Deklaracje, słowa, czyny

Andrzej Macura

Narody, granice, wojska i ambicje. Mieszanka wybuchowa. Także dla prawosławia.

Deklaracje, słowa, czyny

Sytuacja na Ukrainie robi się coraz bardziej skomplikowana. Z powodzi słów, deklaracji i niezgodnych z nim  konkretnych kroków trudno przewidzieć, jak się sprawy potoczą. Możliwe są nawet te najgorsze scenariusze, z wojną na wielką skalę włącznie. To konsekwencja zakwestionowania podstawy ładu światowego od kilkudziesięciu lat: nienaruszalności granic istniejących państw. Ale jak by się sprawy nie potoczyły jednego przegranego już widać: rosyjskie prawosławie.

Przypomnijmy: na Ukrainie istnieją trzy Kościoły prawosławne. Liczebnie w tej chwili największy, uznany przez inne Kościoły prawosławne Ukraiński Kościół Prawosławny (Patriarchatu Moskiewskiego) oraz mniejsze Kościół Prawosławny Patriarchatu Kijowskiego i Ukraiński Autokefaliczny Kościół Prawosławny. Sytuacja tego pierwszego jest jednak niezwykle delikatna. Ciągle jest postrzegany – i słusznie – jako element rosyjskiego wpływu na Ukrainie. Do tej pory jednak ciągle mowa była o jedności Rusi, o braterstwie narodów itd. Opowiedzenie się Patriarchatu Moskiewskiego przeciwko Ukrainie a po stronie Rosji będzie dla prawosławnych popierających niezależność Ukrainy jasnym sygnałem: Patriarchat Moskiewski jest naszym wrogiem. A odejście sporej części wiernych tego Kościoła pod skrzydła dwóch pozostałych Kościołów niewątpliwie osłabi pozycje Moskwy w świecie prawosławnym.

W tym kontekście wart przypomnieć trzy wypowiedzi prawosławnych hierarchów.

Pierwsza jest bez dwóch zdań skandaliczna. To po prostu wsparcie agresji Rosji na Ukrainę. Metropolita Onufry z kolei jasno prosi patriarchę Cyryla o obronę Ukrainy przed rozlewem krwi i naruszeniem jej terytorialnej integralności. Jak brzmi odpowiedź Cyryla?

Niby jest tam zapewnienie o potrzebie ochrony niewinnych obywateli. Ale… Chyba każdy powinien przeczytać to sam. Bo trudno nie zauważyć, jak wiele tam empatii dla tych, którzy zdecydowali o agresji. Są słowa o braterstwie narodów Rosji, Ukrainy i Białorusi i ostrzeżenie przed doprowadzeniem do konfrontacji między dwoma pierwszymi. Ale też obrona zamieszkujących Ukrainę Rosjan. Przed czym? Tego już trudno dociec, bo przecież nie przed dyktaturą banderowców. Wszak nowe władze w Kijowie zapowiedziały w najbliższym czasie wybory. Widać frustracja Rosjan po upadku imperium jest ciągle silna.

W polityce jest tak, jak śpiewał Jacek Kaczmarski: „Komu zależy na pokoju, ten zawsze cofnie się przed gwałtem. Wygra, kto się nie boi wojen. (I tak rozumieć trzeba Jałtę)”. Prawosławni na Ukrainie mają jednak teraz nad czym myśleć. I niebawem zagłosują.