Jezus obok proszku

ks. Rafał Kowalski; GN 27/2013 Wrocław

publikacja 17.07.2013 06:01

Młody mężczyzna w koloratce spowiada ludzi w szpitalu i udziela im Komunii św., za chwilę prowadzi katechezę dla dzieci, błogosławi małżeństwo, by następnie pocieszać tych, którzy utracili bliskich. Nagle film się kończy, a na ekranie plansza: "To była reklama".

 Jeden z billboardów nawiązuje do hasła promującego stolicę  Dolnego Śląska Jeden z billboardów nawiązuje do hasła promującego stolicę Dolnego Śląska
ks. Rafał Kowalski /GN

Kilka lat temu w niemieckich stacjach radiowych i telewizyjnych niektóre diecezje wykupiły czas reklamowy. Kilkudziesięciosekundowe spoty miały zachęcać do powrotu do Kościoła katolickiego. Wszystko w ramach dużej kampanii „Stać się katolikiem”. Kampanii, której nie powstydziłyby się wielkie koncerny reklamowe. I, jak dziś przyznaje dziennikarz niemieckiego radia RBB Thomas Kycia, biskupi, którzy zainwestowali w tego rodzaju akcje, ustami swoich rzeczników informowali o zwiększonej liczbie osób, które przypomniały sobie, że są ochrzczone. – Trudno mówić o konkretnych liczbach, ale nawet gdyby tego rodzaju spoty doprowadziły tylko jedną osobę do wiary i zachęciły do zaangażowania się w życie wspólnoty, wydaje się, że warto je produkować – mówi.

I jakby sprawą drugorzędną jest to, że reklama Kościoła pojawiła się obok napoju czy chipsów. Tą samą drogą – można powiedzieć – poszła działająca od roku w naszej diecezji Rada Nowej Ewangelizacji. Od kilku tygodni na terenie Wrocławia i ościennych miejscowości wiszą billboardy z twarzą Chrystusa z Całunu Turyńskiego wraz z różnymi hasłami ewangelizacyjnymi. Jedno wymyślił sam bp Andrzej Siemieniewski.

Możesz być nowy

– Pomysł głoszenia Ewangelii za pomocą billboardów zrodził się wśród nas kilka lat temu – mówi Piotr Pietrus ze wspólnoty Hallelujah, dodając, że zawsze wszystko rozbijało się o brak pieniędzy. – Pewnego dnia jednak – i rozpatruję to w kategoriach cudu – zgłosił się do nas człowiek pragnący zachować anonimowość, który wyznał, że ma potrzebę ufundowania zarówno druku plakatów, miejsc reklamowych, jak i kosztów ich zawieszenia. Nam zostawił do wykonania jedynie projekt – dodaje. Czasu było niewiele, ponieważ członkom Rady Nowej Ewangelizacji zależało, by plakaty zawisły w tygodniu, kiedy na Dolnym Śląsku odbywał się Jarmark Cudów. Niewielka grupa pracowała nad projektem i hasłami. Zdecydowanie większa modliła się w ich intencji o światło Ducha Świętego. To miały być pierwsze w historii Wrocławia plakaty ewangelizacyjne. – Zależało nam z jednej strony, by niosły pozytywne przesłanie, a z drugiej – by każdy, kto je przeczyta, na moment się zatrzymał i zastanowił nad zawartą tam treścią – tłumaczy Piotrek. Zwraca uwagę, że hasło: „Nowy papież, nowy biskup, nowa ewangelizacja, nowy Ty?” jest autorstwa bp. Andrzeja. Hierarcha tłumaczy, że od kilku miesięcy cały świat ocenia to, co do Kościoła wnosi papież Franciszek. – Dyskutuje się na temat biskupa Rzymu i ciekawe, że Kościół w momencie jego wyboru został skojarzony ze słowem „nowość” – zauważa ksiądz biskup, dodając, że podobnie jest w naszej diecezji. – Niedawno powitaliśmy nowego arcybiskupa, a więc lokalny Kościół także kojarzy się z pewną „nowością”. Dlatego w nas powinno pojawić się ważne pytanie: „Czy ja także jestem nowy?” – tłumaczy. Zwraca przy tym uwagę, że nie chodzi o zmianę marginalnych aspektów naszego życia, ale o całkowitą przemianę. – Chcemy uświadomić, że Jezus może w moje życie wkroczyć i odnowić je do tego stopnia, że cały ja mogę być nowym człowiekiem – zaznacza hierarcha. Inny z billboardów nawiązuje do hasła, którym reklamuje się stolica Dolnego Śląska: „Wrocław – miasto spotkań”. – Skoro chcemy być miejscem spotkań, to wypadałoby w tym mieście spotkać także Jezusa – zaznacza P. Pietrus.

Kościelny rezerwat

Twórcy wrocławskich plakatów nie mają wątpliwości, że ewangelizacja potrzebuje nowych narzędzi. – Musimy wyjść tam, gdzie toczy się życie ludzi. Nie możemy zatrzymać się jedynie za drzwiami świątyń, ewentualnie na szyldach w pobliżu kościołów – mówią. I nie razi ich, gdy obok twarzy Jezusa wisi reklama proszku do prania. – To jest życie – ucinają. Biskup Andrzej dodaje: – Podobne zastrzeżenia mógł mieć ktoś, kto wracał z rynku w mieście Jerycho dwa tysiące lat temu. Mógłby powiedzieć: „Sprzedawano tam oliwę w dzbankach i zboże w workach, a obok przechadzał się Pan Jezus” – tłumaczy, zwracając uwagę, że należy odróżnić obecność liturgiczną, sakramentalną Chrystusa, którą celebrujemy w świątyniach, od obecności Pana Jezusa w życiu. – Chrystus powinien być obecny na wrocławskim rynku tak, jak był na rynku w Jerychu. Ma być na wrocławskiej ulicy, także obok reklamy proszku do prania. Przecież przebywał pośród zwykłych spraw, ludzi i zwykłych zajęć. Był obecny pośród tych, którzy paśli owce, siali zboże, sprzedawali garnki i handlowali oliwą. Mówimy, że przechodził przez miasta i wsie Ziemi Świętej – to znaczy, że przechodził przez życie ludzkie. Nie możemy więc Pana Jezusa zamykać w rezerwacie wnętrza naszych świątyń. Ksiądz biskup podkreśla także, że bill- board nie jest celem samym w sobie. – Naszym celem jest wzbudzenie refleksji, pytania i otwarcia serca w stronę Pana Jezusa. Plakat jest narzędziem; serce człowieka, który będzie na niego spoglądał, jest miejscem oddziaływania, ale pomiędzy kolorami i wzrokiem a sercem człowieka musi zaistnieć coś jeszcze: pytanie wzbudzone przez Kogoś, konkretnie przez Ducha Świętego – tłumaczy. Autorzy akcji billboardowej przyznają, że metody „reklamy” Pana Boga są liczne i wszystkie bardzo potrzebne. – Z całą pewnością pierwszym i najważniejszym środkiem ewangelizacyjnym jest świadectwo życia: osobistego, rodzinnego czy wspólnotowego. To jednak nie oznacza, że mamy lekceważyć inne środki. Sięgamy po pieśni religijne, plakaty i materiały audiowizualne. One przyciągają uwagę człowieka i w jakimś sensie w dziele ewangelizacji się uzupełniają. Ewangelizatorzy mają także świadomość, że efektów ich „reklamy” nie da się zmierzyć większą liczbą ludzi na Mszach św. czy długością kolejek do konfesjonałów. Nie da się ich ująć w statystyki. – To nie znaczy, że ich nie ma. Ziarno zostało zasiane. Przez długi czas go nie widać, ale wiemy, że rośnie.

Moim zdaniem

Jako wykładowca homiletyki często spotykam się z pytaniem, czy ucząc przyszłych kapłanów przepowiadania słowa Bożego, należy im dać do ręki narzędzia wypracowane przez teorię komunikacji czy psychologię, którymi często posługują się politycy lub osoby zajmujące się marketingiem. Z pomocą w tych dylematach przychodzi św. Augustyn, który w swoim dziele „O nauce chrześcijańskiej” zwraca uwagę, że prawda nie może pozostać bezbronna. Wręcz określa niemądrymi tych, którzy pozwalaliby na to, by głoszący kłamstwa i zwodzący lud posługiwali się zręcznie pewnymi technikami, czyniąc swoje mowy pociągającymi i przekonującymi, a głosiciele prawdy przekazywaliby ją nieumiejętnie i jedynie usypialiby słuchaczy, a przez to nie docierali ze swoim przesłaniem do ich serc. Skoro ktoś dawno odkrył, że przesłanie zamknięte w obraz, hasło i zawieszone na billboardzie dociera do człowieka, bylibyśmy niemądrzy, gdybyśmy z tego nie skorzystali. A ponieważ nie plakat przemienia, pozostaje nam modlić się, by Bóg posłużył się tym dziełem i docierał ze swoją prawdą do serc Dolnoślązaków. ks. Rafał Kowalski