Pariacoto do dziś jest podzielone

Jędrzej Rams

publikacja 04.05.2015 06:00

O kulcie polskich męczenników w Peru, pracy w tamtym kraju i o nowocześnie prowadzonych misjach opowiada pochodzący z Jeleniej Góry ks. Bogdan Michalski, ojciec duchowny w Centrum Formacji Misyjnej w Warszawie.

 Krajobrazy Peru to głównie miejsca trudno dostępne i pustynne. W takich warunkach pracowali też franciszkańscy ojcowie męczennicy Archiwum ks. Bogdana Michalskiego Krajobrazy Peru to głównie miejsca trudno dostępne i pustynne. W takich warunkach pracowali też franciszkańscy ojcowie męczennicy

Jędrzej Rams: Pracował Ksiądz przez kilka lat w Peru. Czy tam, gdzie Ksiądz posługiwał, mówiło się o zamordowaniu o. Michała Tomaszka i o. Zbigniewa Strzałkowskiego?

Ks. Bogdan Michalski: W Peru pracowałem w latach 2002–2009. Parafia obejmowała kilkadziesiąt osiedli na wschodzie stolicy kraju. To były bardzo biedne osiedla nazywane slumsami, a oficjalnie Asentamientos Humanos. Tam nie docierały wielkie sprawy. O polskich franciszkanach zamordowanych w Pariacoto mówiło się tylko w środowisku Polaków. Raz, w czasie marszu organizowanego co roku przez diecezjalną komisję „Pokój i Pojednanie”, któryś z księży na zakończenie rzucił uwagę, że szkoda, iż nie byli wymienieni w apelu z imienia i nazwiska choćby kapłani, którzy zginęli w tamtych czasach. Terroryzm „Świetlistego Szlaku”, maoistowskiego ugrupowania działającego w latach 1980–2000, pochłonął 30 tysięcy ofiar. Są to zabici i zaginieni, których imiona znalazły się w krajowej Księdze „Pokój i Pojednanie”.

Czy był Ksiądz w miejscu, gdzie zginęli i zostali pochowani nasi ojcowie?

W Pariacoto byłem trzy razy. Zaraz na początku, po dwóch latach z gośćmi i na zakończenie. Są mi bardzo bliscy, bo pierwszą noc w Peru spędziłem w ich domu w Limie, a ojciec Michał otrzymał święcenia kapłańskie w tym samym dniu, co nasz rocznik, 1987. On w Krakowie, a my we Wrocławiu.

Czy Kościół w Peru żyje tą beatyfikacją, czy jest to raczej sprawa lokalna, jednej diecezji? Jeżeli temat ten się pojawia, to w jakim kontekście – politycznym, społecznym, religijnym?

W latach mojej pracy nie mówiło się w ogóle o ich beatyfikacji. Teraz pewnie żyją nią mieszkańcy Pariacoto. Jak to się przełoży na duszpasterstwo w diecezji, to zobaczymy. Trzeba widzieć społeczny kontekst tej beatyfikacji. Będzie to beatyfikacja pierwszych męczenników zamordowanych w Peru: polskich franciszkanów i Włocha, księdza Alessandra Dordi. Pewnie nie jest zbyt przyjemnie władzom pokazywać kraj jako ten, który zabija misjonarzy. Pariacoto do dzisiaj przeżywa podziały na tych, którzy wspomagali wojska rządowe, i tych, którzy pomagali terrorystom. Tylko oni sami wiedzą, którędy przebiega linia podziału. Trzeba będzie jeszcze wiele pracy, by doszło do przebaczenia i pojednania.

Media świeckie znają, pokazują sprawę?

Nic o tym nie wiem, żeby media świeckie poruszały ten temat.

Zna Ksiądz realia miejsc, gdzie Kościół nie ma łatwego posługiwania, np. Ameryka Południowa i Środkowa. Czy jest tam niebezpiecznie do dzisiaj dla misjonarzy, kapłanów przyjeżdżających zza granicy?

Niebezpiecznie jest generalnie dla wszystkich pracujących w duszpasterstwie, bez względu na narodowość. Co roku watykańska agencja informacyjna „Fides” podaje listę osób, które zginęły na terenach misyjnych. Od kilku lat w tej tragicznej statystyce przodują Meksyk i Kolumbia.

Jak Polacy, polscy kapłani i siostry zakonne są postrzegani w Ameryce Południowej?

Jesteśmy przedstawicielami narodu, który światu dał św. Jana Pawła II i z którego jak iskra wychodzi orędzie Bożego Miłosierdzia. To od razu na starcie stwarza ogromny potencjał zaufania. Życzliwość jest wielka.

Czy my w Polsce mamy prawdziwy obraz misji? Informacje mamy w głównej mierze z mediów, w których temat ten pojawia się sporadycznie. Sięgając po swoje doświadczenie, jak opisałby Ksiądz dzisiejsze misje? Jak możemy pomagać, będąc w Polsce?

Jak ktoś chce, to sięgnie po dobre czasopisma misyjne, a tych jest sporo. Nie mogę nie wspomnieć czasopisma Papieskich Dzieł Misyjnych „Misje Dzisiaj”, bo je przez pięć lat współtworzyłem. Dobre są też inne: oblatów, salezjanów, kombonianów. Szkoda, że duża jest grupa wiernych, a też i kapłanów, którzy pozostali na poziomie broszurek o Kościele z czasów komunizmu. Tamten obraz był wykrzywiony, a od tamtych lat działalność misyjna bardzo się zmieniła. Dzisiaj ma ona różne oblicza, w zależności od tego, na jakich terenach jest prowadzona. Głównym kierunkiem jest zawsze kształtowanie sumienia, aby ludzie, którzy przyjmą Ewangelię Jezusa, potrafili tworzyć silne zręby Kościoła i sprawiedliwe społeczeństwo. Realizuje się to poprzez organizowanie edukacji, służby zdrowia, zabezpieczenie wyżywienia, działalność na rzecz pokoju i pojednania, i wiele innych. Podstawą jest zawsze głoszona Ewangelia. Wielkim wypaczeniem byłoby patrzenie na działalność misyjną tylko w perspektywie pomocy ubogim. W Japonii Kościół też prowadzi działalność misyjną. Pomoc dla misji dzisiaj musi wypływać nie z udziału w jakiejś akcji, lecz ze świadomości naszej powszechnej odpowiedzialności za ewangelizację świata. Dla głoszenia zbawczego orędzia Jezusa Chrystusa wśród wszystkich ludów i środowisk najwięcej robi ten, kto kształtuje ludzi chętnych i zdolnych do dzielenia się wiarą. Naśladujemy Jezusa Chrystusa posłanego przez Ojca, dlatego głosimy Jego naukę tym, którzy mieszkają na antypodach, i tym, którzy mieszkają za ścianą. Najbliższą okazją do obudzenia w sobie takiej świadomości będzie czerwcowy IV Krajowy Kongres Misyjny.

TAGI: