Odpowiedź na wielkie potrzeby

Klaudia Cwołek

publikacja 23.11.2016 05:00

Pomysł tych spotkań Bonifacy Dylus przywiózł z Niemiec. Skończył się już PRL i otwarły zupełnie nowe perspektywy, o których wcześniej można było tylko pomarzyć.

Krystyna Duda i Bonifacy Dylus, liderzy sośnickich „Marcinków”. Klaudia Cwołek /Foto Gość Krystyna Duda i Bonifacy Dylus, liderzy sośnickich „Marcinków”.

W tym roku minęło 25 lat spotkań „Marcinków”, wspólnoty założonej w Gliwicach-Sośnicy dla osób starszych i samotnych.

– Byłem w Niemczech i tam w parafiach ludzie, którzy od nas wyjechali, zapraszali mnie do Klubu Seniora, żebym zobaczył, jak to u nich jest. Przyglądałem się, w jaki sposób to działa – wspomina Bonifacy Dylus, który założył „Marcinki” i był ich liderem przez 18 lat. Nazwa wspólnoty wzięła się od św. Marcina, którego na pierwszym spotkaniu na patrona zaproponował ks. Piotr Adamski, wyznaczony przez proboszcza na opiekuna grupy. Był 11 listopada, dzień wspomnienia świętego, więc pomysł został zaakceptowany.

Na tym pierwszym spotkaniu były 33 osoby, ale dość szybko grupa rozrosła się do 80 aktywnych członków i ta ilość mniej więcej utrzymuje się przez wszystkie lata. Jest to możliwe dzięki zaangażowaniu i zgodnej współpracy wielu osób.

Na początku wielkim wsparciem dla Bonifacego Dylusa byli jego siostra – prof. Aniela Dylus z ATK w Warszawie i ks. prof. Helmut Juros, ówczesny rektor uczelni, którzy przyjeżdżali do „Marcinków” z prelekcjami. Stałe wsparcie duchowe i formacyjne przez wiele lat dawał także ks. Herbert Hlubek, który nie tylko głosił prelekcje, ale prowadził prawie wszystkie wyjazdowe dni skupienia.

Następców trzeba szkolić

Po 18 latach Bonifacy Dylus doszedł do wniosku, że pałeczkę trzeba przekazać komuś młodszemu. – Wszystkie wspólnoty i parafialne organizacje powinny szkolić swoich następców. Jeżeli nie czynią tego w odpowiednim czasie, to potem robi się dziura i bardzo trudno jest to odnowić – podkreśla. W ten sposób jego miejsce zajęła Krystyna Duda, która już wcześniej uczestniczyła w spotkaniach, przygrywając do wspólnego śpiewu na keyboardzie.

– Gdy przejęłam prowadzenie „Marcinków”, chciałam kontynuować to, co pan Bonifacy robił, nie planowałam żadnych rewolucji. Ale wiadomo, że coś zawsze się zmienia, bo mamy różne umiejętności. Staram się, żeby nasze spotkania dalej były urozmaicone – mówi. W dalszym ciągu organizowane są wspólne wyjazdy na pielgrzymki czy spektakle. Wśród zaproszonych gości ostatnio byli m.in. ks. dr Piotr Górecki, historyk, ks. Waldemar Los, jezuita, który opowiadał o Światowych Dniach Młodzieży, i Józef Jonik, pasjonat historii i lokalnej kultury.

– Chciałam w tej wspólnocie wzmocnić więzi między ludźmi. Nieraz tak bywa, że ludzie się spotykają, ale bliżej się nie poznają. Próbowałam zorganizować zajęcia warsztatowe, gry i zabawy, ale nie wszystkie te formy okazały się dobre, więc zrezygnowałam, bo zależy mi przede wszystkim na tym, żeby ludzie dobrze się ze sobą czuli – podkreśla Krystyna Duda. – Staramy się też trochę pobawić. Stworzyliśmy sobie mały „marcinkowy” teatrzyk, w którym są osoby, na które mogę liczyć. Chcę angażować ludzi, żeby czuli się potrzebni, i wykorzystać potencjał, który w nich jest. Są na przykład osoby, które na pielgrzymkach podczas Mszy Świętej chętnie czytają i śpiewają psalm – zauważa.

Relacje są bardzo ważne

– Jeżeli człowiek robi coś konkretnego i widzi, że innym ludziom też sprawia to satysfakcję, radość i daje dobre owoce, to jest z tego zadowolony – podsumowuje minione lata Bonifacy Dylus. Zadowolenie widać też na twarzy obecnej liderki „Marcinków”, którą cieszy radość ludzi przychodzących na spotkania.

– Uważałam, że trzeba pociągnąć to piękne dzieło, które pan Bonifacy rozpoczął. Dla mnie jest ono także szansą na realizowanie się. Naszą wspólnotę można wpisać w historię cichej dobroci i przyjaźni, którą tworzą zwyczajni ludzie. Gdy widzę uśmiechnięte twarze i zadowolenie, to daje mi to dużo satysfakcji. I jestem wzruszona, patrząc, jak wchodzą na drugie piętro, jak się zatrzymują na pierwszym, żeby pooddychać, a mimo trudności przychodzą. To jest dla mnie bodziec, żeby coś dla nich robić.

Wspólnota spotyka się dwa razy w miesiącu we wtorki o 15.30, po koronce odmawianej w kościele NMP Wspomożenia Wiernych. Jej duchowym opiekunem jest obecnie ks. Artur Pytel. Spotkania zawsze ogłaszane są także w sąsiedniej parafii św. Jacka.

Obecnie „Marcinki” liczą ponad 100 osób, jednak około 20 ze względu na stan zdrowia nie może przychodzić. Dzięki skrupulatnie prowadzonej kronice wiadomo, że w ciągu 25 lat do wieczności odeszło już 96 osób. Najstarszą członkinią jest Klara Brodka, która ma 103 lata i zawsze przekazuje pozdrowienia.

Spotkanie jubileuszowe „Marcinków” z udziałem wielu zaproszonych gości odbyło się 11 listopada.