Pobożność nieochrzczonych

Roman Tomczak

GOSC.PL |

publikacja 15.07.2015 06:00

Przez wieki można było z nimi rozmawiać tylko przez kratę klauzury. Odkąd świat zaczął przysyłać siostrom „wypalonych” świeckich, te wyszły im naprzeciw.

Obecnie w klasztorze zamieszkuje 15 sióstr. Kiedyś zamknięte w klauzurze, dziś coraz częściej biorą udział w uroczystościach z udziałem świeckich  zdjęcia Roman Tomczak /Foto Gość Obecnie w klasztorze zamieszkuje 15 sióstr. Kiedyś zamknięte w klauzurze, dziś coraz częściej biorą udział w uroczystościach z udziałem świeckich

Kilka kilometrów od polskiej i czeskiej granicy, pomiędzy Görlitz i Zittau, leży jeden z najbardziej malowniczych klasztorów w Europie. Oprócz niezaprzeczalnych walorów estetycznych i materialnych, to miejsce ważne jest głównie z powodów duchowych. W St. Marienthal (co można przetłumaczyć jako Dolinę Maryi) od prawie 800 lat cysterskie zakonnice nieprzerwanie realizują benedyktyńską zasadę „Ora et labora”.

Dziś klauzurowe siostry wychodzą ze swoją misją na zewnątrz. To odpowiedź na coraz gwałtowniejsze zapotrzebowanie ze strony świeckich. Rekolekcje, dni skupienia, konferencje – dzięki temu po raz pierwszy od wieków z St. Marienthal wychodzą w świat ludzie, którzy tu odmienili swoje życie. I tą odmianą zarażają innych. Powie ktoś – to normalne. Być może. Ale nie w Niemczech.

Chcesz – rozmawiasz. Nie chcesz – milczysz

– Spotkania, które realizujemy w tej formie od grudnia ub. roku, mają charakter mieszany – wyjaśnia dr Beata Bykowska, wyznaczona przez siostry na osobę kierującą projektem. – Częściowo są to rekolekcje, częściowo dni skupienia. Same rekolekcje byłyby całkowicie zamkniętym spotkaniem, ludzie mieliby kontakt prawie wyłącznie ze światem wewnętrznym klasztoru. To byłoby zwrócenie uwagi bardziej na duchowość cysterską – tłumaczy. Za to dni skupienia mają jej zdaniem charakter bardziej wyważony. – Są tam elementy słuchania tekstów biblijnych i ich rozważania. Można później porozmawiać na ten temat, ale jest także możliwość nierozmawiania o tym. A pomiędzy modlitwami i rozważaniami można wyjść na spacer i obcować z naturą – wyjaśnia dr Bykowska. Te marienthalskie „Ora et labora” trwają od 3 do 5 dni. W czasie Wielkanocy był to nawet cały tydzień. Od grudnia odbyło się już osiem takich spotkań.

Rekolekcjoniści z agnostyków

Dzień rekolekcyjny w St. Marienthal zaczyna się jutrznią o wpół do piątej rano. Później są indywidualne rozważania, po których uczestnicy spotykają się na Mszy świętej. Dopiero po niej idą na śniadanie. Potem wspólnie słuchają czytania, które jest mottem danego dnia, wyjętym albo z Ewangelii, albo cytatu ze św. Bernarda z Clairvaux. – O tym rozmawiamy wspólnie do jedenastej. Chwila wolnego czasu poprzedza modlitwę brewiarzową z siostrami. Po obiedzie ludzie decydują, czy chcą dalej rozważać urywki z Ewangelii, medytować czy rozmawiać z siostrami. O piętnastej, w zależności od tego, czy ludzie praktykują Koronkę do Miłosierdzia Bożego, czy nie, jest Różaniec lub inna modlitwa. Trzeba zaznaczyć, że w tych rekolekcjach często uczestniczą osoby, które do tej pory nie miały nic wspólnego z Kościołem – zaznacza dr Bykowska. – W Niemczech spory odsetek ludzi to agnostycy, nie ateiści. Oni poszukują sensu życia. Przyjeżdżają do nas, starając się znaleźć odpowiedź na pytanie, co takiego interesującego jest w tej naszej wierze katolickiej. Co tak bardzo zafascynowało te kobiety, które tu mieszkają, że zdecydowały się temu poświęcić resztę swojego życia? Pójście codziennie ślad w ślad za rozkładem życia sióstr pozwala, choć w części, ten fenomen zrozumieć – uważa.

Nie tylko mięso

Po Koronce znowu przychodzi czas na rozważanie tekstu biblijnego, związanego bądź to ze św. Benedyktem, bądź św. Bernardem. Czasami temat jest nadany, np. „Bóg jest miłością”. Po krótkim czasie wolnym – nieszpory o siedemnastej. – Ten czas wolny poświęcają ludzie np. na spacer czy inną formę aktywności. Bo przecież w zdrowym ciele zdrowy duch! – śmieje się koordynatorka rekolekcji. Kolacja i następująca po niej kompleta kończą wspólne spędzanie czasu. A trzeba pamiętać, że po komplecie w klasztorze obowiązuje milczenie.

Siostra Elisabeth, przełożona cysterek w St. Marienthal, żałuje, że napięty plan dnia sióstr nie pozwala poświęcić każdej z osób biorących udział w rekolekcjach 3–4 godzin dziennie. A taka potrzeba istnieje. Dlatego to zadanie przypadło właśnie dr Beacie Bykowskiej, osobie świeckiej, która swoją pracę naukową poświęciła dziejom klasztoru w St. Marienthal. – Tematycznie nasze dni skupienia dotyczą świąt liturgicznych lub tematy są zadane wcześniej przez organizatorów rekolekcji. Na przykład w czasie Wielkiego Postu zadaniem dni skupienia było uświadomienie uczestnikom, że umartwienie wielkopostne to nie tylko zrezygnowanie z potraw mięsnych, że post to również zastanowienie się nad swoim wnętrzem. Że wszystko, co czynią, powinno przybliżać do Boga – opowiada.

Z babci – zakonnica

Grupy uczestniczące w rekolekcjach nie są wielkie. Pięć, siedem osób – to norma. Jednak klasztor jest przygotowany na grupy nawet 15-osobowe. Jako że propozycja tego typu rekolekcji jest nowa, cysterki liczą, że osób chętnych będzie przybywać. – Siostry przekonały się, że takie dni skupienia są bardzo ważne. Że z tych grup odwiedzających klasztor mogą być w przyszłości powołania, choć nie to jest głównym celem ich organizowania – zaznacza dr Beata Bykowska.

Najczęściej przyjeżdżają ludzie w wieku dojrzałym lub starsi, w większości kobiety. Mimo że mają rodziny, dzieci czy wnuki, można mówić o ewentualnych powołaniach. Nawet obecnie dwie z piętnastu sióstr w St. Marienthal to osoby, które mają dzieci z okresu życia świeckiego. – Obie były kiedyś niewierzące. Trafiły na drogę do Boga w zupełnie inny sposób niż my, chrzczeni w Polsce jako dzieci, wzrastający później w tej wierze. Te dwie, wtedy jeszcze panie, trafiły kiedyś na podobne seminarium. Pragnęły go, poszukiwały i trafiły! Po jakimś czasie ochrzciły się i spostrzegły, że ich życie koncentruje się już wyłącznie na służbie Panu Bogu czy też na poszukiwaniu Go – opowiada dr Bykowska. Zaznacza, że wcześniej przyjmowanie do nowicjatu takich kobiet nie było w St. Marienthal możliwe.

Na rekolekcje decydują się także mężczyźni, ludzie życiowo ustabilizowani, menedżerowie, właściciele hoteli, inżynierowie. Jak zauważa dr Bykowska, na ogół wypaleni wewnętrznie. – Tutaj mają czas da siebie. Chodzą do kościoła na Mszę św., choć czasem nie rozumieją liturgii. Ale pytają o wszystko – zaznacza. Siostra Elisabeth, matka przełożona cysterek z St. Marienthal, mówi, że mała liczba uczestników nie zniechęca sióstr. – Dla klasztoru to bardzo dobry początek, a ci ludzie wychodząc z niego, mogą być tymi, którzy wyniesionym stąd doświadczeniem podzielą się z innymi – uważa. – To ludzie, którzy znowu tu przyjadą, przywożąc ze sobą innych.

Jak trwoga, to do... St. Marienthal

Mimo że rekolekcje to nowy projekt i – jak mówi s. Elisabeth – jest to ciągle poruszanie się „po grząskim gruncie”, są one bardzo ważne. – Dzięki nim możemy spróbować pokazać tym ludziom, jak ważny jest stosunek człowieka do człowieka, a przez to stosunek człowieka do Boga. Sama nasza obecność w tym miejscu, błogosławionym przecież przez tyle stuleci, wywiera na ludziach ogromne wrażenie – mówi. Nic dziwnego. Genius loci tego miejsca czuć niemal namacalnie. Klasztor cysterek w St. Marienthal zamieszkały jest przez siostry klauzurowe nieprzerwanie od 781 lat. To najstarszy, bez przerwy funkcjonujący klasztor w Niemczech. Tej ciągłości nie przerwały ani średniowieczna reformacja, ani XIX-wieczna sekularyzacja, ani XX-wieczne hitleryzm i komunizm.

Klasztor ma charakter stricte kontemplacyjny, klauzurowy, ale – jak podkreśla matka przełożona – posiada także misję organizowania przedsięwzięć na zewnątrz. To wychodzenie najbardziej dało się odczuć w chwili, kiedy klasztor obchodził swoje 750-lecie. – Był rok 1984, czasy „twardego” NRD. Wtedy zauważyliśmy, jak wielu jest ludzi poszukujących sensu życia. Podobna sytuacja dała się zauważyć jeszcze raz po zjednoczeniu Niemiec i... teraz – mówi s. Elisabeth. Znalezienie impulsu, który mógłby tym ludziom wskazać właściwy kierunek poszukiwań, było już zadaniem sióstr. – Zauważyliśmy, że ze względu na charakter naszej duchowości możemy, a nawet powinniśmy tym ludziom pomóc – mówi matka przełożona.

Rekolekcje kosztują ok. 60 euro od osoby za dobę pobytu. To sporo, jeśli przemnoży się to na złotówki. Dlatego do tej pory w rekolekcjach uczestniczyli sami Niemcy. Ale jak podkreśla s. Elisabeth, celem zaproponowanych rekolekcji jest uczestnictwo w nich także Polaków i Czechów.

TAGI: