Życiowe K2

Agata Combik; GN 18/2013 Wrocław

publikacja 09.05.2013 09:30

Członkowie „Paschy”, modlitewnej grupy wsparcia dla mężczyzn, którzy doświadczają niechcianych odczuć homoseksualnych, swoją wędrówkę do dojrzałej męskości porównują do wspinaczki na słynny ośmiotysięcznik. To nie jest poobiedni spacerek. A jednak zdobywców szczytu przybywa.

Każdy musi zmierzyć się z wyzwaniami, które stawia życie Agata Combik Każdy musi zmierzyć się z wyzwaniami, które stawia życie

Grupa powstała w 2005 r. We Wrocławiu działa od 2010 r.; podobne funkcjonują obecnie również w Warszawie i Krakowie. Swoim członkom proponują konkretny program zdrowienia. Warunki? Przede wszystkim: trzeba mieć jasny cel i chcieć go osiągnąć. Dr Agnieszka Kozak – założycielka „Paschy”, psycholog, wykładowca w Instytucie Psychologii KUL – podkreśla, że należy rozróżnić gejów, którzy czują się homoseksualistami i chcą nimi być, od osób, które nie akceptują odkrywanych w sobie skłonności. – W grupach „Paschy” rozumiemy homoseksualizm jako wynik niedojrzałej osobowości. Podejmujemy terapię prowadzącą do przyjęcia, odbudowania swojej męskiej tożsamości – tłumaczy.

Wyciągnąć to spod dywanu

– Nikt mi nie obiecywał gruszek na wierzbie, a raczej ostrzegał, że droga będzie długa – wspomina swoje początki w „Passze” Romek, obecny lider wrocławskiej grupy. Dlaczego do niej trafił? – Chciałem zrozumieć siebie. Chciałem się zmienić... Był czas, gdy zarejestrowałem się na gejowskim portalu, nawiązałem korespondencję z nieco starszym ode mnie chłopakiem, kilka razy spotkaliśmy się. Nie zakochaliśmy się, na szczęście. Pytałem wtedy siebie: co ja wyprawiam?! Dokąd mnie to zaprowadzi?! Zacząłem szukać pomocy. Czułem się niegodny, by prosić Boga o ratunek. Mimo że byłem wtedy daleko od Kościoła, wyjechałem na rekolekcje.

Nie szukałem jednak niezwykłości. Obyło się bez fajerwerków. To była stanowcza decyzja – zawierzam swoje życie Bogu, zaczynam na nowo. – Odczucia homoseksualne pojawiły się u mnie, kiedy byłem w liceum. By je rozładować, uciekałem się do homoseksualnej pornografii i masturbacji – wyjaśnia Grzegorz. – Wydawało mi się, że jeżeli nie szukam partnera homoseksualnego, nie podejmuję ryzykownych zachowań homoseksualnych i wykazuję jakieś zainteresowanie płcią przeciwną, to wszystko jest w porządku. Gdzieś jednak w głębi duszy bałem się moich skłonności...

Później poznałem wspaniałą dziewczynę. Powiedziałem jej o moich odczuciach, jednak nie przeszkadzało to ani jej, ani mnie w zawarciu związku małżeńskiego. Pomimo to odczucia homoseksualne mnie nie opuściły. Z czasem zdałem sobie sprawę, że bagatelizowanie ich, uciekanie w pornografię i masturbację tylko potęguje problem, może doprowadzić do rozpadu mojego małżeństwa. Chciałem z tym zerwać, ale nie wiedziałem jak. W końcu Grzegorz natrafił w internecie na stronę „Paschy”. W grupie jest od niedawna, ale dostrzega już zmiany w swoim życiu. – Zrozumiałem, że praca nad sobą nie ma skupiać się wyłącznie na samych niechcianych odczuciach, lecz ma stanowić „podróż ku pełni męskości” i wymaga zaangażowania na wielu polach – dodaje.

Karol długo nie chciał dopuścić do świadomości swoich odczuć homoseksualnych. – Myślałem o założeniu rodziny, długo byłem związany z Ruchem Światło–Życie, Duszpasterstwem Akademickim. Dla wielu osób z mojego otoczenia dowiedzenie się o moim problemie mogłoby być prawdziwym szokiem – wspomina. W końcu zrozumiał, że powinien komuś o nim powiedzieć i coś z nim zrobić. Najpierw myślał, że może niechciane skłonności znikną same... Tak się nie stało. Ostatecznie przyłączył się do „Paschy”. Jest w grupie od kilku miesięcy.

– Wejście do grupy było dla mnie przede wszystkim próbą zmierzenia się z tą częścią siebie, która była wypierana i jako „problem nie do rozwiązania” przez lata zamiatana pod dywan. Szybko zorientowałem się, że faktycznym problemem, nad którym trzeba pracować, nie są same skłonności homoseksualne. Terapia oraz warsztaty ujawniły trudności w relacjach, szczególnie z najbliższymi – wspomina Nikodem, były lider, dziś mąż i ojciec. Porównuje „Paschę” do karczmy z przypowieści o dobrym Samarytaninie. – W niej doświadcza się Kościoła, w którym Jezus goi rany i pomaga dźwigać siebie samego...

Paschalni himalaiści

Mężczyźni, którzy chcą uczestniczyć w programie „Paschy”, zobowiązani są do udziału w comiesięcznych weekendowych spotkaniach. Odbywają się wtedy m.in. warsztaty psychologiczne, jest miejsce na modlitwę i sport. – Kolejne warunki to uczestnictwo w terapii indywidualnej (rekomendujemy dobrych, profesjonalnych terapeutów) oraz zaangażowanie się w rozwój duchowy, samodzielne postaranie się o stałego spowiednika – mówi A. Kozak. Dwa razy do roku organizowane są ponadto zjazdy rekolekcyjne – zimą 3-, latem 4-dniowe. Oprócz programu modlitewnego, rekolekcyjnego odbywają się tam warsztaty, np. dotyczące asertywności czy umiejętności stawiania sobie celów. – Gdzie się kończy psychologia, zaczyna się łaska – podkreśla pani Agnieszka, dodając jednak, że nie jest łatwo znaleźć kapłana gotowego do bycia kierownikiem duchowym osoby ze skłonnościami homoseksualnymi. Przeszkodą bywa brak wiedzy, czasem może stereotyp „wstrętnego geja”… A jednak każdy członek „Paschy” w końcu spowiednika znajduje.

Proces pozbywania się niechcianych skłonności porównywany jest w grupie do wspinaczki na K2. – To góra, na którą wejście wymaga ogromnego trudu, jednak czasami trudniejsze jest zejście z niej – mówi A. Kozak. – Podobnie łatwiej jest pewne rzeczy zrobić czy powiedzieć w grupie. Ale przychodzi moment, gdy – po „odrobieniu swojej lekcji” i zrealizowaniu założonego celu – trzeba z grupy wyjść... Takich górskich analogii jest wiele. Nie każdy potrafi, chce wejść na sam szczyt. Czasem ktoś dochodzi do III bazy i decyduje, że to mu wystarczy. Analogicznie nie każdy dąży do pełnej odbudowy męskiej tożsamości. Niektórym wystarczy np. uwolnienie się od uzależnienia od pornografii.

Grupa wsparcia nie jest absolutnie konieczna do osiągnięcia sukcesu, ale – jak podkreśla pani psycholog – ułatwia, przyśpiesza proces pracy nad sobą. – Pomaga w „oddemonizowaniu” problemu; zobaczeniu, że można o tej sprawie powiedzieć na głos, porozmawiać. Dzięki grupie dostrzega się postępujące zmiany – u siebie i u innych. Można, patrząc na innych, zobaczyć, że zmiana jest możliwa. Praca nad sobą jest długotrwałym procesem – podczas terapii stopniowo w tych mężczyznach może budzić się popęd seksualny wobec kobiet, zamiłowanie do sportowej rywalizacji, wiara w to, że „jestem normalnym facetem”.

Skąd w ogóle homoseksualne skłonności? – W 90 procentach przypadków rodzą się u „chłopców mamusi”, gdzie dominująca matka nie pozwala synowi dorosnąć – mówi dr A. Kozak. Pytana o skuteczność terapii, wyraża przekonanie, że człowiek jest w stanie otrzymać tylko to i tylko tyle, po ile sięga. – Jeśli ktoś chce jedynie być zdolny do powstrzymywania się od zachowań homoseksualnych, tyle osiągnie; jeśli oczekuje więcej – chce wyzbyć się takich skłonności, odbudować męską tożsamość – czeka go dłuższa droga. Jeden będzie na to potrzebował 2 lata, inny 5–7 lat – mówi.

Dodaje, że we wrześniu kolejny chłopak z grupy bierze ślub, a kilku jest już ojcami. – Nie sądzę, by skłonności homoseksualne po terapii całkowicie zanikały. Lubię takie powiedzenie: „im dalej od światła, tym dłuższy jest cień”. Ten cień ciągnie się za człowiekiem, ale on po terapii jest „bliżej światła”. Wie, co zrobić, by cień się nie „obudził”, jakich sytuacji ma unikać, co powinien zrobić, gdy problem skłonności wraca w trudnych chwilach.

Terapia, konfesjonał, boisko

Romek wyjaśnia, że niektórzy członkowie proszą rodzinę o pomoc w swojej walce, ale nie zawsze jest to wskazane. Na pewno jednak należy podczas terapii „przepracować” relacje rodzinne, przejść proces przebaczenia i – jeśli to możliwe – pojednania. – Cały czas jestem w drodze, uczę się siebie. Staram się pamiętać, że odczucia, emocje są neutralne moralnie. Ważne jest, co z nimi zrobię – mówi. – Przepracowanie poczucia winy, wstydu, traumatycznych wydarzeń do łatwych nie należy. Trzeba jednak się odważyć. Nikt z nas nie chciał przecież tych trudnych wydarzeń z dzieciństwa i młodości, nikt sobie nie wybrał tego zestawu nadużyć seksualnych wobec siebie i krzywd czy braków, których doświadczyliśmy.

W grupie nie zawsze jest tylko miło i spokojnie. – I dobrze! – twierdzi Romek. – Nie bombardujemy się miłością, zdarzają się różnice zdań. Szanujemy jednak siebie nawzajem i traktujemy się poważnie. Grupa to w pewnym sensie bezpieczny plac manewrowy – mogę odważyć się ćwiczyć sprawności, których dotąd unikałem, a następnie stosować je na zewnątrz. Dla wielu osób wyzwaniem jest... sport, bardzo ważny w „Passze”. – Do tej pory zazwyczaj unikałem go, a zwłaszcza piłki nożnej. Okazało się jednak, że wcale nie gram najgorzej – twierdzi Karol.

– Mimo że nigdy nie lubiłem grać w piłkę nożną i wciąż mam opory przed wyjściem na boisko, wspólna gra rodzi we mnie zdrową chęć rywalizacji i stanowi zastrzyk pozytywnej energii – dodaje Grzegorz. Podkreślają, że grupa chroni przed zniechęceniem, uczy otwartości. Cenią siłę, jaką w toczonej walce daje modlitwa, wsparcie terapeutów, spowiedników – choć dodają, że niełatwo ich znaleźć. – Wydaje mi się, że niewielu kapłanów wie o działalności „Paschy” czy też grupy „Odwaga” istniejącej w Lublinie. A to prawdopodobnie jedyne dwie wspólnoty w naszym kraju świadczące pomoc w tym zakresie i jednocześnie kierujące się nauczaniem Kościoła katolickiego – twierdzi Romek.

Jak Abraham

Wrocławski lider podkreśla wagę silnej motywacji do zmiany. – Znam takich, którzy zmienili pracę, miejsce zamieszkania, a nawet dojeżdżają czy przylatują na spotkania z zagranicy! – mówi. – Decyzja o wstąpieniu do grupy wymaga bohaterstwa. Ale nie jest to bohaterstwo superherosów z komiksu, lecz ludzi wiary, którzy wyruszają w nieznane – trochę jak Abraham... Którzy nie czekają z założonymi rękami na zmianę, lecz są świadomi, że Bóg udziela pomocy przez bliźnich, więc korzystają z niej. – Odważyłem się, zaryzykowałem i wygrałem! – mówi Tymoteusz, który już opuścił grupę. – Jestem szczęśliwym, spełnionym mężem i ojcem. Potrafię ofiarować siebie drugiemu człowiekowi. Umiem kochać. To największy dar.

Więcej informacji o grupie oraz kontakt do niej dostępny jest na www.pascha.pl. Pełne teksty nadesłanych świadectw na: www.wroclaw.gosc.pl (pt. „Pascha”)

Nie walczę sam

Spodobało mi się to, że „Pascha” podchodzi do problemu w sposób kompleksowy. Łączy element duchowy – konieczność posiadania stałego spowiednika, element psychologiczny – konieczność uczestniczenia w indywidualnej terapii psychologicznej, element fizyczny – uprawianie sportów zespołowych oraz element współpracy grupowej – dzielenie się doświadczeniami dotyczącymi pracy nad sobą. Rekolekcje organizowane przez „Paschę” oraz spotkania w grupie dały mi dużo siły do walki o siebie, bo dzięki nim wiem, że nie walczę sam, lecz jest nas więcej i każdy z nas walczy o to samo. Grupa daje mi też siłę do opanowania zniechęcenia, jakie dopada mnie przy potknięciach i upadkach w pracy nad sobą. Wiele dobrego wnosi w moje życie również sport.

Kluczowe znaczenie ma fakt, iż „Pascha” jest grupą modlitewną. Bez modlitwy, wspólnej i indywidualnej, bez zaangażowania duchowego, nasze działania nie miałyby szansy powodzenia. Wierzę w to, że wyzwolenie się ze skłonności homoseksualnych możliwe jest jedynie wówczas, gdy zawierzy się tę kwestię Bogu i pozwoli mu działać w swoim życiu. Mam świadomość tego, że jestem dopiero u początku drogi i czeka mnie wiele pracy, jednak będąc członkiem „Paschy” i mogąc czerpać z tego, co mi daje, mam odwagę podjąć wyzwanie dążenia do „pełni męskości”. Grzegorz