Akcja, która zmienia życie

Monika Łącka

publikacja 17.11.2016 06:00

– Pamiętam starszą panią, która widząc, jak dużo dostała, powtarzała, żebyśmy mieli pod ręką telefony, bo może będzie jej potrzebne pogotowie – wspomina Wojtek Baran.

Biorąc udział w Paczce, „grzejemy na ideałach” – przekonują wolontariusze SuperW, którzy chcą, by obdarowywani za rok już nie potrzebowali pomocy. Monika Łącka /Foto Gość Biorąc udział w Paczce, „grzejemy na ideałach” – przekonują wolontariusze SuperW, którzy chcą, by obdarowywani za rok już nie potrzebowali pomocy.

Do krakowskiej drużyny SuperW trafił, gdy był na II roku studiów. Dziś, po kilku latach w zespole wolontariuszy Szlachetnej Paczki, zapewnia, że ta akcja zmienia życie. – Patrzymy głębiej, tam, gdzie tkwi problem i początek tragicznej historii – tłumaczy. Wtedy okazuje się, że przyczyną kłopotów jest często samotność, brak nadziei albo poczucia własnej wartości. – Dlatego pomoc nie zawsze musi być materialna – bywa, że najważniejsze jest np. wsparcie prawne albo taka opieka nad starszą osobą, by mogła ona funkcjonować w społeczeństwie. Planujemy też wyspecjalizować się w edukacji finansowej, poprzez którą będziemy uczyć ludzi, jak nie wpadać w długi i jak z nich wyjść. Bo to także częsta przyczyna dramatów – wyjaśnia Wojtek.

Paczka zmienia też życie tych, którzy ją dostają. – Zawsze będę miał w sercu historię pana Stanisława. Kiedyś miał bardzo ciekawe życie – zawodowo zajmował się sportem, dużo podróżował i mieszkał za granicą, gdzie m.in. pomagał chorym i niepełnosprawnym. W pewnym momencie sam zachorował, a leczenie pochłonęło cały jego majątek – opowiada W. Baran. 

Pan Stanisław do Polski wrócił z tzw. biletem konsularnym, bo na normalny nie miał już pieniędzy. W Krakowie wylądował na IV piętrze kamienicy bez windy, a że nie mógł się samodzielnie poruszać, nie wychodził z mieszkania, w którym nie miał nawet kuchenki do gotowania. – Na miesiąc miał zaledwie 200 zł. Rodzina o nim zapomniała, tylko opiekunka z MOPS przychodziła 3 razy w tygodniu. To ona zgłosiła go do Paczki. Gdy przyszliśmy, zastanawiał się, czy jeszcze istnieje, czy to jakiś zły sen – wspomina Wojtek. Nagle okazało się, że zainteresowanie wolontariuszy i wszystko, co pan Stanisław dostał, wlało w niego wolę walki. – Dziś mieszka w dobrym DPS i jest tam duszą towarzystwa. Jak mówi, Paczka pomogła mu odzyskać godność – cieszy się.

Z kolei Marcin Achtabowski, który w zespole Paczki i w Stowarzyszeniu „Wiosna” działa 2,5 roku, dodaje, że ta akcja zmienia też życie darczyńców. – Pamiętam pewną starszą panią, która wraz z synem mieszkała na wsi, w domu bez prądu i wody. Paczkę dla tej rodziny przygotowywała grupa młodych przyjaciół, którzy mieli dobre samochody, zwiedzali świat i lubili się bawić – opowiada. Pewnego dnia odwiedzili starszą panią i przeżyli szok. – To spotkanie było dla nich mocnych doświadczeniem. Nagle odkryli, że można żyć i nie mieć nic.

To nie wszystko. – Szlachetna Paczka ma jeszcze jeden cel: pokazuje rodzinie w potrzebie, że jest wyjątkowa. Tak bardzo, że ktoś się zainteresował jej historią i postanowił pomóc, spełniając każde marzenie – przekonuje Joasia Hebda, która w tym roku jest koordynatorką Paczki w Małopolsce. A marzenia rodzin zależą od wielu czynników. Bywa, że ktoś prosi o szczoteczkę do zębów i jedzenie, a dostając ptasie mleczko, płacze, bo to największy przysmak pod słońcem. – Bywa też, że na liście życzeń są... kury, bo dana osoba wie, że dzięki nim będzie miała małe gospodarstwo i szansę na utrzymanie się oraz wyjście na prostą – dodaje Joasia.

Do otwarcia bazy rodzin Szlachetnej Paczki 2016 zostało kilka dni. Już 19 listopada w całej Polsce odbędą się marsze, które ogłoszą światu, że akcja rusza. W Krakowie marsz przejdzie tradycyjnie sprzed Bramy Floriańskiej na Rynek Główny.

TAGI: