o 19.00 w seminarium przy ul. Wita Stwosza 17 w Katowicach. Drugie – 18 grudnia. Wystarczy być na jednym z nich.

„Nie musisz mieć specjalnych zdolności. Nie wymagamy referencji, doświadczenia zawodowego ani nawet CV. Nie musisz być osobą wierzącą. Wystarczy, że jesteś gotów do spojrzenia z miłością na drugiego człowieka. Podczas sylwestra będziesz mógł wcielić się w rolę kelnera i obsługiwać gości, krzątać się po kuchni i przygotowywać jedzenie do wydania lub po prostu dotrzymać towarzystwa naszym ubogim – porozmawiać, wysłuchać, razem się pobawić. Potrzebna będzie również pomoc w samych przygotowaniach (dekoracja i przyszykowanie sali, pakowanie prezentów). Zajęcie znajdzie też fotograf, kamerzysta, muzyk” – wyjaśniają organizatorzy.

Jednym z nich jest pochodzący z Rybnika Łukasz Kosielak, student teologii i historii sztuki. To on wpadł na pomysł, by zmienić formę sylwestra dla bezdomnych organizowanego przez kleryków. Najpierw odbywał się on na katowickim dworcu, później – u sióstr misjonarek Miłości. Ten ostatni zorganizowano trzy lata temu.

– To było spotkanie z posiłkiem i Mszą św. Byliśmy tam tak naprawdę tylko po to, żeby wydać jedzenie. Tu kanapka, tam krokiety, tu bigos. „Proszę”, „dziękuję”, „do widzenia”. Żadnej interakcji, żadnej rozmowy, żadnego spotkania. Po tym sylwestrze miałem mieszane uczucia: niby zrobiliśmy coś dobrego, ale dla tych ludzi była to kolejna wydawka żywności. Przyszli, dostali i poszli. Wtedy – do dziś tak twierdzę – z natchnienia Bożego pojawiła się u mnie myśl, żeby zrobić to trochę inaczej – wyjaśnia Łukasz. W miejsce sylwestra dla bezdomnych pojawił się więc Sylwester z Ubogimi. Zmianę widać już w samej nazwie. Nie ma lepszych i gorszych, są imienne wizytówki i czas na wzajemne poznanie się.

Byłem zawiedziony

Wspólne spotkania odbywają się nie tylko na przełomie starego i nowego roku. Młodzi z kanapkami do bezdomnych na katowicki dworzec wychodzą w każdą środę. Tam też rozdają imienne zaproszenia na 31 grudnia.

– W zeszłym roku, kiedy chodziliśmy z kanapkami, co tydzień rozmawiałam z jednym panem. Sylwester tak szybko mi przeleciał, że nie miałam czasu do niego podejść. W końcu widzę, że się zbiera i krzyczy do mnie: „Nie rozmawialiśmy!”. Lecę do niego, a on mi mówi, że bardzo dziękuje nam za cały rok „na kanapkach” i za sylwestra. Powiedział, że teraz będzie próbował poukładać sobie życie – wyjaśnia Dorota Oszek z Pszczyny, studentka nauk o rodzinie. Dorota na ulicy nie spotkała go już nigdy więcej. Wierzy, że mu się udało.

– W moim sercu i pamięci zawsze jest pani Lidka. Na pierwszego sylwestra trafiła prosto z dworca. Łukasz Piper (obecnie diakon – przyp. red.), z racji tego, że mieliśmy wolne miejsca, stwierdził, że weźmie kogoś z ulicy. Poszli grupą na dworzec i jedyną bezdomną osobą, która na tym dworcu była trzeźwa, okazała się pani Lidka. Przyprowadzili ją. Była bardzo zdziwiona i szczęśliwa. Mamy zdjęcie, jak siedzi z wielką paczką. Zupełnie nie spodziewała się, że coś takiego tego wieczoru ją spotka. Potem praktycznie przez cały rok spotykaliśmy ją „na kanapkach”. I już od stycznia wypytywała o sylwestra. W grudniu, kiedy szliśmy z zaproszeniami, już wcześniej stała na dworcu i czekała na nas. Wzięła też zaproszenie dla kogoś znajomego. Na sylwestrze szukałem jej i... nigdzie nie znalazłem. Byłem trochę zawiedziony.

W styczniu znów spotkaliśmy się na dworcu. Okazało się, że ktoś z rodziny zachorował, musiała więc do niego pojechać. Było coś ważniejszego – dodaje Łukasz.

Więcej o akcji znaleźć można na Facebooku: Sylwester z Ubogimi oraz na: sylwesterzubogimi.pl.