Krzywda i manipulacja

ks. Tomasz Jaklewicz

GN 42/2013 |

publikacja 17.10.2013 00:15

Każdy przypadek księdza dopuszczającego się seksualnej napaści jest czymś strasznym. Kościół w Polsce musi się z tym zmierzyć, tak jak zrobił to w innych krajach. I właśnie to robi. Ale sugerowanie, że pedofilia jest przede wszystkim problemem Kościoła, jest propagandowym kłamstwem.

Krzywda i manipulacja istockphoto

Zbyt naiwnie sądziliśmy, że ten problem Polski nie dotyczy. Kościół w naszym kraju musi przerobić tę bolesną lekcję, którą przeszły inne kraje i Kościół powszechny. Tak, zdarzają się i w naszym kraju księża, którzy dopuszczają się nadużyć seksualnych wobec nieletnich. Polska nie jest wyspą wolną od tego zła. W raporcie Światowej Organizacji Zdrowia z 2002 roku czytamy: „Wykorzystywanie i zaniedbywanie dzieci to problem ogólnoświatowy. Dotyczy on wszystkich pokoleń, warstw społeczno-ekonomicznych i społeczeństw”.

Przestępstwa seksualne wobec dzieci nie są zjawiskiem nowym. Synod w Elwirze (306 r.) stwierdza w kanonie 71: „Ci, którzy gwałcą chłopców, nie otrzymają komunii nawet w godzinie śmierci”. Znaczy to, że 1700 lat temu w Hiszpanii problem był na tyle powszechny, że konieczne było prawo przeciwko tym praktykom. Oczywiście każdy z nas chciałby, aby księża byli wolni od tych dysfunkcji. Duchowni jednak nie spadają z nieba. To prawda, że ich powołanie jest szczególne i słusznie wymaga się od nich wyjątkowych predyspozycji moralnych, psychicznych i duchowych. Nadal jednak są ludźmi. Dlatego są podatni na te same patologie, które występują wśród świeckich.

Jaka jest skala zjawiska?

W krajach, w których Kościół rzetelnie zmierzył się z tym problemem, okazało się, że skala tych nadużyć wśród księży jest znacznie mniejsza niż w innych grupach społecznych. Nie ma żadnych podstaw do tego, by uważać, że skala tego problemu w Polsce jest większa niż w USA czy w Irlandii. Przeciwnie, można przypuszczać, że jest mniejsza. Dlaczego? Episkopat USA zlecił kilka lat temu niezależnemu świeckiemu instytutowi (John Jay College of Criminal Justice) przebadanie wszystkich przypadków molestowania nieletnich przez księży w latach 1950–2010. Raport wykazał, że liczba nadużyć dramatycznie wzrosła w okresie od połowy lat 60. do połowy lat 80. XX wieku.

Dużą rolę odegrał tutaj upadek obyczajów całego społeczeństwa, spowodowany rewolucją seksualną z końca lat 60. George Weigel, autor przenikliwej diagnozy kryzysu Kościoła w USA („Odwaga bycia katolikiem”), zwrócił uwagę, że dodatkowym czynnikiem sprzyjającym nadużyciom był zamęt w kwestiach doktrynalnych i moralnych w samym Kościele, zwłaszcza w seminariach od końca lat 60. Polska była w innej sytuacji historycznej. Do 1989 roku wpływ rewolucji seksualnej na społeczeństwo był ograniczony, nie doszło też do doktrynalnego „rozwodnienia” Kościoła zmagającego się z komuną pod wodzą konserwatywnego prymasa Wyszyńskiego. Duchowni byli w jakimś sensie „pilnowani” przez funkcjonariuszy SB, którzy każdy obyczajowy skandal mogli wykorzystać do swoich celów. Można się więc spodziewać, że nadużycia zaczęły się pojawiać w większej skali dopiero w wolnej Polsce. Biskup Polak wyjaśniał po ostatnim posiedzeniu KEP, że póki co nie ma statystyki dotyczącej pedofilii w Kościele.

Zadaniem o. Adama Żaka SJ, koordynatora ds. ochrony dzieci i młodzieży, powołanego przez KEP, będzie uzyskanie takich danych. Tylko w ubiegłym roku sądy wydały 615 wyroków w sprawie pedofilii. Policja nie podaje w swoich statystykach, ilu sprawców to księża. Diecezje czy zakony mają jednak taką wiedzę, więc ze zsumowaniem danych nie powinno być problemu. Trzeba koniecznie podać rzetelną statystykę jak najszybciej, żeby przeciąć spekulacje. Dopóki nie zostanie opracowany i podany do wiadomości taki raport, dopóty będziemy słyszeli zarzuty, że biskupi zamiatają sprawę pod dywan. Na razie doliczono się 27 przypadków wyroków wydanych na osoby duchowne w ciągu ostatnich 10 lat. Biskupi polscy na ostatnim posiedzeniu Konferencji Episkopatu Polski przyznali jasno, że problem pedofilii ma miejsce w środowiskach kościelnych. „Przepraszamy za tych duchownych, którzy skrzywdzili dzieci. Robimy wszystko, co w naszej mocy, by w przyszłości takie sytuacje się nie powtórzyły. Skrzywdzonym dzieciom i młodzieży niesiemy i będziemy nieść nadal pomoc duszpasterską i terapeutyczną. Z całą mocą podkreślamy – nie ma żadnej tolerancji dla pedofilii” – zadeklarowali biskupi.

Prace mające na celu opracowanie jasnych procedur w tych kwestiach są prawie ukończone. Kościelne przepisy określają, jak należy zatroszczyć się o ofiary, opisują sposób przeprowadzania kościelnego dochodzenia wobec kapłanów oskarżanych o akty pedofilii, zasady formacji przyszłych kapłanów w zakresie dojrzałości seksualnej oraz profilaktyki wobec zjawiska pedofilii. Odpowiednie dokumenty zostały przesłane do Watykanu i po zatwierdzeniu staną się obowiązujące we wszystkich polskich diecezjach. Przy czym już od 2001 roku cały Kościół obowiązuje prawo wprowadzone przez Jana Pawła II, nakazujące przekazywanie każdego wykroczenia seksualnego przeciwko osobie poniżej 18. roku życia do osądzenia przez trybunał Kongregacji Doktryny Wiary. Przepisy kościelne są w tych kwestiach bardzo stanowcze. Porządkując własne podwórko, biskupi jednocześnie upomnieli się o dobro wszystkich dzieci. „Problem pedofilii dotyka całe społeczeństwo. Pojawia się w szkołach, klubach sportowych, placówkach związanych z edukacją i wychowaniem”. Biskupi zaapelowali o wspólne działania wspólnoty kościelnej, społeczeństwa, instytucji państwowych i mediów, aby chronić dzieci przed cierpieniem.

Kościół nie powinien być uprzywilejowany

Nigdy dość powtarzania, że każdy jeden przypadek agresora w sutannie to o jeden przypadek za dużo. To grzech i przestępstwo, które bulwersuje, oburza, woła o pomstę do nieba, Jednak media w Polsce przez wiele dni przedstawiały temat w taki sposób, jakby pedofilia była zjawiskiem masowym wśród duchownych. Co więcej, dotykającym tylko i wyłącznie Kościół katolicki. To zwykłe kłamstwo. Trudno oprzeć się wrażeniu, że kolejne rewelacje wyciągano na siłę i podawano je we wszelkich wiadomościach tylko po to, aby cały czas „grzać temat”, prowokując komentarze dyżurnych medialnych antyklerykałów, dających upust nienawiści do Kościoła. Do znudzenia wałkuje się kilka tych samych przypadków. W sprawie nuncjusza i zakonnika na Dominikanie trwa śledztwo. Ks. Gil stwierdził przed kamerami, że został niesłusznie posądzony. Powinno się więc zawiesić osąd do czasu zakończenia dochodzenia.

Sprawa proboszcza z Tarchomina zyskała rozgłos przez spóźnioną reakcję przełożonego oraz nieodpowiedzialne zachowanie kanclerza kurii na konferencji prasowej. Owszem, w tym przypadku władze kościelne nie zachowały się należycie. Jednak abp Hoser sprawę wyjaśnił w wywiadzie dla TVP i zdymisjonował kanclerza. Jest kilka starszych spraw, w których sprawcy zostali już jakiś czas temu osądzeni i ukarani zarówno przez władze kościelne, jak i sądy. Nagłośniono drastyczną historię jednego z kapelanów wojskowych ze stycznia 2012 roku. Reakcja przełożonego była bez zarzutu. Biskup Guzdek następnego dnia po ujawnieniu zarzutów zawiesił oskarżonego księdza w czynnościach i po zbadaniu sprawy przekazał informację do watykańskiej Kongregacji Nauki Wiary. „Były zapytania i z policji, i z prokuratury. Na wszystkie udzieliliśmy odpowiedzi” – zapewnił bp Guzdek.

Dlaczego teraz wyciągnięto tę sprawę? Chyba tylko po to, by wielokrotnie w wiadomościach podawać szczegóły zachowania dewianta, wydalonego już ze stanu duchownego. – Jestem przekonany, że działania przełożonych są zdecydowane i ich postawa jest jasna, tylko tego nigdzie nie widać – stwierdził o. Adam Żak SJ, komentując fakt, że opinia publiczna negatywnie ocenia postawę Kościoła. O. Żak dodał, że to także skutek milczenia katolickich mediów. Nie rozumiem. Czy media katolickie mają opisywać, jak biskupi radzą sobie z księżmi dopuszczającymi się aktów pedofilskich? Czemu by to miało służyć? Dziennikarze dopytują o skalę tego zjawiska w Kościele. Trudno mieć o to pretensje. Są w tych kwestiach niezwykle dociekliwi. Ale mówiąc o zjawisku pedofilii, skrzętnie przemilczają dane dotyczące innych grup społecznych. Przeciwko takiemu uprzywilejowaniu Kościoła trzeba protestować. Rocznie w Polsce ofiarami napaści seksualnej pada około 5 tysięcy dzieci. Wszystkie te bezbronne osoby zasługują na równe traktowanie, czyli na jednakową ochronę, dociekliwość w szukaniu sprawców tych przestępstw i troskę o naprawienie wyrządzonej krzywdy. Dobrze, że media domagają się oczyszczenia Kościoła z tych zagrożeń, ale dzieci nie spędzają czasu tylko w kościołach. Pedofilię trzeba tępić wszędzie.

Wnioski na przyszłość

Kilka bardziej ogólnych spostrzeżeń. Kościół nie może bać się prawdy. Oznacza to także odwagę występowania przed mediami. Nie jest jednak tak, że dziennikarze mają prawo wiedzieć wszystko o wszystkich. Media łatwo wydają wyroki, a gdy się pomylą, rzadko prostują swoje błędy. Żaden przełożony kościelny nie ma obowiązku zwoływać konferencji prasowej, kiedy jego podwładny dopuści się wykroczenia.

Kiedy jednak jakaś sprawa dostaje się na czołówki dzienników, trzeba rzeczowo, spokojnie przedstawić stanowisko. Kościołowi brakuje ciągle medialnego BHP, jak słusznie zauważył Piotr Legutko. Chodzi o umiejętność mówienia jasno, precyzyjnie, oszczędnie i roztropnie o trudnych sprawach. Najlepiej: tak, tak – nie, nie. Bo wszystko, co ponad to, zostanie obrócone przeciw mówiącemu, bez względu na intencje. Abp Michalik doświadczył boleśnie takiej właśnie sytuacji. Zło pedofilii rani najbardziej bezpośrednie ofiary, ale uderza też bardzo dotkliwie rykoszetem w innych księży i wiernych świeckich, dramatycznie osłabia wiarygodność całego Kościoła. Benedykt XVI mówił na ten temat bardzo mocne słowa: „Kapłaństwo stało się nagle miejscem hańby, a każdy ksiądz stał się podejrzany. Niektórzy księża tłumaczyli , że nie mają już odwagi podać dziecku ręki, nie mówiąc o wyjeździe z dziećmi na wakacyjny obóz”.

Ta rana dotyka czegoś bardzo głębokiego, niszczy zaufanie. Dlatego nagłaśnianie w nieskończoność podłych zachowań niektórych nie służy niczemu dobremu. Jeśli sprawca został sprawiedliwie ukarany przez prawo kościelne i cywilne, to nie trzeba robić szumu wokół tego. Słabszych trzeba chronić przed zgorszeniem. Nie zapominajmy, że Kościół wciąż oczyszcza się ze swoich grzechów w konfesjonałach. Wielu świeckich i duchownych nie może otrząsnąć się po medialnym bombardowaniu wiadomościami o księżach pedofilach. Zło ma to do siebie, że przesłania dobro. Te straszne historie nie mogą przesłonić ogromu dobra dziejącego się w Kościele. Piszę te słowa w przerwach między zajęciami podczas rekolekcji dla 20 rodzin. Jest ponad 30 dzieci. W tym samym ośrodku Caritas jest też grupa parafialna, ponad 50 dzieci. Ile tych akcji, wyjazdów, rekolekcji i przeróżnych dzieł, jak Fundacja „Dzieło Nowego Tysiąclecia”, które służą wychowaniu młodego pokolenia... Kościół to jedno z największych środowisk, jeśli nie największe, wspierających rodziców w wychowaniu i pomagających dzieciom opuszczonym czy niepełnosprawnym. Nie możemy dać się opanować fobii, lękowi przed kontaktem, bliskością i naturalnymi gestami życzliwości. Jasne, że dla wszystkich duchownych to wezwanie do pełnej przejrzystości postaw. Ale strach przed oskarżeniem nie może prowadzić do rezygnacji z pracy z dziećmi i młodzieżą.

Kościół w wielu dziedzinach ludzkiego życia przecierał szlaki. W USA żadna inna instytucja, w której występuje zagrożenie pedofilią, nie podjęła tylu wysiłków w celu wykorzenienia problemu. Dziś Kościół katolicki jest najbezpieczniejszym środowiskiem dla młodych ludzi w całym społeczeństwie. Można mieć nadzieję, że podobny proces oczyszczenia przejdzie sprawnie także Kościół w Polsce, dając przykład innym środowiskom, w których poziom zagrożenia jest kilka razy większy. I jeszcze o roli mediów. To zrozumiałe, że dziennikarze drążą temat i w ten sposób wymuszają na Kościele konsekwencję w podejściu do pedofilii. Ale trudno nie dostrzec ideologicznie zabarwionej agresywności, która przyjmuje formę wojny propagandowej. Elity wyjmują kwestię pedofilii z całego kontekstu panseksualizmu przenikającego współczesną kulturę.

Te same media i środowiska polityczne, które tak hałaśliwie wspierają swobodę seksualną, rozdawanie w szkołach prezerwatyw, homoseksualizm, rozwody, demoralizowanie nieletnich przez wychowanie seksualne wyjęte z kontekstu rodziny, oburzają się pedofilią, i to jeszcze nie w ogóle, ale jedynie w Kościele. Trudno nie dostrzec tutaj fałszu. Podejrzewam, że sprawa będzie drążona tak długo, dopóki Sąd Najwyższy nie rozstrzygnie kwestii odszkodowań finansowych. Znając tempo prac wymiaru sprawiedliwości, potrwa to kilka lat. A każda kolejna rozprawa będzie okazją do bombardowania Kościoła. Bo tego typu newsy dobrze się dziś sprzedają. Musimy się więc przygotować na to, że ta kampania potrwa jeszcze długo.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.