Sześć lat drogi do ołtarza

ks. Roman Tomaszczuk

publikacja 09.10.2015 13:33

Myślą o ludziach, dzięki którym są w tych murach. Myślą o Bogu, który ich wezwał, i o życiu, do którego się przymierzają – seminaryjne „pierwszaki”.

 Pierwszy rok mieszka w tzw. pawilonie, gdzie jest także kaplica. Pozostałe roczniki mieszkają w budynku głównym Ks. Roman Tomaszczuk /Foto Gość Pierwszy rok mieszka w tzw. pawilonie, gdzie jest także kaplica. Pozostałe roczniki mieszkają w budynku głównym

Po egzaminach wstępnych, po rozmowach kwalifikacyjnych ośmiu kandydatów do seminarium zostało przyjętych na pierwszy rok formacji do kapłaństwa.

Wiem, gdzie jestem

– Teraz przed wami sześć lat i życzę wam, żebyście stanęli przy ołtarzu Jezusa Chrystusa jako kapłani – jeśli taka jest wola Boża i takie będzie wasze pragnienie – mówił 23 września na zakończenie Mszy św. ks. Tadeusz Chlipała, rektor świdnickiego seminarium. Alumni pierwszego roku przyjechali do seminarium tydzień wcześniej niż pozostali. Musieli poznać dom, wejść w jego rytm i strukturę. Pomagali im w tym przełożeni – zewnętrzni (rektor, prefekt dyrektor) oraz wewnętrzni, czyli ojcowie duchowni.

– Wielokrotnie bywałem tutaj na dniach skupienia i na rekolekcjach, więc dom jest mi znany. Niemniej widzę różnicę w tym, jak się tu czuję teraz, gdy jestem klerykiem, a jak czułem się wtedy, gdy byłem tylko gościem. Teraz jestem u siebie – zapewnia Wojciech Pawlina z Nowej Rudy.

Jego opinię podziela Michał Kozłowski z Dzierżoniowa. Michał jest najstarszy z całej grupy, ma 26 lat. Większość „pierwszaków” właśnie zdała maturę lub przez rok zwlekała z podjęciem decyzji o wstąpieniu do seminarium. – Ja pracowałem jako ratownik medyczny w bielawskim pogotowiu, byłem też organistą w Bielawie i w Ostroszowicach – dopowiada Michał.

Mateusz Petrus z Bystrzycy Kłodzkiej ma szczególne wspomnienie z pobytu w seminarium przed laty. – Byłem tutaj jeszcze jako gimnazjalista na rekolekcjach. W kaplicy podczas adoracji Najświętszego Sakramentu po raz pierwszy pomyślałem, że kapłaństwo jest także dla mnie, że warto tę drogę sprawdzić – mówi.

Szukałem i znalazłem

Dzień przeprowadzki do seminarium to najpierw stres, że trzeba opuścić rodzinny dom. – Tak było u mnie – mówi Mateusz Petrus. – Ale gdy już przekroczyłem bramę seminarium, pomyślałem: „Chciałeś tu być i jesteś!”. Wtedy też przyszły radość i pokój serca – przyznaje, a inni mu przytakują.

Czemu kapłaństwo? Grzegorz Wołoch ze Świebodzic jest przekonany, że skoro sam doświadczył radości wiary, to jako ksiądz będzie mógł ją skutecznie przekazywać. – Rok temu pytałem Boga, co mam zrobić ze swoim życiem – mówi Jarek Biłozor z Dzierżoniowa. – Szukałem odpowiedzi na różne sposoby. Znalazłem głos Boży w Piśmie Świętym, potem weryfikowałem swoje rozeznanie z moim przewodnikiem duchowym i podczas rozmów w mojej wspólnocie. Dlatego tu jestem – kończy tegoroczny maturzysta.

Dominik Musz z Głuszycy czy Emil Dudek z Piławy Górnej potrzebowali więcej czasu na rozeznanie powołania. – Sam nie wiem, czego się spodziewałem, kiedy szedłem na filologię polską i historię na Uniwersytet Wrocławski – opowiada pierwszy z nich. – Przecież zawsze chciałem być księdzem, a jednak zaraz po maturze nie byłem gotowy na ten krok. Teraz dojrzałem – zapewnia. Natomiast Emil ma na swoim koncie rok finansów i rachunkowości w cyklu zaocznym i pracę jako audytor jakości w jednej z firm działających w dzierżoniowskiej strefie ekonomicznej. – Nie żałuję tego czasu, nie był on stracony – mówi i przyznaje, że ojciec nie był zadowolony z decyzji syna. – Musiał to przemyśleć, ale po dwóch dniach oświadczył, że mi pomoże. Mama z moją decyzją nie miała problemu, nawet się ucieszyła.

Myślę, że jest tak

Podczas pierwszej seminaryjnej Mszy św., w dniu przyjazdu, alumni poznali wszystkich swoich przełożonych. Rektor przewodniczył modlitwie i on też wygłosił homilię, w której zwrócił uwagę na św. o. Pio, patrona dnia, jako przykład kapłańskiego życia. – Sam tak bardzo doświadczony, umiał wskazywać drogę do Boga. Robił to kiedyś, robi to i teraz – zapewniał. Rektor mówił także o 23 września jako początku nowego rozdziału w życiu. – Na końcu tego rozdziału zostaniecie posłani do współczesnego świata z tą samą misją co apostołowie, a po nich kolejne pokolenia biskupów i kapłanów – wybiegał w przyszłość, nawiązując do czytanej podczas liturgii perykopy ewangelijnej. – „Bliskie jest królestwo Boże, nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię” – cytował.

– Zdaję sobie sprawę z tego, że jeśli zostanę księdzem, nie będzie mi w życiu łatwo, bo  już dzisiaj łatwo księżom nie jest – mówi Grzegorz Wołoch. – Jednak gdy patrzyłem na ks. Janusz Garulę, na to, że jest szczęśliwy w kapłaństwie, a znamy się z czasów jego pracy w naszej parafii, to nie bałem się tego, co będzie. Da się to przeżyć – uśmiecha się.

Przykład księdza był też ważny dla Emila Dudka. – Jestem w seminarium w dużej mierze dzięki ks. Krzysztofowi Corze, on mnie przekonał, że na księdza się nadaję – mówi, a Dominik Mesz dorzuca słowo o trudach kapłańskiego życia. – Myślę, że najtrudniejsze jest takie posłuszeństwo Bogu, że wtedy, gdy po naszemu powinno się zrobić inaczej, wybiera się to, co On proponuje. Myślę, że tylko wtedy będę wierny Panu Jezusowi – przekonuje.

TAGI: