Po co ten cud?

Agata Ślusarczyk

publikacja 29.04.2015 06:00

Marianna Gąsiorek od 28 lat regularnie adoruje ukrytego w Najświętszym Sakramencie Jezusa i nigdy nie przypuszczała, że szerzenie kultu adoracji stanie się jej misją.

Marianna Gąsiorek uważa, że adoracja w parafii to ogromny dar Agata Ślusarczyk /Foto Gość Marianna Gąsiorek uważa, że adoracja w parafii to ogromny dar

Był 1997 rok. 58-letnia wówczas Marianna Gąsiorek wróciła ze szpitala. Nie pojmowała tego, co się właśnie wydarzyło. Jeszcze trzy godziny temu miała być operowana, teraz była zupełnie zdrowa. – Boże, spośród tysięcy ludzi cudownie uzdrowiłeś właśnie mnie. Po co? – pytała. Nie wiedziała, że przez całe życie Bóg krok po kroku przygotowywał ją do podjęcia misyjnego powołania.

Oczyszczenie

Pragnienie poznania prawdziwego Boga po raz pierwszy pojawiło się, gdy na świat przyszły dzieci. Marianna chciała przekazać im coś więcej niż wiedzę i wiarę opartą często na rytuałach i powinnościach. Był rok 1987. W parafii św. Józefa Oblubieńca NMP na Kole w czasie wielkopostnych rekolekcji, zaczęło formować się Bractwo Adoracji Najświętszego Sakramentu. – Postanowiłam podjąć modlitewny dyżur. Na początku to była istna tortura. Godzinna adoracja zdawała się nie mieć końca. Z czasem spotkania z Jezusem sam na sam stawały się coraz milsze – wspomina Marianna.

Zauważyła, że jej życie bardzo się zmienia. W sercu zapanowały pokój i chęć czynienia dobra. Boża miłość rozlała się w całej rodzinie, choć nie brakowało też cierpienia. Nie przypuszczała, że w 10. rocznicę adoracji przed Najświętszym Sakramentem spotka ją coś wyjątkowego.

Uzdrowienie

Operacja wycięcia torbieli zaplanowana była na poniedziałek. Marianna wstąpiła do kaplicy na krótką modlitwę przed Najświętszym Sakramentem. Nawet nie uklękła. Rozpłakała się i wyszeptała: „Jezu, ufam Tobie”. Wychodząc z kościoła, o błogosławieństwo przed operacją zdążyła poprosić kapłana. Duchowny położył rękę na jej głowie, pomodlił się, po czym oznajmił: „Jedź córko, i tak zaraz wrócisz”. W połowie drogi do szpitala Marianna poczuła, jak w bolącym miejscu przeciągana jest nić i zszywana jest rana. Dojechała na Inflancką. Od zaskoczonych lekarzy usłyszała: „Nie ma co operować”. W szpitalu spędziła trochę ponad 3 godziny. Kiedy o cudzie opowiedziała mężowi, przez cały dzień nie potrafili ze sobą rozmawiać. Syn siedział w fotelu i milczał.

– To był szok dla całej rodziny. Kiedy dotarło do mnie, że zostałam cudownie uzdrowiona, z przerażeniem zapytałam Boga: Boże, czego Ty ode mnie chcesz? Zabrałeś mi matkę, ojca, stanąłeś na mojej drodze, gdy chciałam się uczyć, przez cierpienie zawracałeś mnie z drogi ziemskiego życia, a teraz mnie uzdrawiasz. Po co? – wspomina Marianna.

Powołanie

Najbardziej ceniła nocne adoracje. Cisza pozwalała jej usłyszeć głos Boży, który mówił tylko jedno słowo: „Więcej”. Długo nie rozumiała tych słów. Zastanawiała się, czego Bóg od niej chce. Odpowiedź przyszła po roku. Niespodziewanie. Marianna właśnie klęczała na modlitwie w kościele św. Jana Chrzciciela w Stanisławowie, gdy jakaś siła „wyrzuciła” ją z ławki. Pobiegła do ówczesnego proboszcza, ks. Henryka Drożdża, z misją, którą odczytała w swoim sercu. – Zrozumiałam, że mam inicjować adorację w innych parafiach. Tworzyć bractwa adoracyjne, które będą wsparciem dla Kościoła i ojczyzny – mówi. 

Do dyżurowania przed Najświętszym Sakramentem zgłosiło się 25 parafian. Był 2010 rok. – Do dziś w każdy piątek kościół jest otwarty i sporo w nim adorujących – mówi Marianna Gąsiorek.

Rok później przed eucharystycznym Jezusem klęczeli już także mieszkańcy pobliskiej wsi Dobre koło Mińska Mazowieckiego. Tam do bractwa wstąpiło 45 osób. W 2012 r. z inicjatywy Marianny, państwa Łagowskich i Katarzyny Majak otwarto drzwi Chrystusowi w regularnej adoracji w Starej Iwicznej, w parafii Zesłania Ducha Świętego. Po rocznych staraniach Marianny i dzięki wsparciu ks. Mieczysława Kucla CSMA w 2013 r. ruszyła codzienna adoracja w parafii MB Królowej Aniołów na Bemowie. Na pierwsze spotkanie zgłosiło się 340 osób. We czwartek adoracja trwa całą dobę.

Od ubiegłego roku, także z jej inicjatywy, codziennie Najświętszy Sakrament wystawiany jest także w praskiej katedrze.

– Żadna z tych adoracji nie upadła. W tych parafiach bardzo wiele się zmienia. Są powołania, nawrócenia. Rozkwitają miłość i jedność – mówi Marianna i dodaje: – Myślę, że jest to najlepsza forma ewangelizacji na dzisiejsze czasy. Ale żeby kościoły były otwarte, potrzeba wiele wysiłku, nie tylko ze strony wiernych. Gdyby w naszej archidiecezji powstało Bractwo Adoracyjne Najświętszego Sakramentu, mogłoby wówczas wziąć na siebie odpowiedzialność za czuwania w archidiecezji i być wzorem dla innych parafii.

TAGI: