To cud, że żyjemy…

Beata Zajączkowska

publikacja 30.10.2016 18:50

To było najsilniejsze trzęsienie ziemi we Włoszech od 36 lat. To, że nie ma ofiar śmiertelnych, ani ciężko rannych obwołano mianem cudu. Zniszczenia są jednak ogromne. Środkowe Włochy przypominają jedno wielkie gruzowisko.

W Nursji MATTEO CROCCHIONI /PAP/EPA W Nursji
Poraża symboliczna wymowa tego kataklizmu, którego epicentrum znajdowało się nieopodal rodzinnego miasta współpatrona i współzałożyciela chrześcijańskiej Europy.

Potężnie zatrzęsło, gdy Półwysep Apeniński powoli zaczynał budzić się do życia, po dłuższej niż zwykle nocy spowodowanej zmianą czasu. Choć epicentrum znajdowało się między regionami Umbria i Marche, to nawet mieszkający ponad 200 km stamtąd Rzymianie zerwali się na równe nogi. „Po mieszkaniu chodziło nawet to, co dotąd nigdy nie ruszało się”, „stałem w moim pokoju przez 10 sekund, jak na jakiejś łajbie na wzburzonym jeziorze” – pisali znajomi na FB. Najgorsze było przejmujące skrzypienie ścian i widok zmieniającej ustawienie biblioteczki, jakby nie było wypełnionej książkami. Do tego, że tańczy żyrandol trochę się przyzwyczaiłam, był to już bowiem czwarty wstrząs mocno odczuwalny w Rzymie w ciągu ostatniego tygodnia. Wyjrzałam przez okno. Pierwsi pielgrzymi leniwie zmierzali na niedzielne msze do bazyliki watykańskiej. Wydawało się, że nawet policjanci i karabinierzy, pilnujący bezpieczeństwa wokół placu św. Piotra, niczego nie zauważyli. Napływające informacje napawały jednak niepokojem. W centralnej części kraju tysiące ludzi wyległo na ulice. Magnituda 6,5 w skali Richtera! Ostatnio tak samo silnie zatrzęsło w 1980 r. W Irpinii zginęło wówczas prawie 3 tys. osób. Nawet sierpniowe wstrząsy w rejonie Amatrice były słabsze - 6,3, a kosztowały przecież życie prawie 300 osób.

Zdruzgotane miasto św. Benedykta

Chwilę potem telewizja RaiNews24 rozpoczęła transmisję na żywo z doświadczonych regionów. Od środy, gdy ponownie zaczęło mocno trząść wszędzie byli rozsiani dziennikarze. Paradoksem było to, że ludzie na całym świecie mogli zobaczyć na żywo, jak bazylika w Nursji obraca się w gruzy, podczas gdy sami mieszkańcy nie mogli opuścić miasta. Drogi dojazdowe zostały zamknięte w obawie przed zawaleniem mostów i wiaduktów. Było to jak najbardziej zasadne. Osunięcia terenu i lawiny błotne zniszczyły wiele dróg. Rannych odtransportowywano do szpitali śmigłowcami. Mieszkańców ewakuowano poza historyczne mury miasta. Jak na niemym filmie oglądałam przerażone klaryski wybiegające zza gruzów, strażaków niosących jedną ze starszych sióstr, która miała problemy z chodzeniem. O tym, że uciekły w pośpiechu świadczyły błękitne kapcie jednej z nich i przysypane kurzem habity. Klasztor Matki Bożej Pokoju w którym mniszki od lat trwały na modlitwie został zniszczony. Sytuacja w Nursji jest dramatyczna. W miasteczku, gdzie urodził się św. Benedykt, zawaliła się bazylika pod jego wezwaniem. Został z niej jedynie fragment fasady. Świątynię zbudowano około 1300 r. w miejscu, gdzie według tradycji stał dom rodzinny św. Benedykta i jego siostry bliźniaczki, św. Scholastyki. W proch rozsypała się też miejscowa katedra i kościół św. Franciszka. Szkody odnotowano też w bazylice św. Rity w Cascii, rozpadł się kościół św. Augustyna w Amatrice, który wytrzymał wcześniejsze wstrząsy. „To cud, że wszyscy żyjemy” – mówi Alberto Rendina właściciel jednego z okolicznych barów. Obudził go ogłuszający huk. Od trzech dni, wraz z żoną i dziećmi, spali w ubraniach tuż przy drzwiach, by w razie potrzeby szybko się ewakuować. „Ziemia uciekała nam spod nóg, a unoszący się gęsty pył sprawił, że nie widzieliśmy dobrze dokąd biec” – opowiada. I dodaje: „Kiedy zobaczyliśmy, że nie ma już bazyliki św. Benedykta uświadomiliśmy sobie rozmiar tragedii. Dzięki Bogu wszyscy żyjemy, ale boimy się nawet myśleć o tym, co nas czeka”.

Nursja na kolanach, benedyktyni na ulicy

Kolejnym dramatycznym doniesieniom towarzyszyła wymowna transmisja telewizyjna z Nursji. Przed ruinami bazyliki, nad którą wschodziło słońce widać było grupkę klęczących ludzi. Dwie kobiety trzymały się za ręce. Siostry odmawiały różaniec. Kobietę na wózku inwalidzkim, ktoś troskliwie okrywał kocem… Mnisi benedyktyńscy, w narzuconych na habity fioletowych stułach, spowiadali spontanicznie podchodzących do nich ludzi, udzielali też Komunii świętej. Plac św. Benedykta, ze stojącą w jego centrum figurą Patrona Europy, znów stał się symbolem zranionego serca Italii. Podobnie było już w sierpniu, tyle że wówczas kataklizm nadszedł zdradziecko, jak złodziej nocą. Opactwo benedyktynów znacznie już wówczas ucierpiało. Mnisi przez jakiś czas mieszkali w pomieszczeniach przyklasztornej warzelni piwa. Po ponownych wstrząsach, które zaczęły się 26 października większość wspólnoty przeniosła się do opuszczonego klasztoru w górach. „Modlimy się próbując zrozumieć, co przez to wszystko Bóg chce powiedzieć każdemu z nas i całej naszej wspólnocie” – podkreśla ojciec Benedykt. Jest on zastępcą opata tej 17-osobowej wspólnoty, która na stałe powróciła do Nursji w 2000 r.  Średnia wieku mnichów pochodzących z całego świata jest jak na Europę bardzo niska, wynosi zaledwie 36 lat. W miniony piątek specjalna komisja badała zniszczenia w klasztorze i bazylice, ustalając dalszą strategię działań. Dziś został tam jedynie kamień na kamieniu. W tętniącym kiedyś życiem centrum historycznym nie pozostał nikt. Tzw. „czerwona strefa” został kompletnie ewakuowana. „Po każdej nawet najdłuższej nocy musi przyjść świt” – mówi burmistrz Nursji zapowiadając odbudowę zniszczeń według najnowszych technik antysejsmicznych. Częściowo wprowadzono już je w życie po trzęsieniu ziemi w 1987 r., co obecnie ograniczyło straty.

Odbudujemy domy, kościoły, placówki handlowe

Określając mianem cudu fakt, że przy tak ogromnym trzęsieniu obyło się bez ofiar premier Włoch zapowiedział szybkie działania. „Odbudujemy wszystko; domy, kościoły, placówki handlowe” – mówił Matteo Renzi zapewniając, że nie będzie problemu z funduszami na ten cel. Wskazał zarazem, że te wspaniałe terytoria, stanowią część „włoskiej tożsamości i kultury” dlatego musi być ona podniesiona z gruzów.  Budynki runęły w dziesiątkach miejscowości. Wszystko wskazuje jednak na to, że nikt nie zginął, co tłumaczy zapewne fakt, iż wiele domów było już opuszczonych. Kolejne wstrząsy pogłębiły jednak znacząco wcześniejsze straty. Specjaliści alarmują, że dziś Europa bezpowrotnie straciła znaczącą część swego dziedzictwa artystycznego i religijnego. Papież Franciszek wyraził bliskość z mieszkańcami środkowych Włoch. Podczas spotkania z wiernymi w Watykanie zapewnił o swej modlitwie za poszkodowanych i ratowników. „Modlę się za rannych i za rodziny, które doznały największych strat, jak i za ekipy zaangażowane w akcję ratunkową i niesienie pomocy. Niech Zmartwychwstały Pan da im siłę, a Matka Boża ich chroni”- mówił papież w czasie spotkania na Anioł Pański. Poprzedziła je seria kontroli stanu budynków także na terenie Watykanu, w tym bazyliki św. Piotra i kolumnady Berniniego. Na kilka godzin zamknięto bazylikę św. Pawła za Murami i św. Wawrzyńca, gdzie pojawiły się szczeliny i spadły gzymsy.

Dwie symboliczne lekcje

Większość niedzielnych mszy w rozległym regionie, który stanowił epicentrum kolejnego kataklizmu odprawiano dziś pod gołym niebem. „Wszędzie gdzie byłem widzę tylko ruiny. Ludzie są przerażeni i obawiają się o swoją przyszłość. Widać jednak także ogromną solidarność i wolę niesienia konkretnej pomocy. Kapłani są przy ludziach, a Caritas włączyła się w akcję pomocy” – podkreśla ordynariusz Nursji bp Renato Boccardo. Z kolei pochodzący z tego miasta dziennikarz Paolo Millefiorini wskazuje, że poraża symboliczna wymowa tego kataklizmu, którego epicentrum znajdowało się nieopodal rodzinnego miasta współpatrona i współzałożyciela chrześcijańskiej Europy. Już po sierpniowym kataklizmie, gdy bazylika św. Benedykta została poważnie uszkodzona, opat tamtejszej wspólnoty benedyktynów wskazywał na dwie symboliczne lekcje wynikające z tych wydarzeń. „Przede wszystkim uszkodzona jest bazylika św. Benedykta i ołtarz. Katolicka kultura zachodniego społeczeństwa zaczyna się walić. Wszyscy jesteśmy tego świadkami – mówił wówczas o. Cassian Folsom. - Drugim symbolem jest zjednoczenie się ludzi na modlitwie wokół figury patrona Europy. To jedyna metoda odbudowy”. Dziś, gdy bazylika legła w  gruzach, a ludzie kolejny raz padli na kolana, te słowa nabierają jeszcze większej wymowy.