Nadzieja Kościoła

ks. Włodzimierz Lewandowski

By entuzjazm i radość wiary, z jaką młodzi wyjadą z Pragi, mądrze zagospodarować.

Nadzieja Kościoła

Mamy na myśli oczywiście Jezusa Chrystusa. To On jest naszą Nadzieją i Zmartwychwstaniem. Jednak z nadzieją jest podobnie jak z darem bożonarodzeniowego pokoju. Na jeden jego aspekt zwrócił uwagę w sylwestrowym rozważaniu brat Alois podczas Europejskiego Spotkania Młodych w Pradze. „Jakie to cudowne! Bóg nie zsyła swojego pokoju w magiczny sposób z wysokiego nieba, ale poprzez nasze życie. Ufa nam. Zachęca, żebyśmy się stawali zaczynem pokoju w cieście ludzkości, tej ludzkości, która jest tragicznie porozdzierana przez zbrojne i nie tylko zbrojne konflikty.” Możemy zatem powiedzieć, że i nadziei Bóg nie zsyła w magiczny sposób z nieba, ale daje ją ludziom przez nasze życie. W tym sensie nazywamy samych siebie znakiem nadziei. W tym samym sensie święty Jan Paweł II nazwał młodych nadzieją Kościoła.

Żeby zrozumieć sens papieskiego nazwania trzeba choć jeden raz modlić się w namiotach na Letnej. Trzeba pójść z młodymi z pielgrzymką do miejsc, gdzie ludzie żyją wiarą. I trzeba zasiąść z nimi przed południem w kręgu, by dzielić się swoim zaangażowaniem i słuchać jak wiara wciela się w konkretne zaangażowanie u innych. Pisząc o tym widzę przed sobą twarze młodych z różnych stron Europy i świata, ich entuzjazm, i ciągle czuję się zaskoczony ich pomysłowością, ich głębokim przekonaniem, że przemiana świata zaczyna się od małych kroków miłości.

O tych małych krokach pisał w Orędziu na tegoroczny Światowy Dzień Pokoju papież Franciszek. „W tej perspektywie pragnę zachęcić każdego, aby w ramach swojej roli i szczególnych obowiązków, wykonywał gesty braterstwa wobec tych, którzy są przetrzymywani w stanie zniewolenia. Zadajmy sobie pytanie, czy my, jako wspólnoty lub jako osoby, czujemy się poruszeni, kiedy w życiu codziennym spotykamy się, czy mamy do czynienia z osobami, które mogłyby być ofiarami handlu ludźmi, lub gdy stajemy przed wyborem, czy kupić produkty, które – biorąc na zdrowy rozsądek – mogły być wytworzone metodą wyzysku innych osób.”

Znów widzę twarze młodych. Pamiętam, jak przed dwudziestu pięciu laty młodzi z Bari opowiadali o swoim zaangażowaniu na rzecz lokalnej wspólnoty, jak rozwiązywali konkretne problemy swojego środowiska. Nam, Polakom, wstyd trochę było. Wydawało się nam, że cotygodniowe Eucharystie młodych i spotkania w grupach biblijnych to dużo. Oni uważali, że to bardzo dobry punkt wyjścia. Tak jest za każdym razem. I za każdym razem młodzi przyjeżdżają naładowani. Wiarą, optymizmem, nadzieją. Ważne, by ten entuzjazm i tę radość wiary zagospodarować. Nie kazać im czekać na kolejne spotkanie (będzie w Walencji). Nie zmarnować. Co – niestety – zbyt często nam się przydarza.