Dać można wtedy, kiedy się nie ma

Jakub Jałowiczor

publikacja 03.04.2016 06:00

– Chodzi o to, żeby hasło solidarności wyrazić konkretnymi działaniami – tłumaczy Dariusz Karłowicz, prezes Fundacji Świętego Mikołaja. Dla Joanny te działania oznaczały możliwość kupienia podręczników. Dla Krystiana – organizację geocachingu.

Dać można wtedy, kiedy się nie ma

Fundacja Świętego Mikołaja działa od 18 lat. W tym czasie zrealizowaliśmy blisko 40 kampanii i pomogliśmy 8 tys. dzieci, przeznaczając 40 mln zł na ich edukację – podaje organizacja. Wśród osób, którym udało się pomóc, znalazło się 12 licealistów, którzy wzięli udział w programie Akademia Liderów.

Fajna szkoła

Akademia Liderów to program przeznaczony dla młodzieży z wieku 16–19 lat. Licealiści mieli przedstawić plan przedsięwzięcia społecznego spełniającego jeden z kilku warunków. Projekt Alicji Lewandowskiej z Kościana spełniał dwa: był akcją charytatywną i budował więzi międzypokoleniowe. Alicja, dziś uczennica klasy maturalnej, od kilku lat pracuje w Centrum Wolontariatu działającym przy Ośrodku Pomocy Społecznej. Jej projekt, zatytułowany „Przez integrację w lepszy start!”, adresowany był do osób pochodzących z rodzin z problemami.

– Zorganizowaliśmy dla dzieci naukę języka angielskiego, niemieckiego i rosyjskiego – opowiada autorka. Uczestniczce Akademii Liderów pomagało 10 wolontariuszy. Naukę niemieckiego prowadziła licealistka, która zamierza zdawać na germanistykę. Uczennica technikum ekonomicznego zorganizowała lekcje przedsiębiorczości dla najstarszej grupy podopiecznych. – Chcieliśmy, żeby dzieciaki spojrzały na naukę innymi oczami. Żeby zobaczyły, że może być fajna i że warto iść do liceum albo chociaż skończyć zawodówkę, bo niektórym nawet tego się nie chce zrobić – tłumaczy Alicja. Wśród 20 podopiecznych większość stanowiły dzieci niepełnosprawne. Projekt trwał od września do grudnia ub. roku, ale lekcje nadal są prowadzone. Zajmują się tym wolontariusze Ośrodka Pomocy Społecznej.

Osoby z Fundacji Świętego Mikołaja opiekowały się całym przedsięwzięciem. Na początku, tak jak inni uczestnicy Akademii Liderów, Alicja Lewandowska przedstawiła założenia projektu podczas letniej szkoły w podwarszawskich Białobrzegach. Opiekunowie z fundacji pomogli dopracować plan. Później nastolatce przydzielono tutora, czyli osobę, z którą mogła kontaktować się i prosić o pomoc przez cały czas trwania pracy. Na zakończenie Akademii Liderów odbył się rejs jachtem „Pogoria” po Morzu Śródziemnym, podczas którego podsumowano prowadzone działania. Alicja znalazła też koleżankę, której projekt również polegał na pomocy dzieciom. W przyszłości chcą działać razem.

Solidarność potrzebujących

Celem Akademii Liderów jest wychowanie nowych społeczników i zachęcenie młodych ludzi, by brali odpowiedzialność za swoje otoczenie. Jak mówią przedstawiciele fundacji, jej misją jest, by trwale zmieniać rzeczywistość. – Są takie formy zbierania środków, które mogą apelować do chęci pozbycia się problemu – tłumaczy Dariusz Karłowicz. – Nam chodzi o to, by brać na siebie odpowiedzialność, a nie pozbywać się jej np. przez wysłanie SMS-a.

Prezes Fundacji Świętego Mikołaja dodaje, że idea solidarności powinna zmieniać się w codzienne nawyki. – Panuje przekonanie, że żeby być solidarnym, trzeba mieć nadmiar. Jest odwrotnie, do solidarności jest zdolny człowiek, który potrzebuje solidarności. Dlatego idea ta jest głęboko religijna. W tym sensie nie jest tak, że pomoc ewangelicznej wdowy jest po prostu lepsza od innych. To w ogóle jest jedyna forma pomocy. Dać można tylko wtedy, kiedy się nie ma – wyjaśnia Dariusz Karłowicz.

Podręcznik i gitara

Zgodnie ze słowami prezesa często zdarza się, że ludzie korzystający z programów stają się wolontariuszami, i odwrotnie. – Chcą dawać, a nie brać – zauważa Agnieszka Woźniak, nauczycielka z II LO w Końskich, która pełni tam również funkcję koordynatora programu stypendialnego Fundacji Świętego Mikołaja.

„Program istnieje od 5 lat. W tym czasie przystąpiło do niego 240 szkół z całej Polski, w których przyznano ponad 1300 stypendiów na łączną kwotę 2,4 mln zł” – informuje fundacja. Stypendia przeznaczone są dla zdolnych uczniów będących w trudnej sytuacji materialnej. W liceum w Końskich program działa od ponad trzech lat. Ze wsparcia skorzystała m.in. Joanna Łuczyńska, uczennica Agnieszki Woźniak.

– Miałam dobre wyniki w nauce. Wzięto też pod uwagę chorobę mojej mamy, a potem śmierć obojga rodziców – wyjaśnia Joanna. W ramach stypendium w drugiej i trzeciej klasie liceum dostawała 400 zł miesięcznie. Przeznaczała je na podręczniki, pomoce naukowe i dojazdy do szkoły. – Byłam w klasie biologiczno-chemicznej, więc kupiłam repetytoria, atlasy, zbiory zadań. Studiuję teraz fizjoterapię i nadal z tego korzystam – opowiada stypendystka. – Moją pasją jest muzyka, więc udało mi się kupić także gitarę – opowiada.

Joanna angażowała się ponadto w zbieranie pieniędzy na stypendia. Zasada jest taka, że w danej szkole koordynatorzy i wolontariusze sami zbierają środki, a fundacja do każdych zebranych 500 zł dokłada kolejne 250 zł. W ubiegłym roku podopieczni Agnieszki Woźniak dostali więcej – 500 zł do każdych zebranych 500 zł. Zbiórki prowadzono przed kościołami w tych parafiach, do których należą stypendyści.

Bombki za 1,3 tys. zł

Zdobywanie pieniędzy to jedno z zadań koordynatorów programu. Jak mówi Agnieszka Woźniak, najwięcej zbiera się przed kościołami, ale są też inne sposoby. Dzięki pomocy wolontariuszy w czasie Bożego Narodzenia prowadzono sprzedaż bombek choinkowych. Sponsor ufundował żywą choinkę, która stanęła w szkole, a każda z klas wykonała po pięć bombek. Zebrano w ten sposób 1,3 tys. zł. Niektórzy uczniowie upiekli też ciastka na sprzedaż. Trwająca w sumie przez kilka miesięcy akcja okazała się skuteczna – II LO znalazło się wśród szkół zaproszonych na galę w warszawskim Wilanowie. W obecności pierwszej damy Agaty Dudy wręczono tam nagrody w postaci czeków 12 szkołom, które zgromadziły najwięcej środków na stypendialnych kontach. Liceum z Końskich dostało też drukarkę 3D. Konkurencja była duża. Fundacja podaje, że pieniądze na stypendia zbierało 69 placówek w całym kraju. Uzbierano łącznie 90 tys. zł.

Charytatywnie, nie – humanitarnie

Ze stypendiów organizowanych przez Agnieszkę Woźniak korzysta w tej chwili siedmioro uczniów. Przez 10 miesięcy będą dostawać po 200 lub 250 zł. Jednej z uczennic, która otrzymywała wsparcie przez dwa lata, udało się odłożyć na komputer, bo potrzebowała go do nauki, a jej rodziców nie było stać na taki wydatek. – Dla licealisty komputer to takie samo narzędzie pracy jak długopis – podkreśla nauczycielka. Inni kupują książki, ubrania czy buty.

Koordynatorka programu stypendialnego zaznacza, że grupa młodzieży zaangażowanej w pomoc stypendystom jest dość duża. Liczy 25 osób, które utrzymują ze sobą kontakt i mają grupę zamkniętą na portalu społecznościowym.

– Nas interesuje działalność charytatywna, a nie humanitarna – mówi Dariusz Karłowicz. – Nie chcemy uzupełniać czy rozwijać opieki społecznej. Nam zależy na tym, żebyśmy byli bardziej ludźmi i byli bliżej siebie.