Kościół wspólnot

publikacja 16.08.2016 05:31

Postępująca sekularyzacja sprawia, że niektóre świątynie robią się puste. Na szczęście w salkach parafialnych nadal tętni życie.

Spotkanie modlitewne wspólnoty Głos  na Pustyni w Krakowie. Roman Koszowski /Foto Gość Spotkanie modlitewne wspólnoty Głos na Pustyni w Krakowie.

W Polsce funkcjonuje ok. 150 ruchów i stowarzyszeń katolickich. Aktywnie działa w nich 4 proc. Polaków, co stanowi aż 1,5 mln osób. Na świecie tylko do nowych wspólnot, utworzonych po Soborze Watykańskim II, należy ok. 60–70 mln wyznawców Chrystusa. Stowarzyszenia zakładane przy parafiach zaczynają odgrywać coraz większą rolę w życiu duchowym katolików. Na czym polega ich fenomen?

Powrót do źródeł

– Problemem przeżywania wiary w Kościele był dla mnie brak poczucia identyfikacji, każdy był anonimowy. Przynależność do wspólnoty pokazała mi, że naprawdę mogę obcować z Chrystusem – mówi Dariusz Krajewski, który od prawie dwudziestu lat należy do neokatechumenatu. W swoim doświadczeniu nie jest odosobniony. – Można po prostu gorliwie uczestniczyć w Mszach Świętych, ale nie będzie w tym doświadczenia bliskich relacji z innymi, a o to przecież chodziło Jezusowi – dodaje Maria Pik, od wielu lat należąca do Odnowy w Duchu Świętym.

Przeżywanie wiary w niewielkich grupach, wzorowanych na wczesnochrześcijańskich wspólnotach, sprawia, że rzeczywiście zaczyna ona przenikać całe życie. Zwracają na to uwagę członkowie większości ruchów. – Bóg nie jest tylko od święta, nie zajmuje jedynie określonego miejsca na ścianie lub w kalendarzu mojego tygodnia – mówi Żaneta Dudek, od trzynastu lat związana z Ruchem Światło–Życie.

Członkowie wspólnot mają swój rytm funkcjonowania w Kościele. W każdym ruchu wygląda to nieco inaczej, ale założenia są podobne: uczestnicy spotykają się co najmniej raz w tygodniu, przyjmują sakramenty, modlą się, czytają Pismo Święte i starają się konfrontować słowo Boże ze swoim życiem. Wyjeżdżają także na rekolekcje, które w zależności od formacji przybierają różne formy. Nie poprzestają jednak na zamkniętych spotkaniach. – Wspólnoty są żywym elementem parafii, dają świadectwo. Od pewnego momentu mają także charakter ewangelizacyjny – zauważa ks. Łukasz Woźniak SDB.

Owoce w parafiach

– Raz w miesiącu organizujemy ewangelizację uliczną. Są na nią zapraszane osoby z różnych wspólnot z Odnowy. Rozmawiamy z tymi, którzy się zatrzymują, by posłuchać naszych pieśni czy obejrzeć pantomimę. Ewangelizatorzy podchodzą do tych ludzi, wstępnie głoszą kerygmat i zapraszają do wspólnoty – wyjaśnia Maria Pik. Podobnie wygląda ewangelizacja w neokatechumenacie: wspólnoty wychodzą na place i ulice miast, śpiewają, tańczą, niektórzy mówią swoje świadectwa. Na pewnym etapie formacji, w porozumieniu z proboszczem, chodzą dwójkami po terenie parafii i mówią innym o swoim doświadczeniu nawrócenia. Działania przynoszą konkretne efekty. Do warszawskich kościołów na katechezy przychodzi nawet 150 osób, co roku zawiązują się nowe wspólnoty, które swoją obecnością wspierają także same parafie. Działa samonapędzający się mechanizm rekrutacji nowych członków: jedni przyciągają drugich. W ten sposób do oazy trafiła Żaneta Dudek. – Usłyszałam świadectwo chłopaka, który mówił o tym, jak trudne jest jego życie. Zastanawiał mnie jego spokój i ta pogoda ducha, postawa: „cokolwiek będzie, nie obawiam się, bo jest ze mną Bóg”. Też tak chciałam – opowiada.

Po wejściu do wspólnot ich członkowie formują się i włączają w życie parafii. Dbają o oprawę muzyczną liturgii, pełnią funkcje lektorów, przygotowują ołtarze na Boże Ciało. Ponadto angażują się m.in. w akcje charytatywne i przygotowywanie wyjazdów wakacyjnych dla dzieci. Dzięki nim wspólnota parafialna staje się żywa.

Konflikty

Wielu księży stało się entuzjastami nowych ruchów, ale nie brakuje takich, którzy nie przyjmują ich pozytywnie. W rozmowach przyznają, że czasami nie mają siły na wchodzenie w dodatkową posługę, która wymaga poświęcenia wolnego wieczoru. W konfrontacji z realiami lat dziewięćdziesiątych obecne narzekania na brak czasu to jednak nic wielkiego. Kiedyś wielu duchownych było nastawionych wręcz wrogo do nowej rzeczywistości. – Ok. 20 lat temu na spotkania rekolekcyjne przychodził do nas diakon, pochodzący z małej miejscowości. Mocno podkreślał, że interesuje go tylko tradycyjny Kościół. Nie podobało mu się to, jak przeżywaliśmy nasze spotkania i naszą modlitwę. To było dla nas przykre, że młody człowiek jest tak zamknięty – wspomina Maria Pik.

Problemy dotyczące wspólnot nie zawsze są związane tylko z negatywnym nastawieniem księży. Bywa, że nowe ruchy lekceważą zalecenia hierarchii. – Wspólnoty żyją tylko przez to, że są w Kościele i w parafii. Inaczej pojawia się niebezpieczeństwo „sekciarstwa”. Nawet sam duszpasterz szukający niezależności będzie robił krzywdę wspólnocie i całemu Kościołowi – ocenia ks. Łukasz Woźniak SDB. Głośny w tym kontekście był przypadek Ruchu Rodzin Nazaretańskich, w którym w 2007 r. doszło do nadużyć w sferze doktrynalnej i formacyjnej. Z relacji jego członków wynika, że grupa w pewnym momencie zaczęła dążyć do niezależności od Kościoła. Konflikt rozwiązała powołana przez kard. Kazimierza Nycza komisja teologiczno-prawna. Od Ruchu odsunięto jego dotychczasowych liderów i wszystko wróciło do normy. Z kolei wobec Drogi Neokatechumenalnej pojawiały się krytyczne głosy ze strony hierarchii, dotyczące m.in. liturgii w jej wspólnotach. Sprawę uregulowały przyjęte w 2008 r. statuty, które uporządkowały relacje ruchu z Kościołem.

Powołani

Badania pokazują, że aż 57,4 proc. kandydatów do kapłaństwa należało do różnych wspólnot religijnych. – W innych społecznościach jest bardzo trudno zadawać sobie pytanie o powołanie, a wspólnota pozwala na nie odpowiedzieć – mówi ks. Łukasz Woźniak SDB, który został kapłanem dzięki Ruchowi Światło–Życie. To właśnie oaza wiedzie prym wśród ruchów, z których odnotowuje się największą liczbę powołań do kapłaństwa. – Odkąd pamiętam, niemal co roku wyświęcanych jest 1–2 księży związanych z Ruchem. Zazwyczaj wybierają seminaria diecezjalne, ale mam też znajomych, którzy wybrali zakony – dodaje Żaneta Dudek.

Dużą rolę w budzeniu powołań odgrywa także Droga Neokatechumenalna. Dzięki niej powstała sieć seminariów misyjnych Redemptoris Mater, w których przyszli prezbiterzy są formowani do posługi na całym świecie. Do ewangelizacji, w ramach misji Ad Gentes, są także powoływane całe rodziny, które jadą do najbardziej zdechrystianizowanych miejsc i zaczynają tworzyć tam wspólnoty. W marcu 2016 r. papież Franciszek posłał na świat aż 250 małżeństw z dziećmi.

Owoce działalności ruchów są doceniane przez kapłanów, ale ich zdaniem Kościół nadal powinien iść dwoma drogami. – Nie można rezygnować z duszpasterstwa zwyczajnego, to potężny mechanizm. To jest pociąg, który ciągnie wagoniki poszczególnych parafii – wyjaśnia ks. Łukasz Woźniak SDB. Dodaje jednak, że prężnie rozwijające się wspólnoty są niezbędne. – Duszpasterze nie mogą się przed nimi bronić. Muszą mieć otwarte serca. Człowiek potrzebuje bliskości, wspólnoty. Bez niej nie zrozumie istoty małżeństwa i rodziny – podsumowuje.

TAGI: