W cieniu swoich obrazów

Mira Fiutak

publikacja 06.04.2016 06:00

Nazywany jest malarzem Bożego Miłosierdzia, choć znany na całym świecie wizerunek Jezusa jego pędzla nie powstał pod okiem S. Faustyny.

W tej kaplicy kościoła Wniebowzięcia NMP w Biskupicach odprawiana jest również Eucharystia Mira Fiutak /Foto Gość W tej kaplicy kościoła Wniebowzięcia NMP w Biskupicach odprawiana jest również Eucharystia

Dziś jego obrazy Jezusa Miłosiernego – a namalował ich blisko 250 – rozpoznawane są na całym świecie. Autor, skromny malarz z Łagiewnik, pozostaje jednak w cieniu. On sam, człowiek bardzo pobożny, który przez ponad 20 lat malował głównie Jezusa Miłosiernego, pewnie nie miałby nic przeciwko temu.

– Adolf Hyła to jedna z najbardziej nieodkrytych postaci w polskiej historii sztuki XX w. – mówi ks. dr Piotr Szweda MS, autor książki „Adolf Hyła. Malarz w służbie Bożego Miłosierdzia”. – Od samego początku moich studiów na obecnym Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II w Krakowie fascynował mnie jego obraz Jezusa Miłosiernego według objawień św. Faustyny Kowalskiej, wykonany w 1944 roku. Jako że Wyższe Seminarium Księży Misjonarzy Saletynów znajduje się blisko sanktuarium w Łagiewnikach, mogłem często modlić się przed tym wizerunkiem i wpatrywać w miłosiernego Jezusa – wspomina.

Przygoda pełna zwrotów akcji

W czasie studiów doktorskich promotor ks. prof. Andrzej Witko zaproponował mu przygotowanie monografii o malarzu. (Wspólnie opracowali inną publikację pt. „Obraz Miłosierdzia Bożego i jego tajemnica”.) – Zgodziłem się, choć nie bez wahania, bo zdawałem sobie sprawę z tego, że będzie to niesamowite wyzwanie – zgromadzić materiały na temat kogoś, o kim nikt wcześniej nie pisał i w ogóle niewiele wiadomo – zauważa.

Punktem wyjścia stały się odnalezione dwa katalogi Adolfa Hyły w archiwum parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Krakowie-Łagiewnikach. Pracę nad monografią rozpoczął w 2006 roku. – To była niezwykła przygoda. Niekiedy z wątkami jak z serialu kryminalnego, pełna zwrotów akcji i niespodziewanych wydarzeń – wspomina ks. Szweda. – Wszystko to trwało aż 8 lat, ale tylko dlatego, że twórczość Adolfa Hyły obejmuje prawie 800 obrazów o różnej tematyce, znajdujących się w przeróżnych miejscach – kościołach, domach zakonnych, domach prywatnych – nie tylko w Polsce, ale także poza nią – wyjaśnia autor.

Hyła namalował w sumie 247 obrazów Jezusa Miłosiernego. Księdzu Piotrowi Szwedzie udało się odnaleźć 186 z nich. Wciąż nie wiadomo, gdzie znajduje się ponad 50 malowideł. Zdecydowana większość z nich jest w Polsce, głównie na południu kraju.

– W większości powstawały na zamówienie. Wieść o malarzu tworzącym obrazy Jezusa Miłosiernego rozeszła się dość szybko w różnych środowiskach duchowieństwa, sióstr zakonnych i ludzi świeckich. Przyjeżdżano więc do Krakowa i Łagiewnik, aby zamówić je, często z konkretnym tłem, bezpośrednio u Adolfa Hyły – mówi ks. Szweda. – Malarz na swoim motocyklu przemierzał więc Polskę, by szkicować tła krajobrazów do zamówionych obrazów miłosiernego Zbawiciela. Możemy odnaleźć na nich pejzaże łagiewnickie, beskidzkie, tatrzańskie, kapliczki, budynki fabryczne, motywy z główkami aniołków. Jest też płonąca Warszawa w czasie powstania warszawskiego, jak również drzwi Wieczernika – dodaje.

Obrazy Jezusa Miłosiernego pędzla Adolfa Hyły można dziś odnaleźć na wszystkich kontynentach. W Europie są to Francja, Wielka Brytania, Austria i Czechy, w Afryce trafiły do Ugandy i Zambii, w Azji na wyspę Flores w Indonezji; są też w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie, a także w Melbourne i Carlton w Australii.

W kościołach diecezji gliwickiej

Prace Adolfa Hyły odnajdujemy też w kościołach dzisiejszej diecezji gliwickiej. Duży obraz o wymiarach 135 na 195 cm, namalowany w 1951 r., znajduje się w kościele Wszystkich Świętych w Gliwicach. Jego fundatorką była mieszkanka Borowej Wsi, która wizerunek Jezusa Miłosiernego przekazała też innej gliwickiej parafii – Podwyższenia Krzyża Świętego. W kościele redemptorystów znajduje się trochę mniejszy obraz (95 na 150 cm), który powstał później, w marcu 1955 roku. W Zabrzu natomiast parafia św. Franciszka ma obraz, który powstał w pracowni Hyły w kwietniu 1951 roku. Proboszczem parafii był wtedy ks. Emanuel Weber, a zamówił go u malarza wikary ks. Franciszek Grochut. To duże malowidło o wymiarach 120 na 180 cm.

Obraz tego artysty jest też w kościele Wniebowzięcia NMP w Biskupicach. Zamówiony został przez o. Ignacego Herbuta SJ, proboszcza parafii, którą zarządzali wtedy jezuici. Ten wykonał go w 1951 r. na płótnie o wymiarach 80 na 160 cm. W niedzielę Miłosierdzia Bożego 2007 r., kiedy do kościoła były wprowadzane relikwie św. Faustyny, został umieszczony w dużej bocznej kaplicy kościoła. Obraz z 1951 r. namalowany przez Hyłę miała też parafia św. Wawrzyńca w Zabrzu-Mikulczycach. Powstał na zamówienie proboszcza ks. Józefa Chuchrackiego. Autorowi monografii nie udało się ustalić, gdzie obecnie się znajduje. Malowidło o wymiarach 115 na 235 cm jest też w kościele Najświętszego Serca Pana Jezusa w Wojsce. Pierwotnie obraz był większy, ale z powodu zniszczenia płótna został podwinięty na blejtramie. W związku z tym sygnatura malarza – A. Hyła oraz rok powstania – 1955 znalazły się na odwrocie. Zamówił go ówczesny proboszcz ks. Alojzy Trocha. Złożyli się na niego parafianie. Obraz wisi w bocznym ołtarzu przy prezbiterium.

Adolf Hyła malarstwa uczył się pod okiem samego Jacka Malczewskiego. W 1930 r. w krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych zdał egzamin na nauczyciela rysunków, a później w Instytucie Robót Ręcznych w Warszawie na nauczyciela zajęć praktycznych. Uczył rysunku w gimnazjach w Będzinie i Krakowie. Jeszcze przed wybuchem II wojny światowej przeniósł się do Łagiewnik, gdzie z żoną Marią zamieszkali przy ul. Orkana (późniejszej Uroczej 36). Urodzony w 1897 r. w Białej k. Bielska, zmarł w Krakowie, w Boże Narodzenie, 25 grudnia 1965 roku. – Nie znalazłem nigdzie informacji kronikarskich czy historycznych, by Adolf Hyła odwiedzał klasztor w Łagiewnikach przed wojną. Nigdy też nie spotkał się z s. Faustyną – mówi ks. Szweda.

Grzesznika może postawić na nogi

Adolf Hyła malował portrety i pejzaże, kopiował też obrazy religijne Rafaela, Leonarda da Vinci czy Carla Dolciego. Od kiedy jednak zaczął malować wizerunki Jezusa Miłosiernego, ten temat dominował w jego pracach. – Kiedy w 1958 r. nabożeństwo do Bożego Miłosierdzia zostało w Kościele zakazane, Hyła malował mimo wprowadzonego dekretu Świętego Oficjum. Nie przestał ani na chwilę, bo ciągle ktoś przyjeżdżał do niego i zamawiał kolejne obrazy. A malarz nie sprzeciwiał się i tak powstawały kolejne i kolejne – mówi ks. Szweda. Czasem stosował pewne zabiegi, jak na obrazie z kościoła Wszystkich Świętych, gdzie domalował delikatne promienie odchodzące od Serca, wskazujące na ten kult Jezusa. A napis „Jezu, ufam Tobie”, doklejony został do niego później.

Hyła był głęboko wierzącym człowiekiem. – Nie krył się ze swoją wiarą. Od samego początku wpływ na nią miał dom rodzinny, rodzice dbający o zaszczepienie w dzieciach chrześcijańskiego ducha. Później sam pogłębiał wiarę, uczestnicząc w jezuickiej formacji w gimnazjum w Chyrowie i w kolegium w Nowym Sączu – opowiada ks. Piotr Szweda.

Podkreśla, że ważną rolę w kształtowaniu jego duchowości odegrała też osoba s. Faustyny i miłosierdzie Boże, co wyznaczyło kierunek jego poszukiwań artystycznych i malarskich. – Był bardzo rozmodlonym człowiekiem. Przed rozpoczęciem każdego nowego dzieła modlił się do Pana Jezusa lub do Matki Najświętszej, w zależności od tego, jaki obraz miał powstać. Wypraszał łaski dla tych, którzy będą się modlić przed tymi wizerunkami. I prosił o natchnienie dla siebie, żeby dobrze je wykonać. Przed rozpoczęciem pracy nad nowym obrazem zawsze spowiadał się i uczestniczył we Mszy – mówi autor monografii o malarzu. Przygotowując ją, dużo czasu spędził, przypatrując się przedstawieniom Jezusa Miłosiernego w pracowni tego artysty.

Co szczególnie w nich porusza? – Oczy Jezusa wpatrzone z miłością w każdego człowieka – odpowiada ks. Piotr Szweda. I dodaje: – A ponadto ta niezwykła prostota, z jaką Adolf Hyła przedstawiał Chrystusa na obrazach. Jego spojrzenie utkwione w człowieku, nieosądzające, ale pełne miłosierdzia, które każdego, nawet największego grzesznika, jest w stanie podnieść z upadku i postawić na nogi.

TAGI: