Chcesz oskarżać? Lepiej zamilcz!

Pismo Święte ukazuje Jezusa Chrystusa w roli naszego obrońcy. Tym, który oskarża, jest szatan. Nie ma chyba wątpliwości, kogo powinniśmy naśladować.

Chcesz oskarżać? Lepiej zamilcz!

Ci, którzy grożą innym sądem Bożym, na ogół widzą się w roli prokuratorów w tym procesie. I są pewni swojej wygranej - przeczytałam wczoraj. Nie wchodząc w statystyki, trzeba zapytać, jak mówić nie tylko o Bożym miłosierdziu, ale także o Bożej sprawiedliwości i realnej możliwości wiecznego potępienia.

Zacytowane wyżej zdanie to zdecydowanie antywzór. I nie chodzi jedynie o skuteczność takiego przekazu.

Przypomnę dwa cytaty. Z Apokalipsy: I usłyszałem donośny głos mówiący w niebie: Teraz nastało zbawienie, potęga i królowanie Boga naszego i władza Jego Pomazańca, bo oskarżyciel braci naszych został strącony, ten, co dniem i nocą oskarża ich przed Bogiem naszym. A oni zwyciężyli dzięki krwi Baranka i dzięki słowu swojego świadectwa (...).

I drugi, z Listu św. Jana: Jeśliby nawet kto zgrzeszył, mamy Rzecznika wobec Ojca - Jezusa Chrystusa sprawiedliwego. On bowiem jest ofiarą przebłagalną za nasze grzechy, i nie tylko nasze, lecz również za grzechy całego świata.

Pismo Święte ukazuje Jezusa Chrystusa w roli naszego obrońcy. Tym, który oskarża, jest szatan. Nie ma chyba wątpliwości, kogo powinniśmy naśladować. Warto przypominać sobie te słowa zawsze, gdy przychodzi pokusa stania się oskarżycielem dla któregokolwiek z braci.

A jednak przecież nie można stwarzać złudzenia, że istnieje tylko jedna opcja: zbawienie. Owszem, Kościół ma nadzieję, że wszyscy ludzie zostaną zbawieni. Owszem, modli się, by tak się stało. Owszem, o nikim (włącznie z Judaszem i największymi zbrodniarzami) nie powie, że został potępiony. Jednak nie przekreśla znaczenia wolnej woli. Nadzieja jest czym innym niż pewność. Nasze życie nie jest grą wideo lub operą mydlaną; nasze życie jest czymś poważnym i cel, jaki mamy osiągnąć, jest ważny - przypomniał wczoraj papież.

Jak zatem mówić o możliwości potępienia? Przypominają mi się słowa św. Pawła, który wolałby sam być odłączony od Boga, niejako w zastępstwie swojego narodu. Przypomina mi się płacz św. Dominika: Panie, co z grzesznikami? Przypominają mi się wszyscy pokutujący za braci, by wybłagać ich zbawienie. Tu leży klucz: jest nim miłość. Jezus mówił ostre słowa. Ale nad Jerozolimą płakał. I dla zbawienia wszystkich umarł.

Jeśli w swoim sercu nosisz płacz św. Dominika czy smutek św. Pawła, daj się mu prowadzić. Ono najlepiej podpowie, co robić i jak mówić. Nawet ostre słowa będą brzmiały wtedy inaczej.

Jeśli nie stać Cię na łzy, za to masz ochotę oskarżać, lepiej pomyśl, kogo chcesz naśladować. I zamilcz.

TAGI: