Tydzień w salonie Odnowy

Mira Fiutak

publikacja 27.08.2015 06:00

– To nie jest jakieś „doświadczenie na emocjach”, ale odkrywanie żywego Boga. I powrót z zupełnie innym podejściem do życia – mówi Barbara Lipiec z Buska-Zdroju.

 Czas uwielbienia – oddawanie chwały Panu we wspólnocie Marcel Kosztyła Czas uwielbienia – oddawanie chwały Panu we wspólnocie

W tym roku w trzech turnusach rekolekcji „Jezus żyje” na Górze Świętej Anny wzięło udział około 1300 osób – to najwięcej w ich dotychczasowej 13-letniej historii. Było w tym gronie wiele dzieci, bo też przyjeżdża sporo małżeństw. To największe rekolekcje w naszym regionie. Tak duża liczba uczestników wymaga też sporej kadry prowadzących. Żeby posługiwać latem, swoje rekolekcje przeżywają zimą, a zwykle bierze w nich udział około stu osób. Na rekolekcje „Jezus żyje” przyjeżdżają ludzie z całej południowej Polski, a nawet z innych części kraju, ale większość z diecezji gliwickiej. – To rekolekcje formacyjne dla Odnowy w Duchu Świętym i tych, którzy chcieliby przeżyć dni związane z taką duchowością otwartą na charyzmaty. Pomyślane są jako wymiar pełnego Kościoła. Są różne poziomy wiekowe, małżeństwa i osoby samotne, bardziej zaangażowani i mniej – wyjaśnia ks. Artur Sepioło, dyrektor Sekcji ds. Nowej Ewangelizacji gliwickiej kurii, jeden z odpowiedzialnych na II turnusie.

Wewnętrzny porządek

Rekolekcje organizują wspólnoty Odnowy w Duchu Świętym diecezji gliwickiej przy wsparciu diecezji opolskiej. Formacja dla dorosłych rozpisana na lata obejmuje poziom ewangelizacyjny, czyli seminarium wiary, a po nim trzy kolejne. Następnie są poziomy tematyczne przeznaczone dla osób we wspólnotach. Każdego roku rekolekcje mają określony rys, na którym skupia się całoroczna formacja i praca we wspólnotach. W ubiegłym roku takim tematem była ewangelizacja, w tym – uzdrowienie wewnętrzne, a w przyszłym będzie wspólnota. Tegoroczny temat podjęli goście ze Stanów Zjednoczonych – Matthew Lozano i Tom Widnar. – Modlimy się o uwolnienie serca od wszelkich zranień, a odbywa się to w pewnym modelu, który prowadzący nazywają modlitwą pięciu kluczy. Jest tutaj przedstawiany i uczymy się, jak tą modlitwą posługiwać – mówi ks. Artur Sepioło.

Cykl podejmowanych tematów nie jest przypadkowy. – Ludzie, którzy się nawracają, często są poranieni, w różnych skomplikowanych życiowo sytuacjach. Potrzebują zrobienia takiego wewnętrznego porządku. Uzdrowienie wewnętrzne jest pierwszym etapem formacji takiego człowieka, gdy odkrywa pokój, równowagę, harmonię, umiejętność rozpoznawania rzeczy istotnych i drugorzędnych. Jest w tym też element spojrzenia w przeszłość i porządkowania jej. Tego, co było w historii życia, co mogłyby mieć wpływ na teraźniejszość. To wzięcie w pełni odpowiedzialności za siebie. Bo powierzając serce Bogu, chcemy współpracować z Nim w odpowiedzialności za własne życie – wyjaśnia.

Dzięki różnym zapraszanym gościom i prowadzącym rekolekcje mają też rys ekumeniczny. W każdym turnusie uczestniczy grupa księży posługujących w ekipie prowadzącej, inni przyjeżdżają do pomocy. W tym roku przeciętnie na każdym obecnych było w sumie kilkunastu księży. Wśród uczestników są też klerycy. Na I turnus przyjechał nowo wyświęcony ksiądz z Rzeszowa, który przez trzy lata brał udział w tych rekolekcjach. Tym razem nie mógł uczestniczyć, przyjechał tylko po to, żeby odprawić Eucharystię i udzielić błogosławieństwa prymicyjnego.

Ludzie tu dojrzewają

Barbara i Wiesław Lipcowie z Buska-Zdroju w rekolekcjach „Jezus żyje” uczestniczą od kilkunastu lat. W tym czasie zdążyły dorosnąć już ich dzieci. – Warte podkreślenia jest to, jak doceniona jest tu wspólnota w Kościele, poczucie, że nie jest się samemu na drodze wiary. Obok są inni, którzy też kroczą tą drogą, i można liczyć na ich wsparcie. Na rekolekcjach jest możliwość spokojnego podzielenia się swoimi sprawami duchowymi, spowiedzi, modlitwy wstawienniczej… Jeśli ktoś przyjeżdża z konkretnym problemem, to ma dużą szansę, że tu, we wspólnocie, dostanie pomoc – wszelkiego rodzaju, i duchową, i inną – podkreśla Wiesław Lipiec. Zauważa, że na rekolekcje jako prowadzący, ale też jako goście zapraszane są osoby zajmujące się różnorodną działalnością w Kościele. – To daje takie szersze spojrzenie na Kościół powszechny, na wiele form zaangażowania w nim poszczególnych osób. Nieraz bardzo wymagającego, które dla nas jest mocnym świadectwem i również zachętą do działania – stwierdza.

– Widzimy, jak ludzie dojrzewają tu w wierze – dodaje Barbara. – Na początku przyjeżdżają z problemami, potrzebują uzdrowienia, wyprostowania swoich ścieżek, a potem są gotowi na to, by brać odpowiedzialność za innych. Odkrywają swoje miejsce w Kościele, bo odkrywają Boga żywego, to, że Jezus jest realną osobą. To, co tu przeżywają, to nie jest jakieś „doświadczenie na emocjach”. Ludzie wracają z zupełnie innym podejściem do życia, do Kościoła, do rodziny – wymienia.

Ich dzieci rosły wraz z tymi rekolekcjami. Najstarsza, 27-letnia córka Monika przyjeżdża dziś ze swoim mężem. Dawid ma dziś 23 lata, a Weronika 17, na pierwszych rekolekcjach byli jeszcze dziećmi. – Kiedy nasze dzieci były małe, po każdym powrocie z rekolekcji widzieliśmy skok rozwojowy u nich. Zaczynali coś nowego robić, poszerzały się ich zainteresowania i horyzonty. Takie duchowe oddziaływanie na wszystkie obszary życia. Ci młodzi ludzie, którzy tu przyjeżdżają i formują się przez lata, mają już inny start w życie, inne podejście do niego, hierarchię wartości. Widzimy to na przykładzie naszych dzieci – mówi Barbara Lipiec. Starsze po powrocie z jednych rekolekcji założyły zespół muzyczny. Najmłodsza córka właśnie oznajmiła, że chce grać na gitarze i dołączyć do zespołu. Rodzice uczestniczący w rekolekcjach podkreślają, że dzieci mają tu nie tylko opiekę i zajęty czas, ale też własną formację na swoim poziomie i konkretny program, który realizują w grupie najmłodszych i w dwóch grupach wiekowych dla młodzieży.

Każdego dnia jest też oddzielna Msza św. dla dzieci. 17-letnia Weronika Lipiec korzystała w tym roku z formacji poziomu pn. „Twórcy historii” prowadzonego przez międzynarodową ekipę, w tym roku zaproponowanego po raz pierwszy. – Chcemy go kontynuować. To propozycja dla dorosłych, ale młodych ludzi, zaangażowanych, którzy odkryli w sobie pragnienie służenia. Chcemy rozpalić ich w tym jeszcze bardziej, dać im konkretne narzędzia poprzez pogłębienie relacji z Panem Bogiem, pokazanie takich zagadnień, jak wizja, cele, relacje, wspólnota i dojrzałość, umiejętność porządkowania własnego życia – mówi Stefan Mitas, jeden z odpowiedzialnych na dwóch tegorocznych turnusach, a przed laty pomysłodawca rekolekcji „Jezus żyje”.

Każdy znajdzie to, czego potrzebuje

Organizatorzy starają się o równowagę pomiędzy głośnym, dynamicznym uwielbianiem o poranku a ciszą dwugodzinnej adoracji na zakończenie każdego dnia z kompletą prowadzoną przez kleryków. Właśnie podczas tych wieczornych adoracji Katarzyna Pytel z Dębicy prosiła o uzdrowienie swojego syna. Opowiadała o tym przed jedną z Eucharystii.

Przyjeżdża na te rekolekcje aż z Podkarpacia. Wiosną 2013 roku u jej, wtedy 6-letniego syna zdiagnozowano początki epilepsji, objawiające się nocnymi atakami lękowymi z krzykiem, z których nie mogła go wybudzić, niemożliwe też było podanie leku. Latem na rekolekcjach codziennie podczas adoracji razem z synem prosili o uzdrowienie. Po powrocie objawy choroby znacznie się zmniejszyły. Przez cały rok syn nie brał leku, bo nie sposób było mu go podać. W czasie ubiegłorocznych rekolekcji dalej prosili o zdrowie podczas adoracji.

– Przez cały ten rok nie pojawił się żaden atak. Mocno w to wierzę, że mój syn został całkowicie uzdrowiony z tej choroby, i dziękuję za to Panu Jezusowi – powiedziała do uczestników tegorocznych rekolekcji.

Barbara i Wiesław Lipcowie przez te kilkanaście lat zaprosili na rekolekcje wiele osób z rodziny, a także znajomych i przyjaciół, również z ich wspólnoty działającej w parafii św. Brata Alberta w Busku-Zdroju. – To jest rzadkość, że cała rodzina chce wyjeżdżać razem na rekolekcje. Tutaj to możliwe, bo każdy może znaleźć to, czego potrzebuje, i na swoim poziomie – mówi Barbara Lipiec. Podkreśla, że to intensywny tydzień: – A kiedy wracamy, znajomi mówią: ale jesteście zrelaksowani. To jest taki „uboczny produkt”, który otrzymujemy. Czujemy się, jakbyśmy byli młodsi o pięć lat. Myślę, że salony odnowy nie dają tego, co tutaj daje nam Pan Bóg przez ten tydzień. 

TAGI: