Święta nie jestem

Monika Łącka

Gość Krakowski 39/2016 |

publikacja 03.10.2016 06:00

Publiczne mówienie o Bogu to dla niej ogromna odpowiedzialność. – Nie tylko za innych ludzi, ale też za siebie! – zapewnia Jola Szymańska.

Święta nie jestem Monika Łącka /Foto Gość – Blog „Hipster Katoliczka” to propozycja dla osób, które chcą być w życiu sobą i szukać Boga w zwykłej codzienności – mówi Jola Szymańska.

Czytając jej bloga, początkowo można odnieść wrażenie, że Jola – znana w wirtualnym (choć nie tylko) świecie jako Hipster Katoliczka – to dziewczyna idealna, pełna cnót wszelakich. Jeden z postów sprowadza jednak na ziemię. „W niedzielę nie zawsze idę do Komunii. W tygodniu nie zawsze udaje mi się znaleźć dla Niego dłuższą chwilę. (...) Kłamię Mu w żywe oczy i wykorzystuję Jego miłość. Niemal każdego dnia chowam się przed Nim za szklaną szybą. (...) Mimo że regularnie wbijam Mu gwóźdź w serce, On nie cofa swojej dłoni. Czeka, aż ją uścisnę. Nie jestem święta. Byłoby mi jednak łatwiej, gdyby bez Boga nie brakowało mi tlenu” – pisze.

Poza mainstreamem

– Ludzie lubią wierzyć w ideały, ale ja nie chcę go grać. Jestem tylko człowiekiem, mam wady i słabości. Nie jestem z nich dumna, ale nie wyobrażam sobie, żeby się do nich nie przyznawać. Jestem szczera, a pisanie pomaga nazywać rzeczy po imieniu – przekonuje Jola i dodaje, że mówiąc publicznie o Bogu, czuje na sobie ciężar odpowiedzialności – za tych, którzy bloga czytają (hipsterkatoliczka.pl), i za samą siebie też. – Kiedyś duże wrażenie zrobiły na mnie słowa Gombrowicza z jego dzienników: „Nie sztuka mieć ideały, sztuka – w imię bardzo wielkich ideałów – nie popełniać bardzo drobnych fałszerstw”. To dla mnie ważne, szczególnie z uwagi na perspektywę życia wiecznego – mówi, nazywając siebie „dziewczyną z duchowej prowincji”.

Ta prowincja to coś przeciwnego medialnemu mainstreamowi. – Często zdarza się, że ludzie mówią o wartościach bardzo ostrym językiem. Tak, jakby zapominali, że mówiąc do kamery, mówią do ludzi. Jezus nikim nie gardził, nie był wyniosły i nie starał się udowodnić innym, że nie mają racji, że są gorsi. On ich kochał – zaznacza. Dlatego stara się działać inaczej, stawiając na duchową prowincję, na której żyją ludzie prawdziwie skupieni na Jezusie, a nie na tym, by biegać za kamerą i na siłę udowadniać, że katolicyzm jest fajny. – Wszystko, co daje Jezus, odbywa się w pełnej wolności i pokoju serca – podkreśla Hipster Katoliczka i zastrzega, że... „hipster katoliczką” wcale nie jest. Jest Jolą Szymańską, 26-letnią absolwentką prawa, która pracę w dobrej kancelarii zamieniła na pracę PR-owca – zajmuje się wizerunkiem związanej z o. Adamem Szustakiem Fundacji „Malak”. Jest też publicystką i blogerką, lubi dobrą literaturę, ciszę i jazz. „Hipster Katoliczka” to jedynie tytuł jej bloga i propozycja dla osób, które chcą być sobą, twórczo myśleć i w codzienności szukać Boga.

Życie w obfitości

W wirtualnej rzeczywistości Jola pojawiła się w 2013 r. – Długo uważałam, że internet to miejsce dla osób z kompleksami, które próbują nadrobić rzeczywistość ładnym zdjęciem na Facebooku. Kiedy sama odważyłam się pojawić w sieci, okazało się, że funkcjonowanie w mediach społecznościowych wcale nie jest takie proste – wspomina. Gdy w końcu założyła bloga (inspiracją dla jego nazwy stał się profil „Hipster Prawica”, prowadzony na Facebooku przez Mateusza Matyszkowicza, obecnie szefa TVP Kultura, Dawida Wildsteina, Samuela Pereirę i Piotra Pałkę), wiedziało o tym niewiele osób. Potem miała już fanpage i udzieliła kilku wywiadów, ale dopiero gdy o. Szustak wspomniał o niej podczas jednych z rekolekcji, zaczął się prawdziwy boom. O Hipster Katoliczce wiedzieli już prawie wszyscy.

Na szczęście znajomi – także osoby będące daleko od Boga – przyjęli to wszystko bardzo pozytywnie. Rozumieli, że na blogu nie pisze w duchu „jedynej słusznej opcji”, ale raczej zachęca do myślenia i ufności, a w dodatku dzieli się swoją codziennością. – To moje świadectwo wiary – mówi i sama też nie boi się odważnych decyzji. – Oddaję moje życie Bogu i staram się odczytywać Jego wolę. Czasem jest ona trudna, bo pokazuje, że trzeba zostawić coś, co się kocha, wstać z wygodnej kanapy i iść dalej, by zacząć coś nowego – zdradza swój przepis na życie w Bożej obfitości i dodaje, że aby nie stać w miejscu, chce się też ciągle nawracać, by jeszcze mocniej Boga doświadczyć.

To Jego dzieło

Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że i blog Joli to Boże dzieło, które ma się rozwijać i prowadzić ludzi przez kręte ścieżki wiary. Często zdarza się bowiem, że wpisy podejmujące trudne, a nawet kontrowersyjne tematy przyjmowane są z dużą otwartością, a to znaczy, że czytelnicy są gotowi na szczere i dalekie od patosu treści. Chcą rozmawiać o życiu, a nie być pouczani. – Pewna pani napisała mi na przykład, że przez wiele lat krytykowała NPR (naturalne planowanie rodziny), bo miała odczucie, że gdy katolicy mówią o tym, to uważają siebie za lepszych i mądrzejszych. A na moim blogu po raz pierwszy poczuła, że ktoś mówi jej o tym w sposób delikatny i merytoryczny, z pokazaniem plusów i minusów metody – mówi J. Szymańska.

Trudnych tematów nie boi się też, gdy od czasu do czasu musi dać konkretne świadectwo. Kiedy niedawno była gościem „Pytania na śniadanie” w TVP, ku zdumieniu prowadzących nie zawahała się powiedzieć, że Msza św. nie jest dla niej godzinnym przedstawieniem. Jest natomiast możliwością spotkania się z Bogiem i wejścia z Nim w dialog.

Dostępne jest 13% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

TAGI: