Wolność od i do

Monika Augustyniak; GN 43/2014 Łowicz

publikacja 29.10.2014 06:00

- Wyrzuciłem Boga z mojego serca i zrobiła się w nim dziura. Choć starałem się wypełnić ją toną narkotyków, alkoholu, seksu i muzyki, nie udało mi się. Bo do mojego serca pasuje tylko Jezus Chrystus - dawał świadectwo nawrócony narkoman.

 Podczas Eucharystii i procesji światła w Dniu Dziecka Utraconego rodzice opłakujący swoje potomstwo złożyli swój ból i troski u stóp Matki Bożej z Guadalupe Zdjęcia Monika Augustyniak /Foto Gość Podczas Eucharystii i procesji światła w Dniu Dziecka Utraconego rodzice opłakujący swoje potomstwo złożyli swój ból i troski u stóp Matki Bożej z Guadalupe

Były spotkania z ciekawymi ludźmi, wystawa malarstwa, koncert, warsztaty muzyki gospel, filmy, a także Terenowy Bieg Papieski. Wszystko to spajała modlitwa różańcowa, spontaniczna i, oczywiście, Eucharystia. VII Tydzień Kultury Chrześcijańskiej, organizowany przez parafię św. Stanisława w Skierniewicach i Stowarzyszenie „Dar Życia”, dobiegł końca.

Bez cenzury

Świadectwo byłego narkomana Andrzeja Sowy zrobiło wrażenie nie tylko na młodych, do których szczególnie stara się dotrzeć, ale też na dorosłych. – Kiedy słuchałam opowieści o 11 latach zażywania heroiny, 8-letnim nałogu, 4-letnim ciągu heroinowym, całkowitym zatraceniu się w używkach, utracie człowieczeństwa i wszystkim, przez co przeszedł pan Andrzej, miałam dość – mówi Agnieszka Wojtaszek. Nie tylko ona.

Andrzej Sowa doskonale wie, co robi, kiedy opowiada o kolegach narkomanach, z których dziś nie żyje już żaden. Zdaje sobie sprawę, jakie emocje wywołuje, gdy wspomina swoje „M1” w piwnicy, kiedy budził się pośród szczurów obgryzających jego zgniłą nogę. Dziś, jako pedagog, terapeuta i specjalista od profilaktyki, bez ogródek i cenzury opowiada o tym, co narkotyki robią z człowiekiem. W jego historii nie zabrakło też okultyzmu, przez który demony budziły go w nocy, dusiły i zrzucały z łóżka. – Przeżyłem i widziałem okropne rzeczy. W pewnym momencie zostałem zupełnie sam. I kiedy obudziłem się ze szczurem na nodze, zdałem sobie sprawę, że pewnego dnia zdechnę w tej piwnicy i nikt nawet nie będzie o tym wiedział – opowiadał. Tak się, na szczęście, nie stało. Po szczerej do bólu opowieści o uzależnieniu słuchacze z wypiekami na policzkach czekali na moment zwycięstwa dobra nad złem. – Spotkałem koleżankę, a ta zaprosiła mnie na obiad. Zamieszkałem u niej, a ona pewnego dnia zaproponowała mi „imprezę”. Okazało się, że to grupa ewangelizacyjna – opowiadał. I choć ze złości zaćpał 3 razy większą dawkę niż zwykle, patrzył z zażenowaniem na modlących się „Jezusków” i kilka razy chciał uciec, został. 

– Po raz kolejny przekonałam się, że Bóg przychodzi do człowieka przez „przypadkowe” spotkania, złą lub dobrą pogodę i wiele innych czynników, które wykorzystuje, by się do niego zbliżyć – opowiada pani Agnieszka. – Kilkugodzinna spowiedź po kilkunastu latach, rozgrzeszenie, które rozbiło skorupę zbudowaną przez pana Andrzeja, modlitwa z nałożeniem rąk, która przyniosła uzdrowienie z nałogu, przepłakane noce i życie, jakie teraz wiedzie pan Andrzej, mąż i ojciec dwojga dzieci – to wszystko sprawia, że moja wiara rośnie. Nieczęsto słucham takich świadectw, ale raz na jakiś czas naprawdę warto. Choćby po to, żeby przypomnieć sobie świeżość swojej wiary z okresu nawrócenia – tłumaczy. Andrzej Sowa spotkał się nie tylko ze słuchaczami w „Civitas Christiana”, ale także z kilkuset gimnazjalistami. – Po takiej opowieści odechciewa mi się wszelkich eksperymentów z używkami – mówili niektórzy. 

Mniej emocjonalne, ale równie interesujące były spotkania z Tomaszem Terlikowskim, redaktorem naczelnym TV Republika, i Sławomirem Skibą, redaktorem naczelnym dwumiesięcznika „Polonia Christiana”. Pierwsze ze spotkań, dotyczące współczesnych herezji antropologicznych, wywołało dyskusję dotyczącą męskości i kobiecości, a także metod wychowawczych. Podczas drugiego zebrani obejrzeli film „Skarga”. Historia życia, wciąż aktualne poglądy i napomnienia nieżyjącego jezuity sprawiły, że widzowie nie zostawili suchej nitki na politykach zasłaniających się neutralnością światopoglądową. – Jestem chrześcijanką i chcę, by mój rozwój duchowy i intelektualny szły w parze. Dlatego spotkania, podczas których poznaję prawdę, są dla mnie szczególnie ważne – mówi pani Agnieszka.

Artyści Bogu

Tegoroczny Tydzień Kultury Chrześcijańskiej z pewnością zadowolił pasjonatów sztuki. Wszelakiej. W niedzielę 12 października, tuż przed wyświetleniem filmu „Mary’s Land” (Ziemia Maryi), artyści z krakowskiej grupy „Vera- Icon” otworzyli swoją wystawę „Nietutejsi”. Ci młodzi twórcy świadczą o Bogu nie tylko obrazami i rzeźbami, ale nade wszystko życiem. – Wszystko zaczęło się 4 lata temu, gdy jeden z „naszych” się nawrócił – opowiadał Jacek Hajnos. – Zaczął modlić się za innych i... nawrócili się wszyscy z naszego dekadenckiego domu artystów. Dziś jest nas w grupie kilkudziesięciu, a 14 z nas pasowanych jest na „Bożych twórców VeraIcon”. Naszym zadaniem jest żyć radykalnie według Ewangelii i modlić się modlitwą Bożych twórców. Większość z nas to uznani artyści, którzy zmęczyli się materializmem, konsumpcjonizmem, relatywizmem. Teraz chcemy głosić chwałę Bożą – tłumaczył. Na brak wrażeń nie mogli też narzekać miłośnicy muzyki. W weekend kończący Tydzień Kultury Chrześcijańskiej wysłuchali koncertu „Hioba”, krakowskiego twórcy, który w hiphopowych rytmach wyśpiewuje majestat i miłość Boga, a także finałowego koncertu jubileuszowej, 10. edycji „Harmonii”. Przez te lata na scenach wraz z Pawłem i Anetą Wojciechowskimi, pomysłodawcami i organizatorami projektu, a także z uczestnikami warsztatów, wystąpili najlepsi muzycy sceny chrześcijańskiej, tacy jak Magda Anioł, Natalia Niemen i wielu innych. W tym roku w koncercie finałowym śpiewali Adam Rymarz, Małgosia Orzechowska i Kamila Pałasz. Aranżacje instrumentalne opracowali i wykonali, pod okiem pana Pawła, formacja Zespół Czwarty i Paragraf 22 – przyjaciele warsztatów.

Jednak „Harmonia” to nie tylko dobra muzyka. – Warsztaty to czas, kiedy w końcu mogę się zatrzymać w moim biegu i zapędzeniu, zajrzeć w siebie i wyśpiewać wszystko, co we mnie jest – opowiada Ewa Zakrzewska, która po raz kolejny uczestniczyła w „Harmonii” z całą rodziną. – Śmiało mogę powiedzieć, że to czas rekolekcji. Kiedy dwa dni śpiewam o miłości, Bogu i drugim człowieku, te treści spływają do mojego serca. Poza tym fakt, że nie wymaga się ode mnie profesjonalizmu, pokazuje mi, że Bóg akceptuje mnie taką, jaką jestem. Wystarczą Mu mój entuzjazm, zapał i chęć. Martę Baran fascynuje znakomita atmosfera panująca podczas „Harmonii”, nowe przyjaźnie, które pozostają na lata, a także możliwość spotkania wielkich artystów. – Powiem krótko: jeśli raz zdecydujesz się wziąć udział w „Harmonii”, nie będziesz mógł bez tego żyć – mówi.

Aneta i Paweł przyznają, że choć organizacja warsztatów wymaga od nich wiele zaangażowania i wysiłku, efekt końcowy sprawia, że chce im się działać dalej. – W ten sposób wyrażamy naszą wiarę – tłumaczy pani Aneta. – Jeden z solistów „Harmonii” powiedział nam, że Pan Bóg daje wolność „od” (od grzechu, słabości) i wolność „do” (m.in. przekraczania swoich ograniczeń i sięgania po najlepsze dary Boga). Nie jesteśmy muzykami, a realizujemy ten projekt, bo widzimy, że przynosi dobro. Dla tych, którzy śpiewają, i tych, którzy przychodzą posłuchać. Paweł, który zawsze powtarza, że jest muzykantem, na swoich REO [Rekolekcje Ewangelizacyjne Odnowy – przyp. aut.] przed laty otrzymał słowo Boże, że gdy będzie śpiewał, ludzie będą się nawracać. Dla takiej obietnicy warto się starać.

Oblicza modlitwy

Wśród dyskusji, prelekcji, sztuki i dobrej zabawy nie zabrakło też modlitwy. Każde wydarzenie rozpoczynało się Eucharystią. Tradycyjnie już 15 października, w Dzień Dziecka Utraconego, w kościele św. Stanisława odbyła się Msza św. i procesja światła z uczestnictwem rodziców opłakujących stratę potomstwa. – Ta trudna sytuacja, wasz żal otwierają was na niebo, na myślenie o rzeczach przyszłych – mówił podczas homilii ks. Grzegorz Gołąb, organizator Tygodnia Kultury Chrześcijańskiej. – Być może wyrwało was to z beztroski, wygody życia, z tego, co tu i teraz. Ale też to wydarzenie poszerza perspektywę patrzenia i pozwala docenić nadprzyrodzoność i fenomen życia, które już nigdy się nie skończy, które trwa w Bogu. Niech modlitwa tych wszystkich aniołów, które są dziś z nami, daje nam pewność, że od Boga wychodzimy i do Boga idziemy.

Ciekawym punktem był wieczór modlitwy o beatyfikację sługi Bożego o. Franciszka Blachnickiego. Tego samego dnia, kiedy w kaplicy pw. Niepokalanego Serca NMP wierni modlili się za założyciela Ruchu Światło–Życie, w Watykanie kolegium konsulatorów czytało positio złożone w 2013 r. przez abp. Wiktora Skworca, a następnie głosowało nad tym, czy proces beatyfikacyjny sługi Bożego może postępować dalej. – Ojciec Franciszek jest nie tylko założycielem potężnego ruchu oazowego, ale też – jak mówił o nim św. Jan Paweł II – patronem nowej ewangelizacji w Polsce i recepcji Soboru Watykańskiego II – tłumaczył ks. Grzegorz. – Z doświadczenia spotkań oazowych wyrosła też inicjatywa Światowych Dni Młodzieży, dlatego spotkaliśmy się, by modlić się o wyniesienie na ołtarze tego wielkiego duszpasterza.

TAGI: