Koniec sielanki

Marcin Jakimowicz

Znajoma siostra napisała mi maila. Poczuła natchnienie, by przekazać mi słowa, które kiedyś Jezus wypowiedział do ojca Pio: „Porzuciłbyś mnie, mój synu, gdybym cię nie ukrzyżował".

Koniec sielanki

Kurcze, lato w pełni, wróciłem właśnie z urlopu (było sielsko, ale niezbyt anielsko), a tu taki strzał. Nie da się inaczej? Łagodniej, milej? Pośrodku wakacji słowa o ukrzyżowanym życiorysie, pokrzyżowanych planach? Im bardziej chciałem odrzucić to krótkie zdanie, tym częściej wracało. Jak bumerang. Rezonowało we mnie, nie dawało spokoju. Dlaczego? Bo to święta prawda.

Nie czuję się w najmniejszym stopniu ukrzyżowany jak Stygmatyk z Pietrelciny. Wiem jednak, że najczęściej to właśnie moje rany, szczeliny, pęknięcia, koszmarne cechy charakteru, wszystkie te moje lokalne mikroukrzyżowania są kanałami łaski.

Jestem pewien: gdyby mnie nie ukrzyżował, skupiłbym się na przyjemnościach (znam siebie!) i zostawiłbym Go w spokoju. Pewnie powątpiewałbym o Nim jak mieszkańcy Jego rodzonego miasta w dzisiejszej ewangelii:  „Skąd u Niego ta mądrość i cuda? Czyż nie jest On synem cieśli?”.