Niech żyją dzieci!

Barbara Andrijanić

publikacja 05.04.2016 06:00

Modlitwa może zmienić myślenie, a w Chorwacji nawet obowiązującą od ponad 30 lat ustawę.

Ante Čaljkušić na czele pikiety obrońców życia Saša Ćetković Ante Čaljkušić na czele pikiety obrońców życia

Chorwacja to katolicki kraj. Prawie 90 proc. Chorwatów określa się mianem katolików. Mimo to wciąż obowiązuje tam komunistyczna ustawa z 1978 roku, która zezwala na aborcję bez ograniczeń do 10. tygodnia od poczęcia. Komisja lekarska może wydać pozwolenie na zabieg nawet w późniejszym terminie, jeśli podejrzewa się wadę płodu. Od czasu obowiązywania ustawy legalnie zabito w Chorwacji – liczącej zaledwie 4 miliony mieszkańców – 900 tys. dzieci.

Kilka lat temu obroną życia nienarodzonych zainteresowali się tutejsi paulini. Kluczową postacią w tej walce stał się młody zakonnik o. Marko Glogović wraz ze wspólnotą Betlehem. Ojciec Marko razem ze współpracownikami 24 godziny na dobę wspiera matki w ciąży znajdujące się w trudnej sytuacji rodzinnej. Tym, które po urodzeniu dzieci nie mogą wrócić do swoich rodzinnych domów, organizuje miejsce w jednym z kilku domów dla samotnych matek, które zakłada, remontuje i z pomocą współpracowników prowadzi (pisaliśmy o tym na łamach „Gościa” – przyp. red.). Mamy z dziećmi zostają w nich tak długo, jak jest to konieczne.

To nie koniec historii

Pewnego dnia u o. Marko pojawił się inny młody Chorwat, Ante Čaljkušić, z żoną Sarą, który postanowił, że o jego akcji nakręci film dokumentalny. Pieniądze na ten cel zamierzał zebrać w zaprzyjaźnionych parafiach. Po spotkaniu w jednej z nich zaczepił go znajomy i przy kawie zapytał wprost: „Ante, dlaczego nie zorganizujesz w Chorwacji »40 dni dla życia«?”. Taką nazwę nosi międzynarodowa, ekumeniczna akcja, która modlitwą, postem, czuwaniami przed klinikami i szpitalami, w których przeprowadza się aborcje, oraz uświadamianiem lokalnej wspólnoty sprzeciwia się zabijaniu nienarodzonych.

Ante wiedział, że taki projekt będzie go kosztował rezygnację z pracy, potrzebował więc znaku. „No to się pomódlmy” – zaproponowała żona Ante. Zbliżało się Boże Narodzenie, więc usiedli przed stajenką i przyszedł tak głęboki pokój, jakiego jeszcze żadne z nich nigdy nie doświadczyło. Ante wiedział, że jeśli szuka znaku, najlepiej będzie, jak otworzy Biblię. Przeczytał Słowo z 2 Księgi Kronik 7,12 i 14: „Pan ukazał mu się w nocy i powiedział: »Usłyszałem twoją modlitwę i wybrałem sobie to miejsce na dom ofiar (...), a mój lud, nad którym wezwano mojego imienia, upokorzy się, będzie błagał, będzie szukał mojego oblicza i zmieni swoje złe postępowanie, to ja z nieba wysłucham ich i przebaczę im grzechy, a ich kraj ocalę«”. No cóż, pomyślał Ante, nie ma tu nic o aborcji. I zamknął Biblię.

Następnego dnia dzwoni do niego przyjaciel i podekscytowany mówi: „Wysłałem ci przed chwilą wideo promujące akcję »40 dni dla życia« na świecie”. – Otworzyłem link, a na ekranie pojawił się cytat, ten sam, który otworzyliśmy poprzedniego wieczoru – wspomina Ante. – Potem był jeszcze jeden znak. W czasie pierwszej akcji „40 dni dla życia” w Zagrzebiu miałem być pod szpitalem o 6.30. Spóźniłem się i zacząłem pytać: „Boże, czy to się uda?”. I wtedy zza moich pleców wyleciał gołąbek i wylądował tuż przede mną. Może to zwykły gołąbek, ale ja o więcej znaków już nie prosiłem – opowiada Ante Čaljkušić.

I chociaż pierwsza akcja nie uratowała żadnego dziecka, Ante, Sara i coraz większa grupa wolontariuszy spotykała się nadal. Kolejne akcje pokazały, że podczas ich trwania zawsze zmniejszała się liczba aborcji. Tak było w przypadku szpitali w Szibeniku, Puli, Zagrzebiu, Vukowarze i Osijeku. Nie chodzi tu jednak o statystyki ani ocenianie efyktywności kampanii liczbą uratowanych dzieci.

Ekipa „40 dni dla życia” pracuje przez cały rok. Pomagają nie tylko mamom, które urodziły swoje dzieci, ale i tym, które do dziś zmagają się z syndromem poaborcyjnym. To nie tylko akcja pod szpitalem, ale „fabryka” różnych inicjatyw, od tych materialnych po trochę nietypowe, jak powołana niedawno Grupa Pomocowa, do której należą fachowcy: prawnicy, psychologowie, pielęgniarki, a nawet kosmetyczki, bo – jak uważają organizatorzy – zadbana mama to szczęśliwa mama, a więc i szczęśliwe dziecko. Jest tu też miejsce dla działań profilaktycznych, w tym organizacji konferencji, które może w końcu pomogą zmienić myślenie społeczeństwa.

Takiej zmiany w Chorwacji dziś bardzo potrzeba. I to właśnie kampania „40 dni dla życia” pomogła Trybunałowi Konstytucyjnemu kraju podjąć decyzję, aby ponownie pochylić się nad starym prawem, pozwalającym bez ograniczenia zabijać dzieci.

Dyżur pod kościołem

Od kilku dni pada deszcz i tak ma być przez następny tydzień. Balony, które ktoś powiesił na bramie wejściowej do szpitala na Vinogradskiej na cześć jakiegoś urodzonego tu maluszka, wiszą smutno, bo dawno uleciał z nich hel. Tuż za nią jest kaplica. W maleńkim krużganku, jedynym suchym miejscu, nie licząc okolicznych kafejek, marzną dwie wolontariuszki. „Nie jest wam zimno?” – pytam. „Nie – uśmiechają się, chowając ręce w kieszeniach – zawsze możemy się ogrzać w kościele”. „No ale w nocy odpoczywacie, prawda?” „To zależy, na kogo wypadnie »dyżur« – śmieją się dziewczyny – bo modlimy się 24 godziny na dobę”.

W środku kilkoro emerytów bezszelestnie przekłada paciorki różańca przed figurą Matki Bożej – Majki, jak mówią Chorwaci. Przychodzą nowi. „Szkoda, że nie ma nikogo z młodszego pokolenia” – myślę sobie i natychmiast robi mi się głupio, kiedy wychodząc, widzę grupkę dziewczyn, niespełna 18-letnich, które do tego śpiewają „Barkę”... 

Kilka dni później, pisząc ten tekst, znajduję na stronie akcji na jednym z portali społecznościowych zdjęcie mamy z mniej więcej rocznym dzieckiem na rękach. To Roko. Miał się nie urodzić, ale jest pierwszym maluchem uratowanym w splickiej kampanii „40 dnia dla życia”. Lepszego świadectwa nie trzeba. Dwa lata temu jego mamę spotkali tu wolontariusze akcji i zwyczajnie zaczęli rozmawiać o tym, czego się boi. Dziś nie ma śladu po strachu, choć problemy na pewno nie zniknęły. Są za to przyjaciele i jest odwaga, żeby popatrzeć w oczy innym mamom, które mogą czuć to samo co ona przed dwoma laty. No i jest Roko, chorwacki chłopczyk, który żyje.

Zmiana myślenia

Według Ante Čaljkušicia łatwy dostęp do aborcji to nie tylko problem prawny, ale przede wszystkim niewłaściwy system wartości wsparty przez stare prawo. „Wierzę, że właśnie teraz przyszedł czas miłosierdzia dla Chorwacji” – mówi Čaljkušić. „Być może projekt trafił na właściwy czas naszej historii? Wszystko ma swoje miejsce i czas. My mamy tylko badać słowo Boga i wypełniać Jego wolę. Wiem, że nie możemy tego czasu zmarnować”.

Tegoroczna pierwsza część kampanii odbywa się pod hasłem troski o dzieci z zespołem Downa, a druga zwraca uwagę na potrzebę adopcji. W tym kontekście pytam o okna życia, tak popularne w Polsce, ale nieznane w Chorwacji. – „To wspaniała idea. Dziękuję ci za ten pomysł” – zapala się Ante.

Akcja na świecie

Akcja „40 dni dla życia” ma początki w Teksasie, gdzie w 2004 roku grupa przyjaciół zaczęła się spotkykać na modlitwie za nienarodzone dzieci. Pomysłodawcą inicjatywy jest David Bereit. Dziś jest w nią zaangażowanych już ponad 600 miast w 32 krajach. W Chorwacji projekt rozwija się najszybciej. W ciągu zaledwie 2 lat wzięło w nim udział już 20 miast. Na świecie od początku trwania akcji udało się uratować 11 165 dzieci, a dzięki samej jesiennej inicjatywie w zeszłym roku 4 kliniki zapowiedziały zamknięcie. Od 2007 roku 127 osób zrezygnowało z pracy i zdecydowało się na współpracę z organizacjami pro life.

TAGI: