„Prorok”

Andrzej Grajewski

publikacja 03.02.2015 06:00

To budująca, a zarazem gorzka lektura. Pokazuje niezłomność prymasa Polski, ale także wiele dowodów nielojalności, upadku czy nawet zdrady wokół niego. W serii „Niezłomni. W służbie Boga i Polski” ukazał się wybór dokumentów powstałych w ciągu 35 lat rozpracowania kard. Stefana Wyszyńskiego przez komunistyczną bezpiekę.

„Prorok” CAF-ARCHIWUM /PAP W ciągu 35 lat kard. Stefan Wyszyński był systematycznie inwigilowany i rozpracowywany przez komunistyczną bezpiekę, m.in. w ramach operacji „Prorok”.

W tomie zgromadzono 165 dokumentów z okresu od 1946 roku aż do śmierci prymasa w roku 1981. Większość z nich powstała w ramach tzw. sprawy obiektowej „Prorok”, która była rozwinięciem wcześniej prowadzonych działań operacyjnych o kryptonimie „Centrum”. Sprawa została zamknięta po śmierci prymasa. Obok rozległej agentury, działającej w otoczeniu kard. Wyszyńskiego, środowisku kościelnym, a także rodzinnym, przy jego inwigilacji powszechnie stosowano podsłuch instalowany w pokojach i telefonach, codziennie przeglądano jego korespondencję, a także prowadzono systematyczną obserwację prymasowskiej rezydencji przy ul. Miodowej w Warszawie. Była to inwigilacja totalna, która nie zostawiała nawet niewielkiej przestrzeni na życie prywatne.

To tylko wybór

Doktor hab. Filip Musiał, obok ks. prof. dr. hab. Józefa Mareckiego, jeden z redaktorów tego tomu oraz całej serii „Niezłomni”, zwraca uwagę, że prezentowany w tomie materiał absolutnie nie odnosi się do wszystkich materiałów źródłowych, wytworzonych przez organy bezpieczeństwa PRL w związku z rozpracowaniem kard. Stefana Wyszyńskiego. – Autorzy opracowania – ks. Józef Marecki, ks. Piotr Nitecki oraz Roksana Szczypta-Szczęch – dokonali wyboru dokumentów ukazujących reakcje prymasa na sytuacje nacisku, szantażu, zagrożenia, a więc źródła podkreślające hart jego ducha oraz właśnie niezłomność – wyjaśnia.

Taka jest bowiem myśl przewodnia tej serii, poświęconej duchownym, którzy w starciu z systemem oparli się komunistycznej władzy. Nawet z głównego rozpracowania prymasa, a więc sprawy obiektowej „Prorok”, dokonano selekcji dokumentów według powyżej przedstawionego kryterium. Trzeba mieć świadomość, dodaje prof. Musiał, że osoba kard. Wyszyńskiego przewija się w setkach innych dokumentów wytworzonych przez aparat represji PRL, dotyczących na przykład relacji prymasa z innymi hierarchami, Stolicą Apostolską czy organizacjami katolików świeckich. Takich tomów można by wydać jeszcze kilka. Być może powinny one zostać opracowane, biorąc pod uwagę niezwykłą rolę prymasa Polski w czasach PRL, nie tylko w życiu Kościoła, ale i w całym życiu społecznym oraz politycznym tamtej epoki. Można zaryzykować twierdzenie, mówi profesor, że kard. Wyszyński był jedną z najbardziej wnikliwie rozpracowywanych osób w tamtych czasach. W walce z nim używano wszelkich sił i środków. W 1948 r. został uznany przez komunistyczny aparat represji za głównego przeciwnika ideologicznego i wroga systemu i tak było aż do śmierci prymasa. Stąd tak wiele podejmowanych przeciwko niemu operacji i przedsięwzięć specjalnych, które obejmowały nie tylko jego i najbliższe otoczenie, ale także rodzinę.

Zapytany, dlaczego nie udało się ustalić tożsamości dwóch szczególnie niebezpiecznych agentów działających w bezpośrednim otoczeniu księdza prymasa o pseudonimach „Jasiński” i „Ludny”, prof. Musiał wyjaśnia, że nie zachowały się ich akta agenturalne, a dostępne materiały nie pozwalają jednoznacznie ich zidentyfikować. Niewykluczone jednak, że uda się to zrobić w przyszłości na podstawie dziś jeszcze nieznanych czy niedostępnych źródeł. Prof. Musiał nie ukrywa, że był zaskoczony rozległością agentury, wywodzącej się w sporej części spośród duchowieństwa, którą dysponowała bezpieka, rozpracowując prymasa Polski. Często były to osoby, które miały z nim bliski kontakt i ściśle z nim współpracowały przez wiele lat. Tym większe uznanie budzi hart ducha prymasa, który nigdy nie dał się osaczyć, przestraszyć, i pozostał wobec bezpieki niezłomny, stwierdza krakowski historyk.

Teologowie z SB

W tym zbiorze, chociaż stworzonym przez wrogów prymasa, nie brak opinii wskazujących na niezwykły duchowy wymiar jego postaci. W charakterystyce napisanej w 1948 r. dla UB znajduje się następująca opinia: „Jest on zarówno wspaniałym mówcą, jak i pisarzem. Wywiera duży wpływ na otoczenie przez swoją godną, lecz zarazem bliską postać. Wyrozumiały dla innych, lecz ostry dla siebie. Pracuje zazwyczaj po 14 godz. na dobę. Asceta. Nie pali, nie pije. Dużo czasu w godzinach rannych i nocnych poświęca modlitwie. Jest nad wyraz religijny.

Otoczenie, w którym się obraca, ma go za człowieka świętego. Pozbawiony jest wad i nałogów. Toteż powszechnie się mówi, że jest on kandydatem na świętego. Kler młodszy uwielbia go, natomiast starsi szanują go, lecz równocześnie zazdroszczą mu sławy. Jest to człowiek o rozumnej, silnej woli”. Podobnych opinii o prymasie w tych dokumentach jest więcej, choć nie brak także informacji, że jest zarozumiały, uparty, mściwy, bezwzględny w stosunku do podwładnych. Jedną z głównych linii ataku na prymasa była jego pobożność maryjna. W resortowym żargonie nazywało się to „wypaczeniem przez Wyszyńskiego kultu maryjnego w Polsce”. W 1963 r. powstał plan, aby przy pomocy współpracujących z SB teologów opracować dokument atakujący program Wielkiej Nowenny. Przygotowany przez bezpiekę „Memoriał o niektórych aspektach kultu maryjnego w Polsce” został przetłumaczony na języki: włoski, francuski i niemiecki i przesłany ojcom soborowym oraz dostarczony do Kurii Rzymskiej. Pod koniec listopada 1963 r. przed rzymskimi bazylikami zostały także rozrzucone ulotki atakujące kard. Wyszyńskiego za rzekomą fałszywą mariologię. 

Akcja dała niechętnym prymasowi mediom na Zachodzie pretekst do kolejnych ataków na niego. Wzbudziła zamęt na soborze. Niby wszyscy wiedzieli, że „memoriał” jest prowokacją, ale niejeden myślał, że coś jest na rzeczy w stawianych prymasowi zarzutach. Podważano w ten sposób jego autorytet w kraju i za granicą. Stosując podobną metodę, w 1968 r. przesłano gronu dostojników watykańskich dokument pt. „Historia się powtarza”, ponownie atakujący „przesadną maryjność” prymasa i sugerujący, że może się powtórzyć sytuacja, jaka zaistniała pod koniec XIX w., kiedy w Płocku zrodził się ruch mariawitów. O granice absurdu ocierają się plany działań dezinformacyjnych, w których szefowie bezpieki, zadeklarowani przecież ateiści, pisali, że ich celem jest przeciwdziałanie „błędom teologicznym popełnianym przez Wyszyńskiego w propagowaniu kultu maryjnego”. A może było odwrotnie? Esbecy, pisząc takie analizy, działali racjonalnie, gdyż zdawali sobie sprawę, jaką siłą dla Kościoła w Polsce jest przywiązanie do Maryi i szerzenie Jej kultu przez prymasa.

Krytyczna lektura

Lektura dokumentów, niewątpliwie ważnych dla najnowszej historii Kościoła, a także dziejów relacji Kościół–państwo w czasach PRL, rodzi także pytanie o możliwość ich wykorzystania w procesie beatyfikacyjnym sługi Bożego kard. Stefana Wyszyńskiego. Ks. prof. Jerzy Myszor, w przeszłości członek Komisji Historycznej, która zajmowała się badaniem dokumentów zgromadzonych przez organy bezpieczeństwa PRL na temat członków Episkopatu Polski, podkreśla wagę tych materiałów dla poznania historycznego kontekstu, w jakim działał prymas Polski.

Czytając te dokumenty, musimy poddać je krytycznej analizie, uwzględniając zarówno to, przez kogo zostały wytworzone, jak i to, czemu miały służyć, zaznacza ks. profesor. Dlatego nie można wszystkich zawartych tam ocen, zwłaszcza personalnych, zapisywanych przez funkcjonariuszy na podstawie rozmów z tajnymi współpracownikami czy formułowanych przez nich w materiałach analitycznych, traktować jako prawdy obiektywnej. Wiadomo, że jednym z elementów rozgrywki esbecji z prymasem było stałe rozpalanie konfliktów między nim a podległym mu duchowieństwem. Jego styl, a także twardy sposób dyscyplinowania nie tylko księży, ale i biskupów czy zgromadzeń zakonnych wielu się nie podobał. Zrozumiałe jest więc, że w informacjach bezpieki odbijają się rzeczywiste napięcia i konflikty tamtej epoki, podkreśla ks. profesor. Prymas Wyszyński wiedział, że jedność duchowieństwa oraz episkopatu jest podstawowym warunkiem, który musi być spełniony, żeby Kościół w Polsce nie został rozbity na szereg wzajemnie zwalczających się grupek i frakcji. Czyli mówiąc językiem bezpieki, nie był podatny na działania dezintegracyjne. Dyscyplinowanie innych przez prymasa nie wszystkim się podobało, mówi ks. Myszor, stąd negatywne głosy, które funkcjonariusze chętnie zbierali i wokół których budowali swoje dalsze plany. Wszystkie te dokumenty muszą jednak podlegać krytycznej analizie. Historyk biorący materiał źródłowy zawsze powinien dokonać krytyki źródła, a w przypadku materiału tak delikatnej natury, jakim są dokumenty SB, krytyka źródła powinna być szczególnie wnikliwa. Z pewnością jednak cały ten tom powinien być uważnie przeczytany i oceniony przez osoby przygotowujące materiały do beatyfikacji sługi Bożego kard. Stefana Wyszyńskiego.

TAGI: