Zjedz te jęki

Aleksandra Pietryga

publikacja 09.03.2015 06:00

O Bogu, który dzieli się swoim bólem, i modlitwie pod drzwiami agencji towarzyskiej z Anną i Krzysztofem Mikulskimi rozmawia Aleksandra Pietryga.

Zjedz te jęki Henryk Przondziono /Foto Gość Ania i Krzysztof Mikulscy. Małżeństwo od 16 lat, rodzice 13-letniej Marty i 9-letniej Kasi. Są zaangażowani we wspólnotę modlitewną „Katowice 24/7”

Aleksandra Pietryga: Jak to działa? Idziecie na spotkanie wspólnoty i myślicie: „Hmm... Za kogo się jeszcze nie modliliśmy? Jest! Ofiary handlu ludźmi. Tej intencji jeszcze nie było”.

Anna Mikulska: (śmiech) Rzeczywiście, jak się to wyrwie z kontekstu, brzmi nieco surrealistycznie. Ale życie z Bogiem zawsze zaczyna się od tego samego – od zaufania Jemu. Brzmi prosto, natomiast w takim codziennym chodzeniu i słuchaniu Go to już takie łatwe nie jest. Myślę, że zostaliśmy pociągnięci przez Boga do zaufania, że to On prowadzi. Ja nie muszę kontrolować sytuacji. On poprowadzi mnie także na drodze modlitwy wstawienniczej, wskaże mi konkretne przestrzenie, o które mam się modlić. Trzeba jedynie przyprowadzić siebie, czasem siłą, na miejsce modlitwy, na miejsce słuchania.

Inicjatywa należy do Boga?

Krzysztof Mikulski: Dokładnie. Trzeba położyć akcent na to, w jaki sposób On chce działać, a nie co my możemy zrobić. My jedynie zgadzamy się na to, aby On nas poprowadził. On mówi w sposób, który my jesteśmy w stanie przyjąć, by za tym pójść. Kiedy mówimy do dzieci, z reguły nie używamy górnolotnych słów, naukowych wyrażeń, ale mówimy w prosty sposób, tak żeby dzieci nas zrozumiały. Bóg robi właśnie tak samo. Anna Mikulska: Naszym wkładem w rozpoznanie drogi modlitwy było zaufanie, że to, co On mówi, jest prawdziwe i godne zaufania.

Ofiary handlu ludźmi, Izrael, pokój na świecie, jedność chrześcijan, miasto Katowice. Ogarniacie modlitwą takie obszary, o których istnieniu my zwykle nawet nie pamiętamy. Nie przywiązujemy do nich wagi, skupieni na problemach, które wydają się bardziej realne: codzienne trudności, kryzysy małżeńskie, choroby naszych dzieci, brak kasy w domowym budżecie... Wy się tym nie przejmujecie?

Krzysztof Mikulski: Jasne, mamy swoje problemy, coś tam nas męczy, coś boli. Ale kiedy zaczęliśmy na serio słuchać Pana Boga, weszliśmy w autentyczną relację z Nim, On zaczął pokazywać nam, żeby porzucić te rzeczy, które nas dotykają, które są dla nas ważne, a zająć się sprawami, które są ważne dla Niego. I to też jest ciekawe, bo w różnych miejscach, w których się poruszaliśmy, przez wiele osób Pan kierował do nas ten sam komunikat: zostawcie to, co was dotyka, a zajmijcie się Bożym sercem i tym, co w nim jest. A Pan obiecał, że w tym czasie będzie rozwiązywał nasze problemy.

Rozwiązał?

Anna Mikulska: Wiele razy! Właściwie ciągle tego doświadczamy. Kiedy przestajemy skupiać się na sobie, On przychodzi i daje w nadmiarze. I nie chodzi tylko o kwestie duchowe. Bóg troszczy się również o nasze sprawy materialne. Jest miesiąc przed ślubem, w nas kotłują się pytania, gdzie będziemy mieszkać, i nagle... bach! Znienacka dostajemy mieszkanie. Podobnie samochód. Z całkowicie niespodziewanej strony. Oczywiście, nie jest tak, że to spada z góry, ale przychodzi przez ludzi. To się dzieje. Bóg spełnia nie tylko nasze podstawowe potrzeby, ale i pragnienia naszych serc. Miałam kiedyś problemy skórne. Żadne dostępne środki nie działały, a nie stać mnie było na droższe, skuteczniejsze kosmetyki. I pamiętam taką modlitwę pewnego dnia… Wściekłam się i powiedziałam do Pana Boga: „Jak chcesz, żebym tak wyglądała, to proszę Cię bardzo, taka jestem!”. I po południu przyszło wezwanie na pocztę. Idę, a tam przekaz pieniężny z dopiskiem: „Dla Ani na kosmetyki”. Od cioci, z którą nie miałam za bardzo kontaktu. I ja wiedziałam, że to jest takie oczko puszczone do mnie przez Pana Boga. Że On troszczy się też o mój wygląd, moje dobre samopoczucie. Od małych spraw po naprawdę kluczowe. Przy czym, wiesz, to nie jest takie proste. Za każdym razem to jakby wyrywanie czegoś z siebie. Uczenie się ufności. Krzysztof Mikulski: W naszej mentalności wiara funkcjonuje jako przyjęcie pewnej treści, informacji: Bóg jest taki i taki. A tak naprawdę słowo wiara oznacza też zaufanie, które jest pewną relacją i oddaniem się Bogu. Nie tylko wierzę w Boga, ale wierzę Jemu, ufam Mu bezgranicznie.

A nie macie takiej pokusy, żeby najpierw modlić się za swoje dzieci, a dopiero potem za cudze?

Krzysztof Mikulski: Ale modlimy się też za swoje dzieci. Ja to rozumiem tak: Pan Bóg tych, którzy są jego dziećmi, dziedzicami Jego królestwa, posyła do konkretnych spraw na ziemi. I jednym z takich miejsc jest rodzina. Dlatego prosimy Pana Boga o to, by nasze dzieci przede wszystkim poznały Go. Żeby Go rozpoznały. I miały z Nim osobistą relację. Pan dał nam odpowiedzialność za nasze dzieci.

Ale oprócz tego daje nam odpowiedzialność za inne Jego dzieci...

Anna Mikulska: Bóg dzieli się z nami sekretami swojego serca, tym, co dla Niego jest ważne. A skoro On jest dla mnie ważny, to ja chcę tego słuchać, chcę w tym mieć udział. Ale łapię się też na tym, że ciągle jestem w szkole uczenia się tego. Miałam w życiu takie chwile odkrywania bolesnej prawdy o sobie, że moja wiara… właściwie nie istnieje w tym momencie. I te wydarzenia były kamieniem milowym na mojej drodze zaufania Bogu.

Ale w jaki sposób Bóg pokazuje Wam, co siedzi w Jego sercu? W jakie obszary chce skierować Waszą modlitwę? Podsyła artykuły w gazetach? Obrazy na modlitwie? Ludzi z prelekcjami?

Krzysztof Mikulski: Wielokrotnie i na różne sposoby do nas mówi. (śmiech) Czasem faktycznie to dzieje się przez usłyszane wiadomości, obejrzane filmy, jakieś intelektualne poruszenia. Czasem wprost na modlitwie daje nam poznać, co jest dla Niego szczególnie ważne, o co chce, abyśmy się modlili. Anna Mikulska: Zdarza się, że czytam konkretny fragment z Pisma Świętego, który dobrze znam i słyszałam już milion razy, a teraz uderza on we mnie z siłą młota pneumatycznego. Tak do głębi serca. I wiem, że to Pan Bóg mnie wzywa. W Księdze Ezechiela jest fragment, gdzie Bóg każe prorokowi zjeść zwój księgi, w którym są jęki, lamentacje i narzekania ludzi skrzywdzonych na ziemi. O to właśnie chodzi! O wzbudzenie takiej wrażliwości na krzywdy ludzi na ziemi, na całą tę niegodziwość świata, na bezprawie, które się panoszy. Na taką niesprawiedliwość, jak choćby handel ludźmi... Krzysztof Mikulski: Mieszkamy na takim osiedlu, na którym prostytucja jest obecna, nawet wprost widoczna. Kilka pięter nad nami była agencja towarzyska... I to faktycznie był mocny impuls, żeby się modlić za te kobiety, za stręczycieli, za wszystkie ofiary handlu ludźmi. Modlić się, ale też zainteresować bardziej merytorycznie tym tematem. Żeby wiedzieć, jakie przestrzenie otoczyć modlitwą. Nie mogliśmy tam pójść, zapukać do drzwi, ale mogliśmy mocą imienia Jezus błogosławić ten lokal. Agencji nad nami już nie ma...

Mocny znak.

Anna Mikulska: Pan Bóg daje pewne brzemiona... tak bym to nazwała. Dzieli się z nami swoim bólem. Czasem tak bardzo go czujemy, że wywołuje płacz. Innym razem odczuwamy gniew, ale nie wobec Boga – raczej na niegodziwość tego świata. Bo to nie tak, że my musimy pokazać Bogu: „Zobacz, tym ludziom dzieje się krzywda. Zobacz, ile jest zła na świecie”.

W Bogu jest ten gniew i ból?

Krzysztof Mikulski: Tak właśnie. To On daje nam współodczuwać to, co już w Nim jest. Jego nie musimy przekonywać, że jest źle. Anna Mikulska: Od wielu lat poruszają mnie teksty Pisma Świętego, które mówią, że Bóg szuka ludzi, którzy będą błagać za innymi. W Księdze Izajasza Bóg zobaczył, że pomnożyła się nieprawość i nie było nikogo, kto by wołał i wstawiał się!

Bóg jest zdziwiony, że nikt nie reaguje...

Krzysztof Mikulski: Nie walczymy z ludźmi. Nie walczymy przeciwko tym, którzy uprawiają niegodziwość. Modlimy się za nich. Uwielbiamy w nich Boga. Święty Paweł pisze: „Nie walczymy ani przeciwko krwi, ani przeciwko ciału”. To nie ludzie są wrogami. Są władze i zwierzchności. Jest szatan, który też ma swój plan i go realizuje. Nad grzechem i ciemnością ogłaszamy Światłość, nad cierpieniem – Dobrą Nowinę. Anna Mikulska: Zły wystrzelił pocisk i jest wyłom. I naszym zadaniem, rolą chrześcijan jest stanąć w tej dziurze, wypełnić ją miłością, modlitwą, uwielbieniem. W tym właśnie miejscu głosić królestwo Boże!

 

TAGI: