Rok otwartych oczu i serc

Karolina Pawłowska

publikacja 10.02.2016 06:00

W Roku Miłosierdzia chcą nie tylko o miłosierdziu mówić, ale także wprowadzać je w życie. Młodzi mieszkańcy Ustki obiecali to samemu Jezusowi.

 Swoje deklaracje gotowości do działania złożyli na ołtarzu kaplicy Domu Miłosierdzia  Karolina Pawłowska /Foto Gość Swoje deklaracje gotowości do działania złożyli na ołtarzu kaplicy Domu Miłosierdzia

Przez najbliższe 12 miesięcy chcą konkretnie działać: realizować uczynki miłosierdzia względem duszy i ciała.

Narzędzia miłosierdzia

„Posyłaj mnie do drugiego człowieka, bym stał się całkowicie narzędziem Twej miłosiernej miłości: w Kościele świętym, mojej parafii, rodzinie i na wszystkich krańcach świata” – kolejno odczytują z kartki swoją deklarację. Mało komu głos nie zadrży, a język nie zacznie się plątać. Obiecują samemu Bogu – żartów nie ma.

– Emocje były, bo przecież obietnica złożona przed Najświętszym Sakramentem to nie przelewki. Stałam z kartką w dłoni i myślałam sobie: a co, jeśli nie dam rady, jeśli się rozmyślę, znudzę? Ale przeczytałam swoją deklarację i położyłam ją na ołtarzu. Myślę, że to też będzie mnie dopingować w chwilach zniechęcenia: obiecałam Panu Jezusowi, więc nie mogę się wycofać – wyznaje Aleksandra Czaja, jedna z dziewiętnaściorga gimnazjalistów, którzy przyjechali do koszalińskiego Domu Miłosierdzia i w tutejszej kaplicy zadeklarowali chęć zostania wolontariuszem. – Nie chcę być ślepa, chcę dostrzegać potrzeby innych – Ola krótko wyjaśnia, dlaczego została Młodym Miłosiernym.

Przyznaje, że we wspólnocie jest łatwiej. – Nawet jeśli widzę kogoś potrzebującego i czuję w sercu, że mogłabym jakoś pomóc, to nie jest łatwo przełamać swoje ograniczenia i wyciągnąć rękę. Myślę, że to, iż jesteśmy w grupie, dla wielu z nas będzie ośmielające do działania. Mam trochę obaw, czy sobie poradzę, gdy na przykład będziemy odwiedzać ludzi chorych, ale w grupie chyba łatwiej wziąć się w garść – zastanawia się gimnazjalistka.

Bez syndromu zapałki

– Papież Franciszek zachęca nas w tym roku do odkrywania na nowo Bożego Miłosierdzia. To też wezwanie do działania. Bo przecież można pięknie mówić o miłosierdziu, ale wprowadzenie go w życie jest już trudniejsze – wyjaśnia s. Dominika Pac ze Zgromadzenia Sióstr Kanoniczek Ducha Świętego de Saxia, która przyjechała z młodzieżą do Koszalina. Pomysł na zawiązanie grupy Młodzi Miłosierni to oddolna inicjatywa samej młodzieży, która gromadzi się na comiesięcznych spotkaniach modlitewnych w Ustce organizowanych przez duchaczki.

– Huta Ducha Świętego ich rozpaliła i tak zrodził się pomysł na konkretne działanie. Sami zrobili sondaż: ile wolnego czasu przesiadują przed komputerem, a ile ofiarowują drugiemu człowiekowi. Komputer niestety wygrał. Ale też zniwelował odwieczny argument „Nie pomagam, bo mam bardzo dużo obowiązków”. Pomysłem postanowiliśmy się podzielić z usteckimi gimnazjalistami, którzy jako pierwsi złożyli swoje deklaracje – dodaje s. Dominika.

Młodzi Miłosierni to nie tylko gimnazjaliści, ale także studenci i – jak zapewniają – każdy, kto czuje się młody duchem, a chciałby włączyć się w przedsięwzięcie. Kolejna grupa wolontariuszy będzie składać deklaracje podczas marcowej Huty Ducha Świętego w Ustce. Na papieskie wezwanie chcą odpowiadać konkretami: odwiedzać chorych i samotnych, nieść pocieszenie cierpiącym, włączać się w akcje organizowane na własnym podwórku. – Nie chodzi nam o syndrom zapałki: jedna akcja i koniec. To ma być rok systematycznego czynienia miłosierdzia w swoim środowisku – przynajmniej raz w miesiącu fizyczną lub duchową aktywnością – mówi s. Dominika.

Wyzwanie

– Na razie mam jeszcze dużo wolnego czasu, mogę bez problemu go komuś ofiarować. Wielu moich znajomych ma inne pomysły na zagospodarowanie tego czasu: leżenie przed telewizorem, komputer, zabawa. Ja chcę inaczej, nie chcę marnować czasu. Tym bardziej, że nic mnie to przecież nie kosztuje. Dla mnie to tylko kilka podarowanych drugiemu człowiekowi godzin, dla potrzebującego może znaczyć to bardzo wiele – wyjaśnia swoją chęć włączenia się w wolontariat Aleksandra Malinowicz.

– Są dni, kiedy zupełnie nie mam nic konkretnego do roboty. Mogę ten czas zmarnować przed telewizorem, ale mogę też zrobić coś dobrego. A nawet jeśli nie można akurat wziąć udziału w akcji, iść do szpitala, odwiedzić samotnych, to przecież jednym z uczynków miłosiernych co do duszy jest modlitwa za żywych i umarłych – dopowiada Mateusz Werra.

Jak mówią, są otwarci na działanie Ducha Świętego: będą działać tam, dokąd ich pośle. Wolontariat jednak częściowo rozpoczął się już przed świętami Bożego Narodzenia. Poszli z życzeniami i kolędami do hospicjum, odwiedzili też podopiecznych Społecznego Domu Opieki. Planują napisać do więźniów. – W ten sposób dotrą też do miejsc, w których sami nigdy nie byli. Pójdą do cierpiących, do chorych, do samotnych. DPS, hospicjum, więzienie to nie są rzeczywistości, z którymi mają na co dzień do czynienia, więc nie myślą o tym, że za tymi nazwami kryją się konkretni, cierpiący ludzie – zauważa s. Dominika.

– Miłosierdzie jest wyzwaniem do tego, by dojrzale podejść do słów o miłości. Ale jest też zadaniem: wzięciem odpowiedzialności za swoje życie. Miłosierdzie nie jest rzeczywistością oderwaną od mojej codzienności, musi konkretnie przemieniać moje życie – dodaje zakonnica.

TAGI: