Drzewo owocujące

ks. Tomasz Lis

publikacja 03.04.2015 06:00

Bywają drewniane, przydrożne, papieskie, procesyjne i te domowe. Niektóre zwykłe i proste, inne ozdobne i dekoracyjne. Jeden z najcenniejszych został ofiarowany do kolegiaty sandomierskiej przez króla Władysława Jagiełłę po bitwie pod Grunwaldem. Niesiony był w procesji na wejście podczas wizyty papieża Jana Pawła II w Sandomierzu w 1999 r.

 Pod opatowskim krzyżem w kolegiacie mógł się modlić król Władysław Jagiełło ks. Tomasz Lis /Foto Gość i Archiwum Muzeum Diecezjalnego Pod opatowskim krzyżem w kolegiacie mógł się modlić król Władysław Jagiełło

Wielki Tydzień najbardziej kojarzy nam się z męką Chrystusa i jego śmiercią na krzyżu. To właśnie podczas Drogi Krzyżowej i ukrzyżowania na Golgocie Chrystus z narzędzia śmierci uczynił krzyż miejscem zwycięstwa i zbawienia. Od tego momentu krzyż stał się znakiem rozpoznawalnym dla tych, którzy uwierzyli w Niego. Tak naprawdę, to wychowujemy się w cieniu lub w towarzystwie krzyża. Ten Chrystusowy znak towarzyszy nam, ludziom wierzącym, od narodzin do śmierci. Niemalże każdego dnia patrzymy na niego, mijamy przy naszych drogach, całujemy przy wejściu do kościoła lub czynimy na naszym ciele, rozpoczynając i kończąc dzień lub jakąś czynność.

Czasem nie zauważamy, że niemal wrośliśmy w obecność krzyża. To sprawia, że niekiedy zapominamy o jego obecności i znaczeniu. A przecież właśnie w tym znaku zapisana jest nasza kultura, sztuka i wiara tych, którzy je wykonali.

Opatowskie i sandomierskie krucyfiksy

– W historii sztuki możemy wyróżnić kilka form artystycznych krzyża. Pierwsze to krzyż i krucyfiks. Nazwą krzyż określane jest samo drzewo krzyża, czyli dwie belki skrzyżowane w różnych formach: czy to łacińskiej, greckiej, jerozolimskiej, czy w formie franciszkańskiej. Jest to krzyż, na którym nie ma umieszczonej postaci Chrystusa – wyjaśnia ks. Andrzej Rusak z Muzeum Diecezjalnego. Krzyż z przedstawieniem postaci Chrystusa nazywany jest krucyfiksem. – Ta forma rozpowszechniła się po wyprawach krzyżowych, kiedy zapanował pasjonizm, czyli swego rodzaju moda na jak najwierniejsze ukazywanie postaci umęczonego i przybitego do krzyża Chrystusa – dodaje. Najstarszy krucyfiks na terenie diecezji znajduje się w opatowskiej kolegiacie. Sama świątynia jest perłą pośród polskich romańskich kościołów. Istnieją spekulacje, że mieli ją zbudować templariusze sprowadzeni na te tereny przez Henryka Sandomierskiego, jedynego polskiego władcę, który wyruszył na krucjatę w 1154 r. Cały wystrój kolegiaty pw. św. Marcina, mimo iż zmieniał się przez wieki, zachował surowość wnętrza oraz liczne zabytki, pośród których szczególnie cenne są te związane z misterium Męki Pańskiej. Jeszcze do niedawna mało kto wiedział o istnieniu gotyckiego krzyża, który według podań i ocen historyków może pamiętać czasy króla Władysława Jagiełły. – Jest to najcenniejszy zabytek ruchomy kolegiaty. Kilkanaście lat temu, po objęciu parafii, odnalazłem w jednym z bocznych pomieszczeń świątyni stary, uszkodzony i bardzo zniszczony wizerunek ukrzyżowanego Chrystusa. Miał całkiem zniszczone ręce i przymocowany był do krzyża grubym sznurem. Po wstępnych konsultacjach został przewieziony do pracowni konserwatorskiej. Tam przez długie miesiące poddawany był żmudnym pracom renowacyjnym. Okazało się, że to cenny zabytek z XIV w. – opowiada ks. Michał Spociński, opatowski proboszcz.

Po badaniach konserwatorskich i ocenie historyków sztuki okazało się, że to jeden z najstarszych zachowanych krucyfiksów w Polsce. Wykonany z drewna, nawiązuje do gotyckiej szkoły niemieckiej, która charakteryzowała się dużym realizmem ukazywania postaci. Weryzm podkreślony jest poprzez specjalne wykonanie podwinięć skóry w miejscach gwoździ oraz realistycznym ukazaniem cierpienia poprzez wyraz twarzy Chrystusa. Później ten styl wykorzystał Wit Stwosz podczas wykonywania krakowskiego ołtarza. Krzyż datowany jest na XIV w., ale w archiwach kolegiaty nie zachowały się dokumenty, kto jest jego autorem ani fundatorem i jak trafił do opatowskiej świątyni. Również nieznane są źródła pochodzenia i autor bernardyńskiego krzyża z opatowskiego franciszkańskiego klasztoru. – Bardzo ciekawe jest tłumaczenie ikonograficzne tego zabytku. Krzyż ukazany jest tutaj jako kwitnące i owocujące drzewo życia. Na tej idei opierały się w sztuce wyobrażenia krzyża jako ulistnionego pnia zwanego crux florida – drzewo z gałązkami, sękami, liśćmi i owocami – wyjaśnia jeden z opatowskich przewodników.

Niezwykle wymowny jest także krucyfiks z sandomierskiej katedry. Pochodzi z XV w., początkowo był umieszczony w tzw. tęczy świątyni, czyli przy sklepieniu nad prezbiterum. Jednak później umieszczono go na jednym z filarów. – To niezwykły krzyż, bardzo wyrazisty i przemawiający. Podczas zwiedzania katedry ludzie często podkreślają, że są nim zauroczeni i zachwyceni. Niejednokrotnie spotykam osoby, które po obejrzeniu zabytków sandomierskich wracają tutaj na krótką modlitwę, gdyż – jak często zaznaczają – wizerunek tego Chrystusa dotknął i poruszył ich wewnętrznie – opowiada ks. Zygmunt Gil, proboszcz katedry.

Święta relikwia

To właśnie od przechowywanej od wieków w tym miejscu cennej relikwii Drzewa Krzyża Świętego nazwano nie tylko samo sanktuarium, ale całe pasmo gór w południowej Polsce. Na największym szczycie Gór Świętokrzyskich u progów chrześcijaństwa w Polsce benedyktyni wybudowali klasztor i świątynię, która stała się najstarszym sanktuarium rodzącego się państwa.

– Benedyktyńskie opactwo było znaczącym miejscem na mapie struktury kościelnej w Polsce. Dlatego właśnie mnichom została powierzona piecza nad najcenniejszą relikwią Drzewa Krzyża Świętego. Nie jest aż tak istotne, czy relikwie podarował Emeryk czy też polscy królowie. Ważne, że autentyczność tej relikwie potwierdzana jest wieloma wspomnieniami i dokumentami historycznymi – wyjaśnia o. Dariusz Malajka OMI, rektor świętokrzyskiej bazyliki.

Cząstka Krzyża Świętego stanowiąca cenną relikwię jest jedną z największych w Polsce i dysponuje najbardziej wiarygodną dokumentacją autentyczności. – Umieszczona jest w pacyfikale, czyli relikwiarzu przeznaczonym do przechowywania i adoracji relikwii. Pacyfikały najczęściej są w formie krzyża z miejscem na relikwie. Kiedyś przekazywano znak pokoju, podając pacyfikały do ucałowania, dziś pozostał zwyczaj ucałowania go w Wielki Piątek lub jak w świętokrzyskim sanktuarium – podczas osobistej adoracji – wyjaśnia rektor kościoła. – Sama relikwia znajduje się w złotym futerale, który ma kształt krzyża o podwójnym ramieniu. Na złotym futerale wykonano tzw. arma Christi, czyli symbole męki Chrystusa oraz panoramę Jerozolimy. Ostatnie otwarcie relikwiarza miało miejsce kilka lat temu, kiedy to cząstkę krzyża poddano szczegółowym badaniom, nad którymi czuwał prof. Wojciech Kurpik. – Badania potwierdziły, że relikwia pochodzi z drzewa czarnej sosny jerozolimskiej z czasów Chrystusa. Stan zachowania tkanki drzewnej jest dobry. Pod mikroskopem można zobaczyć jej szczegóły anatomiczne, a nawet przyrost roczny – tłumaczy o. D. Malajka. Podczas ostatniego otwarcia relikwiarza podzielono relikwię, aby zabezpieczyć główny relikwiarz w specjalnym sejfie, a w kaplicy adoracyjnej umieszczono nowy z mniejszą cząstką krzyża. – Wewnątrz futerału znajdują się miniaturowe pergaminowe dokumenty informujące o uprzednich otwarciach, które miały miejsce w roku 1928 i 1957, oraz dokumenty potwierdzające autentyczność relikwii – dodaje. Zamknięty futerał ochrania złota nić i pieczęć lakowa z herbem miejscowego biskupa ordynariusza.

Grunwaldzka zdobycz

Jednym z najcenniejszych pacyfikałów jest znajdujący się w Muzeum Diecezjalnym Krzyż Grunwaldzki. Nazwa zwyczajowa relikwiarza pochodzi od tego, że został on zdobyty po zwycięstwie nad Krzyżakami w bitwie pod Grunwaldem. Wykonano go dla Mikołaja Wolweliniego z Sandomierza, fundatora kościoła brodnickiego i jego proboszcza, który z przeznaczeniem na te relikwie zbudował w brodnickim kościele kaplicę świętokrzyską.

– Część górna relikwiarza pochodzi z ok. 1370 roku i powstała w złotniczych pracowniach nadreńskich. Dolna część: stopa i nodus kapliczkowy powstały w XV-wiecznych warsztatach krakowskich z fundacji jagiellońskiej, o czym świadczą m.in. herby. Pierwotnie był nasadzany na drzewce i noszony w procesjach – wyjaśnia dyrektor sandomierskiego muzeum diecezjalnego. Z kościoła relikwie zabrali Krzyżacy do swego zamku w Brodnicy. Potwierdził to wielki mistrz krzyżacki Ludolf König. Zakonni rycerze zabrali go na wielką bitwę pod Grunwald. Zdobyty po bitwie, został ofiarowany przez króla Władysława Jagiełłę w 1410 r. do kolegiaty sandomierskiej. Relikwiarz znajduje się obecnie w muzeum. Do kultu używany jest tylko w szczególnych przypadkach, ostatnio niesiony był w procesji na wejście podczas wizyty papieża Jana Pawła II w Sandomierzu w 1999 r.

Przydrożne i domowe

W naszych domach najczęściej używamy tzw. pasyjki, czyli prostego, stojącego krzyżyka z wizerunkiem Chrystusa i z arma Christi. Często spotykane są także ołtarzyki pasyjne przedstawiające scenę ukrzyżowania na Golgocie. Codziennie mijamy te przydrożne krzyże, ustawione na skrzyżowaniach ulic, w miejscach ważnych wydarzeń sprzed lat lub ustawione dla upamiętnienia bohaterów złożonych w zbiorowych mogiłach. Obok naszych świątyń stoją krzyże misyjne ustawione jako znak przeprowadzonych misji ewangelizacyjnych. Przypominają o podejmowanych w tym czasie osobistych postanowieniach i potrzebie naszego nieustannego nawrócenia. Są także znakiem wiary, którą pod nim wyznawali nasi ojcowie, a dla nas stają się drogowskazem na przyszłość.

TAGI: