Dzięki Bogu za tyfus

xrt

publikacja 06.09.2016 06:00

Zapukał do drzwi plebanii, bo jest księdzem, a księża mieszkają na plebaniach.

Mieroszów to jedno z najlepszych w Polsce miejsc do nauki latania. zdjęcia ks. Roman Tomaszczuk /Foto Gość Mieroszów to jedno z najlepszych w Polsce miejsc do nauki latania.

Ksiądz Wiesław Podgórski pochodzi z Niska w diecezji sandomierskiej, ma 41 lat, od 15 lat jest kapłanem diecezjalnym. – O misjach myślałem co najmniej od czasu, odkąd zostałem wyświęcony na diakona – mówi.

Czad

Po dwóch latach kapłaństwa jego biskup zgodził się, by młody ksiądz rozpoczął przygotowanie do wyjazdu na misje. – I tak się zaczęło: najpierw formacja w Ośrodku Formacji Misyjnej w Warszawie, potem wyjazd do Francji do szkoły językowej – wspomina. – Pierwsze doświadczenie misyjne: Czad – głęboka, wciąż pierwotna i prymitywna Afryka. Właściwie bez prądu, bez dróg, bez cywilizacji – mówi. Był rok 2005. Ale za to z chorobami. Zwykła malaria – nie ma problemu, nawet kilka razy w roku, trzeba odchorować i żyje się dalej, ale malaria mózgowa – to wyrok.

– Kiedy zachorowałem na tę odmianę malarii, lekarze nie dawali mi szans na przeżycie, a już na pewno na zdrowy mózg – mówi. – Okazało się, że wyszedłem z tego starcia bez uszczerbku na zdrowiu. To był cud? W tym samym czasie przyjmowałem lekarstwa na tyfus i wszystko wskazuje, że to dzięki nim malaria nie zabiła mnie i nie zniszczyła mojego mózgu. Tak więc dziękuję Bogu za tyfus! – uśmiecha się w Mieroszowie, dokąd przyjechał na kilka dni, żeby nauczyć się latania na paralotni. – Mój kuzyn uczył się latania w Mieroszowie i bardzo chwalił instruktorów Aeroklubu Ziemi Wałbrzyskiej, dlatego poszedłem jego śladem – mówi. Podstawowy kurs latania na paralotni trwa cztery dni. – Już drugiego dnia byłem z 15 m nad ziemią. Niezwykłe uczucie – mówi 27 sierpnia.

Odlot

Paralotnia z napędem to pomysł ks. Wiesława na lepszą komunikację w Ekwadorze. Tutaj bowiem pracuje od 2009 r. Zamienił Afrykę na Amerykę Południową z powodu rad lekarzy, którzy zalecili mu, po przebytej chorobie, zmianę kraju na taki z łagodniejszym klimatem. Parafia La Union i Pueblo Nuevo leży w górskich okolicach. – Oceniłem, że w porze deszczowej, gdy drogi są nieprzejezdne i pozostaje wędrówka na nogach, panują u nas dobre warunki do latania. Chcę zatem dzięki motolotni docierać do moich parafian w niedostępnych rejonach regionu – wyjaśnia.

Kapłan na czas kursu zamieszkał na plebanii w Mieroszowie. – Nie, nie znałem wcześniej tutejszych księży – zapewnia w odpowiedzi na pytanie, jak trafił do Mieroszowa. – Po prostu zapukałem do drzwi plebanii, jak do swojego domu, przecież jestem księdzem, więc gdzie mam mieszkać, jak nie w domu dla kapłanów? – pyta retorycznie i dodaje z uśmiechem: – Okazało się, że ksiądz proboszcz ma takie samo zdanie na ten temat.

Liczby

Parafia, w której duszpasterzuje ks. Wiesław Podgórski, liczy około 14 tysięcy wiernych mieszkających w 46 punktach misyjnych obsługiwanych przez tego misjonarza. Do najdalej położonych wiosek jedzie 3 godziny samochodem. Dzięki księdzu najbiedniejsi otrzymują pomoc, dzieci biorą udział w wycieczkach, wybudowano studnię, trwa budowa sali spotkań, katecheci mają stałą formację, a już wkrótce dwie polskie animatorki – wolontariuszki Ruchu Światło–Życie rozpoczną formację oazową.

– Niedawno spotkałem się w Polsce z moim biskupem z Czadu. Bardzo prosi o księży do pracy w Afryce. Gdy powiedzieliśmy mu, że w jednej tylko diecezji tarnowskiej pracuje 1000 księży (kolejnych 560 jest za granicą), a on ma do dyspozycji 40 na dwie diecezje, nie mógł uwierzyć – mówi ks. Wiesław. – Od tego spotkania nie mam już spokoju. Chcę wracać do Czadu, bo tam jestem bardziej potrzebny, choć wydaje się to dla mnie zabójcze z uwagi na przebyte choroby. Na razie jednak duszpasterzuję w Ekwadorze – kończy z uśmiechem.

TAGI: