Na każdą biedę

wb

publikacja 02.03.2015 06:00

Od 300 lat kapucyni w Warszawie troszczą się o najuboższych materialnie, ale też o tych, którzy pogubili się w życiu duchowym.

Klasztor kapucynów jest znany z ruchomej szopki. Odwiedza ją co roku ok. 40 tys. osób Joanna Jureczko-Wilk /Foto Gość Klasztor kapucynów jest znany z ruchomej szopki. Odwiedza ją co roku ok. 40 tys. osób

Kościół Przemienienia Pańskiego przy ul. Miodowej i spowiednicy dyżurujący w nim każdego dnia przez osiem godzin są warszawianom dobrze znani. Spowiedź odbywa się nie tylko w konfesjonałach, ale i w klasztornej rozmównicy, bowiem wiele osób wybiera kapucynów na stałych spowiedników, powierzając im kierownictwo duchowe. Ta tradycja trwa od wielu lat. Wśród cenionych kapucyńskich spowiedników, był chociażby bł. Honorat Koźmiński, do którego zjeżdżano niemal z całego kraju, a który w Warszawie posługiwał w latach 1849–61. Teraz tę tradycję kontynuuje 20 braci z klasztoru przy Miodowej.

Jadłodajnia pełną parą

Zgodnie z zakonną regułą kapucyni idą wszędzie tam, gdzie są ludzie potrzebujący, odrzuceni, samotni. Karmią ubogich w stolicy od blisko 100 lat, odkąd do klasztoru przybył bł. Anicet Kopliński, nazywany później warszawskim jałmużnikiem albo św. Franciszkiem z Warszawy. Brat Anicet codziennie kwestował na ulicach, a później zebrane dary dostarczał do kuchni dla ubogich na Annopolu i na furtę, gdzie były rozdawane potrzebującym. Był postacią tak znaną i cenioną, że tramwajarze chętnie zatrzymywali się i za darmo wozili go po całym mieście.

Teraz kapucyni prowadzą jadłodajnię na Miodowej, która codziennie, także w weekendy i święta, wydaje 200–300 gorących posiłków. Zimą kolejka bezdomnych i najuboższych się wydłuża. Na klasztornej furcie czeka na nich zawsze gorąca herbata, a dzięki podjętej w ubiegłym roku akcji kupowania termosów podopieczni mogą gorący napój zabrać ze sobą. Co środę zakonnicy rozdają ubogim ciepłą odzież, którą pozyskują od darczyńców lub którą przynoszą do klasztoru dobrzy ludzie.

Niewielka sala w podziemiach kościoła nie mieści wszystkich potrzebujących – wydawanie obiadów odbywa się na zmiany. Marzeniem warszawskich kapucynów jest budowa ośrodka, gdzie bezdomni w godnych warunkach mogliby nie tylko zjeść, ale też umyć się, przebrać, skorzystać z pomocy medycznej i psychoterapeutycznego wsparcia. Gromadzeniem funduszy zajmuje się Fundacja Kapucyńska im. bł. Aniceta Koplińskiego, powołana przez aktora Radosława Pazurę, od lat pomagającego podopiecznym braci kapucynów.

I tak jak kiedyś br. Anicet troszczył się o to, żeby ubogich nie tylko nakarmić i przyodziać, tak też teraz kapucyni organizują dla swoich podopiecznych rekolekcje, spotkania ze znanymi ludźmi kultury, koncerty, w każdą środę o 10.30 odprawiają Msze św., a w czwartkowe wieczory zapraszają do wspólnotowego rozważania Pisma Świętego.

Serce króla

Tę niezwykłą posługę dla ubogich doceniał już król Jan III Sobieski, który postarał się o sprowadzenie kapucynów do Polski, a potem ufundował dla nich przy ul. Miodowej kościół z klasztorem. Świątynię ustanowiono wotum za zwycięstwo nad Turkami pod Chocimiem i Wiedniem. W kościele też po śmierci złożono doczesne szczątki króla i jego żony Marysieńki. W późniejszych wiekach ciało monarchy przeniesiono na Wawel, w Warszawie pozostawiając jedynie sarkofag z jego sercem. Naprzeciwko sarkofagu umieszczono urnę ze szczątkami następcy Jana III Sobieskiego: króla Augusta II Mocnego. Przed królewskimi sarkofagami w 1983 r. klęczał Jan Paweł II, kiedy odwiedził Warszawę i kościół kapucynów.

O wielowiekowej historii kościoła świadczą liczne epitafia, ocalałe z wojennego pożaru, który zniszczył budowlę w czasie Powstania Warszawskiego. W bocznym ołtarzu można też zobaczyć niecodzienny wizerunek Jezusa Miłosiernego, umieszczony na tle ruin Warszawy. W podziemiach zaś pochowany jest włoski malarz i pejzażysta Warszawy Canaletto, jednak jego nagrobek wraz z innymi został zniszczony podczas wojny i dokładnie nie można wskazać miejsca pochówku.