Kroki do Różańca

Agata Ślusarczyk; GN 46/2013 Warszawa

publikacja 24.11.2013 06:00

Modlitwa tańcem. Kiedy modli się ciało, milkną usta. Tylko jak powiedzieć Bogu o pragnieniu dziecka, lęku przed ludźmi i depresji? Taneczna tajemnica.

Uczestnicy warsztatów odkrywają, że podczas tańca można modlić się całym sobą Jakub Szymczuk /GN Uczestnicy warsztatów odkrywają, że podczas tańca można modlić się całym sobą

Wykonujemy krok z „szurnięciem”, jakbyśmy chcieli odepchnąć leżący na drodze kamień. Kiedy Miriam biegła odwiedzić Elżbietę, nie zważała na przeszkody – wyjaśnia symbolikę poszczególnych gestów Ania Czapnik. Trwają pierwsze z cyklu rocznych warsztatów tańca modlitewnego, organizowanych przez diakonię tańca w ramach Akademickiej Wspólnoty Ewangelizacyjnej Woda Życia przy parafii św. Jakuba. Za chwilę będą się modlić, tańcząc Różaniec. Ciekawe jednak, jak rozmawia ze Stwórcą roztańczone ciało?

W habicie i po świecku

Ekipa prowadząca, w odróżnieniu od reszty, ubrana jest na biało. Uczestników warsztatów w parafialnej sali św. Faustyny garstka. Wyjątkowo, bo zazwyczaj na organizowane od 5 lat raz w miesiącu modlitewno-taneczne spotkania przychodzi ok. 30 osób, a w niektórych miesiącach to i „roztańczonej nogi” nie ma gdzie wcisnąć – taki tłok. – Spotkania otwarte są dla każdego, kto czuje w sobie pragnienie modlitwy tańcem. W większości przychodzą młode kobiety, ale starsze też. Bywała mama z kilkuletnimi dziećmi, siostry zakonne, osoby z innych wspólnot kościelnych, regularnie spod Warszawy przyjeżdżała także siostra franciszkanka ze swoimi podopiecznymi. Pojawiają się także młodzi mężczyźni. Częstym gościem warsztatów jest bezhabitowy zakonnik, miłośnik modlitewnego tańca – mówi Anna Szymczuk, odpowiedzialna za diakonię. Na pierwszym spotkaniu skład mieszany: większość to stali bywalcy, kilka nowych osób, siostra zakonna i – uwaga – mężczyzna. Prowadząca warsztaty Ania Czapnik zapala modlitewną świecę. W prostych słowach prosi Boga, żeby przez taniec mogli się z Nim spotkać.

Gesty, które leczą

Wszyscy stoją w kole. Ania rozkłada różańcowe tajemnice na „gesty pierwsze”. Zwiastowanie to otwarte dłonie ułożone wzdłuż ciała, gotowe jak Maryja przyjąć Bożą wolę. Krok „do przodu – do tyłu” mówi o wahaniu w pytaniu Matki Bożej: „Jak się to stanie?”. Gest brzemienności to Boże Narodzenie. – Na ofiarowanie podnosimy ręce wysoko, jakbyśmy chcieli oddać Bogu także nasze życie – wyjaśnia. Zagubionego Jezusa szukają, wodząc rękami po niewidzialnych murach Jeruzalem (w tym czasie nogi wykonują różne drobne kroczki). Kilka razy ćwiczą „na sucho”. Coraz odważniej łączą ze sobą poszczególne dziesiątki. Różaniec przez bogactwo gestów i kroków to dość zaawansowany taniec. Ania cierpliwie tłumaczy. – Nie skupiajcie się na krokach. To nic, że nie wszystko wam wychodzi. Zapraszam was do modlitwy, ona może przyjść od razu, a czasem trochę później. Ważna jest gotowość serca – mówi. 

Tańczą do hebrajskiej muzyki. Ula Żurek – 39 lat, lingwistka – nie patrzy na kroki, gesty wykonuje płynnie, wręcz zna je na pamięć. Brała już udział w kilkunastu warsztatach. Kiedy podczas tańca w geście brzemienności otacza swój brzuch rękoma, myśli o koleżankach spodziewających się dziecka. I o swoim, głębokim pragnieniu macierzyństwa. Trudy swojego życia przeplata z życiem Maryi. Tak jak Matka Boża, ma także swoje tajemnice. – Dopiero kiedy zaczęłam tańczyć, odkryłam, że od lat cierpię na chorobę „co ludzie powiedzą”. Taniec pozwala mi przekraczać te ograniczenia. Wyrażać swoim ciałem coś intymnego. Pomógł mi otworzyć się na relację z samą sobą i z drugim człowiekiem – mówi. I ciągle się tego uczy: – Na warsztatach, stojąc w kole w charakterystyczny sposób, trzymamy się za ręce: jedna jest na wierzchu, druga pod spodem. Ten gest uświadamia mi, że z jednej strony obdarowuję, ale z drugiej mam także pozwolić komuś obdarować siebie.

Ściąga w zeszycie

Barbara Kucharczyk, 36-latka z firmy farmaceutycznej, i siostra Kamila Monik FMM tańczą naprzeciwko siebie. Dla Barbary to pierwsze warsztaty, dla siostry już czwarte. – Nie mam predyspozycji tanecznych, wszystkie tańce są dla mnie nowe. Trochę mi to nie wychodzi, ale sprawia ogromną radość – mówi Barbara. Nie od razu odkrywa modlitwę. – Trudno jest się modlić, gdy jest się pierwszy raz. Widzę, że inni podczas tańca myślami są przy Bogu – przyznaje. Ale po chwili dodaje: – Przecież całe to spotkanie jest modlitwą. Bo wszyscy tu obecni zadecydowaliśmy poświęcić sobotnie popołudnie na taniec, który oddaje chwałę Bogu. Siostra Kamila, „taneczna weteranka”, na opanowanie kroków ma swoją metodę – opisuje je w zeszycie. Potem można łatwo do nich wrócić, utrwalić i... oddać się modlitwie. Także wspólnotowej. – Jest tyle gestów, które podkreślają, że modlimy się we wspólnocie, choćby symbolika okręgu, jednakowe kroki, rytm, słowo. Taniec jest dla mnie nową formą wspólnotowej modlitwy – przyznaje.

Łukasza Dąbrowskiego nietrudno wypatrzeć. Jedyny mężczyzna między roztańczonymi niewiastami. – Pewnie szuka żony. Bo co może robić facet na warsztatach modlitewnego tańca? – żartuje nasz fotoreporter. Ale Łukasz żonę już ma. Z wykształcenia jest inżynierem elektrykiem. Po inżyniersku też traktuje wiarę – bierze ją na rozum. Trochę go to męczy. – Taniec jest dla mnie wyzwoleniem. Nie muszę wszystkiego wyrazić słowami, mogę być blisko Boga, mówiąc do Niego swoim ciałem. Sprawia mi to ogromną radość – tłumaczy. Dlatego nie przeszkadza mu, że zarówno na warsztatach, jak i w diakonii tańca, z którą jest związany, znajduje się – jak to mówi – „w drastycznej mniejszości”. Taniec to dla niego bardzo namacalna modlitwa.

Sekret Augustyna

– Gdy uczyliśmy się tańca „Schowaj mnie”, byłem ogromnie przytłoczony, jak w depresji. Ale każdy gest przypominał mi o potędze Boga. O tym, że mogę schować się pod Jego płaszczem, że On jest potężnym ojcem. Czułem ogromne pocieszenie i radość. Ten taniec był odpowiedzią na sytuację, w której się znalazłem – wspomina. Mówi się, że z tańcem modlitewnym jest jak z pisaniem ikon – jedno i drugie rodzi się ze spotkania z Bogiem. W repertuarze diakonii tańca jest ponad 80 modlitewnych układów, ponad 10 powstało jako autorskie tańce grupy. – Staramy się dobrać je do okresu liturgicznego. Na przykład w maju i październiku tańce są bardziej maryjne, w listopadzie i grudniu mówią o oczekiwaniu na przyjście Jezusa, w karnawale dominuje dynamika i radość, w Wielkim Poście skłaniają do zadumy i refleksji – mówi Anna Ślęczka z diakonii tańca.

Św. Augustyn mówił: „Tańcz, człowieku, bo aniołowie nie będą mieli co z Tobą zrobić w niebie”. On już z pewnością tańczy.

TAGI: