Aga, ja wierzę

ks. Piotr Kontny

publikacja 13.10.2015 06:00

Spotkali się w palarni dla aktorów po jednej z prób w Teatrze Śląskim. Agnieszka weszła, przedstawiła się, a Darek powiedział: – Ty będziesz moją żoną.

Dariusz Chojnacki, aktor Teatru Śląskiego im. Stanisława Wyspiańskiego w Katowicach Roman Koszowski /Foto Gość Dariusz Chojnacki, aktor Teatru Śląskiego im. Stanisława Wyspiańskiego w Katowicach

Ten jeden moment zmienił wszystko w jego życiu. Jako pięcioletni chłopiec nieustannie odczuwał, że „opiekuje się” nim szatan. Dwa razy w życiu czuł jego realną obecność. Widział czarną postać obok siebie… – Chciałem krzyczeć – opowiada aktor Dariusz Chojnacki. – Matka kładła mnie spać zdrowego, a budziłem się z 40 stopniami gorączki. To dziwne, ale jednocześnie czułem, że diabeł mnie trzyma przy życiu. Wszystko mi się udawało. Zawsze spadałem na cztery łapy. Dostałem się do szkoły aktorskiej za pierwszym razem. Na roku zapraszali mnie na modlitwę, ale cały czas bałem się, że Zły mnie opuści. Nie chciałem stracić tego, co miałem.

Zabieram Cię, dosyć

Jako dziecko mieszkał z rodzicami w Zabrzu-Kończycach, naprzeciw kościoła. Z okna widział ołtarz. Rodzice wysyłali go na Mszę, ale sami nie szli. – To do tej pory we mnie jest. Chcę codziennie być w kościele, a jak przychodzi niedziela, nie chce mi się iść. Kiedy dorastał, kościół przestał się dla niego liczyć, stał się zupełnie niepotrzebny. – Zacząłem słuchać deathmetalowej muzyki. Żyłem od imprezy do imprezy. Wpadłem w alkoholizm. Szukałem tekstów obrażających Jezusa i Kościół, karmiłem umysł tym, co jest złe. Chciałem, żeby szatan dalej się mną „opiekował”. Mechanizm Złego jest prosty: ma cię doprowadzić do samobójstwa, do punktu bez wyjścia. Jeśli w to uwierzysz, może się skończyć tragedią. A Bóg nigdy Cię nie zostawia.

Po skończeniu studiów jego życiem stał się teatr. Gra aktorska to było coś, co zawsze chciał robić. To była jego pasja, która w końcu doprowadziła go do spotkania z Agnieszką. Po zaręczynach nadal dużo imprezował, pił, ale Agnieszka była cierpliwa. – Bałem się, że ją stracę – wyznaje. – Kiedy zaciągnęła mnie na nauki przedślubne, wyśmiewałem je, a ona wierzyła, że się zmienię. Aż przyszedł dzień skupienia dla narzeczonych w Dąbrówce Małej. Podchodziłem do tego z dużym dystansem. I nagle coś się stało. Nie wiem, jak to opisać. Bóg do mnie przyszedł. „Zabieram cię, dosyć”, powiedział. Miałem wrażenie, jakby ktoś dotknął mojej głowy. Myślałem, że mnie rozsadzi. To było nieprawdopodobne. Wyszedłem z kościoła jako wierzący. Powiedziałem: „Aga, ja wierzę!”.

To nie średniowiecze

I odtąd żyli długo i szczęśliwie… Tak chciałoby się napisać, ale po kilku miesiącach pojawiły się próby zanegowania tego doświadczenia duchowego, jeszcze silniejszy nawrót pokus. Największe wątpliwości przyszły w Wielki Piątek. Cztery miesiące przed ślubem Darek wyspowiadał się. Konkretnym owocem sakramentu była decyzja o zaprzestaniu wspólnego mieszkania przed ślubem i powrocie do rodzinnych domów.

– Rodzice, kiedy mnie zobaczyli ze wszystkimi rzeczami, pomyśleli, że pokłóciliśmy się z Agą – śmieje się. – Kiedy im wytłumaczyłem, że teraz chcę żyć w czystości przed ślubem, przyzwyczajeni do moich wybryków, myśleli, że po raz kolejny mi odbiło. Ale tym razem to było na serio. Po raz pierwszy w moim życiu wytrwałem w postanowieniu.

Darek przez lata zmieniał partnerki jak rękawiczki. Nie przyszło mu nawet do głowy, że można się z kimś spotykać i nie współżyć. „Przecież to nie średniowiecze”, mówił. Jednak od momentu kiedy postanowił o wstrzemięźliwości przed ślubem, poznał mnóstwo par, które żyły w czystości nawet kilka lat. – To jest nieprawdopodobna praca nad sobą, żeby umieć szanować żonę tak, jak ona na to zasługuje. Chcę też powiedzieć każdej dziewczynie, która będzie czytać te słowa: „Jeśli facet uprawia z tobą seks tylko dlatego, że mu się chce, to pomyśl, co będzie za 15, 20 lat, kiedy już nie będziesz taka śliczna? Może on spotka wtedy dziewczynę młodszą i piękniejszą. I jeśli teraz nad tym nie zapanuje, to w sytuacji kiedy będzie miał okazję zdradzić, zdradzi”.

W środowisku, w którym przebywał, Dariusz zobaczył, że mężczyźni tracą zdolność panowania nad sobą, nad seksualnością, sferą pragnień. Nie potrafią jej kontrolować rozumnie. – Uprawiać seks to dziś dla faceta to samo co „zrobić siku” – mówi. – Świat pornografii, masturbacje, zdrady. To wirus, który niszczy miłość.

Odbiło ci?!

Dziś wspomina, że czas po ślubie był najpiękniejszym okresem w jego życiu, równocześnie był jednak bardzo trudny. Konsekwencje tego, co działo się wcześniej, ciągnęły się za nim jeszcze przez kilka miesięcy. To była walka. Za każdy grzech, jak mówi, płaci się jeszcze długo.

Pierwsze ciosy przychodzą zwykle od najbliższych. – Problem pokolenia naszych rodziców polega na lęku, by nie przesadzać z wiarą, nie być zbyt radykalnym – diagnozuje. – „Darek, odbiło ci? Rozumiem modlitwę rano i wieczorem, ale brewiarz jest dla księży, a codzienna Komunia to zupełna przesada”. Teraz widzę, jak wielu ludzi nie związało się z Jezusem, żyją na dystans, jak moi rodzice. Ale przecież kiedy kochasz, to chcesz być z osobą kochaną codziennie… Kolejne ciosy były ze strony kumpli. Po nawróceniu słyszał komentarze: „Chojnacki przestał imprezować i pić. Stał się oszołomem”; „A ja cię miałem za inteligentnego, zawiodłem się na tobie”... Szybko jednak okazało się, że relacje zbudowane na alkoholu to kompletna ułuda. Po czasie widzi się, że tu więzi nigdy nie było. Kiedy już wszystko wydawało się uporządkowane, w domu rodzinnym zdarzyła się tragedia. – Pół roku po moim nawróceniu zginął mój brat. Zaczadził się w mieszkaniu. Pierwsza myśl: „To teraz takie rzeczy mi robisz, Jezu?!”. Ale potem zdałem sobie sprawę, że gdybym nie spotkał Boga, to wydarzenie mogłoby mnie zabić.

Po tym okresie próby w życiu Darka pojawili się świetni ludzie, wyjątkowi księża. Pojawiła się córeczka Natalka. Cztery lata po ślubie razem z żoną wstąpili do Domowego Kościoła. – Tak to jest, że czasem Bóg dopuszcza przejście przez pogaństwo, pozwala spotkać się z satanizmem, alkoholizmem, ale zawsze stawia dobrych ludzi na drodze życia. Teraz ja daję młodym świadectwo radości, wolności i szczęścia. Zmieniły się priorytety.

W korytarzu, tuż za balkonem Teatru Śląskiego, kończymy rozmowę. W powietrzu czuć jeszcze dym papierosów, emocje po wczorajszej sztuce i po tej rozmowie. Przychodzi żona Agnieszka. Oboje radośni. Składamy Darkowi życzenia, w tym dniu przypadają jego urodziny. Wychodzimy na ulicę Warszawską. Darek z żoną idą w drugą stronę, znikają w świetle słońca. Nowo narodzeni.

TAGI: