Dobry glina ma zasady

ks. Rafał Starkowicz

publikacja 26.05.2015 06:00

Pięciometrowy krzyż na szarej elewacji policyjnych koszar w Matarni nie przykuwa uwagi podróżnych przejeżdżających ulicą Słowackiego. Ale to właśnie tutaj przed 25 laty powstała pierwsza w Polsce policyjna kaplica.

 Abp Sławoj Leszek Głódź często towarzyszy policjantom podczas okolicznościowych uroczystości Poniżej: – Każdemu z nas przydaje się formacja ludzka i duchowa – mówi gen. Krzysztof Gajewski (w środku), komendant główny Policji. Z lewej gen. Wojciech Sobczak, komendant wojewódzki Policji ks. Rafał Starkowicz /Foto Gość Abp Sławoj Leszek Głódź często towarzyszy policjantom podczas okolicznościowych uroczystości Poniżej: – Każdemu z nas przydaje się formacja ludzka i duchowa – mówi gen. Krzysztof Gajewski (w środku), komendant główny Policji. Z lewej gen. Wojciech Sobczak, komendant wojewódzki Policji

Przez lata stanowiła miejsce modlitwy dla mieszkańców powstałej wówczas parafii św. Rafała Kalinowskiego. Dzisiaj służy pomorskim policjantom jako miejsce spotkań i modlitwy. – Kiedy po zmianach w naszej ojczyźnie zrobiono badania wśród policjantów, okazało się, że pięciu na sześciu funkcjonariuszy pragnęło, aby powołano duszpasterstwo policji – mówi abp Sławoj Leszek Głódź. – Można więc powiedzieć, że zarówno duszpasterstwo, jak i sama kaplica powstały z potrzeby serca. I tak się stało 25 lat temu. Pierwsze duszpasterstwo policji powstało w Gdańsku.

Wyzwanie na miarę czasu

– Był początek maja 1990 roku. Wezwał mnie biskup sufragan. Dostałem propozycję objęcia parafii w Złotej Karczmie. Miałem dwa tygodnie na zastanowienie. Pomyślałem wówczas, że trzeba podejmować zadania, które Kościół stawia przed księdzem. Pierwotnie chodziło o budowę kościoła, dopiero później o wejście w środowisko milicyjne – wspomina ks. Bogusław Głodowski, kapelan pomorskiej policji. A zadanie nie było łatwe. W blokach należących do parafii mieszkali policjanci, którzy jeszcze tak niedawno, będąc w strukturach Milicji Obywatelskiej, na ulicach Trójmiasta tłumili patriotyczne demonstracje.

– Kiedy podczas stanu wojennego przejeżdżałem obok tych koszar ZOMO (Zmotoryzowane Oddziały Milicji Obywatelskiej – przyp. redakcji), czułem, że podnosiło mi się ciśnienie – wyznaje duszpasterz. Kiedy stał się ich proboszczem, zobaczył, że to są zwyczajni ludzie, którzy różnie radzili sobie z tym, co w ich życie wnosił system. – Zakładałem Żywy Różaniec. Okazało się wtedy, że dużo z tych rodzin doskonale wie, kto to jest zelator, ile jest tajemnic różańcowych… – opowiada ks. Bogusław Głodowski. Gdy w parafii powstał Ruch Rodzin Szensztackich, zaczęli wspólnie wyjeżdżać na pielgrzymki do Częstochowy czy na wakacyjne obozy z dziećmi.

Kapelan wspomina, że w pierwszych latach jego działania wymagały wiele cierpliwości. Tutaj przydała się jego wcześniejsza praca ze środowiskiem anonimowych alkoholików. – Nie da się zmienić na rozkaz mentalności człowieka. Musimy się obserwować, być ze sobą, modlić się, a nawet grać w piłkę – dodaje. – To był czas zdobywania ich zaufania. Przyglądali się księdzu, który był nowym elementem w ich życiu – mówi z uśmiechem.

Z milicjanta – ministrant

Ksiądz Głodowski w pracy z policjantami unikał wielkich zebrań. – Oni mieli dość takich masówek z pierwszym sekretarzem. Zająłem się duszpasterstwem indywidualnym. Odwiedzałem kompanie, a każde spotkanie z ludźmi stawało się katechezą – wspomina. Na rozmowy przychodzili nie tylko zwykli milicjanci. Zdarzało się, że w mieszkaniu kapelana pojawiali się byli pracownicy Służby Bezpieczeństwa. Pewnego razu odwiedził go człowiek, który powiedział: „Proszę księdza! Nieraz chodziłem do kościołów i nagrywałem kazania. Czasem zdarzyło się, że wypadł mi spod marynarki magnetofon. A dzisiaj chciałbym pójść normalnie do kościoła, pomodlić się, ale ciągle mam w pamięci te wypadające magnetofony. To nie jest łatwe…”. Kapelan wspomina też jednego z oficerów politycznych, który zabraniał funkcjonariuszom chodzenia do kościoła. Po zmianach ustrojowych zaczął zbierać tacę w jednej z gdańskich parafii. Ks. Głodowski pamięta pierwsze Msze św. dla policjantów. Miały charakterystyczną cechę – wszyscy przychodzili na nie z książeczkami do nabożeństwa.

W trosce o dzieci Boże

– Wojsko i policja były środowiskami, które niezwykle mocno były przeniknięte myśleniem komunistycznym. Można powiedzieć, że były ramieniem partii – wspomina abp Tadeusz Gocłowski, który w 1990 roku powołał do życia duszpasterstwo policji. Jak mówi, przejście wojska i policji do działania w demokratycznym państwie stało się ogromnym wyzwaniem. – Trzeba przyznać, że dosyć ważną rolę w tej dziedzinie odegrał w Gdańsku ks. Henryk Jankowski – dodaje arcybiskup. Do historii przeszła Msza św., odprawiona w kościele św. Brygidy 16 grudnia 1989 roku, w 19. rocznicę wydarzeń grudniowych. Z inicjatywy ks. Henryka Jankowskiego podczas tej Mszy dokonał się akt pojednania milicji z narodem. Niedługo później, bo już 20 maja 1990 roku, nieco ponad miesiąc po tym, jak parlament przegłosował tzw. ustawy policyjne, w gdańskich koszarach odbyła się uroczystość otwarcia pierwszej w Polsce kaplicy policyjnej. Jej wyposażeniem zajął się także ks. prał. Jankowski.

– Chodziło o duszpasterskie wejście do wnętrza tej służby, a nie stworzenia struktury w policji. Tym Kościół nie był zainteresowany. Zależało nam na ludziach, którzy od teraz mieli służyć społeczeństwu już nie jako Milicja Obywatelska, ale jako Policja – tłumaczy abp Gocłowski.

Budowa na autorytecie

– Kiedy w Polsce dokonywały się przemiany, studiowałem we Francji w szkole oficerskiej – mówi gen. Krzysztof Gajewski, komendant główny Policji. – Gdy wróciłem do kraju, istnienie duszpasterstwa policji nie wzbudziło we mnie żadnego zdziwienia. Mieliśmy przecież kontakt z bliskimi, śledziliśmy przemiany dokonujące się w kraju – opowiada. Dodaje, że patrząc na duszpasterstwo policji, zawsze ocenia je przez pryzmat pracujących w nim osób. – Działa nie instytucja, ale konkretni ludzie. Tak jest w Kościele czy w policji – mówi.

Przyznaje, że ks. Głodowski cieszy się dużym szacunkiem wśród pomorskich policjantów. – Jest człowiekiem, który nie tylko krzewi wiarę, ale żyje problemami policjantów i pracowników policji oraz stara się je rozwiązywać. Bo policjant to także człowiek, lustrzane odbicie społeczeństwa. U nas nie służą ludzie, którzy spadli z kosmosu, tylko normalni obywatele naszego kraju i lokalnej społeczności. Dotykają ich te same problemy co innych – dodaje.

– Nasza służba jest trudna. Także dlatego, że my, policjanci, dotykamy ciemnej strony życia. To później w człowieku gdzieś tkwi. Ponieważ w policji służą ludzie, którzy są wierzący, obecność kapelana jest dla mnie sprawą naturalną. Policjant musi przestrzegać zasad moralnych. Musi zachować swoją godność, aby móc szanować godność drugiego człowieka, któremu służy – tłumaczy. Zaznacza, że każdy rodzaj formacji ludzkiej i duchowej jest przydatny, aby policjant zachował zasady moralne, a jednocześnie pamiętał, czym jest jego służba. – Część osób pracujących w policji to oczywiście ludzie wierzący. Ale kapelan służy pomocą nie tylko im. Doświadczenie uczy, że nawet ci, którzy deklarują się jako osoby niewierzące, również korzystają ze spotkań z kapelanem – podkreśla kom. Maciej Stęplewski z pomorskiej policji. – Duszpasterstwo policyjne, które działa u nas od 25 lat jest swoistym buforem dla tych, którzy czasem nie chcą się zgłaszać z problemami, często osobistymi, bezpośrednio do przełożonych. Taką osobą, która ich wysłucha i pomoże, może być właśnie nasz kapelan – dodaje. 

Jedną z przyczyn, dla których policjanci chętnie korzystają z pomocy kapelana jest to, że związany jest on tajemnicą. Wizyta u psychologa może w momentach kryzysowych pociągać za sobą zawieszenie w pełnieniu służby czy odebranie broni. Ks. Godowski przyznaje, że czasem w takich przypadkach trzeba doprowadzić do sytuacji, by funkcjonariusz sam podjął taką decyzję. Dla swojego dobra i ludzi, dla których pracuje.

Z czasem ks. Głodowski zrezygnował z przewodniczenia parafii i skupił się na pracy w duszpasterstwie policyjnym. – Dzisiaj potrzebne jest integrowanie tego środowiska, wspólna praca psychologa i księdza. Nie da się tego zrobić w pojedynkę – przyznaje. Jego zdaniem, policjanci to w większości ludzie wierzący, choć wielu z nich nie eksponuje jakoś szczególnie swojej wiary. – Człowiek, także policjant, potrzebuje w życiu towarzysza. I to jest właśnie rola księdza, by być blisko takich ludzi. Może im pomóc jedynie wówczas, gdy mu ufają. A oni obserwują, czy to co mówisz jest zgodne twoim życiem. Tu obowiązuje zasada: prawda za prawdę – mówi ks. Głodowski.

TAGI: