Krzyż nie rani

GN 50/2014 |

publikacja 19.01.2015 06:00

O obecności krzyża w przestrzeni publicznej z ks. prof. Piotrem Staniszem rozmawia Stefan Sękowski.

Ks. dr hab. Piotr Stanisz prof. KUL – prawnik, dziekan Wydziału Prawa, Prawa Kanonicznego i Administracji KUL, kierownik Katedry Prawa Wyznaniowego, autor publikacji dotyczących prawnych gwarancji wolności religijnej oraz statusu Kościołów i innych związków wyznaniowych. Stefan Sękowski /Foto Gość Ks. dr hab. Piotr Stanisz prof. KUL – prawnik, dziekan Wydziału Prawa, Prawa Kanonicznego i Administracji KUL, kierownik Katedry Prawa Wyznaniowego, autor publikacji dotyczących prawnych gwarancji wolności religijnej oraz statusu Kościołów i innych związków wyznaniowych.

Stefan Sękowski: Dlaczego u Księdza w pokoju wisi krzyż?

Ks. prof. Piotr Stanisz: Pracuję na uczelni, o której tożsamości decyduje jej katolicki charakter. Poza tym chcę, żeby ten drogi mi znak wisiał na ścianie gabinetu, w którym pracuję. Spojrzenie nań ma wyjątkową zdolność przypominania o wartościach, zgodnie z którymi warto kształtować życie. W jednej chwili potrafi poskromić zniecierpliwienie lub zrozumieć niesłuszność jakichś projektów. Wciąż przypomina o obecności Pana Boga, w którą wierzę i która nadaje sens temu, co robię. Gdy tracimy świadomość tego, że Pan Bóg jest obok, łatwiej nam się zagubić i podejmować działania, których potem się wstydzimy.

Czy także dlatego krzyże wiszą w urzędach, komisariatach, szkołach? Przecież pracują tam także ludzie niewierzący.

Obecności krzyży na ścianach tego typu pomieszczeń nikt nie zadekretował. Po 1989 roku wieszali je żywiołowo ludzie, których wolność przez dziesięciolecia była ograniczana. Sam zwyczaj wieszania krzyży w miejscach zamieszkania, nauki i pracy narodził się znacznie wcześniej i wiąże się z chrześcijańskim dziedzictwem polskiego narodu. Jest więc kultywowany od wieków. W imię świeckości państwa próbowano z nim walczyć jedynie w okresie Polski Ludowej.

Nie wszystkim się to jednak podoba – w ostatnich latach próbowano usuwać krzyże ze ścian klas szkolnych czy sali obrad Sejmu. Pojawiają się zarzuty, że krzyż narusza swobodę sumienia.

Warto zadać sobie pytanie, co konkretnie wynika z gwarantowanej każdemu wolności sumienia i religii. Spójrzmy na to z perspektywy obowiązujących przepisów, a nie subiektywnych oczekiwań. To wolność do tego, by swobodnie określać swój światopogląd, wybierać religię lub ją odrzucać. To również prawo do swobodnego manifestowania religii oraz do tego, by nie być zmuszanym do przyjmowania określonego światopoglądu lub wykonywania praktyk religijnych. Nie oznacza to jednak prawa do funkcjonowania w środowisku wolnym od zachowań lub symboli religijnych. Przyjęcie, że takie prawo istnieje, uderzałoby w samą ideę społeczeństwa pluralistycznego, z którą przecież nierozerwalnie wiąże się współistnienie zachowań mających różnorodną motywację i symboli powiązanych z różnymi religiami i ideologiami.

Co na to polskie sądy?

W ostatnich latach w Polsce wydano trzy głośne wyroki w sprawie obecności krzyża w pomieszczeniach wykorzystywanych przez władze publiczne. Chodzi o wyroki Sądów Apelacyjnych w Łodzi (z 1998 roku), w Szczecinie (2010 ) i w Warszawie (2013). Punktem odniesienia były każdorazowo przepisy o ochronie dóbr osobistych. Takim dobrem jest swoboda sumienia. Trzeba było ustalić, czy obecność krzyża w takich pomieszczeniach jak sala obrad rady miasta czy sala obrad Sejmu narusza swobodę sumienia osób, które w tych pomieszczeniach przebywają ze względu na sprawowaną funkcję lub załatwiane sprawy. We wszystkich przypadkach sądy stwierdzały, że naruszenie swobody sumienia nie zostało udowodnione. Jestem przekonany, że to były trafne orzeczenia.

Robert Biedroń stwierdził, że chociaż w jego gabinecie w słupskim ratuszu krzyż nie będzie wisiał, pracownicy magistratu sami będą mogli decydować, czy w ich pokojach krzyż będzie, czy nie. To powinna być decyzja osoby korzystającej na co dzień z pomieszczenia, czy też powinno się brać pod uwagę także opinię na przykład interesantów?

Nie oczekujmy, że prawo wszystko dokładnie określi. Często prawodawca świadomie powstrzymuje się przed szczegółowym regulowaniem niektórych sfer życia, pozostawiając rozwiązanie danej kwestii dynamice życia społecznego. Sądzę, że również omawiane przez nas kwestie nie powinny być poddawane próbom odgórnej uniformizacji. Przypomina mi się jeden z wyroków Sądu Najwyższego z 1990 roku. Chodziło o pracownicę administracyjną zakładu służby zdrowia, zwolnioną w połowie lat 80. z pracy za odmowę zdjęcia krzyża ze ściany pokoju, w którym pracowała. SN przywrócił ją do pracy, zwracając uwagę na to, że wieszając krzyż, nie naruszyła ona żadnych przepisów, ani też nie zachowała się w sposób niezgodny z zasadami współżycia społecznego.

Jednak we Francji Robert Biedroń zostałby za swoją wypowiedź uznany za fundamentalistę, który zamierza się na świętą zasadę laickości państwa.

W tym kraju rzeczywiście nie wolno wieszać krzyży w pomieszczeniach użyteczności publicznej. Decyduje o tym znaczenie, jakie przypisywane jest tam laickości państwa. W Polsce nie jest ona tak eksponowana. Odmienność założeń decyduje o odmienności rozwiązań.

Czy te rozwiązania we Francji nie budzą kontrowersji?

Raczej nie. Większe kontrowersje budzi obecnie ograniczanie możliwości manifestowania religii w szkołach przez noszony ubiór lub symbole. Chodzi głównie o muzułmańskie chusty, choć w ministerialnym okólniku czytamy, że zakaz dotyczy również krzyży „w widocznie przesadnych rozmiarach”. Trudno powiedzieć, co to dokładnie znaczy. Sądzę jednak, że rozwiązania francuskie powinny być oceniane przede wszystkim z francuskiej perspektywy. Za nimi stoją lata trudnych doświadczeń. Szanuję tradycję i rozsądek każdego narodu.

Czasem wzorce francuskie przedstawia się jako ogólnoeuropejskie.

To nadużycie. Kwestie związane z religią i kulturą powinny być analizowane przez pryzmat tożsamości i historii danego państwa i narodu. Nieprzypadkowo w Traktacie o funkcjonowaniu Unii Europejskiej przyjęto, że określanie stosunków między instytucjami państwowymi i religijnymi należy do poszczególnych państw członkowskich. Musimy mieć świadomość, że za współczesnym kształtem tych relacji widzimy nawet przelewaną krew. Próby ujednolicenia ich zza biurka graniczyłyby z arogancją.

Nie ma więc „europejskich standardów” obecności krzyża w przestrzeni publicznej?

Nie ma czegoś takiego. Unia Europejska właściwie w ogóle nie zajmuje się tym tematem. Unijne regulacje dotyczą jedynie kwestii wykorzystywania symboli religijnych jako elementów znaków towarowych. Z kolei Europejski Trybunał Praw Człowieka jedynie wskazuje granice, których przekroczenie wiąże się z naruszeniem postanowień Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. W kwestii krzyża wydał tylko jeden wiążący wyrok: w sprawie Lautsi przeciwko Włochom z 2011 roku. Wynika z niego, że nawet obligatoryjna obecność krzyża w salach szkolnych nie narusza wolności myśli, sumienia i religii, ani nie łamie obowiązku poszanowania prawa rodziców do wychowania dzieci zgodnie z ich własnymi przekonaniami.

We Włoszech obowiązkiem jest wieszanie krzyża na ścianach w szkołach.

Nawet nie tyle krzyża, co krucyfiksu. Ale rozwiązania włoskie też należą do wyjątków. Jest za to cały szereg państw, w których krzyże w szkołach wiszą, choć nie wynika to z obowiązku określonego przepisami. Również Polska należy do tej grupy, ponieważ w ministerialnym rozporządzeniu z 1992 r. przyjęto, że „w pomieszczeniach szkolnych może być umieszczony krzyż”.

Jakie inne państwa należą do tej grupy?

Choćby Hiszpania, Irlandia, Rumunia czy Grecja, gdzie kultywuje się zwyczaj wieszania ikon. We wszystkich tych państwach omawiany zwyczaj ukształtował się żywiołowo. Dodatkowo wspólne dla państw postkomunistycznych jest to, że wieszanie krzyży wiązało się z manifestowaniem radości z wreszcie odzyskanej wolności.

Mimo to nie tylko w Polsce pojawiają się konflikty na tym polu. Jak inne kraje sobie z nimi radzą?

Do takiego sporu doszło na przykład w Bawarii w latach 90. XX wieku. Kilku uczniów chciało zdjęcia krzyży ze ścian klas, w których się uczyli. W tych czasach w Bawarii krzyże obowiązkowo wisiały w szkołach. Sprawa trafiła do Federalnego Trybunału Konstytucyjnego, który w 1995 roku uznał, że obligatoryjna ekspozycja krzyża, jeśli nie jest połączona z żadną możliwością uwzględnienia zdania tych, którzy tego nie chcą, jest sprzeczna z niemiecką ustawą zasadniczą. Krzyże z reguły nadal wiszą w bawarskich szkołach, jednak w przypadku uzasadnionych zastrzeżeń uczniów czy rodziców szuka się rozwiązań kompromisowych. W ostateczności bierze się nawet pod uwagę zdjęcie go ze ściany. Być może tego typu kwestie będzie trzeba niedługo rozstrzygać również w niektórych polskich szkołach. Od tego są różne działające przy szkole gremia, które reprezentują uczniów, nauczycieli oraz rodziców. To nie jest kwestia, w której dyrektorzy powinni decydować jednoosobowo.

Temat krzyża pojawił się też w trakcie ostatniej kampanii wyborczej. W spocie Platformy Obywatelskiej premier Ewa Kopacz stwierdzała, że dyskusje na temat jego obecności na ścianie to bzdura. Ma rację?

Autorom tego spotu chodziło chyba o coś innego, ale mniejsza o sam spot – to są bardzo ważne sprawy. Dotyczą naszej tożsamości, kultury, tego, jak urządzimy nasz wspólny dom. To nie przypadek, że te tematy pojawiają się zazwyczaj w okolicy kampanii wyborczych. Są ugrupowania, które swoją pozycję budują na promocji skrajnej koncepcji laickości, starając się zburzyć wypracowany do tej pory kompromis.

Co może pomagać rozwiązywać tego typu konflikty?

Sporów nie unikniemy – ale żeby je sensownie rozwiązywać, musimy się przede wszystkim nawzajem szanować. Nie chodzi przy tym jedynie o szacunek dla mniejszości, co bywa ostatnio przeakcentowywane, ale też o szacunek dla większości. Inaczej powinniśmy podchodzić do postulatów osoby, która rzeczywiście cierpi, a inaczej do żądań ideologicznego bojownika. Obawiam się niestety, że z reguły mamy do czynienia właśnie z postulatami ideologicznych bojowników. Trudno mi sobie zresztą wyobrazić, aby obecność krzyża mogła kogoś ranić, chyba że za zranienie uważa się wywołanie wyrzutów sumienia. Być może niektóre środowiska powinny się nauczyć być mniejszością. Przypominam sobie swój pobyt w Turcji. Absurdem byłoby tam oburzanie się na obecność islamskich symboli bądź na konieczność słuchania głosu muezinów nawołujących do modlitwy.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

TAGI: