Wczoraj i dziś religii w szkole

s. Alicja Rutkowska CHR

publikacja 23.11.2015 11:07

"Życie to echo… Co wysyłasz – wraca. Co siejesz – zbierasz. Co dajesz – dostajesz". Te słowa można zadedykować każdemu katechecie.

Wczoraj i dziś religii w szkole Anna Kwaśnicka /Foto Gość "Życie to echo… Co wysyłasz – wraca. Co siejesz – zbierasz. Co dajesz – dostajesz". Te słowa można zadedykować każdemu katechecie.

Temat szkolnej katechezy jest głośno obecny w mediach, w debatach polityków, ale i w myśleniu większości obywateli. Gdyby zrobić teścik: Czy jestem za religią w szkole, czy też w salce katechetycznej? – to niemal każdy wyraziłby swoje zdanie na ten temat (prawdopodobnie przeważałaby tęsknota za salką). Czy rzeczywiście byłoby to jego własne przekonanie? „Religia do Kościoła!” – często kupujemy tego typu hasła i myślimy nagłówkami gazet. Także wrażeniowa obserwacja nie daje wglądu w istotę sprawy. Potrzebna jest szeroka perspektywa (większa niż własne doświadczenia), uwzględniająca kontekst europejski oraz rzetelna analiza danych statystycznych. Przebyty odcinek drogi to ćwierć wieku, czas wpisujący się w działalność 16 rządów i aż 19 ministrów edukacji narodowej.

Każdy jubileusz to czas łaski. To również okres, który skłania do refleksji, przyjrzenia się temu, co mocne i słabe, aby ucieszyć się dobrem i wytyczyć kierunki na przyszłość. Tego zadania podjęli się organizatorzy XXXVI Ogólnopolskiego Sympozjum Katechetycznego 'XXV lat nauczania religii w polskiej szkole. Między nadzieją a rzeczywistością.' Ten bilans doświadczeń srebrnego jubileuszu, który miał miejsce na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim w dn. 20-21 XI br., obejmował 7 wykładów, 6 warsztatów i panel (materiały są już dostępne w formie książkowej). Otrzymana teoria i praktyka to wielki dar, który jest w stanie nie tylko umocnić sfrustrowanych i rozgrzać entuzjastów, ale również przekonać krytyków i wątpiących. Starożytni mawiali, że naturą dobra jest rozprzestrzenianie się (bonum diffusivum sui). Stąd pragnienia podzielenia się treściami sympozjum, aby obudzić w sercu radość i wdzięczność – Bogu i ludziom – za 25 lat trudu odbudowy katechezy szkolnej.

Zmiana lokalizacji: z salki do klasy

Niektórzy z nas pamiętają rok 1991, kiedy to katecheza powróciła do szkoły. Powróciła, bo zawsze tam była obecna, tylko że w 1961 roku ją wyrzucono, urządzając nam państwo ateistyczne. Radość i entuzjazm udzielał się wszystkim: religia w szkole była znakiem, że żyjemy w wolnym kraju, wolnym od programowej indoktrynacji państwa komunistycznego. Religia w szkole była więc znakiem normalności, uszanowania podstawowych praw człowieka związanych z wolnością religijną (nie tylko kościół rzymskokatolicki, ale i inne wyznanie też uzyskały prawo do lekcji religii w systemie oświatowym).

W salce parafialnej katechecie wystarczyła tablica i kreda oraz bliskość kościoła, do którego zabierał dzieci na modlitwę. Wejście do szkoły wymagało podporządkowania się celom, kryteriom i wyzwaniom nowoczesnej oświaty, dając jednocześnie dostęp do bogatej bazy (środków multimedialnych). Jeśli zadaniem szkoły jest uczyć i wychowywać, przygotowując młodego człowieka do przyszłego życia, czyli działać na rzecz wszechstronnego i integralnego rozwoju osobowości ucznia, to nie można pominąć w procesie edukacyjnym tak ważnego elementu rzeczywistości, jakim jest świat wartości. Tym bardziej teraz, kiedy dzisiejszy uczeń to homo medialis (człowiek epoki medialnej), który bez obecności przewodników, co wiąże się z mądrością czyli umiejętnością rozróżniania dobra od zła, łatwo pogubiłby się w internecie, będącym swoistym środowiskiem wychowawczym.

Być z uczniem w plazmie kulturowo-obyczajowej

Jezus szedł do ludzi, szukał ich. Gdzie znaleźć młodego człowieka? W szkole. Nie potrzeba rozpisywać referendum o obecności religii w systemie oświatowym. Młodzi „głosują nogami” przychodząc na katechezę. Dane statystyczne CBOS z roku 2015 podają, że 90% młodych ludzi uczestniczy w lekcji religii, 80% deklaruje się jako wierzący, 40-30% bierze udział w liturgii (w zależności od rejonu Polski), 10% angażuje się w życie Kościoła (ruchy, stowarzyszenia, wspólnoty), a 7% akceptuje jego nauczanie, polemizując zwłaszcza z tym, co dotyczy seksualności. Kto i gdzie ma odpowiedzieć na fundamentalne pytania młodzieży: Czy Bóg istnieje? Która religia jest prawdziwa? Czy Chrystus naprawdę zmartwychwstał? Czy potrzebny jest Kościół? Kto ma przekazać cały skarb wiary, nauczyć modlitwy i moralności, wtajemniczyć w życie chrześcijańskie?

Trzy podmioty mają udział w wychowaniu młodego pokolenia: rodzina, szkoła i Kościół. Rodzice na początku roku szkolnego podpisując oświadczenia o uczęszczaniu ich dziecka na lekcje religii, deklarują wolę, aby posługę formacji religijnej Kościół podjął na terenie szkoły.

Etnografowie badając grupy społeczne żyjące w latach 1965-2015 rozróżnili trzy generacje: X, Y i Z. Uczymy dziś w szkole pokolenie Z. To ludzie zalogowani w sieci (nie ma cię w Internecie – to tak, jakbyś nie istniał), dla których realem jest świat wirtualny. Ludzi charakteryzujących się niemal obsesją w tworzeniu własnego wizerunku, których prywatność jest bardzo publiczna, a autorefleksja sprowadza się często do liczby „polubień”. Nie rozpoznają już oni swej wartości i tożsamości w oczach najbliższych czy w kontaktach interpersonalnych, lecz poprzez sieć i subświat rówieśniczy. Za zakładanymi e-maskami i blogami pełnymi pozornej radości ukrywają się samotni ludzie, pogubieni w tym mulikulturowym świecie, gdzie wszystko musi być kolorowe i się kręcić, gdzie wszystko zdaje się być tak samo ważne, więc nie wiadomo, co wybrać.

Gdy rodzice nie nadążają już za cyfryzacją świata i wielokulturową ofertą proponowaną przez współczesne kanały informacyjne, szkoła i Kościół nie mogą nie towarzyszyć w tym młodemu człowiekowi, ucząc mądrze, krytycznie i selektywnie wybierać. Rola katechety jest tu niezastąpiona. Również i w tym, że to on jest najbardziej kompetentny, by uświadamiać młodym linie interpretacyjne ich doświadczeń egzystencjalnych – takich jak np. miłość, cierpienie, zło czy śmierć – gdzie pozostaje wybór pomiędzy absurdem a wiarą. Przygotowuje też do samodzielnego rozwiązania dylematów moralnych, z którymi spotkają się w życiu.

Katolicy na celowniku

Czemu najbardziej prześladowanym wyznaniem jest religia rzymskokatolicka? Nie chodzi tu o męczeństwo krwawe, ale o to białe, serwowane przez zsekularyzowane społeczeństwo, gdy ośmiesza się to, co dla nas święte, deprecjonuje wizerunek Kościoła mówiąc o „dyktaturze czarnych” czy że „każdy ksiądz to pedofil” Odpowiedź: może ze względu na posiadane Dobro i Prawdę?!

Pewien napis na murze: „Budujcie szkoły i szpitale a nie kościoły!’ doczekał się dopisku: „Po co mi wiedzieć i mieć zdrowe ciało, gdy dusza choruje!” Obecnie odbiorcą katechezy szkolnej niekoniecznie jest osobą wierzącą. To również ochrzczony, który oddalił się od Kościoła, kultywujący jednak niektóre elementy tradycji chrześcijańskiej. A także człowiek wątpiący, obojętny religijnie czy też nie znający Jezusa Chrystusa. Dlatego więc, jeśli ktoś otrzymał Miłość przywracającą sens życia, to chce tę ewangeliczną perłę przekazać dalej. I ma świadomość, że skoro Jezus nie wszystkich nawrócił, to i jego głoszenie orędzia zbawienia może dotrzeć do niewielu serc. Ale nie zniechęca się, bo wie, że nawet najmniejsze dobro jest nieśmiertelne i nie ma chrześcijaństwo bez krzyża, który może się przejawiać w trudzie, lęku i niepewności.

Nagłaśniana medialnie batalia o „świecką szkołę” zebrała w 2015 roku 150 tys. podpisów. Czy rzeczywiście chodziło o sprawy ideologiczne? O neutralną światopoglądowo szkołę? Nie. Za debatą ukrywały się pieniądze: z jakich środków idzie miliard złotych na finansowanie religii? Z podatków obywateli, którzy życzą sobie, by ich dzieci w szkole uczono religii. Ponadto: dla rodziców, zwłaszcza małych dzieci, szkolna katecheza jest czymś wygodnym, również pod tym względem, że odpada przyprowadzanie maluchów na zajęcia pozalekcyjne do parafii. A dla samych dzieci katechizacja włączoną w siatkę godzin to korzystne zagospodarowanie czasu.

Duszpasterska szansa

Dziecko nie rodzi się dobre czy zdolne do miłości. Już Seneka zauważył, że cnoty trzeba się uczyć i jest to związane z trudem kształtowania siebie. Dlatego lekcja religii w Polsce bliższa jest katechezie niż religioznawstwu, czyli nie ogranicza się do przekazu treści, ale i formuje przez przekaz określonych treści. Wychowuje do służby Bogu i człowiekowi, obejmuje troskę o sumienie.

Uczniowie mają możliwość dwukrotnie poznać cały depozyt wiary (raz na poziomie szkoły podstawowej, a potem w gimnazjum w połączeniu z liceum). Przekaz doktryny chrześcijańskiej, zasad moralnych, wtajemniczenia w życie liturgiczne wspólnoty Kościoła i nauka modlitwy ma ich doprowadzić do komunii z Jezusem Chrystusem.

Tak jak nie bierze się na poważnie stwierdzeń ucznia o umyśle ścisłym, że nie jest mu potrzebna historia czy inne nauki humanistycznej, tak i głosów: po co religia w szkole, skoro ludzie żyją tak, jakby Boga nie było. Właśnie doświadczana bezbożność woła o obecność katechezy w szkole. Woła też o zmianę jej modelu. Potrzebny jest model ewangelizacyjny, oparty na osobistym świadectwie katechety, głoszeniu kerygmatu, sięgnięciu po nowe środki przekazu Ewangelii. Przyszedł czas nie tylko nowej ewangelizacji, ale katechezy apologetycznej (obrony wiary). A także określenia swej tożsamości religijne w kontekście innych wyznań.

Czasami lekcja religii jest jedynym miejscem, gdzie dociera głos Kościoła o wartości zbawienia, życia wiecznego, co kierunkuje sposób przeżywania doczesności. Wielu młodych żyje moralnie dzięki religijnym motywacjom, wiedząc, że np. nie godzi się kraść, bo Bóg tego nie chce. Statystyki wykazują, że wierzący rzadziej sięgają po alkohol, papierosy czy narkotyki. Formacja religijna jest zatem i formą profilaktyki. Ponadto pomaga funkcjonować w społeczeństwie. B. Suchodolski w „Dziejach kultury polskiej”, wskazywał, że jest ona oparta na uniwersalnych wartościach chrześcijańskich. Bóg i wiara są zatem obecne w przestrzeni publicznej. I jak nie nauczyć młodego człowieka choćby rozczytywania kodów kulturowych?

Można jeszcze wiele mówić o ubogacającej roli katechezy dla środowiska szkolnego, nadając odświętny charakter jego uroczystościom i jubileuszom. Nie sposób wymienić wszystkich plusów, których jest więcej niż minusów.

Na koniec każdy z prelegentów czy współtworzących sympozjum otrzymał od organizatorów pamiątkowy wazon z napisem: „Życie to echo… Co wysyłasz – wraca. Co siejesz – zbierasz. Co dajesz – dostajesz”. Te słowa można zadedykować każdemu katechecie, dopełniając je pełnym nadziei zapewnieniem: „Mądrzy zabłysną jak wspaniały firmament, a ci, którzy nauczyli wielu sprawiedliwości, będą świecić jak gwiazdy na niebie” Warto się trudzić mając tak świetlaną przyszłość!