Macie pozdrowienia od papieża

Agnieszka Otłowska

publikacja 02.07.2016 05:00

Kiedy myśli o Światowych Dniach Młodzieży, zawsze uśmiecha się do wspomnień z tamtych lat. Brała udział w ŚDM trzykrotnie. To były dni młodych z Janem Pawłem II. Właśnie tak, ze świętym dziś Janem Pawłem II. Ta myśl najbardziej ją elektryzuje.

Choć dziś jest katechetką i ma za sobą ponad 20-letni staż pracy, wciąż wraca pamięcią do tego czasu. Agnieszka Jasińska trzykrotnie uczestniczyła w ŚDM z papieżem Polakiem. Dziś dzieli się z nami swoimi wspomnieniami.

Pieszo na ŚDM

– Kiedy wielu mówi i zachęca do wyjazdu na ŚDM do Krakowa, ja myślę o swoich pierwszych Światowych Dniach Młodzieży, na które wybrałam się pieszo 6 sierpnia 1991 r. z Płocka na Jasną Górę – wspomina Agnieszka Jasińska. – To było 25 lat temu. Byłam wtedy studentką teologii. Szliśmy całą ekipą w pielgrzymce, w grupie srebrnej. Pamiętam, że sierpień tamtego roku był niesamowicie upalny. Asfalt dosłownie płynął pod stopami i niemalże parzył przez podeszwy butów. 14 sierpnia późnym popołudniem dotarliśmy na plac przed szczytem klasztoru. Pamiętam plac wypełniony morzem ludzi. Głośno. Tłoczno. Kolorowo od flag. Przyjechał papież i dopiero wtedy zrobiła się wrzawa – i jeśli to było morze ludzi, to można powiedzieć, że właśnie zaczął się sztorm – wspomina z uśmiechem A. Jasińska.

– Jan Paweł II wyczytywał alfabetycznie wszystkie kraje, a młodzi mu odpowiadali śpiewem, okrzykami, machali flagami; a jak ktoś był zbyt cicho, papież prowokował: „Jesteście? Coś słabo was słychać” – to było takie bardzo długie i bardzo głośne powitanie, na zakończenie którego papież wyjaśniał wszystkim, kim są paulini: „Wiecie, że oni są pustelnikami?”. I śmiejąc się, dodał: „Aleśmy im urządzili pustelnię!” – opowiada Agnieszka.

Bardzo dobrze pamięta tamte wydarzenia i to, co działo się punkt po punkcie. Wspomina czuwanie przy Krzyżu Światowych Dni Młodzieży, przy Biblii i przy ikonie Czarnej Madonny. – Jan Paweł II rozważał wtedy słowa Apelu Jasnogórskiego: „Jestem. Pamiętam. Czuwam”. Jednak nie może nie wspomnieć tamtej nocy z 14 na 15 sierpnia 1991 roku w Częstochowie.

– Wokół Jasnej Góry gdzieniegdzie wyrosły namioty, a pomiędzy nimi na wszystkich skwerach, trawnikach, nawet na chodnikach śpiwór obok śpiwora. Niektórzy usiłowali spać, odpoczywać, bo rano czekała nas Msza posłania na zakończenie VI ŚDM i potem długa droga do domu. Ale jak można było spać w taką noc? Inne noce być może są od spania, ale na pewno nie ta! Gitary, marakasy, tamburyny i różne inne instrumenty nie milkły do samego rana. W mniejszych i większych grupkach, gdzieś na ulicach, w różnych językach słychać było śpiewy, modlitwy i tańce. Szwendaliśmy się ekipą tej nocy po ulicach Częstochowy, co i rusz przyłączając się do którejś z grup. Okazało się, że można modlić się razem z innymi, mimo językowej bariery. Gdy oni „Barkę” śpiewali po hiszpańsku, to my razem z nimi, tyle że po polsku. Gdzie indziej odmawiali Różaniec, chyba w jakimś afrykańskim języku, postanowiliśmy dołączyć i modliliśmy się z nimi po polsku. I tak było przez całą noc – wspomina A. Jasińska. Jak mówi, to było swoiste doświadczenie jedności i powszechności Kościoła. – Paradoksalnie tę noc pamiętam najbardziej z VI Światowych Dni Młodzieży w Częstochowie – mówi.

Jedne słuchawki na 15 osób

I tak ją wciągnęło. Potem był Paryż – 6 lat później. – Najpierw jednak Jan Paweł II pielgrzymował do Polski. – To był rok 1997. W czasie papieskiej pielgrzymki do Polski, w Poznaniu, Jan Paweł II pytał: „A do Paryża przyjedziecie?”. „Przyjedziemy! Przyjedziemy! Przyjedziemy!”. Zdecydowanie i głośno padały odpowiedzi. Ja odpowiadałam przed telewizorem, oglądając transmisję. Ale do Paryża pojechałam już z grupą moich uczniów. Cudowne dwa tygodnie spędziliśmy w Paryżu. Pamiętam, że nasi gospodarze nie mówili ani słowa w żadnym innym języku, jak tylko francuskim oczywiście, a nikt z nas wcześniej nie uczył się francuskiego – opowiada. I znów okazało się, że język nie był problemem. Do dziś zastanawia się, jak udało się to wszystko połączyć i nawiązać nić porozumienia. – Niesamowite było spotkanie otwarcia XII ŚDM na Polach Marsowych, pod wieżą Eiffla. Francuskie gazety dziwiły się bardzo, jak to możliwe, że młodzi Francuzi zamiast wakacji na Lazurowym Wybrzeżu wybrali spotkanie z Janem Pawłem II. On wciąż mówił o Jezusie: „Nauczycielu, gdzie mieszkasz? Chodźcie, a zobaczycie” – to było hasło XII ŚDM.

Czuwanie i Msza posłania odbywały się na podparyskim hipodromie Longchamp. – Mieliśmy jedno radio, walkman na słuchawki, na jakieś 15 osób. Ja ze słuchawkami w uszach głośno powtarzałam tłumaczenie słów papieża. Śmiesznie to wyglądało: kilkanaście osób stłoczonych głowa przy głowie wokół mnie prawie krzyczącej zdanie po zdaniu za tłumaczem z radia, ale przecież chcieliśmy wiedzieć na bieżąco, co mówi papież. Kiedy na zakończenie ŚDM Jan Paweł II zaprosił za trzy lata do Rzymu na XV ŚDM – Jubileusz Młodych, już wiedziałam, że tam będę – opowiada A. Jasińska.

Szczęśliwa Roma

A więc Rzym. Jak mówi, to były jej najwspanialsze wakacje w życiu i najpiękniejsze Światowe Dni Młodzieży, w których wzięła udział. – Papież swoim zwyczajem wyczytywał kraj po kraju i czekał na reakcję, na okrzyki, śpiewy. Czasem pozwolił sobie na krótki dialog w jakimś języku, na jakieś żartobliwe uwagi. I wreszcie powiedział po polsku: „Witam młodą Polskę!” – opowiada Agnieszka.

– Krzyczeliśmy, śpiewaliśmy, chcieliśmy sprowokować papieża, żeby jeszcze coś powiedział do nas. Lecz on oparł głowę na dłoni i patrzył tylko na to biało-czerwone oszalałe morze. Patrzył tak, jakby każdemu z nas chciał zajrzeć w serce i zobaczyć, co w nim jest… Potem przysunął do siebie mikrofon i gestem dłoni uciszył cały tłum. I już na początku postawił prowokujące pytanie: „Czego przyszliście tutaj szukać?”. Zrobił pauzę i powtórzył pytanie: „Czego lub raczej Kogo przyszliście tutaj szukać?”. Po chwili odpowiedział: „Przyszliście tutaj szukać Jezusa Chrystusa”. Uświadamiał nam, że jesteśmy w Nim, czyli w Jezusie, powołani przez Ojca. A potem powiedział, że wobec nas jako pierwszy chce dać świadectwo swojej wiary przy grobie Apostoła Piotra. Mówił wtedy: „Pragnę powiedzieć wam, że wierzę mocno w Jezusa Chrystusa, naszego Pana. Tak, wierzę…”.

Chłonęliśmy te słowa, które powoli zasiewał w naszych sercach. Ale to był dopiero początek… – mówi z uśmiechem. W Rzymie mieszkała z grupą w szkole, nieopodal bazyliki św. Pawła za Murami. Dostała wtedy do ręki egzemplarz Ewangelii, który ma do dziś. – Pamiętam wieczór czuwania z papieżem, gdy wystukiwał o poręcz fotela w rytm pieśni: „Jesus Christ, you are my life, Alleluja”, podnosił ręce i razem z nami kołysał nimi w rytm piosenki, a przecież wtedy choroba i wiek bardzo utrudniały mu takie gesty. Potem po polsku powiedział: „Kto z kim przestaje, takim się staje”.

Na koniec Mszy posłania powiedział, żeby zawieźć jego pozdrowienie do naszych domów. Moja rodzina oglądała transmisję w telewizji. Słyszała dokładnie te słowa. Kiedy wróciłam do domu i powiedziałam: „Macie pozdrowienia od papieża”, mama rozpłakała się z radości.

Właśnie takie były Światowe Dni Młodzieży z Janem Pawłem II. On nie przemawiał do masy ludzi, ale konkretnie i osobiście do każdej i każdego z nas. Można by powiedzieć, że siadał obok na karimacie, pytał: „Co słychać?”, a potem była rozmowa o tym, co ważne, a na koniec dodawał: „Tylko pamiętaj – pozdrów rodziców ode mnie – wspomina Agnieszka Jasińska.