Służebność Maryi

ks. Jacek Stryczek

publikacja 08.09.2015 06:00

Rola Maryi jest wielokrotnie komentowana w Kościele. Spróbuję i ja, zaglądając do jej „credo”, do jej opisu własnego powołania i misji, czyli do „Magnificat”.

„Bo wejrzał na uniżenie służebnicy swojej. Oto bowiem błogosławić mnie będą odtąd wszystkie pokolenia…” (Łk 1,48).

Otóż powodem, dla którego tak dużo mówimy o Maryi (a Ona to przewidziała – „mówić będą wszystkie pokolenia”), jest Jej postawa służby. Sformułowanie „swojej służebnicy” ma magiczny charakter. Jest bardzo intymne, osobiste – wyraża niesłychaną więź z Bogiem. Jakby powiedziała: „On może mną rządzić. Jestem do Jego dyspozycji”.

Warto w tym miejscu przywołać sytuację, w której krzyczą do Jezusa: „Oto Twoja matka, bracia...”. A On odpowiada: „Któż nią jest? Ten, kto pełni wolę Ojca mojego” (Mt 12,50). To jest właśnie o Maryi, o Jego Matce. Służebnicy. To nie jest jednak służba poniżająca, bo Bóg nie wykorzystuje ludzi. Dlatego czytamy: „Strąca władców z tronu, a wywyższa pokornych” (Łk 1,52). Właśnie dlatego, służąc, Maryja stała się Kimś. Kimś niezwykłym, wyjątkowym.

Oprócz bardzo naturalnego wymiaru Jej służby, jak pomoc Elżbiecie, opieka nad Jezusem, możemy poznać jeszcze jeden: „gdyż wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny. Święte jest Jego imię” (Łk 1, 49). Pozwoliła Bogu działać w sobie. I stała się wielka...

Tak w ogóle to właśnie jest definicja świętości: pozwolić Bogu działać w sobie.