Wszystko jest w oczach

ks. Tomasz Jaklewicz

GN 03/2015 |

publikacja 15.01.2015 00:15

Życiorysy świętych to gotowe scenariusze filmowe. Dokładnie tak jest w przypadku św. Teresy od Jezusa. Najtrudniejszy do pokazania w filmie jest główny bohater.

Odtwórczyni roli Teresy – hiszpańska aktorka   Concha Velasco – zagrała w filmie życiową rolę kadr z filmu Odtwórczyni roli Teresy – hiszpańska aktorka Concha Velasco – zagrała w filmie życiową rolę

Na zbiorową wyobraźnię działają dziś już nie słowa, ale ruchome obrazki. Już nie książki, ale filmy kształtują kierunki, mody, pragnienia, kreują bohaterów. Święci nie są ulubionymi bohaterami filmowej kultury, która preferuje raczej ukazywanie ciemnej strony ludzkiej natury. Tym niemniej wielcy święci nie przestają intrygować, także twórców popkultury. Dlatego filmowcy od czasu do czasu próbują przenieść na ekran ich historie. Efekty pracy bywają różne. Aby pokazać świętość w sposób sensowny, trzeba wiedzieć mniej więcej, czym ona jest. Hiszpański serial telewizyjny mierzy się z postacią św. Teresy Wielkiej.

To w zgodnej opinii znawców życia świętej bardzo udana próba pokazania jej życia na tle epoki, ówczesnego społeczeństwa i Kościoła. Obraz wielkiej karmelitanki, mocnej, upartej kobiety natchnionej przez Boga, odmalowany w tym filmie robi wrażenie. Wielka w tym zasługa Conchy Velasco, która znakomicie odtworzyła postać bohaterki. Wszystko jest w jej oczach. Ciemne, głębokie, piwne oczy mówią wszystko. Tak, święci tak właśnie patrzą. Proszę wybaczyć osobiste skojarzenie. Dwa lata po święceniach odprawiałem prywatne „ratunkowe” rekolekcje u karmelitanek w Gdyni-Orłowie. Bardzo pomogła mi wtedy rozmowa z siostrą Cecylią. W pamięci i w sercu zostało mi jej spojrzenie. Oczy kobiety, która wie o życiu o niebo więcej niż ja. Było w nich współczucie, ale i stanowczość. Jak u tej filmowej Teresy. Śmiem twierdzić, że jakoś tak musi patrzeć Bóg… Ale wróćmy do filmu.

Duma Hiszpanii

W Hiszpanii św. Teresa od Jezusa nie jest jedną z wielu świętych. Jest kimś wyjątkowym. To jedna z najważniejszych postaci w historii Hiszpanii, autorka dzieł, które weszły do kanonu literatury hiszpańskiej. Jest kobietą, która przerasta swoją epokę, przekracza ograniczenia swojego czasu. Jej osoba i życie inspirowały całe wieki rzesze twórców, artystów, pisarzy, także filmowców. „Teresa od Jezusa” to 8-odcinkowy serial wyprodukowany przez hiszpańską telewizję publiczną. Był emitowany po raz pierwszy od 12 marca do 30 kwietnia 1984 roku. Mamy więc do czynienia z filmem liczącym ponad 30 lat, co łatwo rozpoznać. Serial przypomina momentami dawny teatr telewizji albo historyczne seriale BBC, takie jak np. słynny „Ja, Klaudiusz”. Ten wolny, refleksyjny sposób filmowej opowieści, w której najcenniejsze są dialogi i gra aktorów, dobrze nadaje się do ukazania losów mistyczki. Oczywiście dla widza przyzwyczajonego do dzisiejszego kina, hałaśliwego, szybkiego, pełnego specjalnych efektów, film może wydać się nieco monotonny.

Ale zapewniam, że jeśli poddamy się jego urokowi, wciągnie nas i zachwyci. A może nawet skłoni do sięgnięcia po dzieła Teresy. Nasi czytelnicy mieli okazję do bliższego poznania św. Teresy w numerach adwentowych. Wiele dzieci zaprzyjaźniło się z nią na Roratach. Przypomnijmy najważniejsze fakty z jej życia. Teresa de Ahumada (1515–1582) to założycielka odnowionej gałęzi zakonu karmelitańskiego – karmelitanek i karmelitów bosych. Mając 20 lat, wstąpiła do Klasztoru Wcielenia w rodzinnym mieście Ávila. Tam przeszła ciężką chorobę, z której cudem ocalała. Długie lata jej serce było podzielone między Boga a licznych przyjaciół, z którymi utrzymywała intensywne kontakty. Dopiero po 20 latach „małżeństwa z rozsądku”, jak sama o mówiła o swoim zakonnym powołaniu, stało się jej absolutną pasją. Chrystus obdarzył ją łaską głębokiej wewnętrznej modlitwy, a także nadzwyczajnymi mistycznymi łaskami (ekstazy, lewitacje, przebicie serca). Teresa będąc człowiekiem głębokiej modlitwy, jest zarazem kobietą czynu. Film świetnie to pokazuje. Karmelitanka decyduje się opuścić swój macierzysty klasztor i założyć nowy, oparty na odnowionej regule karmelitańskiej – o zaostrzonej klauzurze i silniejszym akcencie na modlitwie, życiu duchowym, wspólnocie, ubóstwie.

Nowy Karmel św. Józefa otwiera lawinę kolejnych fundacji. W sumie Teresa założyła kilkanaście nowych klasztorów, żeńskich i męskich. Przeprowadzenie dzieła reformy nie odbywało się bez walki na wielu frontach. W filmie pokazane są te zmagania. Opór stawiali jej duchowni, zakonnicy, siostry, niektórzy magnaci. Teresa musiała tłumaczyć się z fałszywych oskarżeń przed inkwizycją. Ale jednocześnie wiele osób pozostawało pod wpływem jej niezwykłej osobowości, a w istocie świętości. Łączyła w sobie kobiecy urok, mądrość i żarliwą religijność. Uparcie dążyła do celu. Wiele rzeczy bolało ją w ówczesnym Kościele, a zarazem tak bardzo ceniła poddanie się autorytetowi Kościoła. Jej orężem w walce o reformę były pisma. „Księga życia”, „Twierdza wewnętrzna”, „Droga doskonałości” oraz „Księga fundacji” to cztery wielkie dzieła, które pozostawiła. Prócz tego kilka mniejszych pism, utworów poetyckich i około tysiąca listów (tylko część się zachowało). Dzieła te to dziś klasyka mistyki chrześcijańskiej, absolutna pierwsza liga. Teresa została kanonizowana przez papieża Grzegorza XV 40 lat po śmierci, zaś w roku 1970 papież Paweł VI ogłosił ją doktorem Kościoła.

Życiowa rola Conchy Velasco

Powstanie filmu wiązało się z 400. rocznicą śmierci św. Teresy. Odtwórczyni głównej roli, Concha Velasco, to popularna w Hiszpanii aktorka teatralna i filmowa, tancerka, prezenterka telewizyjna. – Jak dotychczas w sposób niedościgniony przez nikogo zagrała Teresę – uważa o. Jerzy Nawojowski, karmelita, który pracował nad polskim opracowaniem filmu.

– W trakcie przygotowania się do roli przebywała dosyć długi czas w jednym z klasztorów karmelitanek bosych. Film oddaje wiernie historię świętej, jej charakter i temperament. Twórcy z wielką dbałością, zgodnie z najnowszą wiedzą historyczną, starali się odtworzyć realia epoki. Pełna zgoda. Polski widz pewnie raczej nie zna Conchy Velasco z innych ról, więc tym łatwiej podda się obrazowi Teresy, odtworzonej – moim zdaniem – genialnie. Są w filmie sceny, które zbliżają się do doskonałego uchwycenia tego, co najbardziej trudne do pokazania na ekranie, do promieniowania świętości. A zarazem filmowa Teresa, co ważne, pozostaje cały czas kobietą z krwi i kości, pełną temperamentu. Serial powstawał pod nadzorem Victora Garcii de la Conchy, który jest wybitnym znawcą literatury hiszpańskiej, dyrektorem Instytutu Cervantesa. Studiował również teologię i jest autorem najlepszego opracowania literackich aspektów twórczości św. Teresy. La Concha jest współautorem scenariusza wraz z Carmen Martín Gaite oraz Josefiną Moliną, reżyserką.

Ciekawostka: scenarzysta pojawił się w krótkim epizodzie jako arcybiskup Sewilli, który udziela św. Teresie pozwolenia na założenie klasztoru. W dniu otwarcia klasztoru biskup idzie w procesji z Najświętszym Sakramentem z katedry do klasztoru. Sam błogosławi, a potem klęka przed świętą i prosi ją o błogosławieństwo. Ojciec Tomas Alvarez, karmelita, znawca św. Teresy, zauważa, że pewną słabością serialu są końcowe fragmenty rozgrywające się już po śmierci świętej. „Nie wiem, dlaczego scenariusz skupił się na tym, co działo się z jej ciałem, a nie poruszył »życia po śmierci« jej myśli” – pisze o. Tomas. „A przecież myśl Teresy szybko trafiła na uniwersytety w całym chrześcijańskim świecie. Napisane przez nią książki stały się częścią dziedzictwa światowej kultury.

Zamiast otwierać grobowiec w Alba de Tormes, gdzie zmarła Teresa, lepiej było otworzyć balkon na ten duchowy i kulturowy horyzont i pokazać znaczenie jej myśli dla następnych pokoleń”. Ojciec Jerzy Nawojowski przywołuje w tym kontekście słowa Luisa de Leóna, augustianina, biblisty. Ten wielki uczony z uniwersytetu w Salamance napisał we wstępie do pierwszego wydania „Księgi życia”: „Nie znałem osobiście ani nigdy nie widziałem matki Teresy od Jezusa w czasie jej życia na tej ziemi. Ale obecnie, gdy żyje ona w niebie, znam ją i widzę niemal zawsze w dwóch żywych obrazach, które pozostawiła nam po sobie, a którymi są: jej córki i jej księgi”.

Blask Boga na twarzy świętych

Chcę podkreślić, że wszelkie powyższe uwagi absolutnie nie przesłaniają wartości filmu, który w rzetelny sposób pokazuje życie Teresy. W 2007 r. nakręcono zupełnie inny obraz, francusko-hiszpańsko-brytyjski w reżyserii Raya Lorigi z główną rolą Paz Vegi („Święta Teresa”). Tego filmu wierzący człowiek nie potrafi już obejrzeć do końca. Utrzymany w konwencji horroru o wampirach, może posłużyć jako świetny materiał dla studium do badania obsesji współczesnych twórców popkultury, ich deprawacji i zniewolenia umysłu.

W tym filmie Kościół to zbrodnicza instytucja zajmująca się paleniem ludzi na stosie, a Teresa to jedyna sprawiedliwa, sprzyjająca protestantom „lolita”, śniąca o erotycznej bliskości z Jezusem. Porównanie obu tych produkcji byłoby dobrą lekcją tego, co w ciągu 30 lat stało się z zachodnią kulturą. Pokazanie sacrum na ekranie jest nie lada sztuką. Ale jeszcze 30 lat temu w jakiejś mierze to się udawało. Dla pierwszej ligi dzisiejszych twórców kina jedyną ekstazą jest seks, a „świętym” może być tylko ten, kto walczy z Kościołem katolickim, i na pewno nie staje się nim dzięki niemu. Zostawmy… Cieszmy się filmem, który pokazuje świętą jako świętą, a Kościół jako miejsce, w którym choć nie brak konfliktów, grzechów, ludzkiej małości i podłości, można jednak odkryć i pokochać Chrystusa.

O wiele łatwiej pokazać grzech niż świętość. Chyba głównie dlatego, że tajemnicą świętości jest Bóg. On jest prawdziwym Bohaterem życia św. Teresy i wszystkich świętych. A Jego wprost zobaczyć się nie da. On ukrywa się pokornie w ludziach pokornych. Ale blask Jego światła lśni na twarzy Jego przyjaciół. Coś z tego blasku udało się pokazać twórcom filmu. Za to im chwała. 

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.