Czy wolno mówić o diable?

ks. Jarosław Międzybrodzki

GN 14/2013 |

publikacja 04.04.2013 00:15

Przemilczanie rzeczywistości diabła daje mu wolne pole do wszelkiego działania. Demonizowanie to nic innego jak zwątpienie w zwycięstwo Chrystusa.

Św. Michał Archanioł pokonujący diabła – rzeźba z katedry  w Brukseli Józef Wolny Św. Michał Archanioł pokonujący diabła – rzeźba z katedry w Brukseli

W czasie studiów teologicznych, które ukończyłem 24 lata temu, o diable słyszałem jedynie na wykładzie z angelologii. W ciągu kilku minut wykładowca przedstawił temat upadłych aniołów i przekazał parę podstawowych prawd do zapamiętania. Kilka lat po święceniach kapłańskich w czasie wieczornej modlitwy na rekolekcjach z młodzieżą jedna z osób zaczęła mieć objawy – jak teraz już wiem – zniewolenia demonicznego. W przerażeniu usiłowałem sobie przypomnieć, czy w seminarium ktoś mi powiedział, co powinienem zrobić w tym momencie. Modlić się za nią, wzywać pogotowie, uciec?! Chora psychicznie, niezrównoważona emocjonalnie czy rzeczywiście zniewolona? Czy jej wcześniejsze wizyty u bioenergoterapeuty i wróżek są tego przyczyną, czy należy je zignorować? W diecezji nie było jeszcze egzorcysty, aby się spytać (kto wtedy myślał o telefonach komórkowych!), a literatury na ten temat właściwie nie było.

Skalpelem

Kiedy rok czy dwa lata później zgłosiła się do mnie kobieta z „dziwnym” problemem awersji do rzeczy i osób związanych z sacrum, znowu czułem się zagubiony. Ona błagała mnie o pomoc, a ja – jak tylko zacząłem odmawiać „Zdrowaś, Maryjo” – miałem przed sobą niby tę sama kobietę, a zarazem kogoś, kto wykrzywiał jej twarz i czynił ją pełną agresji i nienawiści. Musiała pojechać do odległego miasta, bo tylko tam był ksiądz egzorcysta. Rok później i w archidiecezji katowickiej został mianowany egzorcysta, a od 8 lat sam pełnię taką posługę. Polega ona najpierw na rozeznawaniu. Po wyeliminowaniu ewentualności problemów natury psychicznej (często przy pomocy psychologa czy psychiatry) moim podstawowym zadaniem jest dotarcie do przyczyn stanu zniewolenia. Bez czego jest bardzo trudno pomóc cierpiącej osobie, a czasem to wręcz niemożliwe. Egzorcyzm jest trochę jak skalpel lekarza – najlepiej, gdy precyzyjnie trafia w „chore miejsce”. Trzeba nazwać po imieniu rzeczywistość z przeszłości, przez którą demony zdobywają prawo do konkretnej osoby. Niestety, wielka jest pomysłowość diabła i nie wystarczy zapytać o świadomy pakt z diabłem w formie cyrografu. Dwa razy w roku na kilkudniowym spotkaniu egzorcystów wspólnie analizujemy wielość różnych zagrożeń duchowych, czyli takich sytuacji czy decyzji, przez które człowiek daje lub może dać demonom prawo do siebie.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.