Alicja przy studni

ks. Tomasz Jaklewicz

publikacja 18.06.2016 06:00

Kolejne prywatne objawienia? Bez entuzjazmu zabrałem się za lekturę „Świadectwa”, ale nieufność szybko znikła. „Chcę mówić do każdego” – wyjaśnia Jezus. Więc dlaczego nie do samotnej nauczycielki w Szczecinie?

Alicja Lenczewska z bratanicą Olgą,  Szczecin 1995 r. wydawnictwo agape Alicja Lenczewska z bratanicą Olgą, Szczecin 1995 r.

Książka została oceniona przez komisję teologiczną i uznana za zgodną z nauczaniem Kościoła katolickiego. Biskup ze Szczecina wyraził zgodę na druk. W miarę lektury moja początkowa nieufność szybko topniała. W jej miejsce pojawiała się myśl, że mam do czynienia ze współczesną świecką „Faustyną”. W zapiskach Alicji Lenczewskiej słowa oznaczone krzyżykiem („+”) wypowiada Pan Jezus. Nie ma w nich żadnych cudowności, wielkich proroctw. Uderza prostota, współbrzmienie ze słowami Jezusa znanymi z Ewangelii. To zapis modlitwy, a ta jest przecież z definicji osobistą rozmową z Jezusem. Więc dlaczego On ma milczeć? Czyż nie można Go usłyszeć i zapisać Jego słów? Czy mistyka jest darem, który dziś nie może już mieć miejsca?

Jestem przy każdym człowieku

Życiorys Alicji nie ma nagłych zwrotów akcji. To zwyczajne, wręcz szare życie. Urodzona w Warszawie w 1934 r., po wojnie z rodzicami i bratem trafiła do Szczecina, miasta na peryferiach. Zdobyła wykształcenie pedagogiczne, została nauczycielką. Szczytem jej kariery było wicedyrektorstwo w szczecińskim liceum dla przedszkolanek. Nie założyła rodziny, mieszkała w bloku. Związana z bratem, z którym lubiła jeździć na pielgrzymki po świecie. Jej wiara długie lata była bliska stanów średnich, zbliżonych do obojętnych. Po pięćdziesiątce to się zmienia, gdy zaczyna chodzić na spotkania Odnowy w Duchu Świętym.

Alicja Lenczewska, Świadectwo. Dziennik duchowy, Agape, Poznań 2016, ss. 652   Alicja Lenczewska, Świadectwo. Dziennik duchowy, Agape, Poznań 2016, ss. 652
W 1985 roku, dokładnie 8 marca (łaska Boża działa w konkretnym czasie i miejscu!), Alicja bierze udział w rekolekcjach w Gostyniu. Pojechała w zastępstwie, za kogoś. Tam stało się coś, co zmieniło jej życie. „Tam stanął przede mną Jezus” – notuje. „Bardziej realny, prawdziwszy niż wszystko, co było w kaplicy: niż ludzie, którzy stali obok. Stało się to po przyjęciu Komunii Świętej (podczas Eucharystii), kiedy ze skruchą myślałam, jak bardzo jestem spóźniona w drodze do Niego. Wszystko przestało istnieć, był tylko On. Jego potęga, moc, ogrom coraz większy i ja coraz mniejsza przy Nim. Ogrom miłości tak wielkiej, niespotykanej, przed którą można tylko płakać nad swoją niewdzięcznością. A potem radość, że On mnie kocha. Radość rozsadzająca serce.

Od tej chwili zmieniło się wszystko: hierarchia wartości, struktura potrzeb, cel życia. Jedyną wartością, pragnieniem i celem stał się On – Jezus Chrystus. A najpiękniejszymi chwilami stały się spotkania z Nim: w modlitwie codziennej, w codziennej Eucharystii, w Komunii Świętej, a także w powszedniości życia i pomagania innym. Wszystko, za czym tęskniłam i goniłam po świecie przez tyle lat, dał mi On. I dał wiele więcej, niż mogłam sobie wyobrazić i pragnąć”.

Alicja zaczyna prowadzić duchowe zapiski. Powstają dwa zbiory notatek: „Świadectwo” i „Słowo pouczenia”. „To, co zapisujesz – mówi Jezus – jest po to, aby ludzie zrozumieli, że Ja chcę mówić do każdego, by pokierować nim, ustrzec od zła i wprowadzić na drogę zbawienia. Że jestem przy każdym człowieku, w każdej chwili jego życia”. Ostatnie zdanie uznałbym za klucz do odczytania tych zapisków. Nie ma w nich niczego, czego nie wyczytalibyśmy z Ewangelii lub z dzieł mistyków. Nowością jest to, że autorem notatek jest osoba świecka, samotna nauczycielka mieszkająca w kawalerce na 10. piętrze PRL-owskiego bloku w Szczecinie. To ktoś, z kim wielu z nas może się łatwo utożsamić.

Jaka modlitwa, takie życie

„Wszystko jest owocem modlitwy. Jaka modlitwa, takie życie: stan twojej duszy i ciała oraz twoje czyny” – mówi Jezus. „Świadectwo” ukazuje, czym w istocie jest modlitwa. Osobistą, zażyłą, serdeczną rozmową z Chrystusem. Nie doszukiwałbym się w zapiskach Alicji niczego nadzwyczajnego. Jeśli już, to chyba tylko w tym sensie, że czytając „Świadectwo”, widzimy wyraźniej mizerną kondycję naszego własnego życia duchowego. Nasza modlitwa bywa tak schematyczna, szybka i byle jaka, że „Świadectwo” może wydawać się rzeczywiście czymś wyjątkowym. Jednak prawda jest taka, że każdy chrześcijanin może rozmawiać z Chrystusem w podobny sposób. Ta myśl towarzyszyła mi przez cały czas podczas lektury.

Nikt z nas nie umie się modlić. Uczymy się modlitwy całe życie. Pochłonięci sprawami doczesnymi, mamy stałą trudność, by wejść do swojej izdebki i dać Bogu czas i serce. Kiedy Alicja prosi Jezusa, by nauczył ją modlić się, słyszy: „Przylgnij sercem do Mnie. Jeśli ci trudno, myśl o tym, co dobrego uczyniłem w ogóle i w twoim życiu. W momentach najtrudniejszych módl się słowami – głośno. W twojej świadomości powinno być ciągle odczucie Mojej obecności z tobą i w tobie. Rozmawiaj ze Mną i wpatruj się we Mnie w każdej chwili życia, cokolwiek robisz i gdziekolwiek jesteś. Wszystko Mi oddawaj, wszystko rób dla Mnie. Uczyń wszystko, aby twoje życie codzienne było na Moją chwałę. Nie myśl o sobie, tylko o Mnie. Wtedy Ja będę myślał o tobie i o wszystko zadbam”. Inna rada: „Trzeba nie wypuszczać z rąk różańca i adorować Mnie w Najświętszym Sakramencie. Jeśli czujesz, że nadchodzą ataki szatana, gdy ogarnia cię ciemność i ucisk w duszy, odmawiaj natychmiast »Pod Twoją obronę«, bo to jest egzorcyzm”. Te i podobne rady słyszeliśmy zapewne wiele razy. Na rekolekcjach, podczas dni skupienia lub czytając biografie świętych. Nie kwestionuję tego, że Alicja słyszała to w sposób bardzo osobisty we wnętrzu swojego serca. Chcę tylko podkreślić, że Jezus mówi i do nas. Na wiele sposobów. Wierzę, że może przemówić także poprzez tę książkę, przez świadectwo nauczycielki ze Szczecina. To największa wartość tych zapisków.

Czytając „Świadectwo”, uczymy się modlitwy. Można wynotowywać sobie proste wskazówki Pana Jezusa, które przypominają czasem porady z „O naśladowaniu Chrystusa”. Kilka przykładów: „Rozwijaj prawdziwe życie, a ograniczaj pozorne”; „Patrz na wszystko przeze Mnie – Moimi oczyma”; „Staraj się bardziej ludzi rozumieć i pomagać im, niż ich oceniać”; „Jeśli się z kimś rozmawia, trzeba całą uwagę skupić na nim. Rozumieć go i czuć jego reakcję na twe słowa. Wobec Mnie tym bardziej. Modlitwą może stać się wszystko, cokolwiek robisz, jeśli robisz to w zjednoczeniu ze Mną”; „Unikaj schematów i rutyny. Zbyt wiele jej jest w Kościele i modlitwach ludzi. Ja pragnę serca, autentyczności, a nie słów i gestów”.

Rozmawiają jak zakochani

Przewija się w tych zapiskach wątek miłości oblubieńczej. Może to za słabo powiedziane. Miłość to jest sedno! Bóg, Chrystus jak zakochany oblubieniec i Jego oblubienica – samotna, niezamężna emerytka z 10. piętra. Bogu chodzi o miłość. Ewangelia to wszak opowieść o Bogu, który przychodzi do nas w ludzkiej postaci, aby zdobyć nasze serca i poślubić nas na wieki. Co robi Jezus siedzący przy studni, gdy zaczepia Samarytankę idącą po wodę? Podrywa ją. Za mocno powiedziane? Nie sądzę. Bogu chodzi o miłość tak mocną jak ta opiewana w Pieśni nad Pieśniami. Alicja odnajduje Oblubieńca, czy raczej On odnajduje ją. Rozmawiają jak zakochani.

Jezus: „Bądź dla mnie czuła, jak Ja jestem czuły dla ciebie. Troszcz się o to, aby dobrze Mi było w twym sercu. Wiedz, że tęsknię do miłości i czułości człowieka – każdego”; „Pragnij tak, jak pragnęła Samarytanka przy studni. Ja jestem Studnią. Bądź przy Mnie, pragnij i czerp w każdej chwili, bez przerwy”; „Chcę, żebyś była zjednoczona ze Mną aż po Krzyż, na który pragnę cię zaprowadzić. Tam jest całkowite zjednoczenie i pełnia miłości”. W pewnym miejscu Alicja pyta wprost: „To jest miłość oblubieńcza?”. Słyszy odpowiedź: „Tak, przyjaciółko Moja. Jest ona doskonalsza niż miłość między dzieckiem i Ojcem. Miłość dziecięca w niej się mieści – stanowi główny jej składnik. Ale miłość oblubieńcza jest o wiele większa, szersza i głębsza. Zapraszałem cię do niej, ilekroć otrzymywałaś słowa z Pieśni nad Pieśniami”. Słowa „przyjaciółko”, którymi Pan zwraca się do Alicji, pochodzą właśnie z Pieśni na Pieśniami. Powracają one wielokrotnie: „Patrzę na ciebie i chcę, abyś to wiedziała i czuła. Chcę, abyś była pełna wdzięku i piękności dla Mnie. Ja na ciebie patrzę i oczekuję... Bądź taka, przyjaciółko Moja, abyś stać się mogła Moją oblubienicą”.

W tobie ukrzyżowany

W 1987 roku Alicja Lenczewska przeszła na emeryturę. Pracowała potem jako wolontariuszka w biurze parafii Bożego Ciała. Została członkiem Rodziny Serca Miłości Krzyżowej, w 1988 roku złożyła śluby w tej wspólnocie, w 2005 roku śluby wieczyste. Ewangelizowała, prowadziła seminaria odnowy wiary i spotkania wspólnot Odnowy w Duchu Świętym, organizowała pielgrzymki.

W zapiskach pojawia się i powraca coraz częściej motyw cierpienia. Miłość, zjednoczenie z Chrystusem wiążą się z bólem, krzyżem. To motyw znany z tekstów mistycznych. Dla wielu trudny, wręcz nie do przyjęcia. Ale ktokolwiek kochał, ten wie, że nie ma miłości bez cierpienia. We wstępie książki czytamy, że Alicja doświadczyła „niewidzianych stygmatów”. Autorka nie pisze o tym wprost, owszem, mówi o cierpieniu, które odczuwa. Wydaje się, że mowa o bólu duchowym. Notuje słowa: „Kocham cię, Moje dziecko. Dopuściłem do ciebie ból konania Mojego Syna. Ukochaj Go w tym bólu. Uśmiechnij się do Niego w sercu swoim. On czeka na twój uśmiech, na pieszczotę twojej miłości. Zapomnij o sobie – wszak On jest w tobie ukrzyżowany. Zdejmij Go z tego krzyża łagodnością miłości twojej. Ufnością i zawierzeniem”.

Mistyczne spotkania z Jezusem stają się rzadsze od 2010 roku i w końcu ustają. Tego roku wiosną Alicja dowiaduje się, że ma raka. 7 grudnia 2011 zostaje przyjęta do hospicjum. Umiera 5 stycznia 2012 roku. Pochowano ją w Szczecinie.

Czytając „Świadectwo”, myślałem o Samarytance, o św. Faustynie, małej Teresce, Teresie z Avila, Hildegardzie z Bingen. Różne epoki, odmienne biografie. Ale w istocie kolejne odsłony tej samej historii – historii kobiet idących za Jezusem, kochających Go całą siłą swej kobiecej natury. Mam wrażenie, że rozumiejących i miłość, i krzyż głębiej niż mężczyźni.