Boży wiatr

Joanna Sadowska


publikacja 12.06.2015 06:00

Duch Święty dotyka każdego, o czym przekonują się uczestnicy programu „Młodzi na progu”. Czasami jednak działa w sposób dość zaskakujący.


Działanie Ducha nie kończy się na bierzmowaniu. Na zdjęciu
bp Jan Styrna udziela sakramentu bierzmowania w Borzęcinie Joanna Sadowska /foto gość Działanie Ducha nie kończy się na bierzmowaniu. Na zdjęciu
bp Jan Styrna udziela sakramentu bierzmowania w Borzęcinie

Chrzest święty to pierwszy moment otrzymania Ducha Świętego. Kolejny, związany z wylaniem Jego darów, to bierzmowanie. Przygotowanie do tego sakramentu to szansa na obudzenie i ożywienie wiary młodego człowieka. Od kilku lat pomaga w tym program „Młodzi na progu”, opracowany przez Szkołę Nowej Ewangelizacji diecezji gliwickiej. Obecnie realizowany jest on w pięciu parafiach diecezji: w Brzesku, Tarnowie-Mościcach, Żabnie, Szczepanowie i Tuchowie, u św. Jakuba. W jego ramach młodzież spotka się w małych grupach co dwa tygodnie, jest też Msza św. w pierwszy piątek miesiąca i rekolekcje ewangelizacyjne.

– Spotkania w grupach prowadzą animatorzy niewiele starsi od gimnazjalistów – mówi ks. Marek Wojak, wikariusz z Tuchowa. – Dla młodych takie relacje są bardzo ważne. Animatorzy stają się dla nich autorytetami i pokazują, że można być młodym człowiekiem, żyć wiarą i nie wstydzić się tego – dodaje. – Taka forma przygotowania bardziej dociera do młodych niż jakakolwiek inna. Każdy ma szansę się tu wypowiedzieć. Nie czują się jak na lekcji, gdzie są oceniani, tylko są wśród znajomych, przyjaciół i będąc otwartym, asymilują wszystko lepiej. Prawdziwym sukcesem zaś są rekolekcje – mówi Maciek Lewicki, animator.


– Przygotowanie do bierzmowania wyobrażałam sobie zupełnie inaczej i  spodziewałam się nudnych spotkań dużych grup po wieczornej Mszy św. Inicjatywa spotkań w małych grupkach z biegiem czasu bardzo mi się spodobała. Łatwiej było mi rozmawiać na dany temat,
 skupić się na tym, co animatorki mówią, czy poczuć tę atmosferę. W głębi duszy czułam, że wkrótce nadejdzie przełom w moim życiu. Tak też się stało – opowiada Kinga Stańczyk, gimnazjalistka z Tuchowa.  – Nadeszły rekolekcje, do których byłam trochę negatywnie nastawiona. Moją pierwszą myślą było, że stracę weekend na słuchaniu nudnych kazań. Tak bardzo się myliłam. Wiele spraw poukładało mi się wtedy w głowie. Podczas modlitwy uwielbienia poczułam prawdziwy dotyk Ducha Świętego. Tego samego wieczoru pogodziłam się z moją przyjaciółką z podstawówki, z którą nie rozmawiałam od dwóch lat. Pragnęłam znaleźć się jeszcze bliżej Boga. Zapisałam się do KSM-u oraz do parafialnej scholii. To była jedna z najlepszych decyzji w moim życiu. Poza tym znów zagościła u mnie codzienna modlitwa. Czuję przy sobie obecność Ducha Świętego, który pomaga mi w codziennych problemach – opowiada.


Bierzmowanie to sakrament dojrzałości w wierze. – Ale to nie może być jednorazowe spotkanie z Duchem Świętym. To ma być ciągłe wzrastanie. Tym sakramentem zostali oni umotywowani i uposażeni do zrobienia wiosny w Kościele. Ważne jest też, aby parafia stworzyła im przestrzeń do ich aktywności, entuzjazmu, potrzeby działania – podkreśla bp Stanisław Salaterski.
 Działanie Ducha Świętego nie kończy się na bierzmowaniu. To w zasadzie początek świadomego przyjmowania Jego darów. A On działa w różny sposób. Szczególnym momentem jest chrzest w Duchu. Odbywa się on zwykle podczas modlitwy z nałożeniem rąk na człowieka.

Modlitwie tej czasami towarzyszą różne zjawiska, nie zawsze zrozumiałe. Jednym z nich jest spoczynek w Duchu Świętym. To najczęściej upadek do tyłu, przypominający zemdlenie trwające od kilku minut aż do nawet kilku godzin. Na podstawie świadectw osób, które tego doświadczyły, nigdy nie powoduje on bólu czy siniaków. Najczęściej przeżywają go osoby świeckie, ale i biskupi, kapłani czy siostry zakonne. Od początku zjawisko spoczynku pobudza do dyskusji, ma zwolenników i przeciwników. Ale skoro pojawia się w Kościele z coraz większą siłą, nie można wobec tego przejść obojętnie. To w Piśmie mamy napisane „Badajcie duchy, czy są z Boga” (1J 4,1).



Nie spanie, lecz działanie 


Ks. dr hab. Janusz Królikowski, prof. UPJPII, wykładowca teologii dogmatycznej


– Wszelkiego rodzaju spoczynki czy zaśnięcia stawiają pytania. Znakiem działania Ducha Świętego nie jest bowiem zaśnięcie czy upadek, ale cnoty i błogosławieństwa rodzące się z przyjęcia darów Ducha Świętego. Jeśli ktoś wychodzi z kościoła i idzie żyć cnotliwie, i w cnocie się utwierdza, i przez cnotę widać jego życie chrześcijańskie, to jest to nieomylny znak, że spotkał się z Duchem Świętym. Na temat tak zwanego spoczynku w Duchu panują sprzeczne opinie, jednak z punktu widzenia teologicznego trzeba zachować daleko idącą wstrzemięźliwość pod adresem łatwego przyjęcia tego zjawiska jako znaku obecności Ducha Świętego. Duch Święty nie jest duchem spania i spoczywania, ale jest Duchem działania, mocy, trzeźwego myślenia. Jest Duchem świętości wyrażającej się w czynie. 


Owszem, działaniu Ducha Świętego towarzyszą rozmaite nadzwyczajne zjawiska. Są one do przyjęcia, ale po dużym namyśle. Już Ojcowie Kościoła mówili, że także ciało jest przeznaczone, aby doświadczać dobroci Bożej, że jest świątynią Ducha. Nie ma więc ścisłego rozdzielenia – ciało i duch. Człowiek jest jednością. Niemniej jednak tutaj nie mamy pewnego kryterium, które by pozwoliło stwierdzić, że taki objaw jak zaśnięcie dowodzi, że człowiek jest przeniknięty Duchem Świętym. Ważne jest, aby nie pomieszać Ducha Świętego z duchem ludzkim. Ja nie wiem, czy to jest spoczynek, czy człowiek chce się po prostu dobrze poczuć i kładzie się na posadzce. Moim zdaniem to wszystko jest związane z duchem ludzkim.


Zjawiska te są znane od IV wieku, gdy pojawili się tzw. messalianie. To był nurt heretycki w zakresie duchowości, gdzie w sposób psychofizyczny chciano doświadczyć Ducha Świętego. Błędnie zakładano, że znakiem Jego obecności jest wyjątkowy entuzjazm, radość, ekstaza. Z czasem niemal cały Wschód został ogarnięty tym ruchem, z którym zmagali się Ojcowie Kościoła. Zresztą, na Wschodzie zawsze było to obecne w wersji zminimalizowanej, zwłaszcza w prawosławiu rosyjskim, w nurcie mnichów tzw. entuzjastów. Zjawiska te znane też w ruchach charyzmatycznych, które wywodzą się z rozmaitych nurtów protestantyzmu, gdzie nie ma bierzmowania. A protestanci znający Pismo dobrze wiedzą, że bez Ducha Świętego nie ma życia chrześcijańskiego. Więc to ich poszukiwanie Ducha Świętego wyraża się przez modlitwę wspólnotową o dar Ducha.


W naszej tradycji katolickiej mamy specjalny sakrament i to jest dla nas pierwsze, podstawowe i nieomylne wylanie Ducha Świętego. Właściwie nie potrzebujemy szukać nowego wylania. Trzeba zwrócić większą uwagę na to, czym jest bierzmowanie i jakie jest jego znaczenie w życiu chrześcijańskim i jakie są jego możliwości duchowe.


Boży anestezjolog


Ks. mgr lic. Artur Ważny, dyrektor Wydziału ds. Nowej Ewangelizacji tarnowskiej kurii


– Jeśli widzi upadek lub zaśnięcie, to najpierw trzeba się zastanowić, z jakiego źródła one pochodzą. Jest to zjawisko badane od kilkudziesięciu lat. Już jakiś czas temu Komisja Teologiczna Episkopatu Niemiec analizowała ten fenomen i według niej 70 proc. spoczynków pochodzi od ludzkiego ducha, czyli jest prowokowanych przez nasze pragnienia i oczekiwania. Kolejnych 20 proc. od Ducha Świętego, a 10 proc. to maskarada demona. Bo kiedy Zły już nie wytrzymuje Bożej obecności, parodiuje spoczynki, ale one łączą się z krzykiem i zaśnięcie jest całkiem inne. Ze swojego doświadczenia wiem, że kiedy spoczynek dokonuje się w czasie Mszy św. czy adoracji, nie jest od Bożego Ducha. Bo wtedy w centrum jest Jezus i nic nie może odwracać od niego uwagi. Co innego, gdy dochodzi do tego podczas modlitwy wstawienniczej czy w czasie chrztu w Duchu Świętym (nie mylić z sakramentem).


Spoczynek nie jest charyzmatem, choć przy niektórych osobach posługujących zdarza się częściej. Na przykład włoscy dominikanie, ojcowie Enrico i Antonello pracujący w Brazylii dają niesamowite świadectwo. Pracują w miejscach, gdzie jest mało Boga, a wystarczy, że się pomodlą i szefowie gangów padają i nawracają się. Ojcowie ci byli już zaproszeni przez kilku polskich biskupów, m.in. przez bp. Siemieniewskiego z Wrocławia, który jest bardzo krytyczny wobec takich zjawisk. Również o. Raniero Cantalamessa, kaznodzieja trzech papieży, pozytywnie wyraża się o spoczynku. Był świadkiem tego, widzi owoce, nie kwestionuje tego, choć zaznacza, że dar może być narażony na sfałszowanie. 
Ktoś powiedział: „Nawet jeśli osoba ma mnóstwo spoczynków, jakby robiła pompki, to i tak nigdy tyle łaski nie otrzyma, jak poprzez sakramenty, które są naszą właściwą drogą uświęcania”. Spoczynek nie może być celem, tylko środkiem. Jest od Ducha Świętego, jeśli człowiek zaczyna mieć nową relację z Bogiem, odkrywa Jego Słowo, zaczyna Go uwielbiać i żyć sakramentami. Gdy Duch Boży chce czasem kogoś uzdrowić z głębokich zranień – działa jak „anestezjolog” – usypia. To doświadczenie nowej mocy Boga, a zarazem odnowienie łask chrzcielnych i bierzmowania.

Naszym szczytem uwielbienia jest Komunia św. i Eucharystia, ale to nie znaczy, że mamy pozbawiać się i żyć bez emocji z Bogiem. Pewne emocjonalne czy zmysłowe przeżycie Boga jest bardzo potrzebne. Najpierw trzeba jednak zadbać o takie przygotowanie do bierzmowania, aby to rzeczywiście był czas oczekiwania na zesłanie Ducha Świętego i Jego darów. A potem musi być tylko odpowiednia formacja.

TAGI: