ŚDM obalały mity i schematy

publikacja 04.10.2016 06:00

O mediach, Światowych Dniach Młodzieży i postawie dziennikarzy podczas pogrzebu kard. Franciszka Macharskiego opowiada ks. dr Piotr Studnicki, w momencie wywiadu zastępca rzecznika, a obecnie już rzecznik prasowy archidiecezji krakowskiej.

ŚDM obalały mity i schematy Łukasz Kaczyński – Katolicyzm potrafi łączyć związanie z własną kulturą i narodowością oraz uniwersalne, powszechne otwarcie na innych – przekonuje ks. Piotr Studnicki

Miłosz Kluba: Chyba jeszcze nigdy archidiecezja krakowska nie pojawiała się w mediach tak często jak podczas tegorocznych wakacji.

Ks. Piotr Studnicki: Zainteresowanie diecezją na pewno było ogromne także wtedy, kiedy Karol Wojtyła został papieżem. Myślę, że od tego momentu należy ona do najbardziej rozpoznawalnych diecezji na świecie.

Od tego czasu media jednak gigantycznie zwiększyły swój zasięg i wpływ na odbiorców. Poza tym relacje z Krakowa przekazywali – swoim rodzinom i znajomym – także sami pielgrzymi, korzystający z serwisów społecznościowych. Jaki obraz „poszedł w świat”?

To były kolejne po Rio de Janeiro Światowe Dni Młodzieży, w których tak ogromną rolę odegrały media społecznościowe. Często to właśnie one nadawały ton w relacjonowaniu wydarzeń, które były wielką katechezą o Kościele. Ulice i place Krakowa zostały pokojowo przejęte przez młodych przybyłych z całego świata, mówiących różnymi językami, przywiązanych do swoich kultur i narodowości. Przecież wielu z tych młodych ludzi z wielką dumą nosiło flagi swoich krajów i krzyczało lub śpiewało nazwy swoich państw. Nie prowadziło to do konfliktu. Nikt się nie pobił. Nie był to sukces multi-kulti, ale objawienie powszechności Kościoła. Widać wyraźnie, że katolicyzm potrafi łączyć związanie z własną kulturą i narodowością oraz uniwersalne, powszechne otwarcie na innych. Myślę, że to, co przeżyliśmy w Krakowie w ostatnim tygodniu lipca, obaliło w nas trochę mitów i schematów.

Okazało się, że katolik to niekoniecznie ksenofob?

Jeden przykład. W prasie pojawił się zarzut, że podczas ŚDM na Wawelu pełnili posługę wolontariusze z Młodzieży Wszechpolskiej, którzy m.in. oprowadzali pielgrzymów po katedrze na Wawelu. Skoro podczas międzynarodowego spotkania pomagali oni swoim rówieśnikom z innych krajów odkryć piękno naszej kultury i tradycji, i nie było zastrzeżeń co do ich pracy, to może nie są tak zamknięci na innych, jak się ich nieraz przedstawia?

Wróćmy do mediów. Czym różnił się obraz ŚDM w telewizji czy prasie od tego przekazywanego przez samych pielgrzymów – na Facebooku, Twitterze, Instragramie i mnóstwem innych kanałów?

Przekaz społecznościowy jest bardziej bezpośredni, spontaniczny, często zwyczajnie szybszy od tego w mediach tradycyjnych. Ta błyskawiczność jest zaletą, ale wiąże się z dużym ryzykiem powierzchowności. Dzięki mediom społecznościowym zdobywamy wiadomości coraz szybciej, ale często coraz mniej z nich rozumiemy. Media tradycyjne mają szansę zaoferować bardziej całościowe i pogłębione spojrzenie, chociażby przez ukazanie nie tylko wydarzenia, ale i całego kontekstu, który często jest kluczowy dla zrozumienia tego, co się dzieje. Jak widać, te dwa rodzaje mediów nie tylko się różnią, ale mogą się świetnie uzupełniać.

Kilka dni po Światowych Dniach Młodzieży w Krakowie przeżywaliśmy inne wydarzenie, również budzące duże zainteresowanie mediów – pogrzeb kard. Franciszka Macharskiego. Czy miały one jakieś punkty wspólne?

Oba wydarzenia były wielkim świętem wiary. Oczywiście ich nastrój był różny: podczas ŚDM dominowały radość i entuzjazm, zaś podczas pogrzebu kardynała przeważały smutek i nadzieja. Niemniej i w jednym, i w drugim przypadku chodziło o spotkanie z Bogiem. To z Bożego zamysłu te wydarzenia się ze sobą splotły. Kardynał trafił do szpitala podczas ostatnich, najbardziej intensywnych przygotowań ŚDM i przebywał tam, kiedy trwało spotkanie młodych. Myślę, że to nie przypadek. Wierzę, że sukces ŚDM w Krakowie jest jakoś związany z cierpieniem kard. Franciszka.

Jak Ksiądz ocenia zachowanie mediów – głównie krakowskich – w czasie pobytu kard. Macharskiego w szpitalu i jego pogrzebu?

Jestem pod dużym wrażeniem dyskrecji i szacunku, z jakimi dziennikarze – z nielicznymi wyjątkami – podeszli do tematu odchodzenia kardynała. Widać, że lekcja, jaką było dziennikarskie towarzyszenie w odchodzeniu Janowi Pawłowi II, nie poszła na marne. Umieranie człowieka jest sytuacją wymagającą delikatności i dyskrecji, nawet wtedy, gdy chodzi o osoby bardzo rozpoznawalne w społeczeństwie. Także osoby publiczne mają prawo do intymności. Myślę, że w przypadku kard. Macharskiego dziennikarze naprawdę zdali egzamin.

Okazało się, że media nie są tak złe, jak czasami się je przedstawia?

Umieranie jest tematem, który ma w sobie naturalną świętość. Chodzi nie tylko o wymiar religijny, ale także ludzki. Myślę, że każdy człowiek – a dziennikarz jest przecież przede wszystkim człowiekiem – przy odrobinie wrażliwości rozumie w takiej sytuacji, że są pewne granice, których nie należy przekraczać, i są pewne informację, których nie należy żądać, bo byłoby to naruszeniem intymności chorującego, cierpiącego i odchodzącego człowieka.

W swojej pracy doktorskiej analizował Ksiądz podejście dziennikarzy do innego ważnego tematu – ojcostwa. Wnioski były podobnie optymistyczne?

Badając obraz ojcostwa, przyglądałem się tekstom z czterech dzienników – amerykańskiego „The New York Timesa”, włoskiego „Corriere della Sera” oraz dwóch tytułów polskich – „Gazety Wyborczej” i „Rzeczpospolitej”. W ciągu dwóch miesięcy 2012 roku we wszystkich czterech gazetach ukazało się prawie tysiąc artykułów związanych z tym tematem, spośród których przeszło 350 pokazywało postać ojca w sposób bardzo znaczący. Okazało się, że większość dzienników ukazuje ojcostwo pozytywnie. W „Rzeczpospolitej” takich tekstów było aż 70 proc., w NYT i „Corriere della Sera” – po 60 proc. Jedynie w „Gazecie Wyborczej” liczba artykułów negatywnych tylko w niewielkim stopniu przeważyła nad pozytywnymi.

Skąd więc wrażenie, że gazety piszą tylko o tym, co złe?

Stąd, że zło jest bardziej krzykliwe, a dobro bardziej ukryte. Z mojej analizy wynika, że gdy ojciec jest postacią pierwszorzędną w tekście, to częściej jest ukazywany w sposób negatywny. Pozytywne przykłady ojcostwa pojawiają się częściej w tekstach, gdzie ojciec jest postacią drugoplanową. Dlatego właśnie, choć dobrych przykładów jest więcej, wydaje się, ze przeważają tylko negatywne obrazy ojcostwa.

Jaka z tego lekcja dla czytelników?

Pozytywnym opowiadaniem trudniej zainteresować, dlatego jest ono bardziej wymagające zarówno dla piszącego, jak i dla czytelnika. Łatwiej złapać na skandal, konflikt, negatywną historię. Media są podobne do stawu, w którym jest sporo czystej wody, ale znajduje się ona pod kożuchem brudu i śmieci. Gdy stoimy na brzegu, może nam się wydawać, że staw jest jedynie brudny. Nie widzimy czystej wody, która jest pod spodem. W mediach – jak i w życiu – nie brakuje dobrych historii o ojcostwie. Brakuje natomiast chęci, by je nagłaśniać i pomysłu, jak je promować.

Ks. dr Piotr Studnicki urodził się w 1981 roku w Makowie Podhalańskim. Święcenia kapłańskie przyjął w 2006 roku. W latach 2008–2015 studiował na Wydziale Komunikacji Społeczno-Instytucjonalnej Uniwersytetu Świętego Krzyża w Rzymie, gdzie obronił pracę doktorską „Obraz ojca rodziny w prasie. Analiza »powiedzianego« i »nie powiedzianego« w The New York Times, Corriere della Sera, Gazecie Wyborczej i Rzeczpospolitej”. Jako aktywny użytkownik Twittera (@piotrstudnicki) jest współtwórcą profilu @duchowni oraz współorganizatorem akcji ewangelizacyjnych w mediach społecznościowych. Obecnie pracuje jako zastępca rzecznika archidiecezji krakowskiej oraz kierownik Redakcji Programów Katolickich im. ks. Andrzeja Baczyńskiego TVP Kraków.