Kościół otwarty konkretnie

Jacek Dziedzina


publikacja 18.10.2015 06:00

Gdyby wierzyć niektórym publicystom, Kościół w Polsce jest ostatnią instytucją, która jest gotowa pomóc uchodźcom. Tymczasem po cichu, bez orkiestry, konkretna pomoc od dawna płynie w pierwszej kolejności ze środowisk kościelnych.


Wioska im. Ojca Werenfrieda w irackim Kurdystanie sfinansowana przez Pomoc Kościołowi w Potrzebie. Jest to 150 kontenerów mieszkalnych, w których mieszka ok. 1000 osób Pomoc Kościołowi w Potrzebie Wioska im. Ojca Werenfrieda w irackim Kurdystanie sfinansowana przez Pomoc Kościołowi w Potrzebie. Jest to 150 kontenerów mieszkalnych, w których mieszka ok. 1000 osób

Apel papieża Franciszka, by każda parafia i klasztor w Europie przyjęły uchodźców, stał się dla znanych z „pilnowania” Kościoła publicystów okazją do wytknięcia jego rzekomej opieszałości w realizacji papieskiego wezwania. Fakty i liczby świadczą jednak o czymś dokładnie odwrotnym. Nie tylko dlatego, że poszczególne diecezje są gotowe do przyjęcia potencjalnych przybyszów. Również dlatego, że pomoc Kościoła w Polsce dla ofiar m.in. wojny w Syrii dostarczana jest od dłuższego czasu. Wszystko odbywa się bez zbędnego szumu (choć do informacji można dotrzeć). Skoro jednak ktoś to kwestionuje, warto przywołać konkretne dane. 


Konkrety…


Jedną z konkretnych propozycji przedstawiła diecezja opolska: już w czerwcu jej rzecznik deklarował, że jest gotowa przyjąć 50 rodzin z Syrii, zapewniając im dach nad głową i wyżywienie, a Opolskie Stowarzyszenie Libertus ma pomóc chrześcijanom z Syrii w asymilacji w regionie, organizując np. kursy języka. W sprawę zaangażował się sam ordynariusz diecezji, bp Andrzej Czaja, który spotkał się m.in. z szefową Fundacji Estera, sprowadzającą chrześcijan syryjskich do Polski.

Ważne jest to, że diecezja nie chce tworzyć jakiegoś ośrodka dla uchodźców w jednym miejscu, tylko umieścić po dwie, najwyżej trzy rodziny w poszczególnych parafiach, klasztorach czy lokalach wyznaczonych przez kurię. Oczywiście nie na stałe – chodzi przecież o to, by potrzebujący mogli zacząć normalnie żyć, a więc znaleźli z czasem mieszkanie i pracę. Rzecznik diecezji opolskiej ks. Joachim Kobienia przekazał mediom informację, że bp Czaja miał osobiście obejrzeć przeznaczone dla uchodźców miejsca. Dodatkowo na konto opolskiej Caritas w krótkim czasie wpłynęło ponad 40 tys. zł przeznaczonych właśnie dla uchodźców.


Konkretnie zareagowała również archidiecezja poznańska. Nie chodzi tylko o jednoznaczny apel abp. Stanisława Gądeckiego. Na przykład parafia Najświętszego Serca Jezusa i św. Floriana w Poznaniu w krótkim czasie zgromadziła środki na utrzymanie jednej rodziny. Na swoim profilu na Facebooku parafianie napisali: „Papież Franciszek poprosił dzisiaj, żebyśmy byli gotowi przyjąć ludzi, którzy uciekają przed śmiercią z Syrii, Iraku, Ukrainy. Postanowiliśmy na Jeżycach być gotowi, zebraliśmy dzisiaj 20 tysięcy złotych i chcemy opłacić czynsz rodzinie, która u nas zamieszka. Jeśli chcesz nam pomóc, to czekamy na Ciebie... nie możemy być obojętni na cierpienie innych”.


...i konkrety


Do konkretów przeszła też archidiecezja wrocławska. Członkowie jednej ze wspólnot postanowili przyjąć cztery rodziny z Syrii. Arcybiskup Józef Kupny, który wspiera takie działania, mówił, że wspólnota podzieliła pomiędzy siebie obowiązki dotyczące opieki nad uchodźcami. „Chodziło bowiem o to, by zapewnić im mieszkanie, wyżywienie, stopniowo wprowadzać ich w naszą kulturę, uczyć zasad funkcjonowania w mieście” – mówił metropolita wrocławski. Ważne jest to, że pomoc jest dokładnie przemyślana i racjonalnie zorganizowana. „Wspólnota solidarnie ponosi koszty utrzymania uchodźców i trudno mieć im za złe, że nie przyjęli np. kilkudziesięciu rodzin. Dokładnie rozpoznali swoje możliwości i zadecydowali, iż są w stanie pomóc takiej, a nie innej liczbie osób. Podobnie jest w przypadku ośrodków Caritas, które przyjęły lub zadeklarowały przyjęcie określonej liczby uchodźców. Jest to gest otwartości serca, gotowości dzielenia się tym, co posiadamy” – mówi abp Kupny.

Niedawno o gotowości przyjęcia uchodźców zapewniał ordynariusz sandomierski bp Krzysztof Nitkiewicz. Zapewnił, że praktycznie w każdej chwili kilkunastu mężczyzn może przyjąć schronisko w Sandomierzu. Kobiety i dzieci mogą zająć ośrodek w Rudniku nad Sanem. Na 10 października zaplanowano kolejne spotkanie z księżmi z całej diecezji  dotyczące pomocy dla uchodźców. 

Również diecezja bydgoska dała sygnał, że potencjalni uchodźcy znajdą schronienie na jej terenie. Podobna deklaracja padła ze strony Caritas Diecezji Zielonogórsko-Gorzowskiej, która zresztą na co dzień zajmuje się około setką uchodźców z różnych krajów. Zapewnienie o gotowości pomocy przekazał mediom również metropolita katowicki abp Wiktor Skworc. Trafnie zauważył, że działające w każdej parafii struktury Caritas Archidiecezji Katowickiej są „instytucją szybkiego reagowania”, co w tak dużym skupisku ludzi, a przez to również parafii, stanowi być może największy potencjał pomocy dla uchodźców. Warto w tym miejscu dodać, że wszystkie oddziały diecezjalne Caritas Polska już teraz są gotowe do przyjęcia w sumie 500 osób. I ciągle szukają nowych miejsc i możliwości. W tym wszystkim Caritas współpracuje ze stroną rządową. Nie chodzi tylko o kwestie prawne, logistyczne, ale o pomoc kompleksową, długofalową, nie opartą tylko na chwytliwych publicystycznie i emocjonalnych szantażach. 


Liczby mówią


Zaangażowanie Kościoła w Polsce to jednak nie tylko doraźna akcja na zawołanie. Od wielu lat organizowana jest systematyczna pomoc polskich instytucji katolickich dla uchodźców na Bliskim Wschodzie. Ks. Waldemar Cisło z polskiej sekcji Papieskiego Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie wylicza: „Od 2007 r. włączaliśmy się w projekt »Exodus« z Iraku, poprzez który udzieliliśmy pomocy chrześcijańskim uchodźcom opuszczającym Irak z powodu prześladowań, jakie wybuchły w tym kraju po 2003 roku. W 2010 r. w ramach Dnia Solidarności z Kościołem Prześladowanym gościliśmy w Polsce abp. Luisa Sako. Po tym wydarzeniu na pomoc irackim chrześcijanom oraz innym potrzebującym przekazaliśmy blisko 1 mln zł”. W porozumieniu z polskim episkopatem PKwP skierowała pomoc do obozów w Erbilu, Ankawie, Dahuku w irackim Kurdystanie. „Poza zapewnieniem żywności, lekarstw i innych produktów pierwszej potrzeby pomogliśmy zbudować Wioskę im. Ojca Werenfrieda. Jest to 150 kontenerów mieszkalnych, w których mieszka ok. 1000 osób. Ponadto w obozach dla uchodźców wybudowaliśmy cztery szkoły, aby dzieci i młodzież nie tylko mogły kontynuować naukę, ale także miały miejsce, gdzie zapomną choć na chwilę o dramacie wojny” – mówił w jednym z wywiadów ks. Cisło.

PKwP pomaga także w ogarniętych wojną i mocno już zniszczonych syryjskich miastach: Homs, Aleppo, Damaszku. Ponadto pomagają ośrodkom zdrowia w Libanie, otwartym specjalnie dla uchodźców z Syrii czy Iraku. Organizacja pomaga w zakupie podstawowych środków do życia dla ludzi żyjących w obozach, a części rodzin współfinansuje wynajem mieszkań. W Damaszku w jednym ze szpitali finansuje roczną dializę kilku osób. Tylko od 2014 r. Pomoc Kościołowi w Potrzebie (oddziały z wszystkich krajów) przeznaczyła w sumie 28,8 mln zł na opiekę duszpasterską oraz charytatywną dla uchodźców z Iraku i 17,2 mln zł – zwłaszcza na pomoc w tzw. sytuacjach kryzysowych – dla syryjskich uchodźców w Syrii oraz poza jej granicami. Z polskiej sekcji przeznaczono aż 6 mln zł. 


Zlikwidować przyczyny


Te wszystkie liczby i kwoty nie są tajemnicą, mimo to dla niektórych publicystów „pilnujących” Kościoła ciągle pozostają... wiedzą tajemną. Inna sprawa, że Kościół nie jest w stanie sam udźwignąć ciężaru odpowiedzialności za tych, którzy zechcą (bo odrzucamy przymusowe narzucanie Polsce liczby uchodźców) zamieszkać w naszym kraju. Dlatego zatroskani o los uchodźców publicyści, wytykający Kościołowi rzekomą bezczynność, są mile widziani w działającym już zespole pomocowym.
Oczywiście to i tak nie likwiduje przyczyn, dla których miliony zmuszone zostały do ucieczki. I Kościół, ofiarując i wzywając do pomocy, nie jest naiwny. Ksiądz Andrzej Halemba, pochodzący z archidiecezji katowickiej, od prawie 10 lat pracuje w głównej siedzibie PKwP w Niemczech, a od 2010 r. pilotuje projekty dla Bliskiego Wschodu. W rozmowie z portalem gosc.pl mówił: – Powinniśmy wywierać nacisk na rządy państw, aby odciąć dochody finansowe Państwa Islamskiego. Przecież tzw. Państwo Islamskie sprzedaje ropę naftową za 3 mln dolarów dziennie i ktoś ją kupuje! Jeśli na szczeblu politycznym nie nastąpi otrzeźwienie i nie zaczną się realne działania na rzecz pokoju, to sceny, które oglądamy teraz i opisujemy jako „wędrówkę ludów”, będziemy oglądać nadal, tylko że w znacznie większej skali. I nie wiadomo, jak to się zakończy.