Rodzina razem

ks. Witold Lesner; GN 29/2013 Zielona Góra

publikacja 04.08.2013 07:00

Wyjechali całą rodziną na dwa tygodnie nad morze. Nie włączają telewizorów, nie serfują po internecie, ale za to wreszcie mają czas pobyć ze sobą bez patrzenia na zegarek. Zaglądają też wspólnie do Pisma Świętego.

 Na oazie w Śmiechowie wymyślili „chrześcijańską siatkówkę”. Na boisku gra każdy, kto chce, czasami nawet ponad 20 osób – dzieci i dorosłych zdjęcia ks. Witold Lesner /GN Na oazie w Śmiechowie wymyślili „chrześcijańską siatkówkę”. Na boisku gra każdy, kto chce, czasami nawet ponad 20 osób – dzieci i dorosłych

Na oazie w Śmiechowie k. Koszalina od 30 czerwca do 14 lipca jest 12 małżeństw. Przyjechali z dziećmi, których jest więcej niż rodziców, bo aż 26. Wśród nich są zupełne maluchy, ale nie brakuje i młodzieży, która już pomaga w opiece nad młodszymi. Śmiechy, krzyki i tupot nóg dobiegają zewsząd. Wyjątkiem są modlitwy i Msza św., podczas której wszyscy się wyciszają.

Teraz i w wieczności

Niesamowita dla mnie, księdza, okazja, gdy mogłem na chwilę zobaczyć kilkunastu ojców, którzy bawią się ze swoimi dziećmi, wspólnie sprzątają po obiedzie czy tłumaczą cierpliwie zawiłości pytania: „A dlaczego?”.

Zawsze też zachwycam się widokiem wspólnej modlitwy małżonków. Gdy razem stają przez Panem Bogiem, który pobłogosławił ich „Tak” w sakramencie małżeństwa. I nadal błogosławi… Wielką radością jest też widok rodziców otoczonych gromadką dzieci. W Śmiechowie są małżonkowie, którzy mają trójkę, czwórkę, a nawet ósemkę dzieci! – Gdy układa się życie z Panem Bogiem, gdy Jemu się zaufa, to On poprowadzi dobrą, szczęśliwą drogą – odpowiadają zgodnie nieco zdziwieni pytaniem, jak dają radę.

– W naszym życiu z Panem Bogiem fundamentem jest modlitwa – mówi Jerzy Patelek z Zielonej Góry. – Modlimy się indywidualnie, razem jako małżonkowie i jeszcze razem z dziećmi. Modlitwa nas scala. Dzięki temu, że jesteśmy bliżej Boga, jesteśmy też bliżej siebie – dopowiada żona Katarzyna. Obok modlitwy stałym elementem formacji w ruchu Domowego Kościoła, popularnie nazywanym oazą rodzin, jest również dialog małżeński. – Poruszamy w nim wszystkie sprawy, te bolesne, i te radosne. Celem dialogu jest świętość współmałżonka. Nawzajem troszczymy się o dobro teraźniejsze i szczęście wieczne – wyjaśniają Katarzyna i Jerzy, którzy na oazie są parą animatorską.

Chciałem wyjechać

Państwo Patelakowie są w Ruchu Światło–Życie już 25 lat i wiele rzeczy już przepracowali, jednak rekolekcje w Śmiechowie dla wielu są dopiero początkiem drogi. – Przyjechałem negatywnie nastawiony, bo to nasz jedyny wspólny czas na urlop, a tu od rana do wieczora mamy bardzo konkretnie poukładany plan dnia. I tylu obcych ludzi – przyznaje się Artur Szwarc z Gorzowa Wlkp. – Na początku chciałem wyjechać, jednak, dzięki Bogu, zostałem. Ten czas był mi potrzebny, bo przez kolejne dni uświadomiłem sobie, że przyjęcie Jezusa Chrystusa do swojego życia jako Pana i Zbawiciela jest zaproszeniem Go do całej naszej rodziny. Wiem, że Pan Bóg mnie bardzo kocha, bardzo szczególnie również przez moją żonę i dzieci – mówi mąż Iwety i tata 9-letniej Kasi i 11-letniego Mateusza.

Dzieciom również się podoba na oazie. – Jest fajnie! Jest dużo dzieci, z którymi się bawimy – śmieje się Kasia. – A na „szkole modlitwy” dowiadujemy się ciekawych rzeczy o Mszy św. – uzupełnia Mateusz. Na każdych rekolekcjach ruchu Domowego Kościoła zawsze jest czas dla rodziny. – Normalnie w domu nie mamy tyle czasu co tutaj, by być z dziećmi. To bardzo nam potrzebne. I teraz, po kilku dniach oazy, okazuje się, że wcale nie brakuje nam luzu zwyczajnego urlopu. Tutaj na wszystko go wystarcza – dodaje Iweta.

A gdzie modlitwa?

Dorota i Grzegorz Bainczykowie wraz z czwórką dzieci przyjechali specjalnie na rekolekcje ze Szwecji. – Zwykle rekolekcje kojarzyły nam się z wyciszeniem, modlitwami i słuchaniem konferencji. I z takim nastawieniem tu jechaliśmy. A na miejscu okazuje się, że jest inaczej – mówi Dorota. – Akcent położony jest na budowanie relacji małżonków i całej rodziny z Panem Bogiem. Poznaliśmy tutaj wielu wspaniałych ludzi. Są serdeczni, ciepli, pomagający sobie nawzajem, cierpliwi… Czuje się tutaj ducha chrześcijańskiego braterstwa, modlimy się wszystkim, co robimy – wyjaśnia Dorota. – Śmiało można powiedzieć, że jesteśmy tutaj wśród swoich. Wielu rzeczy nie trzeba nawet tłumaczyć, ponieważ wartości chrześcijańskie wszystkim nam są bliskie – uzupełnia Grzegorz.