Co Bóg złączył...

publikacja 24.08.2015 06:00

O nadchodzącym synodzie, i nie tylko, z kard. Gerhardem Ludwigiem Müllerem, prefektem Kongregacji Doktryny Wiary, rozmawia ks. Tomasz Jaklewicz
.

Kard. Gerhard Ludwig Müller 
(ur. 1947) – niemiecki teolog, w latach 2002–2012 biskup Ratyzbony, mianowany przez Benedykta XVI w 2012 r. prefektem Kongregacji Nauki Wiary, a przez papieża Franciszka kardynałem. Marek Maliszewski /REPORTER/east news Kard. Gerhard Ludwig Müller 
(ur. 1947) – niemiecki teolog, w latach 2002–2012 biskup Ratyzbony, mianowany przez Benedykta XVI w 2012 r. prefektem Kongregacji Nauki Wiary, a przez papieża Franciszka kardynałem.

Ks. Tomasz Jaklewicz: Włoski dziennik „Il Giornale” poinformował, że jest już gotowa opinia Kongregacji Doktryny Wiary na temat Medjugorie. I że jest to rzekomo opinia krytyczna wobec objawień. Co Ksiądz Kardynał może w tej chwili powiedzieć na temat Medjugorie i kiedy można się spodziewać decyzji Kościoła?


Kard. Gerhard Ludwig Müller: Dla wiary katolickiej ważne jest to, że wierzymy w Boga, w Jezusa Chrystusa, w Jego objawienie. Oprócz objawienia biblijnego istnieją również objawienia prywatne. Żaden katolik nie jest jednak zobowiązany do tego, by przyjmować objawienia prywatne, bo wystarczy to wszystko, co znajduje się w Piśmie Świętym i co zostało przekazane w tradycji Kościoła. Jeżeli Kościół zajmuje stanowisko w sprawie jakiegoś konkretnego fenomenu, to katolik zobowiązany jest nim się kierować. Ale jeśli Kościół pozytywnie wyraża się na temat jakiegoś zjawiska czy przesłania, znaczy to tylko tyle, że nie występuje w nim nic sprzecznego z wiarą i ostatecznie pozostawione jest to indywidualnej decyzji wierzącego, czy uda się na konkretną pielgrzymkę lub czy zainspiruje się jakimś szczególnym przesłaniem. Objawienia prywatne muszą być zgodne z objawieniem biblijnym, inaczej nie mogłyby być uznane przez Kościół. Ocena zgodności musi być poddana spokojnemu badaniu przez Kongregację Doktryny Wiary.


Kiedy będzie zakończone badanie w sprawie Medjugorie? 


Nie mamy żadnej presji czasu. Decyzja wymaga spokojnego rozpatrzenia. Nie wiem w tej chwili, kiedy taka decyzja zostanie podjęta. 


Jak Ksiądz Kardynał skomentuje to, co stało się w Irlandii? Dlaczego tak katolickie do niedawna społeczeństwo zgodziło się w referendum na legalizację tzw. małżeństw homoseksualnych? Czy możemy mówić o porażce Kościoła?


W Irlandii Kościół stracił na wiarygodności z powodu skandali seksualnych duchowieństwa. Przyczyniła się do tego również nieodpowiednia reakcja na te fatalne zdarzenia. Nie tłumaczy to jednak całej sprawy. Sprawa małżeństwa nie dotyczy wprost treści Bożego objawienia. W kwestii małżeństwa chodzi o odwieczne prawo natury i porządek stworzenia, który jest dostępny człowiekowi za pośrednictwem rozumu. Popełniono tutaj kardynalny błąd, zestawiając ze sobą rzeczywistości, które są czymś nieporównywalnym. Małżeństwo na podstawie definicji wywiedzionej z samej natury człowieka jest trwałym związkiem na całe życie mężczyzny i kobiety, celem wzajemnego dopełniania się i podjęcia odpowiedzialności za następne pokolenia, a więc za dzieci. Nadużycie polega na zmianie definicji małżeństwa. Uznanie za „małżeństwo” osób tej samej płci stwarza możliwość całkowitej dowolności. Nie ma żadnych kryteriów. Rozstrzygnięcie dokonuje się tylko na podstawie ludzkiej indywidualnej decyzji. 


Moje pytanie dotyczy tego, dlaczego ludzie, także wierzący, tak łatwo zgodzili się na takie rozstrzygnięcie? 


Można być oślepionym przez rozmaite ideologie. Takie sytuacje mieliśmy już w XX wieku, kiedy miliony ludzi podążały za fałszywymi prorokami. Wszystkie ideo
logie, które są sprzeczne z prawdą, prowadzą do zatracenia. Mamy wystarczająco dużo przykładów w historii Europy. Również ideologia gender, która za tym stoi, jest absolutnie niszcząca.


Czy dobrze się stało, że dyskusja okołosynodalna o małżeństwie skoncentrowała się wokół kwestii dopuszczania do Komunii św. osób rozwiedzionych żyjących w niesakramentalnych związkach, przesłaniając inne problemy? 


Można odnieść wrażenie, że jesteśmy na niewłaściwej ścieżce. Jeżeli same fundamenty domu są zagrożone, to nie możemy zajmować się meblami. Odnowę domu zaczyna się od fundamentów. Ojciec święty chce fundamentalnej odnowy rodziny, a nie żadnej relatywizacji. Tematem synodu nie może być porównywanie związków homoseksualnych z małżeństwem w jakikolwiek sposób. Są one wręcz przeciwieństwem naturalnego i kościelnego rozumienia małżeństwa. Gdy chodzi o duszpasterskie podejście do osób żyjących w związkach cywilnych, które nie mogą zostać uznane przez Kościół za sakrament, to rozwiązaniem może być takie duszpasterstwo, które wynika z prawd wiary, a nie je relatywizuje czy jakoś poddaje w wątpliwość. Każde dobre duszpasterstwo zachowuje podstawowe dogmaty naszej wiary. 


Czy nie obawia się Ksiądz Kardynał, że podczas nadchodzącego synodu sprawa Komunii św. dla rozwiedzionych zdominuje obrady? 


Niestety, nie można tego całkiem wykluczyć, gdyż dynamika synodu nie jest określona tylko przez słowo Boże czy nauczanie Kościoła, lecz również przez wiele innych zewnętrznych nacisków. Mam tutaj na myśli pewne rozbudzone oczekiwania, presję mediów, które oskarżają nauczanie Kościoła o to, że jest ciasne i faryzejskie. Owszem, powinniśmy przyjąć do wiadomości rzeczywistość taką, jaka ona jest, ale zadaniem Kościoła nie jest układanie się ze światem bez Chrystusa. Dla nas punktem wyjścia jest rzeczywistość przez Niego objawiona. Małżeństwo jest sakramentem. Jak każdy sakrament rozpoczyna pewną nową rzeczywistość. Chrzest oznacza, że nie mam żyć jak do tej pory, lecz że moje życie zmienia się totalnie. Stary człowiek umiera, a nowy zmartwychwstaje w Jezusie Chrystusie. Rzeczywistość Chrystusa Zmartwychwstałego to jest właśnie ta rzeczywistość, w której my żyjemy. Małżeństwo jest sakramentem tworzącym nową rzeczywistość, którą zapoczątkowuje Bóg. Co Bóg złączył, tego człowiekowi nie wolno rozdzielać. Od tej pory nie są już dwiema, lecz jedną rzeczywistością. Małżeństwo nie jest jedynie pięknym ideałem, romantycznym życzeniem czy obrazem. Jest decyzją, wzajemnym ofiarowaniem się drugiemu w Chrystusie w nowej rzeczywistości, której nie możemy już zmienić. 

Czy Kościół ma w ogóle władzę, aby dopuszczać do Komunii św. osoby rozwiedzione żyjące w niesakramentalnych związkach? Chodzi o to, czy jest to kwestia czysto dyscyplinarna na tym samym poziomie co np. obowiązkowy celibat księży, czy jest to kwestia doktrynalna, która nie podlega dyskusji? 


Oczywiście jest to kwestia doktrynalna. Tylko ten, kto znajduje się w stanie łaski, może godnie i owocnie przyjmować Komunię świętą. To wynika z nauczania soborów, można to też wywnioskować bezpośrednio z Pisma Świętego. Nie ma podwójnej relacji wobec Jezusa Chrystusa. W jednym sakramencie mówię Mu „tak”, a w innym sakramencie „nie”. Ten sam Chrystus jest w Eucharystii i ten sam Chrystus w sakramencie małżeństwa. 


Dlaczego wobec tego w relacji z poprzedniego synodu (Relatio Synodi, 52) mowa jest o Komunii dla rozwiedzionych jako o kwestii dyscyplinarnej, w której możliwe są różne rozwiązania? 


Relatio Synodi nie jest dokumentem Urzędu Nauczycielskiego i nie może on kwestionować dogmatycznych sformułowań Soboru Trydenckiego i Soboru Watykańskiego II. To by oznaczało, że Kościół przez 2000 lat był w błędzie. Nie można redukować kwestii dogmatycznej do poziomu czysto dyscyplinarnego porządku tylko dlatego, że komuś to akurat odpowiada. Sakramenty nie podlegają zmiennej dyscyplinie Kościoła, sakramenty są bezpośrednim wyrazem Bożego porządku zbawienia, który nie może być kwestionowany. Dziwię się, że niektóre osoby nie znają podstawowych zasad życia katolickiego. 


Kardynał Kasper, który podnosi tę kwestię, z pewnością zna teologię. 


Mamy tu do czynienia ze sprzecznością samą w sobie. Obiektywnej sprzeczności nie można rozwiązywać przez powołanie się na autorytet teologa. 
Ksiądz Kardynał zna doskonale Kościół w Niemczech. Dlaczego episkopat niemiecki tak mocno promuje zmiany proponowane przez kard. Kaspera? 
Wyobrażamy sobie, że jesteśmy narodem chrześcijańskim, że Kościół i społeczeństwo w jakiś sposób pokrywają się ze sobą. W tych miejscach, gdzie te dwie rzeczywistości wyraźnie się rozchodzą, chcielibyśmy stworzyć jakąś możliwość pogodzenia tego. W Niemczech jedyną drogą jest nowa ewangelizacja. Małżeństwo nie jest tylko pięknym kościelnym obrzędem. Małżeństwo jest tak naprawdę decyzją prowadzenia swojego życia jako mężczyzna i kobieta w tajemnicy Chrystusa. Musimy sobie postawić radykalne pytanie o wiarę. Mamy w Niemczech bolesne doświadczanie tego, dokąd prowadzi powierzchowne chrześcijaństwo. Podział Kościoła w XVI wieku dokonał się właśnie dlatego, że chrześcijaństwo stało się powierzchowne. Również ówcześni biskupi nie stanęli na wysokości zadania. Powinniśmy z tej lekcji wyciągnąć wnioski. 


Pytanie, dlaczego nie widzą tego dzisiaj niemieccy biskupi?


Dopasowanie się do świeckości nie spowoduje, że chrześcijaństwo stanie się bardziej atrakcyjne. Mówi się, że chodzi tylko o pojedyncze przypadki nieuregulowanych małżeństw, nad którymi powinniśmy się pochylić. Ale również te pojedyncze przypadki muszą być widziane w świetle całej nauki Kościoła. Rozwiązania nie mogą kwestionować podstaw wiary. 


Czy to ma związek z tym, że spowiedź w Niemczech przeżywa kryzys? 


To wiąże się również z tym, że chrześcijaństwo traktuje się zbyt lekko. Jeśli ktoś idzie do Komunii św. tylko dlatego, że akurat jest w kościele, to nie bierze odpowiedzialności za swoje spotkanie z Chrystusem. W sakramencie pokuty każdy człowiek musi sam jako osoba stanąć przed Panem Bogiem, uznać swoje grzechy, żałować za nie, wynagrodzić i postanowić prowadzić nowe życie w Chrystusie. 


Czy Ksiądz Kardynał nie boi się tego, że ten spór doprowadzi do schizmy, jeśli jakaś „cicha” schizma w praktyce już nie ma miejsca… Przypomnę zdanie kard. Marxa: „Nie jesteśmy filią Rzymu”. 


Kardynał Marx twierdzi, że nie powiedział tego w ten sposób i powinniśmy to uszanować. Dla każdego wierzącego jest jasne, że Kościół rzymski jest mater et magistra, czyli matką i nauczycielką. Wszystkie inne Kościoły są w relacji do papieża. Oczywiście Kościół nie jest zorganizowany centralistycznie jak międzynarodowe koncerny. Istnieje communio ecclesiarum poszczególnych Kościołów lokalnych (diecezji), ale diecezje, choć są samodzielne, nie są autonomiczne wobec Kościoła rzymskiego, w którym sam Chrystus przez prymat Piotra troszczy się o jedność w wierze, sakramentach i liturgii, o jedność ducha i ciała Kościoła. Taka jest szczególna rola Kościoła rzymskiego. Jest czymś bardzo niebezpiecznym, i należy to zdecydowanie odrzucać, jeśli ktoś antyrzymskimi nastrojami chce osiągnąć cokolwiek pozytywnego dla Kościoła. Antyrzymskie działania przynosiły tylko i wyłącznie szkodę. 


Jakie powinny być relacje Kościoła ze światem? – w tle jest chyba to podstawowe pytanie. Czy Kościół powinien mieć odwagę pozostawać w sporze ze współczesnym światem, z różnymi anty-Bożymi i antyludzkimi nurtami nowoczesności? 


Syn Boży przyszedł na świat, aby przyjąć ludzi, obdarzyć ich łaską, ale również przezwyciężyć grzech, który oddala człowieka od Boga i niszczy jego samego. To musi być podstawa w naszej relacji do świata. Jako Kościół nie możemy mieć innego podejścia do świata, niż miał Jezus Chrystus. Przez grzech relacja człowieka z Bogiem została bardzo zachwiana, z wszystkimi tego negatywnymi skutkami dla nas samych, dla społeczeństwa, dla środowiska, co ojciec święty podkreślił właśnie w najnowszej encyklice. Nie możemy więc dopasowywać się do świata takiego, jakim jest, dla naszej wygody czy łatwizny, by być lepiej postrzeganym przez ludzi, by mieć większą publikę czy polepszyć statystyki. Bóg tak umiłował świat, że Syna swojego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, przez Niego miał życie. Ale Jezus spotkał się ze sprzeciwem. Skandal krzyża to znak sprzeciwu wobec grzesznego świata. Musimy z krzyża czerpać siłę i odwagę do takiego sprzeciwu wobec grzechu.


Czy chrześcijanie powinni proponować Ewangelię także wyznawcom innych religii, na przykład muzułmanom w Europie? 


Metodą chrześcijańskich misji jest dawanie świadectwa Ewangelii oraz modlitwa za innych, aby oni w wolności z pomocą Ducha Świętego i Jego łaski mogli przyjąć Ewangelię i przesłanie Jezusa. Nie robimy tego w taki sposób, żeby innymi manipulować czy komukolwiek grozić. To jest całkowicie sprzeczne z chrześcijańskim przesłaniem. Owszem, uznajemy to, co jest pozytywne w ludziach czy innych religiach. Dostrzegamy ślady prawdy i dobra w innych, poza chrześcijaństwem. To jest również obszar działania Boga, które jest połączone z łaską Boga objawiającego się w Jezusie Chrystusie.


W ostatnich latach nasiliło się krwawe prześladowanie chrześcijan przez muzułmanów. Do napaści i zbrodni dochodziło w 37 państwach islamskich, najwięcej w Syrii, Iraku, Egipcie, Pakistanie, Nigerii i Sudanie. Czy nie jest tak, że pewne pytania pod adresem islamu wypowiedziane przez papieża Benedykta XVI podczas słynnego wykładu w Ratyzbonie okazały się prorocze? Czy Kościół nie powinien głośniej upominać się o los naszych braci i sióstr w wierze w krajach islamskich? 


Czujemy solidarność z chrześcijanami żyjącymi we wszystkich krajach. Musimy też wskazywać, że każdy człowiek powinien akceptować prawo drugiego człowieka do życia. Szczególnie jeśli ktoś uważa się za wierzącego w jednego Boga. Nie można powoływać się na Boga Stworzyciela i rościć sobie prawa, by w imię tegoż Boga pozbawiać innych życia danego im przez Niego. Dlatego prawdziwa wiara w Boga Stworzyciela wszystkich ludzi jest w całkowitej opozycji do stosowania przemocy i destrukcji w imieniu Boga, Dawcy życia. Każda religia musi uznać sama dla siebie, że nie ma żadnego rozumnego argumentu, by człowiek jednocześnie czcił Boga Stworzyciela i w imieniu tego Boga zadawał innym cierpienie, obcinał głowy czy krzyżował. To jest największy grzech przeciwko życiu i przeciwko Bogu.


W kontekście narastającej przemocy pojawia się pytanie, czy islam to rozumie. 


Dla nas jest to jasne. I to powinno być jasne dla autorytetów islamskich. Oni powinni widzieć tę sprzeczność. Nie mogą się powoływać na wersety w Koranie i powiedzieć, że to jest teraz wolą Bożą. Nie jest wolą Boga, żeby w Jego imieniu pozbawiać kogokolwiek życia. Wolą Bożą jest, żebyśmy szanowali naszych bliźnich, nawet jeżeli mają inne przekonania. Miłuj bliźniego jak siebie samego. Ocena, czy ktoś jest wierny Bogu czy niewierny, należy ostatecznie do samego Boga.


Tłumaczenie: Justyna Worach 


TAGI: