Pigmeje potrzebują misji

Justyna Jarosińska; GN 34/2013 Lublin

publikacja 01.09.2013 07:00

Siostra Mirosława Saba, franciszkanka misjonarka Maryi, właśnie przyjechała do rodzinnej Konopnicy pod Lublinem na urlop. Od 30 lat mieszka w kongijskim Brazzaville.

W Kongu pracują siostry z całego świata Reprodukcje Justyna Jarosińska /GN W Kongu pracują siostry z całego świata

To był zawsze kraj moich marzeń – opowiada zakonnica. – Jest piękny, położony na równiku. Choć słabo rozwinięty, jednak bogaty w złoża mineralne. Kiedy tam przyjechałam, od razu poczułam się jak u siebie. Kongijczycy są bardzo gościnni, solidarni, rodzinni. Jest w nich niezwykle dużo radości i pogody ducha, które wyrażają przez taniec i śpiew.


Zagubieni w świecie


Obszarowo Kongo jest tak duże jak Polska, jednak zamieszkują go jedynie 3 mln ludzi, w większości biednych. Mimo że Kościół katolicki obecny jest tutaj dopiero od 130 lat, mieszkańcy – jak podkreśla s. Mirosława – są ludźmi wielkiej wiary.
– Obserwuję tam niezwykłe pragnienie i głód Boga. Mimo że Kongo ciągle odbudowuje się po trzech wojnach, jest tu dużo powołań, a mieszkańcy na Mszę św. chodzą znacznie częściej niż tylko raz w tygodniu w niedzielę – mówi siostra.
Wyjechała tam, bo chciała ludziom mówić o Chrystusie.

– Myślę, że obecność misjonarzy w Kongu to znak, że Bóg kocha tych, którzy chcą Go poznawać – mówi s. Mirosława. – Ciągle jednak jest nas tu mało. Kongo potrzebuje misjonarzy, bo zapotrzebowanie na słowo Chrystusa jest wielkie. Nawrócenia i pomocy potrzebują szczególnie mieszkańcy północy kraju – Pigmeje. Wielu z nich dopiero wychodzi z lasu. To często jeszcze bardzo zagubieni w dzisiejszym świecie, nieco prymitywni ludzie.


Pielęgniarka krawcową


Siostra Mirosława nie ukrywa, że praca wśród różnych plemion afrykańskich nie jest łatwa. – Trzeba pojechać naprawdę dobrze przygotowanym i – przede wszystkim – nie nastawiać się na nic, a być gotowym na wszystko. Ci ludzie głównie oczekują od nas bezinteresowności i prawdziwego świadectwa życia chrześcijańskiego. Potrzebują formatorów żyjących wiarą i nauczycieli, którzy słowem potwierdzonym życiem pomogą im poznawać jedynego i prawdziwego Boga.


Siostra Mirosława przez 30 lat pobytu w Kongu robiła już prawie wszystko. – Z zawodu jestem pielęgniarką, ale niewiele pracowałam w zawodzie – opowiada. – Jednak moje pielęgniarskie doświadczenie przydało się, gdy zajmowałam się apteką i musiałam jeździć do wiosek Pigmejów i ich tam leczyć. Dziś na co dzień pracuję z młodzieżą w parafialnych stowarzyszeniach – prowadzę bibliotekę i katechizuję. Siostra Mirka przygotowywała także ludzi młodych do sakramentu ślubu, a przez 8 lat, jako mistrzyni nowicjatu, również młode dziewczyny do życia zakonnego. W jednej z misji w N’Kayi, gdzie mieszka wraz z innymi siostrami ze zgromadzenia, założyła także zakład krawiecki.


Dziś, po wielu latach pobytu w Kongu, wie, że najważniejsze to nie tylko być w tym kraju, ale przede wszystkim żyć tym, czym żyją tamci ludzie, być po prostu jednym z nich.