Jak uratować studenckie dusze?

Justyna Jarosińska

publikacja 01.06.2016 09:00

Patent na zatrzymanie młodych w Kościele: "marnowanie" z nimi czasu – przekonuje duszpasterz młodych na lubelskiej Poczekajce.

▲	Zapraszani przez duszpasterstwo goście przyciągają młodych. Magdalena Piwońska ▲ Zapraszani przez duszpasterstwo goście przyciągają młodych.

Statystyczna dziewczyna chodząca co niedzielę do kościoła z dajmy na to niewielkiej podkarpackiej miejscowości, przyjeżdża na studia do większego miasta. Na pierwszym roku na niedzielnej Mszy św. jest co tydzień, na drugim już zdarza jej się nie pójść, na czwartym postanawia zamieszkać z chłopakiem, a po pięciu latach studiów „nie ma co zbierać”.

– Będąc jeszcze w seminarium, obserwowałem, jak młodzi ludzie, studenci, stopniowo odchodzą od wiary – opowiada kapucyn brat Tomasz Mantyk. – Nawet jeśli część z nich kiedyś formowała się w swoich rodzinnych stronach w jakiejś wspólnocie, to po przyjeździe do Lublina zazwyczaj miała problemy, żeby wejść w jakiś konkretny ruch religijny. Niektórzy włączali się w duszpasterstwo akademickie, inni pozostawali z boku. Pomyślałem wtedy, że wielu z nich staje na drodze do zatracenia wiary. Młody kapucyn w wolnych chwilach zaczął więc spisywać pomysły, które przychodziły mu do głowy na zagospodarowanie i tym samym uratowanie studenckich dusz.

Znaleźć swoje miejsce

Po studiach okazało się, że brat Tomek zostaje w Lublinie i to właśnie jemu została powierzona opieka nad ludźmi młodymi w parafii. – Gdy zostałem wyświęcony i dowiedziałem się, że mam zajmować się młodymi, zapytałem jednego z doświadczonych współbraci o rady, jak mam postępować, co robić. On odpowiedział: Tomek, po prostu ich kochaj. Wiedziałem, że na Poczekajce jest bardzo dużo pięknych wspólnot, natomiast wiele z nich z racji na średnią wieku, dla młodzieży odpada w przedbiegach, a z drugiej strony te, do których już należą ludzie młodzi, jak choćby neokatechumenat czy Odnowa w Duchu św., mogą być dla niektórych zbyt trudne na początek – opowiada. Powstał pomysł, by stworzyć coś, co będzie miało otwartą formę, tak by młody człowiek z ulicy w każdej chwili mógł się dołączyć.

– Zacząłem organizować duszpasterstwo młodych, choć wielu znajomych nie podzielało mojego optymizmu, strasząc, że nic z tego nie wyjdzie, że nie przyciągnę ludzi. Rozpoczął ewangelizację „od drzwi do drzwi”. – Przy pomocy członków różnych wspólnot działających przy Poczekajce udało nam się odwiedzić prawie wszystkie stancje studenckie na terenie parafii, zapraszając na spotkania duszpasterstwa – wspomina kapucyn. Na początku przyszło kilkanaście osób. Potem stopniowo liczba młodych, szukających dla siebie miejsca w Kościele, zwiększała się.

Wsparcie i wspólne wartości

Z pomocą rodzącemu się duszpasterstwu przyszedł ks. Piotr Pawlukiewicz i proboszcz parafii na Poczekajce, który zaprosił na rekolekcje wielkopostne do swojego kościoła znanego kaznodzieję. – Kościół był wypełniony po brzegi – wspomina kapucyn. – Ludzie przyjechali nie tylko z całego miasta, ale nawet spoza Lublina. Młodzi zaczęli się spotykać najpierw po wieczornej Mszy niedzielnej, potem doszły także wtorki, środy i czwartki. – Dziś spotykamy się w cyklu czterotygodniowym, który obejmuje konferencję o wierze, adorację Najświętszego Sakramentu, konferencję o życiu duchowym oraz wydarzenie kulturalne bądź spotkanie z gościem – wyjaśnia brat Tomek.

Kapucyn zaznacza, że duszpasterstwo, które prowadzi nie ma charakteru zamkniętej wspólnoty. – Ma to pewne ograniczenia, gdy idzie o prowadzenie systematycznej formacji, ale też nie jest to głównym celem – mówi. – Każdy, kto chce czegoś więcej, po czasie spędzonym u nas może pójść do jakiejś wspólnoty. Tu ludziom chodzi o bycie w środowisku, które daje wsparcie, bycie wśród tych, którzy podobnie myślą i chcą żyć według tych samych wartości.

Duszpasterstwo młodych na Poczekajce w praktyce obejmuje opieką ludzi od 16 do umownie 35 roku życia. Duszpasterz spotyka się ze swymi podopiecznymi w grupach wiekowych. W każdy wtorek o godz. 17 do salki na Poczekajce przychodzi młodzież ze szkół średnich. Dwie godziny później studenci. Absolwenci spotykają się we środy o 19.00.

Credo pogłębione

Kinga studiuje dietetykę na UP, pochodzi z Biłgoraja. W duszpasterstwie funkcjonuje już 1,5 roku. – Kiedyś przyszłam na rekolekcje dla studentów. Prowadził je brat Tomek – wspomina. – Nie pamiętam już dokładnie w jakim kontekście, ale zapowiedział, że wypowie jakieś przypadkowe imię. Byłam w takiej kiepskiej sytuacji duchowej i osobistej, bardzo zapragnęłam usłyszeć swoje imię. Wiedziałam jednak, że imię Kinga nie przychodzi do głowy jako pierwsze. Pomyślałam, że gdybym je jednak usłyszała, to by znaczyło, że jestem dla Pana Boga ważna. Wtedy z ambony padło: no np. Kinga. Już wiedziałam, że koniecznie muszę przyjść na spotkanie, do czego zachęcał brat Tomek – śmieje się dziewczyna.

Kingi, jak mówi, nigdy nie pociągały wspólnoty typu oaza. – Tu podoba mi się, że spotkania są proste i otwarte, że nie tylko brat mówi, ale my podczas pracy w grupach możemy także przedstawiać swoje wnioski. Teraz na przykład pracujemy nad przykazaniami – opowiada. Dla Janka, studenta ekonomii na UMCS, spotkania w duszpasterstwie są przede wszystkim okazją do spotkań z ludźmi myślącymi podobnie jak on. – To też fajny moment, by pogłębić swoją wiedzę teologiczną, bo na kazaniu w kościele nie mam możliwości usłyszenia tak szczegółowych informacji na przykład o Credo. Jest to dla mnie bardzo ważne – przekonuje.

Miłość – ważny temat

Brat Tomasz za pewien klucz do sukcesu w dotarciu do młodych uważa przede wszystkim poświęcony im czas. – Najważniejsze jest, by mieć czas dla młodzieży. Oni lubią, gdy się zwyczajnie „marnuje” z nimi ten czas. Cenią to, że ja zostaję z nimi po konferencji, poopowiadamy dowcipy, pogadamy o głupotach. Czasami jest to bardziej wartościowe niż moja konferencja, tym bardziej, że takie luźne spotkania przeradzają się często w poważne rozmowy – stwierdza. – Musi być relacja, żeby był możliwy przekaz wiary, bo jak nie ma relacji, to można najmądrzejsze rzeczy mówić bez skutku.

Kapucyn stara się swoim podopiecznym organizować różnego rodzaju wydarzenia rozrywkowe i wyjazdy. – Na weekend majowy pojechaliśmy w Gorce – opowiada. – Chodziliśmy po górach, głosiłem konferencje na temat miłości i odpowiedzialności wg Wojtyły. To temat bardzo dla nich ważny. Zazwyczaj z każdego wyjazdu wracamy bogatsi o jedną parę. Tak do tej pory było, nie wiem jeszcze czy Gorce przyniosły plon – śmieje się duszpasterz.

O niezwykłych wartościach wspólnych wyjazdów z duszpasterstwa młodych na Poczekajce opowiada Amelia, studentka kogniwistyki. – To jest wyjątkowy czas. Możemy się wspólnie bawić, ale też modlić i słuchać tego, co nasz duszpasterz ma nam do powiedzenia. Ostatnio mówił o miłości i odpowiedzialności. Mnie to bardzo mocno dotknęło, bo mówił naprawdę bardzo mądre rzeczy prosto, nie naukowo. Myślę, że to trafia do ludzi młodych.

Hipsterska pobożność

Brat Tomasz oprócz wspólnych wyjazdów z młodzieżą w góry, ma jeszcze wiele innych pomysłów na działania ewangelizacyjne i preewangelizacyjne. Oprócz tego, że stara się co jakiś czas zapraszać na Poczekajkę znane osoby, jak choćby dominikanina o. Adama Szustaka, to cały czas szuka dla młodych nowego wymiaru starych form pobożności. – Każde roraty kończymy wspólnym śniadaniem, a w tym roku po raz pierwszy zorganizowałem w naszym ogrodzie kapucyńskim raz w tygodniu nabożeństwa majowe. Przychodziło bardzo dużo osób. Jedna dziewczyna po którejś „majówce” powiedziała mi niezwykły komplement: bracie, to było takie hipsterskie – śmieje się brat Tomek.

Zakonnik marzy o wyjeździe z młodymi na Camino, ale chciałby też w parafii rozkręcić wolontariat, który potrzebny jest w kontekście osób starszych. Myśli też o ewangelizacji ulicznej oraz ewangelizacji studentów zagranicznych. – W Lublinie nikt się nimi nie zajmuje – zauważa. – A my przecież mamy wobec nich obowiązek głoszenia Chrystusa Zmartwychwstałego. Dla mnie to porażka, że facet po 6 latach studiów medycznych wyjeżdża z katolickiego kraju nie usłyszawszy o Chrystusie. Nie jest pewnie łatwo wejść w to środowisko, ale trzeba próbować – przekonuje. Choć br. Tomek ma wiele zajęć, cały czas wyznacza sobie nowe zadania. – Jeśli nastawiamy się na minimalistyczne cele, to nie dziwmy się, że nie realizujemy niczego wielkiego – mówi.

TAGI: