Papież o pedofilii i o tym, co go obraża

PAP |

publikacja 05.03.2014 11:28

Papież Franciszek powiedział w wywiadzie dla dziennika "Corriere della Sera", że czyny pedofilii są "straszne", gdyż pozostawiają głębokie rany. W opublikowanej w środę rozmowie wyznał, że nie podoba mu się mitologizowanie jego postaci.

Papież o pedofilii i o tym, co go obraża MAURIZIO BRAMBATTI /PAP/EPA

"Przypadki nadużyć są straszne, ponieważ pozostawiają niezwykle głębokie rany. Benedykt XVI był bardzo odważny i otworzył drogę. Kościół na tej drodze wiele dokonał. Może więcej od wszystkich" - stwierdził Franciszek w wywiadzie dla włoskiego dziennika.

Dodał: "Kościół katolicki jest być może jedyną instytucją publiczną, która uaktywniła się w sposób jawny i odpowiedzialny. Nikt nie zrobił więcej. A jednak Kościół jako jedyny jest atakowany".

Papież poproszony o bilans pierwszego roku swego pontyfikatu w związku ze zbliżającą się rocznicą swego wyboru odparł: "Dokonuję go raz na piętnaście dni z moim spowiednikiem".

Na pytanie, dlaczego nie mówi publicznie o Europie, odpowiedział: "Nie mówiłem ani o Azji, ani o Afryce, ani o Europie. Tylko o Ameryce Łacińskiej, kiedy byłem w Brazylii. Nie było jeszcze okazji, by mówić o Europie. Będzie".

Franciszek powiedział, że Benedykt XVI był pierwszym papieżem, który ustąpił, a następnie zaznaczył: "Może będą też inni. Nie wiemy".

Przyznał, że prosił swego poprzednika o radę. "Emerytowany papież to nie posąg muzealny. To instytucja" - oświadczył. Wyraził opinię, że Joseph Ratzinger jest "taktowny, pokorny, nie chce przeszkadzać".

"Rozmawialiśmy i postanowiliśmy razem, że byłoby lepiej, gdyby widział ludzi, wychodził i uczestniczył w życiu Kościoła" - dodał Franciszek. Ujawnił, że osobiście zaprosił swego poprzednika na lutowy konsystorz, a on zgodził się przyjść.

"Ktoś chciałby, aby zamieszkał w opactwie benedyktyńskim z dala od Watykanu. A ja pomyślałem o dziadkach, którzy swoją mądrością, swoimi radami dodają siły rodzinie i nie zasługują na to, by skończyć w domu starców" - powiedział.

Franciszek komentując swój wybór oznajmił: "Nie oczekiwałem tego przeniesienia do innej diecezji, powiedzmy to w ten sposób". Następnie wyjaśnił, że jako papież zaczął "realizować w praktyce" wnioski z narad kardynałów przed konklawe.

Zastrzegł, że nie podoba mu się "pewne mitologizowanie" jego postaci.

"Podoba mi się przebywanie wśród ludzi, razem z tymi, którzy cierpią, odwiedzanie parafii. Nie podobają mi się interpretacje ideologiczne, pewna mitologia papieża Franciszka" - dodał. Stanowczo zdementował pogłoski, jakoby nocami wychodził z Watykanu i rozdawał jedzenie bezdomnym.

"Zygmunt Freud powiedział, że w każdej idealizacji kryje się agresja. Opisywanie papieża jako kogoś w rodzaju supermana, gwiazdy, wydaje mi się obraźliwe. Papież to człowiek, który się śmieje, płacze, śpi spokojnie i ma przyjaciół jak wszyscy. To osoba normalna" - powiedział.

Podkreślił, że nie odczuwa nostalgii za Argentyną i nie sądzi, by mógł odwiedzić ojczyznę przed 2016 rokiem. Wyraził opinię, że choć chciałby zobaczyć swoją chorą siostrę, ostatnią z rodzeństwa, która mu została, to nawet i to "nie usprawiedliwiałoby podróży do Argentyny".

"Teraz muszę pojechać do Ziemi Świętej, do Azji, potem do Afryki" - poinformował.

Franciszek nie przejął się pojawiającymi się w USA opiniami na swój temat, jakoby był marksistą. "Nigdy nie podzielałem ideologii marksistowskiej, bo nie jest prawdziwa, ale poznałem wiele wspaniałych osób, które wyznawały marksizm" - zastrzegł.

Zdaniem papieża należy dokładnie przeanalizować sytuację osób rozwiedzionych w Kościele. Nie wyjaśnił, czego należy oczekiwać w tej kwestii.

W odpowiedzi na pytanie, czy Kościół może zrozumieć fakt, iż w wielu krajach legalizuje się różne formy związków, odparł: "Małżeństwo jest między mężczyzną a kobietą. Państwa laickie chcą usprawiedliwić związki cywilne, by uregulować różne formy pożycia, pod naporem potrzeby rozwiązania aspektów ekonomicznych między osobami, by na przykład zapewnić opiekę medyczną".

"To układy o wspólnym życiu mające różną naturę, których formy nie potrafiłbym wymienić. Trzeba przyjrzeć się różnym przypadkom i ocenić je w ich różnorodności" - oświadczył.

Odnosząc się do kwestii kontroli urodzin i zakazu antykoncepcji, o czym mowa jest w encyklice Pawła VI "Humanae vitae", Franciszek uznał ją za "profetyczną" w swym geniuszu. Papież ten - dodał - miał odwagę sprzeciwić się większości i bronić dyscypliny moralnej.

"Kwestia nie polega na tym, by zmienić doktrynę, ale by ją zgłębić i sprawić, by duszpasterstwo brało pod uwagę różne sytuacje i to, co można zrobić dla ludzi" - wyjaśnił Franciszek zapowiadając, że sprawa ta będzie przedmiotem dyskusji na październikowym synodzie biskupów na temat rodziny.

Mówiąc o kinie ujawnił, że ostatni film, który widział, to "Życie jest piękne" Roberto Benigniego. Obejrzał również kilka razy "La Stradę" Felliniego, którą nazwał "arcydziełem".

"Lubiłem też Wajdę" - przyznał papież, który o reżyserze tym rozmawiał z polskimi biskupami podczas ich niedawnej wizyty w Watykanie.

Franciszek wyjaśnił, że dzwoni do różnych osób, proszących go w pomoc, gdyż taki zwyczaj miał podczas pracy duszpasterskiej w Buenos Aires. Wtedy, podkreślił, było mu łatwiej.

"To jest służba. Czuję to w środku" - zapewnił.

Zapytany, czy był kiedyś zakochany, przywołał swe wcześniejsze opowieści o tym, że miał "narzeczoną" w wieku 17 lat. "W seminarium jedna dziewczyna zawróciła mi w głowie przez tydzień" - dodał.

"To były młodzieńcze sprawy. Rozmawiałem o tym z moim spowiednikiem" - powiedział papież Franciszek.