Uwiedziona

Marcin Jakimowicz

GN 40/2013 |

publikacja 03.10.2013 00:15

Był przerażony. Nigdy go takiego nie widziałam. Nie spał trzy doby, chodził ubrany wyłącznie na biało, kładł się z Biblią pod głową. Myślałam, że to koniec. Modliłam się, klepałam w kółko, bez zrozumienia, ale melodia tej modlitwy uspokajała mnie – opowiada Ela Malejonek, żona lidera Maleo Reggae Rockers, jednego z bohaterów „Radykalnych”.

Nie ma żartów. To walka na śmierć i życie o każdego człowieka, a szczególnie o księży. Jak uderzysz w pasterza, rozpierzchną się owce. Wojna jest wygrana, ale tak jak po desancie w Normandii II wojna światowa została rozstrzygnięta, a przecież zginęło jeszcze tylu ludzi... – opowiada Ela Malejonek, na zdjęciach z mężem Darkiem Jakub Szymczuk /gn Nie ma żartów. To walka na śmierć i życie o każdego człowieka, a szczególnie o księży. Jak uderzysz w pasterza, rozpierzchną się owce. Wojna jest wygrana, ale tak jak po desancie w Normandii II wojna światowa została rozstrzygnięta, a przecież zginęło jeszcze tylu ludzi... – opowiada Ela Malejonek, na zdjęciach z mężem Darkiem

Wracam do wydarzeń sprzed 20 lat, gdy opinią publiczną w Polsce wstrząsnęła informacja o „nawróceniach czołowych muzyków rodzimego undergroundu”. Nie bardzo wierzę w to, co powiedział Janusz Korwin-Mikke: „Kobiety nie powinny mieć praw wyborczych, bo głosują tak jak ich mężowie”. Żony „Radykalnych” mają przecież swoją drogę do wspólnoty Kościoła. Dlatego poprosiłem Elę Malejonek, by opowiedziała swoją historię. O czasie, gdy mąż – chodząca legenda reggae nad Wisłą – zaczął nagle używać w domu nieznanych wcześniej słów: „Matka Boska”, „paulini”, „pielgrzymka”.

Idą ludzie Babilonu

Ela: – Moja wyjściowa rodzina to „niedzielni” katolicy. Mama próbowała przekazywać mi wiarę, jak umiała. Doprowadziła mnie do sakramentów. Rozdźwięk między sacrum a profanum był jednak tak ogromny, że tuż po bierzmowaniu Kościół przestał mnie interesować. Był to okres buntu... Niedługo potem poznałam Darka. Kompletnie nie przeszkadzało mi to, że jest poza Kościołem. Był bardzo antyklerykalny, a jednocześnie przez cały czas poszukujący. Nie był nigdy ateistą, wystarczy spojrzeć na utwory Kultury, Izraela, które tworzył. Nie poznał jednak Boga osobowego. Mówił o jakiejś pozytywnej sile, wibracjach, o Jah, Oku Opatrzności, ważne było także święte zioło… Miałam 17 lat i bardzo mi to wszystko imponowało. Wciągnęłam się w całą tę „ideolo”: wegetarianizm, ekologię itp. Darek opowiadał o tym godzinami, a ja słuchałam. Urodziłam Kasię, gdy miałam niespełna 19 lat. Zawarliśmy związek cywilny, to dawało mi jakieś minimum poczucia bezpieczeństwa. Wiem, że wtedy Pan Bóg cały czas nade mną czuwał, bo nie miałam wątpliwości, czy urodzić dziecko w tak młodym wieku. Nie wyobrażałam sobie jakichkolwiek innych „rozwiązań”.

Niedługo po narodzinach Kasi Darek pojechał do Teksasu na koncerty z Izraelem, przywiózł stamtąd nasiona marihuany i obsiał całą działkę swojej mamy. Podlewał, pielęgnował… Wyrosły takie rośliny, że jak zebrał plony, staliśmy się najbardziej popularną parą w mieście. (śmiech) Każdy chciał wypróbować! Darek kupił faję wodną i „jarał” od rana do wieczora, siedział na tronie i kreował odjazd. Zaczęło mi to przeszkadzać. Był blisko, a jednocześnie tak daleko. Często byłam bardzo samotna.

Obracaliśmy się w środowisku antyklerykalnym, lewicującym, ludzi plujących na Kościół. Wtedy jeszcze nęcił mnie świat i cały pakiet, który oferował. Darek był z rodziny ateistycznej, nie był nawet ochrzczony. Żyliśmy w związku niesakramentalnym, 6 lat w grzechu… Darek zawsze poszukiwał. Przeszliśmy razem przez jego fascynację rastafarianizmem, buddyzmem, aż po Kościół protestancki. Uważaliśmy się za „wybrańców”, ludzi wolnych, świadomych. Naokoło nas był Babilon... Darek był uzależniony od marihuany, którą uważał za święte ziele otwierające świadomość, poszerzające horyzonty. Eksperymentował też z innymi narkotykami. Grał w zespołach, które były na topie oczywiście w środowisku alternatywnym niekalającym się żadną komercją. W środowisku tym narkotyki, alkohol, wolna miłość, zdrady były na porządku dziennym. Myślę, że Pan Bóg ratował mnie wtedy przez dzieci, które mi dawał i które… nie zawsze przyjmowałam z radością. Dzięki temu nie wciągnęły mnie narkotyki, alkohol, życie nocne. To Pan Bóg włożył mi w serce mocne poczucie tego, że aborcja jest złem, jest zabójstwem, choć w moim środowisku było to absolutnie dopuszczalne i było na to przyzwolenie…

Umrę albo zwariuję

Darek: – Gdy zmarł mój przyjaciel, Bartek, przyszedł do mnie kolega i przyniósł LSD, najmocniejsze ze wszystkich. Ten kumpel leczył się psychiatrycznie i poczułem, że lepiej byłoby, gdyby tego nie zjadł. Dlatego wyrwałem mu to z ręki i zjadłem wszystkie. Nie wiem, ile tego było – sześć, siedem. Pierwszy raz dotknąłem piekła. To nie jest metafora. Okazało się, że te tabletki LSD były przywiezione przez jakichś buddyjskich mnichów i solidnie „omantrowane”. Nie wiem, jak to jest możliwe, ale doświadczyłem tego, że gdy je zjadłem, ściągnąłem na siebie wszystkie te „omantrowane” złe duchy. Poczułem, że zaczęły we mnie wstępować jakieś obce siły. Czułem się tak silny, że mógłbym wyrwać kaloryfer. Były dziwne sytuacje: wszedł do mnie koleś, stanął w drzwiach, a ja do niego mówię: „Nie zrobię tego, o co prosisz”. On totalnie zaskoczony: „A skąd wiesz, o co chcę cię poprosić?”. Miałem jakiś dar jasnowidzenia. Poczułem, że zaatakowały mnie złe moce.

Byłem wcześniej – gdy za komuny uciekałem przed wojskiem – w szpitalu psychiatrycznym. By nie iść do wojska, udawałem świra. Zobaczyłem wtedy ludzi chorych na schizofrenię, przeżywających straszne lęki. Gdy zażyłem narkotyki, dostrzegłem, że mam te same objawy. Ja – twardziel i kozak – zacząłem się potwornie bać, sparaliżował mnie lęk. Miałem świadomość, że nikt nie jest mi w stanie pomóc. Wiedziałem jedno: albo umrę, albo zwariuję. Wtedy po raz pierwszy odczułem, że mam duszę. Czułem, że stawką nie jest moje ciało, ale moja dusza. I w tym momencie zobaczyłem słowo „Jezus”, które spostrzegłem jak taki krótki błysk. Chwyciłem się tego jak tonący brzytwy i z głębi serca zacząłem krzyczeć: „Jezu! Ratuj mnie!”. I dosłownie fizycznie odczułem, jak Jezus podał mi rękę i wyciągnął mnie z tego diabelskiego kręgu.

Egzorcyzmy

Ela: – Pojawiło się dużo klubów nocnych, nowe dragi, w tym amfetamina... Wszystko przyspieszyło. Zaczęli umierać wokół mnie ludzie, z którymi „bawiliśmy się”. Największe wrażenie zrobiła na mnie śmierć Bartka Systema, który był świadkiem na naszym „ślubie”. Miał 22 lata. Zaczęłam się bać. Ludzie snujący się po nocach, po klubach. Śpiący w dzień, wypełzający nocą. Było to coraz bardziej mroczne, demoniczne... Chyba wtedy zaczęłam w myśli powtarzać: „Boże, ratuj!”. Którejś nocy, po śmierci swego przyjaciela Systema, Darek zażył LSD. Miał odjazd na maksa. Spojrzał w lustro i ukazał mu się… diabeł. Darek był przerażony. Nigdy potem go takiego nie widziałam. Nie spał trzy doby, chodził ubrany wyłącznie na biało, kładł się do łóżka z Biblią pod głową. Myślałam, że zwariował, że to koniec. Modliłam się wtedy, klepałam w kółko, bez zrozumienia, ale melodia tej modlitwy uspokajała mnie.

Darek: – Pamiętam, jak poszedłem na czuwanie do paulinów. Październikowy, jesienny wieczór. Padało. Zobaczyłem ludzi radosnych, którzy modlą się, podnosząc ręce. Zobaczyłem uzdrowienia, słyszałem wiele świadectw ludzi. Widziałem kobietę, która została uzdrowiona z paraliżu, dziewczynę, która otrzymała dar przebaczenia swemu ojcu, który zgwałcił ją, gdy miała 6 lat. Wymiękłem zupełnie. Nagle usłyszałem proroctwo. Jezus powiedział: „Przestań Mnie szukać po omacku. Chcesz Mnie chwycić, to możesz zrobić to teraz”. Poczułem, że to o mnie. Stanąłem, wyciągnąłem ręce i stałem tak chyba z 20 minut. Nie wiedziałem, co się dzieje wkoło. Odmówiono nade mną modlitwę o uwolnienie. Tomek poznał mnie z o. Augustynem Pelanowskim. Po egzorcyzmie powiedziano mi: „Teraz możesz prosić Jezusa o cokolwiek chcesz”. Powiedziałem: „Jezu, chcę spojrzeć na świat Twoimi oczyma”. I nagle zobaczyłem Matkę Bożą. Nie widziałem Jej fizycznie, ale oczyma duszy. Trudno to opisać. Ja nie wierzyłem w Maryję, bo nauczyli mnie tego protestanci. Ona powiedziała: „Synku, to Ja ciebie tutaj doprowadziłam”. Padłem na kolana i powiedziałem: „Mamusiu, a ja myślałem, że Cię nie ma...”. Poczułem od Niej taką niesamowitą miłość…

Ela: – Myślę, że to był moment zwrotny. Darek zaczął dla nas szukać miejsca w Kościele protestanckim. Kościół katolicki wydawał nam się skostniały, dla staruszek z różańcami, bez żywej wiary. Niedługo potem ktoś zaprosił nas do Kościoła Świętego Ducha na Długą. Byliśmy w szoku, gdy weszliśmy do środka. Kościół nabity po brzegi skandował: „Jezus żyje!”. Widzieliśmy cuda, uzdrowienia i wszystko to było bardzo mocne! Tego samego dnia poznaliśmy Augustyna Pelanowskiego, Krzysztofa Kowalskiego i innych. Tyle się naraz „zadziało”. Darek był egzorcyzmowany. Nie widziałam tej sceny. Stałam za drzwiami. Augustyn Pelanowski wyszedł i powiedział, że sam nie da rady. Przestraszyłam się. Poszła do niego cała ekipa…

Darek wyszedł z tej modlitwy zupełnie odmieniony. Promieniał, płakał, śmiał się. Tak w kółko. Kamień spadł mu z serca. Potężny jak głaz z Grobu Pańskiego. Poczułam się wtedy dokładnie tak, jak syn marnotrawny, który wrócił, a ojciec przyjął go z otwartymi ramionami i przygotował wielką ucztę. W tym dniu nasze życie zmieniło się o 180 stopni! Pan Bóg przywrócił mnie do Kościoła. Darek przyjął wszystkie sakramenty jako człowiek dorosły. Augustyn jest jego ojcem chrzestnym. Pamiętam noc, gdy jechaliśmy w trójkę na jego chrzest. Dziękuję Bogu, że mogłam uczestniczyć w tych cudach. Augustyn często nas wtedy odwiedzał, modliliśmy się razem. Opowiadał o świecie duchowym, o aniołach, a ja słuchałam jak dziecko, z otwartą buzią.

Studiowaliśmy razem Pismo Święte. Byłam zachwycona, zakochana. „Uwiodłeś mnie, Panie, miłością, a ja pozwoliłem się uwieść”. Mogłam po wielu latach przystąpić do sakramentów. Czy bywały chwile zawirowań? Jasne. Nieraz modliliśmy się całą noc. Pamiętam jedną szczególną. To była noc sylwestrowa. Darek grał koncert z Izraelem, śpieszył się do domu, byłam wtedy w zaawansowanej ciąży. Prosił „Stopkę” (Piotra Żyżelewicza), żeby go zabrał. Właściwie siedział już w samochodzie, ale Marek, akustyk, uprosił go, by mu ustąpił miejsca. Zamienili się. Po półgodzinie doszło do wypadku. Zginęli Marek (akustyk) i… żona „Stopki”. Przyszedł do nas wtedy Augustyn i modliliśmy się całą noc na różańcu. Zobaczyłam, że nie ma przypadków, że nad wszystkim czuwa Pan Bóg.

Czy miałam jakiś „kłopot” z Maryją? Nie. Nie wiedziałam tylko, jaka jest Jej rola. Czy jest jakimś dodatkiem do pakietu? Myślałam, że Jej zadaniem było tylko urodzenie Jezusa, dopiero potem zrozumiałam, że tak naprawdę Ona rodzi nas dla Jezusa... W Lourdes objawiła się jako Niepokalane Poczęcie, i my mamy być niepokalanie poczęci dla nieba. Cały czas doświadczam Jej opieki. Dzisiaj wdzięczna jestem Bogu za ten czas. Fruwaliśmy nad ziemią, wszystko było oparte na emocjach. Przyszedł jednak czas, gdy Pan Bóg w swojej mądrości, przez o. Krzysztofa Kowalskiego, wytłumaczył nam, że… nie mamy wiary. Byliśmy zdziwieni, szczególnie Darek. Poszliśmy na katechezy neokatechumenalne. Dawni znajomi patrzyli na nas jak na ludzi nawiedzonych. Przestali się z nami spotykać.

Bóg dał nam jednak mnóstwo nowych przyjaciół. Jezus postawił nam na drodze ludzi (w tym Krzysztofa Kowalskiego, Augustyna Pelanowskiego, Stanisława Jarosza), którzy zanieśli nas do Niego i głosili nam Dobrą Nowinę. Ja muszę słuchać jej cały czas, bo gdy tylko nie słyszę, to zaczynam słyszeć katechezę świata, a to mnie dołuje... Byliśmy przed sakramentem małżeństwa i na rekolekcjach Krzysiek Kowalski zawołał mnie po imieniu: „Elżbieta! Do spowiedzi!”. Udzielił mi rozgrzeszenia warunkowo. To cudowne wspomnienie, to tak jakby Pan Bóg upomniał się o mnie, zawołał po imieniu! Odczułam wtedy niewyobrażalną miłość, przebaczenie. Jezus uratował nasze małżeństwo, jestem tego pewna. Aż 90 proc. związków znajomych ze środowiska rozpadło się. Smutne to…

Słabość

Darek: – Odkryłem Boga, gdy umierałem. Wtedy doświadczyłem Jego wielkiej mocy i łaski. Kiedyś podszedłem do malutkiego łóżeczka. Leżała w nim Kasia. Wtedy po raz pierwszy zrozumiałem tajemnicę Jezusa: Jego moc jest w słabości! Malutka, niewinna istotka ma moc, by zwyciężyć największe siły zła.

Ela: – W Kościele czuję się bezpieczna. Ale nie w tym sensie, że nie dotyczy mnie sprawa cierpienia, bólu, chorób. To spotyka wszystkich. Tyle że w Kościele mam broń do walki: Eucharystię, liturgię słowa Bożego, sakramenty i pewność zbawienia. Bez osobistej relacji z Jezusem to wszystko jest jednak martwe. Czy czytam newsy dotyczące skandali w Kościele? Tak. Widzę, że nie ma żartów. To walka na śmierć i życie o każdego człowieka, a szczególnie o księży. Jak uderzysz w pasterza, rozpierzchną się owce. Dlatego mnie to nie dziwi, nie gorszy, ale bardzo boli. Wojna jest wygrana, ale tak jak po desancie w Normandii II wojna światowa została rozstrzygnięta, a przecież zginęło jeszcze tylu ludzi... Codziennie rano Jezus wyciąga mnie z bagna, grzechu, egoizmu. Wstaję, i demon mi mówi, że jestem nikim, Bóg mnie nie kocha, podsyła złe myśli o sobie i o innych. Ogarnia mnie lęk, co jest bardzo związane z moją chorobą, przychodzi rezygnacja, beznadzieja. To jest walka! Codziennie muszę się wyrzekać tych myśli.

Modlimy się z Darkiem jutrznią i modlitwą do św. Michała Archanioła. Przez tę całą ewangelizację Darka jesteśmy na pierwszej linii frontu. Diabeł nie śpi, chce to zniszczyć, doświadczam tego cały czas. Codziennie odczuwam swą słabość, ale Bóg jest mocny i muszę codziennie do Niego przylgnąć! Tylko w tej słabości jest siła. To jest chwalebna słabość, chwalebny krzyż. Pan Bóg nie chce, żebyśmy byli słabi, ale mocni Nim, Jego siłą – nie swoją. Ludzie są ślepi... Nie wiedzą, dlaczego cierpią. Są jak ten ewangeliczny ślepiec od urodzenia. Szukają przyczyn w innych ludziach, w okolicznościach, losie... A cierpią, bo nie mają w sercu Boga. Traktują Go tylko jak lampę Aladyna, spełniającą ich zachcianki. Sama muszę walczyć u siebie z takim myśleniem. A On chce dać coś o wiele więcej: chce dać samego siebie!

 Wypowiedzi Darka Malejonka pochodzą z książki „Radykalni”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.