Dusza, co witraż maluje

ks. Piotr Sroga

publikacja 23.02.2016 06:00

– Tylu mężczyzn w jednym miejscu i na wspólnej modlitwie, to robi wrażenie i umacnia w wierze – mówi Łukasz.

Nad wszystkim czuwali animatorzy ks. Piotr Sroga /Foto Gość Nad wszystkim czuwali animatorzy

Wchodząc do Ośrodka Rekolekcyjnego „Źródło Jakuba” w Dobrym Mieście, można było spotkać krzątających się przy stołach mężczyzn. Właśnie skończyło się śniadanie i sami sprzątali stołówkę. Na korytarzu głównego budynku stały kolejne osoby, ale i tu nie było ani jednej kobiety. I tak jest wszędzie, gdy odbywają się Rekolekcje Ewangelizacyjne Odnowy w Duchu Świętym dla facetów. To już piąta edycja, na którą przyjechali panowie z różnych stron archidiecezji warmińskiej, a nawet Polski. Prowadzącymi są Marek Rokita i ks. Marcin Wrzos. 33 uczestnikom posługuje 7 animatorów, w tym jeden diakon.

Bez rozproszeń

– Jestem pierwszy raz na takich rekolekcjach. Jeden z moich kolegów namówił mnie do uczestnictwa w spotkaniach modlitewnych w naszym mieście i tak się jakiś czas temu zaczęło. Przyjechałem tutaj także ze względu na mojego synka Piotrka, aby polepszyć nasze relacje. Chciałbym, żeby wiedział, że go bardzo kocham i dlatego muszę się sam „poukładać” – wyznaje Łukasz Gierak.

Jaki moment rekolekcji przeżył najbardziej? Zdecydowanie była to chwila, kiedy mógł zbliżyć się do Jezusa obecnego w Najświętszym Sakramencie. Do Łukasza przemówiła bliskość Boga, której wcześniej nie doświadczył. Ta bliskość dała mu także odwagę dzielenia się swoimi emocjami i problemami z pozostałymi uczestnikami rekolekcji. A była do tego sposobność podczas spotkań w grupach.

Dlaczego taka forma rekolekcji? Czy mężczyźni bez obecności kobiet lepiej się modlą? – Pierwsze założenie było takie, że będziemy robić te rekolekcje co dwa lata, ale już po drugiej edycji postanowiliśmy organizować je co rok, bo zainteresowanie było duże. Okazało się, że część panów nie przyjechałaby na rekolekcje z kobietami – mówi Marek Rokita.

Mężczyźni mają obawy przed niezrozumieniem ich przez płeć przeciwną i przed pewnym utrwalonym w społeczeństwie stereotypem, że kobiety są pobożniejsze i bardziej rozmodlone. – Poza tym w naszej formule mężczyznom jest łatwiej, bo jest mniej rozproszeń i nie udają przed sobą nawzajem. Nie ma porównywania się i tego typu zachowań. Kobiety mają bardziej rozbudowaną pobożność zewnętrzną i emocje. Inaczej jest u panów – mówi Mirek Mularczyk, jeden z animatorów. Uczestnicy spotykali się na porannej modlitwie, konferencji i grupach dzielenia. Centralnym momentem była Eucharystia. Łączyła ich także codzienna praca. Sami bowiem sprzątali prysznice, łazienki i stołówkę. Jedynym miejscem, którego panie nie oddały, była kuchnia.

Złe sny

Każdy przeżył czas modlitwy i skupienia na swój sposób. Historii życiowych jest tyle, ilu jest uczestników. Wśród nich historia artysty, który nie mógł dokończyć witraża i żeby to uczynić, podjął wysiłek odnalezienia Boga. – Pracuję nad witrażem przedstawiającym Ducha Świętego. Kiedy zabierałem się za niego, robiłem także inne prace i one mi jakoś szły. A z nim było ciężko. Zacząłem szukać jakichś rekolekcji, bo wiedziałem, że chodzi o mój grzech. Zrozumiałem także, że nie można sobie tak grzeszyć, a potem iść i pracować nad witrażem przedstawiającym Ducha Świętego – mówi Józef Siwilewicz.

Owocem pierwszych przemyśleń było zerwanie grzesznego związku, a teraz nastąpił etap pogłębiania relacji z Bogiem. Dzięki temu praca nad witrażem ruszyła i już powstała jego znaczna część. Na rekolekcje dla facetów Józef trafił dzięki koleżance, która przeżyła wcześniej nawrócenie. – Ten czas w Dobry Mieście przeżywam bardzo spokojnie. Chodzi przede wszystkim o to, żeby sobie wybaczyć i się nie oskarżać. Tutaj także dotarło do mnie, że Boga mogę traktować jednocześnie jako Przyjaciela, Zbawiciela i Króla – wyznaje elbląski artysta.

Józef przyznaje jednocześnie, że rekolekcje nie były dla niego łatwe. Toczyła się w nim wewnętrzna walka, którą okupił nieprzespanymi nocami i złymi snami. Ceni sobie jednak fakt, że rekolekcje były tylko dla mężczyzn. – Można się było bardziej skupić – mówi.

Ważnym elementem duchowych ćwiczeń były także świadectwa. To właśnie słysząc o trudnościach i działaniu Boga w życiu kolegi z pokoju lub animatora, umacniamy swoje wnętrze. – Uczestnicy sami dla siebie są świadectwem i to działa – mówi animator Grzegorz Chmielewski. W przypadku mężczyzn istnieje także pewna forma odpowiedzialności za siebie. Animatorzy spostrzegli podczas rekolekcji, że kiedy komuś nie powiedzie się wykonanie jakiejś czynności – np. śpiewu psalmu podczas Mszy św., to nie ma śmiechu, ale pomoc i okazywanie solidarności. – Jesteśmy sami i musimy wszystko robić sami. Niektórzy wykonują pewne czynności po raz pierwszy w życiu, ale taka jest konieczność i wszyscy to rozumieją – mówi Marek Rokita.

Podatek i uśmiech

Prowadzący rekolekcje mają przegląd uczestników z ostatnich lat i stwierdzają, że przychodzi coraz więcej mężczyzn, którzy nie doświadczyli obecności Boga i jego miłości. – Samo przyjechanie do nas wymaga już dużej determinacji i odwagi od tych ludzi. To widać zresztą w pierwszych dniach rekolekcji, kiedy uświadamiają sobie, że znaleźli się w innym świecie. Pierwsze dwa, trzy dni polegają właśnie na wejściu w plan zajęć. W rozmowach wychodziła często obawa połączona z pytaniem „Co ja tu robię?” – mówi Grzegorz Chmielewski.

Nie zawsze, oczywiście, tak jest. Przykładem zaufania Bogu i przemiany, która zaowocowała dobrym życiem, jest Daniel Jarocki. Jego historia nawrócenia ma swój początek w uzależnieniu. Na rekolekcje przyjechał z wyboru i czuł się tu od początku dobrze. Miał w swoim życiu okres, gdy sięgał po narkotyki. Pan Bóg w różny sposób stara się dotrzeć do człowieka, a w przypadku Daniela zrobił to poprzez... skarbówkę. – Przyszedłem kiedyś do urzędu skarbowego, żeby rozliczyć się z podatku. W okienku pokazała się pięknie uśmiechnięta kobieta, która wręczyła mi na zakończenie rozmowy karteczkę. Na jednej stronie był opisany trzeci sekret fatimski, a na drugiej można było przeczytać obietnicę daną przez Jezusa ojcu Pio. Ona mogła za to stracić pracę, a jednak ryzykowała – wspomina.

Po przyjeździe do domu się trochę wystraszył i powiedział sobie: „Panie Jezu, jak ja żyję? Co ja robię?”. To był impuls, dzięki któremu poszedł do spowiedzi. – Wiedziałem, że muszę żyć z Panem Jezusem – to była wtedy dla mnie jedyna droga. Potem wstąpiłem do Odnowy w Duchu Świętym. O rekolekcjach dla facetów słyszałem wcześniej i chciałem na nie pojechać, ale najpierw był ślub, a potem urodziły mi się dwie córeczki i tak trochę nie było czasu. W tym roku, po rozmowie z żoną, postanowiłem przyjechać. I po rekolekcjach mogę powiedzieć, że była to najlepsza decyzja w życiu – mówi Daniel.

Na początku bardzo przeżył rozważanie słowa Bożego, które odbywało się po katechezie. Jarocki postanowił, że Biblię będzie czytał w kaplicy przed Jezusem obecnym w tabernakulum. Pomodlił się do Ducha Świętego i zaczął czytać tekst. – Pojawiła się taka radość, że chciało mi się śmiać. Zrozumiałem, co znaczy sformułowanie „karmić się słowem Bożym” – wspomina Daniel. Ważnym momentem było także dzielenie się doświadczeniem wiary. Mężczyźni, słysząc swoje historie życia i mówiąc o swojej wierze, umacniają się i widzą, że nie tylko kobiety mogą głęboko doświadczyć obecności Boga.

Czas spędzony w Dobrym Mieście pozwolił mówić i milczeć, modlić się i dyskutować, płakać i śmiać się – a wszystko, aby na końcu przed Najświętszym Sakramentem wyznać Jezusa jako swojego Pana. Organizatorzy mówią, że na rekolekcje przyjeżdża już trzecie pokolenie z niektórych rodzin. – Mamy takie rodziny, z których najpierw był ojciec, potem starszy syn, a teraz zjawił się najmłodszy synalek – uśmiecha się Marek Rokita. Teraz wszyscy wrócili już do domu i weszli w codzienność. Czy rekolekcje pomogą im w podejmowaniu decyzji i życiowych wyborów? – Jest taka obawa, że po powrocie do domu wiele rzeczy wróci. Nie zapomnę tego, co przeżyłem na rekolekcjach, ale boję się, że może wpadnę w słabości. Po tym, jak oddałem swoje życie Jezusowi, czuję się jednak umocniony – wyznaje Daniel Jarocki.

TAGI: